W obecnym sezonie wiele mówi się o kontuzjach piłkarzy. Natłok spotkań spowodował, że liczba urazów znacząco wzrosła. W samej Premier League to wynik o ponad 40% większy względem ubiegłych rozgrywek. Mało w tym wszystkim mówi się jednak o tym, jak zawodnicy mentalnie znoszą całą tę sytuację. W końcu każdy z nich jest tylko człowiekiem, a przecież im również przyszło żyć w zupełnie innej rzeczywistości. Pandemia jeszcze bardziej uwypukliła fakt, że piłkarze coraz częściej nie potrafią się w tym wszystkim odnaleźć.

W ostatnich latach coraz większą uwagę w środowisku piłkarskim przywiązuje się do zdrowia psychicznego. To aspekt, na który do niedawna wielu patrzyło z przymrużeniem oka. Dzisiaj ten trend na szczęście się odwraca. Życie piłkarza bowiem wbrew pozorom nie jest usłane tylko i wyłącznie różami. To oczywiście dla wielu wymarzony zawód. Lista jego zalet jest ogromna i to nie ulega wątpliwości. Pozwala on spełniać marzenia i zapewnia ogromne zarobki, a szczególnie w Premier League. Jednak wiąże się on z nieustannym życiem pod presją, której nie wszyscy są w stanie sprostać. Celem tego artykułu ma być właśnie pokazanie tej negatywnej strony. Bowiem natłok spotkań, izolacja i puste trybuny jeszcze bardziej pokazały, że piłkarze to nie żadne roboty, a po prostu zwykli ludzie, którym w tych czasach jest równie trudno.

Liczby, które powinny budzić niepokój

Dobrym punktem wyjścia do poruszanego w tym artykule problemu będą badania, jakie przeprowadziła PFA (Stowarzyszenie Zawodowych Piłkarzy). Po wybuchu pandemii w okresie od połowy kwietnia do połowy maja przepytano 262 piłkarzy, aby zobaczyć jak ogólnoświatowy lockdown wpłynął na ich życie. Wyniki nie napawały optymizmem. W sumie 57 badanych – 22% – stwierdziło wtedy, że czują się przygnębieni. Do tego według danych 182 ze 262 piłkarzy (69%) martwiło się o swoją przyszłą karierę lub o środki do życia, a 72% regularnie doświadczało uczucia nerwowości lub niepokoju. Badanie pokazało również, że 24 uczestników (9%) miało problem z szeroko rozumianymi szkodliwymi nawykami uzależniającymi.

Do podobnych wniosków doszła organizacja FIFPro (Międzynarodowa Federacja Piłkarzy Zawodowych, zrzeszająca około 60 tysięcy piłkarzy z 65 krajów) – miała ona bardzo dobry punkt odniesienia. Bowiem w styczniu ubiegłego roku, jeszcze przed wybuchem pandemii, przeprowadziła ankiety wśród piłkarzy i piłkarek na temat zdrowia psychicznego. Już wtedy wśród 307 zawodników i zawodniczek, ponad 25% przejawiało objawy depresyjne. Jak można się domyślić, pandemia koronawirusa tylko zwiększyła procentowe wyniki.

Nagle młodzi mężczyźni i kobiety sportowcy muszą radzić sobie z izolacją społeczną, z zawieszeniem ich życia zawodowego i wątpliwości co do ich przyszłości – mówił w kwietniu zeszłego roku dr Vincent Gouttebarge, główny naukowiec FIFPro – Niektórzy mogą nie być dobrze przygotowani do konfrontacji z tymi zmianami i zachęcamy ich do szukania pomocy u osób, którym ufają lub specjalisty od zdrowia psychicznego.

Piłka nożna tak naprawdę nie jest wyjątkiem. Na świecie na depresję cierpi – według różnych danych – ponad 300 milinów ludzi. Wpływ pandemii z pewnością jeszcze podbije te cyferki. Ludzie martwią się o swoją przyszłość, zdrowie, karierę, rodzinę. Nie inaczej jest z piłkarzami, co pokazały badania.

Nowa rzeczywistość

Głównym problemem, jaki wiąże się pandemicznym futbolem, są oczywiście kontuzje. Widać zresztą gołym okiem, że kadry wszystkich drużyn w Premier League są przetrzebione. Na ławkach rezerwowych siada coraz więcej młodych graczy i bynajmniej nie jest to spowodowane tylko i wyłącznie dobrą wolą trenerów. Portal The Athletic informował w końcówce poprzedniego roku, że wzrost kontuzji względem ubiegłych rozgrywek to 42%. Oczywiście ma to ogromne przełożenie na tempo rozgrywania meczów. Każdy kto śledzi najlepsze ligi na świecie, widzi, że intensywność spotkań znacząco spadła. Zresztą w Premier League, która słynie z zabójczego tempa widać to najlepiej.

Odejdźmy jednak od czysto fizycznych aspektów i zwróćmy uwagę na te mentalne. Tu od razu wyłania się problem związany z brakiem kibiców. W Anglii stadiony wypełnione są co kolejkę po brzegi. Kibice przez cały mecz głośno dopingują i nie ma tu drużyny, która zyskiwałaby w tej sytuacji. Atut własnego boiska obecnie nie ma praktycznie żadnego przełożenia na wyniki. Brak kibiców również jest bezpośrednio związany z tempem rozgrywania spotkań. W końcu kto, jak nie kibice właśnie, potrafią swoimi okrzykami spowodować, że piłkarz wykrzesze z siebie resztki sił. Fani po prostu napędzają całe to widowisko.

Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że fani krzyczą, proszą o zdjęcia, śpiewają – powiedział Richarlison w rozmowie ze stacją ESPN Brasil – To trochę dziwne, ale musimy się do tego przyzwyczaić. Mam nadzieję, że przejdziemy przez to wszystko wkrótce i kibice  będą mogli zacząć przychodzić na mecze.

Przed meczem Liverpoolu z RB Lipsk, Jürgen Klopp i Julian Nagelsmann publicznie rozmawiali między innymi na wpływ pandemii na funkcjonowanie całego klubu. Zwrócili oni uwagę na bardzo ważny aspekt. Mianowicie na proces aklimatyzacji nowego gracza. Procedury w klubach Premier League, ale i w każdej lidzie, są bardzo rygorystyczne. Piłkarze są rozdzielani po kilku szatniach. Nie jadają na stołówce, tylko zabierają jedzenie na wynos. Ciężko wtedy wejść do nowej drużyny, na co zwrócili uwagę obaj menadżerowie. Nie mogą oni poznać dokładnie kolegów, czy poczuć klimatu miasta. Kluby stały się korporacjami, gdzie każdy przychodzi, robi swoje i idzie do domu.

Kluby i opieka piłkarzy w czasach pandemii

Wybuch pandemii zmusił kluby na całym świecie do zupełnie innej pracy niż do tej pory. Zawodnicy z trenerami spotykali się na różnych platformach m.in na Zoomie, ale bardzo duża część klubów pracowała też z piłkarzami nad aspektem mentalnym. Dobrym przykładem w tym miejscu będzie Liverpool. Lee Richardson, psycholog sportowy klubu z Anfield, na początku pandemii stworzył dokument o nazwie „Zdrowie psychiczne i dobre samopoczucie”.

Lee to fantastyczna osoba, co jest ważne, bo wtedy nie muszę przekonywać chłopców, by z nim rozmawiali. To proste – mówił w listopadzie ubiegłego roku trener Liverpoolu – On jest naprawdę interesującym człowiekiem, więc chłopcy cieszą się, że gdy jest w pobliżu i kiedy go potrzebują, mogą skorzystać z jego usług.

W ubiegłym sezonie piłkarze Premier League w miesiąc dokończyli zaległy sezon. Przerwa między starymi a nowymi rozgrywkami była bardzo krótka, więc czasu na porządny odpoczynek fizyczny, jak i psychiczny brakowało. A teraz w zasadzie nie ma go wcale. Mecz goni mecz i cały czas trzeba być pod presją.

Jeśli masz teraz graczy, którzy patrzą na listę meczów, widzą zatłoczenie gier, a także wiedzą, że nie będą mieli wytchnienia w lecie, możesz zacząć postrzegać tę sytuację jako: „Nie będę miał czasu na odpoczynek i nie jestem pewien, czy sobie z tym poradzę” – powiedział pod koniec października The Athletic – Dan Abrahams, psycholog sportowy, który pracował w klubach Premier League.

Kluczowa dla menedżerów nie tylko w Anglii, ale i na całym świecie stała się rozmowa z ich podopiecznymi. Trenerzy muszą wiedzieć, jak czują się piłkarze. Dobre samopoczucie na gorsze może zmienić nawet malutka rzecz czy sytuacja. Dlatego sztab szkoleniowy musi szybko wyłapywać takie sprawy wśród swoich zawodników.

Jedyną rzeczą, którą zawsze staram się robić, to traktować zawodników nie tylko jako piłkarzy, ale również, jako ludzi – powiedział Roy Hodgson –  Staram się brać pod uwagę to, co dzieje się w ich życiu, ponieważ, to pływa na ich pracę. Nie można całkowicie oddzielić piłki od życia osobistego.

Zdrowa psychika to dobra forma fizyczna

Coraz popularniejsze wśród klubów w Anglii stają się poranne ankiety, które piłkarze muszą wypełnić od razu po przebudzeniu się w aplikacji. Chodzi w nich o to, aby gracze odpowiedzieli na kilka ogólnikowych pytań. Jak się czują, jak i ile spali, czy nie czują się zmęczeni, czy może ich coś boli. To pozwala sztabowi medycznemu szybko reagować. Nie zawsze jednak piłkarze są chętni do tego, aby szczerze dzielić się swoimi odczuciami. Powód? Według psychologów część graczy boi się, że jeśli przyznają się, że nie wszystko jest tak, jak być powinno, to stracą na przykład miejsce w wyjściowym składzie. Ważna jest więc szczerość i zaufanie na linii piłkarz – sztab szkoleniowy.

Jest to możliwe tylko wtedy, gdy trenerzy, zespół medyczny i zawodnicy rozumieją, na czym to wszystko polega – powiedział Matthew Perry, lekarz Wolverhampton, w rozmowie z The Athletic – Wymaga to wysokiego poziomu zaufania od gracza, że nawet mały problem nie spowoduje, że zostanie on odsunięty na boczny tor.

Monitorowanie sytuacji psychicznej jest ważne z jednej prostej przyczyny. Ogólne samopoczucie piłkarzy ma bezpośrednie przełożenie na ich formę fizyczną. Stres prowadzi do znacznie wolniejszej i mniej efektywnej regeneracji organizmu. Zawodnicy mogą brać po meczach zimne kąpiele, spędzać godziny u fizjoterapeutów, ale jeśli ich układ nerwowy nie działa prawidłowo, to na niewiele się to zdaje.

Jeśli grasz zestresowany, niespokojny lub spięty, może to osłabić twoją zdolność skupienia się, pewność siebie, umiejętność swobodnej gry z piłką przy nodze – wyjaśnił Dan Abrahams.

Czytając kolejne badania, czy słuchając wypowiedzi ekspertów z dziedziny psychologii, można wysnuć jasny wniosek. Dobra forma piłkarzy to składowa wielu czynników. Wszystko jest ze sobą powiązane.

Jak piłkarze odnajdują się nowej rzeczywistości?

Premier League w ostatnim czasie przystąpiła do dwóch kampanii. Najpierw w kwietniu ubiegłego roku dołączyła do akcji #staywell. Następnie w listopadzie podpisała deklarację „Mental Healthy Football Declaration”, która promuje kwestię dbania o zdrowie psychiczne. W ramach pierwszego projektu zaczęto pytać piłkarzy, jak zmagają z obecną sytuacją na świecie. Na przykład Ben Chilwell podzielił się informacją, że często grywa w szachy. Z kolei Ben Davies próbował pomagać potrzebującym w swoim najbliższym otoczeniu. Każdy z graczy stara się odnaleźć w tej nowej rzeczywistości, ale ogniwem spajającym to wszystkie wypowiedzi była rodzina.

Dzwonię do rodziców tak często, jak to możliwe i rozmawiam z nimi. Z wieloma moimi przyjaciółmi komunikuję się w aplikacji WhatsApp. Jesteśmy w kontakcie ze sobą w każdej minucie dnia, kiedy nie jestem na treningu, dużo rozmawiamy –  powiedział Ben Chilwell – Możliwość dzwonienia do rodziców i rozmawiania z nimi przez telefon, upewnienie się, że jest u nich wszystko w porządku, jest ważne, ponieważ oboje utknęli w domu. Pytam mamę, co czyta i pytam tatę, co robi. Ważne jest, aby nie tylko uważać na siebie, ale także na ludzi, na których Ci zależy.

Dla wszystkich czas izolacji był i jest trudnym okresem, ale niektórzy w szczególności doświadczyli wielu trudności. Ruben Neves na przykład, narodziny swojego syna Mateo musiał oglądać w autobusie, kiedy Wolves wracali do domu po meczu z Crystal Palace. Jego żona Debora przebywa w Portugalii, przez co Portugalczyk nie mógł jeszcze zobaczyć swojego syna. Oczywiście wielu piłkarzy dotknęła bezpośrednio choroba albo śmierć kogoś bliskiego. W tym wszystkim nie łatwo się odnaleźć, co z pewnością potwierdzi Jordon Ibe, który niedawno podzielił się informacją, że zmaga się z depresją.

Chcę przeprosić wszystkich moich fanów na całym świecie. Znalazłem się w ciemnym miejscu z powodu depresji. Nie mówię tego, tylko dlatego, aby moje nazwisko było na ustach wszystkich. Po prostu uważam, że jest to trudne. Doceniam miłość i wiadomości od wszystkich. Ogólnie rzecz biorąc, czasy są trudne z powodu pandemii. Mam pełne wsparcie mojej rodziny i klubu piłkarskiego Derby [County] – napisał Ibe w wiadomości na Instagramie.

Problem, o którym mówi się za mało

Pandemia koronawirusa jeszcze bardziej pokazała, jak sporym problemem jest zdrowie psychiczne piłkarzy. Frank Lampard jakiś czas temu przyznał, że za jego czasów postęp w tym aspekcie utknął w epoce kamienia. Przez wiele lat ten temat był spychany na boczny tor. Mimo, że świadomość wśród ludzi w tej sprawie wzrasta, to duża część nie potrafi tego przyjąć do wiadomości głównie z dwóch powodów. Po pierwsze wciąż dla wielu piłkarze zarabiają za dużo pieniędzy. Ich zdaniem jest to wystarczający powód, aby piłkarzy traktować jako maszyny, a nie zwykłych ludzi, którzy mają uczucia. Badania natomiast jasno pokazują, że zawodowi gracze wcale lepiej nie znoszą stresu od przeciętnego człowieka.

Drugi powód to panujące stereotypy. Wciąż powszechnie uważa się, że jeśli mężczyzna płacze, to jest to oznaka słabości. Najlepiej zresztą obrazuje to przykład Sona. Kiedy Koreańczyk przyczynił się do kontuzji Andre Gomesa, poleciały mu łzy. W mediach społecznościowych od razu pojawiły się komentarze, że najwyraźniej zawodnikowi Tottenhamu brakuje odpowiedniej siły psychicznej, aby rywalizować na najwyższym poziomie. Podobna sytuacja miała też miejsce z udziałem Salaha po starciu z Ramosem w finale Ligi Mistrzów. To wszystko pokazuje, jak absurdalnie ludzie interpretują pojęcie „męskości” w XXI wieku.

Na szczęście, mimo że część społeczeństwa nie rozumie znaczenia zdrowia psychicznego, to coraz poważniej ten problem zaczynają traktować kluby. Coraz częściej w sztabach pojawiają się psychologowie sportowi. Trend powoli się odwraca, ale do zrozumienia całego procesu przez wszystkich jeszcze długa droga. Konieczne jest jednak, aby edukować ludzi w tym aspekcie. W końcu problemami psychicznymi są dotknięci nie tylko zawodowi piłkarze. To może dotknąć każdego człowieka. W końcu nie bez powodu depresja nazywana jest chorobą obecnych czasów.