W sobotnie popołudnie, po pewnym zwycięstwie z St. Mirren, Steven Gerrard wystawił głowę przez wąskie okno w swojej garderobie szeroko się uśmiechając. Wiedział już bowiem, że 55 tytuł mistrzowski w historii Glasgow Rangers jest nieunikniony. Radość z sukcesu, który znalazł ostatecznie potwierdzenie w niedzielę, była tym większa, że dla byłego reprezentanta Anglii to pierwszy tytuł mistrza kraju w dotychczasowej karierze. To, czego nie udało mu się zrobić z ukochanym Liverpoolem, osiągnął po trzech latach zasiadania na ławce trenerskiej The Gers. Taki sukces oraz trenerski rozwój jaki zanotował w tym okresie, sprawiają, że coraz częściej zaczynają pojawiać się pytania o jego powrót na Anfield Road.

Trudne wyzwanie

Pod koniec kwietnia 2018 roku najważniejsze media sportowe w Szkocji zgodnie donosiły, że Steven Gerrard, trenujący wówczas młodzieżową drużynę Liverpoolu, prowadzi rozmowy ze wspomnianym wcześniej byłym hegemonem ligi szkockiej. Parę dni później władze Rangers zwolniły z obowiązków trenera Graeme Murty’ego i zdecydowały się postawić na legendę Liverpoolu. Zarząd klubu udzielił Anglikowi pokaźnego kredytu zaufania w postaci aż 4-letniej umowy w nadziei, że za jego rządów Rangersi wrócą na należne im miejsce i nadgonią dystans dzielący ich od Celtiku. Spoglądanie jak raz po raz ich znienawidzony rywal wyciąga ręce po srebrny puchar było niezwykle trudne do zaakceptowania. W dodatku The Gers zaledwie od dwóch lat grali w najwyższej klasie rozgrywkowej po degradacji do trzeciej ligi w 2012 roku. Legenda The Reds podjęła się więc zadania arcytrudnego.

Małymi krokami do celu…

Gerrard jednak nie ugiął się pod tym ciężarem ani na chwilę. Pytany na swojej powitalnej konferencji prasowej o przesłanie dla fanów zespołu z Ibrox Park odpowiedział po prostu „Chodźmy”. Było to zapowiedzią tego, że od początku zakasze rękawy i weźmie się ostro do roboty w nowej pracy, odwdzięczając się za otrzymaną szansę. Doskonale ukazują to słowa Allistaira McCawa, konsultanta i mówcy współpracującego ze sportowcami, który spędził pewien czas w zeszłym roku w Rangers Training Center

„Zmiana sposobu myślenia, którą zaszczepił w ciągu mniej niż trzech lat, jest fenomenalna. Chodziło o zbudowanie odpowiedniej kultury i on to zrobił. […] Każdego dnia Gerrard był zawsze pierwszym, który wchodził i ostatnim, który opuszczał klubowy budynek. Pewnego razu wychodziłem z boiska około 19:00 i kiedy mijałem siłownię, trenował tam tylko jeden facet – był to Steven.”

W następnych dwóch sezonach Celtic dokładał kolejne w swojej historii tytuły mistrzowskie. Anglik wiedział, że zniwelowanie różnicy dzielącej jego zespół i The Bhoys trochę potrwa.  Konsekwentnie rozwijał w tym okresie swoją drużynę, osiągając powoli trenerską i taktyczną dojrzałość. Wchodził na coraz to wyższe piętra w drodze do odbudowy giganta Scottish Premiership. Rangersi za jego kadencji po raz pierwszy od 10 lat wygrali derbowy mecz na Celtic Park czy awansowali do fazy pucharowej Ligi Europy. Za każdym razem kończyli również sezon na drugim miejscu w ligowej tabeli.

… a celem odzyskanie tytułu

Praca wykonana w tych kampaniach położyła solidne fundamenty pod tegoroczny sezon. Drużyna na fotelu lidera zasiadła już w 11 kolejce, odnosząc pewne zwycięstwo 2:0 z Celtikiem w The Old Firm Derby. Ta wiktoria była zastrzykiem energii dla klubu, popychając go do kolejnych wygranych i regularnego powiększania przewagi nad resztą stawki. Klub z Ibrox do tej pory pozostaje niepokonany w lidze. Co więcej, odniósł zwycięstwo w aż 27 z 31 spotkań.

Dlatego już od paru tygodni piłkarze Glasgow Rangers mogli czuć zapach zbliżającego się do nich upragnionego tytułu mistrza Szkocji. Prymat w kraju przypieczętowany został przez piłkarzy Stevena Gerrarda w miniony weekend. W sobotę The Gers pokonali pewnie St. Mirren 3:0, stawiając obrońcę tytułu pod ścianą. Ci w niedziele nie wytrzymali ciśnienia remisując bezbramkowo z Dundee United tracąc jakiekolwiek szanse na odwrócenie losów rywalizacji.

 

W ten sposób po dziesięciu latach Rangers wrócili na tron. Spina to piękną klamrą ostatnią dekadę w historii klubu, który doświadczając degradacji, wrócił i ponownie stał się najlepszy w Szkocji. We wspomnianą wcześniej sobotę, Steven Gerrard i jego gracze zaraz po meczu pobiegli do rogu Ibrox Park by przy bramach stadionu fetować tak wyczekiwany sukces wspólnie ze swoimi fanami. Dzień później, mimo pandemicznych restrykcji, tysiące fanów w wyjątkowy sposób powitało przejeżdżającego koło obiektu szkoleniowca.

Ambitny jako zawodnik, ambitny jako trener

To pierwszy sukces w menadżerskiej karierze byłego piłkarza Liverpoolu. Były dwa Puchary Anglii, trzy Puchary Ligi, Liga Mistrzów czy Puchar UEFA. Wszystko jednak zdobyte jako czynny zawodnik. Teraz ta kolekcja została powiększona również o szkocką Premiership i to w jakim stylu. A być może to nie koniec trofeów na ten sezon. Gerrard nie zamierza odpuszczać i chce iść po więcej

„Jesteśmy w marcu i potrzebuję ich do końca sezonu. Musimy się tym cieszyć, ale również przygotować się na kolejne wyzwania. W Glasgow Rangers chodzi o zwycięstwa i wszyscy żyjemy pod taką presją. Czujemy tę odpowiedzialność”.

Przed pierwszym wyzwaniem Rangersi staną już w niedzielę, na ten dzień zaplanowano bowiem kolejne derby z Celtikiem. Rangers będą mieć okazję jeszcze bardziej pogrążyć The Bhoys. Pod koniec marca świeżo upieczeni mistrzowie zaczną zmagania w rozgrywkach pucharu Szkocji, gdzie na pewno będą faworytami do końcowego zwycięstwa. Cały czas pozostają również w grze o Ligę Europy, gdzie spisują się na razie rewelacyjne i dotarli już do 1/8 finału. Nawiązanie do sukcesu z sezonu 07/08, gdy udało się dotrzeć do wielkiego finału, zapisałoby obecny zespół złotymi zgłoskami na kartach historii.

Gorący temat

Dlatego też, przy takim sezonie Gerrarda, temat jego przyszłości i ewentualnej przeprowadzki z powrotem do Anglii znów staje się aktualny. Jeszcze kilka miesięcy temu pytania o powrót byłego reprezentanta Anglii w roli zastępcy za Jürgena Kloppa wydawały się bezpodstawne. Liverpool w ciągu dwóch sezonów najpierw sięgnął po Ligę Mistrzów, a potem odzyskał tak upragniony przez kibiców tytuł mistrz Anglii. Wydawało się, że na Anfield Road zaczyna się kolejna wspaniała era w historii klubu.

Tymczasem w obecnej chwili The Reds wpadli w potworny kryzys. Przegrywali sześć spotkań ligowych na własnym stadionie z rzędu, tracąc jakiekolwiek szanse na obronę mistrzostwa. Ba, muszą drżeć o to by na koniec kampanii zająć miejsce gwarantujące występy w Lidze Mistrzów. Niemiec ostatnio zapowiadał, że zamierza wypełnić swój kontrakt do końca. Jednak stołek pod nim staje się coraz bardziej gorący, a nie jest tajemnicą poliszynela, że The Reds bacznie przyglądają się poczynaniom swojego byłego zawodnika.

Argumenty za są, jak najbardziej

40-letni menedżer byłby na pewno interesującą opcją dla klubu z miasta Beatlesów. Doskonale zna młodych zawodników, którzy niedawno dołączyli do pierwszego zespołu, chociażby Curtisa Jonesa czy Neco Williamsa. Spore są szanse, że wprowadziłby kolejnych perspektywicznych graczy. Na przestrzeni ostatniego sezonu udało mu się dotrzeć do gwiazdora zespołu Rangers – Alfreda Morelosa. Odbudował jego pewność siebie, a także przekonał do pozostania w klubie. Odmieniony Kolumbijczyk stał się postrachem obróńców, biorąc udział w 66 golach od początku sezonu 19/20. Wydaje się więc, że mógłby tchnąć nowe życie w znajdującego się bez formy Roberto Firmino.

Gerrard byłby również taktycznie atrakcyjną opcją, choć jego filozofia jest w dużej mierze podobna do Kloppa. Jako trener The Gers lubi grać ustawieniem 4-3-3 z płaskim triem środkowych pomocników lub jego małą modyfikacją 4-2-3-1. Nie boi się wdrażać swoich oryginalnych pomysłów. Przykładem może tu być wystawianie w poprzednim sezonie dwóch klasycznych dziesiątek obok siebie i to z pozytywnym skutkiem. Do jego znaków rozpoznawczych należą także kontrola posiadania piłki, wysoki pressing, jak i częste angażowanie w akcje ofensywne bocznych obrońców.  James Tavanier i Borna Barisic, którzy najczęściej grywają na tych pozycjach, asystowali aż 17-krotnie w samej tylko Premiership, a ten pierwszy dołożył także 11 goli! To przywołuje na myśl Alexandra-Arnolda i Robertsona z dwóch poprzednich kampanii.

Najważniejszym zadaniem wydaje się uszczelnienie defensywy, która jest dziurawa niczym szwajcarski ser, często tracąc koncentrację i popełniając kardynalne błędy. Wydaje się, że są duże szanse by mógł to uczynić z The Reds przekładając parę schematów gry obronnej z pracy w Szkocji. Glasgow Rangers w tym sezonie w 32 spotkaniach ligowych stracili jedynie 9 goli. Biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki zachowali czyste konto w 34 z 49 meczy. Tak więc argumentów za kandydaturą Stevena jest sporo.

Tylko czy to odpowiedni czas?

Warto jednak pamiętać, że kiedy wspaniali piłkarze zostają menedżerami i wracają do klubu, w którym osiągnęli taką reputację, ich status wspaniałości gdzieś zanika. Są takie postaci jak Franz Beckenbauer w Bayernie Monachium czy Pep Guardiola w Barcelonie, którym udało się powtórzyć sukces z boiska. Jednak zdecydowanie bardziej prawdopodobne jest to, że Gerrard na ten moment mógłby podzielić los zwolnionego niedawno Franka Lamparda z Chelsea. Nie posiada zbyt dużego doświadczenia na poziomie jakiego potrzebowałby w tej chwili klub z północnej Anglii. Przeskok pomiędzy klubami wydaje się ogromny i ciężki do udanej realizacji bez kroku przejściowego.

W futbolu utarło się powiedzenie, że wielkie kluby pytają tylko raz. Jeśli Liverpool zdecydowałby się zwolnić Kloppa i przyszedł z propozycją już w to lato, pokusa przejęcia sterów na Anfield będzie ogromna. Gdyby jednak odmówił, co na ten moment wydaje się rozsądniejszą decyzją, to myślę, że zarząd The Reds zrobi dla niego wyjątek i zapyta za jakiś czas jeszcze raz.