Gareth Bale w Tottenhamie to prawdziwa zagadka. Dotychczas Walijczyk niczym specjalnie się nie wyróżniał. Po ostatnich spotkaniach wśród kibiców Kogutów znowu pojawiła się jednak nadzieja, że może w końcu stanie się on ważnym elementem układanki Jose Mourinho. 31-latek ma jeszcze kilka miesięcy, aby przekonać Portugalczyka, że wciąż ma dużo do zaoferowania drużynie z północnego Londynu.

Od samego początku, kiedy Gareth Bale pojawił się w Tottenhamie, wiadome było że przychodzi zupełnie inny piłkarz niż ten, który kilka lat wcześniej odchodził do Realu Madryt. Mimo wszystko nadzieje były większe. Powrót do północnego Londynu miał na nowo obudzić miłość do piłki w Walijczyku. Nie licząc kilku ostatnich spotkań, na razie jednak więcej jest frustracji i niepowodzeń niż pozytywnych momentów. Bale’owi zostały już tylko cztery miesiące wypożyczenia. Jeśli 31-latek chce wiązać swoją przyszłość z Kogutami, musi zdecydowanie bardziej przekonać do siebie fanów, a przede wszystkim Jose Mourinho.

Początek do zapomnienia

Kiedy 19 września Gareth Bale wrócił do Tottenhamu, wiadomo było, że przychodzi zawodnik, który jest w bardzo słabej formie fizycznej. Jego poprzedni sezon w Madrycie w końcu był bardzo ubogi w występy. Walijczyk rozegrał zaledwie 14 spotkań, w tym tylko jedno po wznowieniu rozgrywek. Zinedine Zidane bez większego smutku odstawił swojego skrzydłowego na boczny tor i kwestią czasu było jego odejście z Santiago Bernabeu. Koguty sporo więc ryzykowały. Wierzono jednak, że w ukochanym klubie Bale spróbuje chociaż nawiązać do swojej formy z najlepszych lat.

Początek nie okazał się jednak dobry dla Garetha Bale’a. Na swój debiut musiał czekać blisko miesiąc. W starciu z West Hamem pojawił się na boisku na ostatni kwadrans, przy wyniku 3:0 dla Kogutów, a do szatni, po ostatnim gwizdku schodził z rezultatem 3:3. Nie był to z pewnością wymarzony powrót do Premier League. Od tego momentu Walijczyk do połowy stycznia pojawił się tylko osiem razy na boisku. Warto dodać, że sześciokrotnie miało to miejsce w Lidze Europy. Żadnego z tych meczów zresztą nie rozegrał do końca. Było widać, że wciąż nie jest gotów do gry przede wszystkim ze względu na słabe przygotowanie fizyczne. Jose Mourinho zresztą na jednej z konferencji przyznał, że przywrócenie jego skrzydłowego do dobrej formy nie będzie łatwe: „To nie będzie łatwy proces, ale krok po kroku będziemy próbować wyciągnąć z niego to, co najlepsze”.

Problemem Bale’a było również to, że kiedy pojawiał się na murawie, w zasadzie nie dawał od siebie niczego ekstra. Tottenham mocno uzależniony jest w tym sezonie od duetu Kane-Son, dlatego w klubie liczono, że Walijczyk nieco odciąży wspomnianą dwójkę. Ale nic takiego się nie działo. Zamiast tego z szatni zaczęły wychodzić informacje o potencjalnym konflikcie między Jose Mourinho, a Garethem Bale’m. To wszystko nie działało na korzyść 31-latka. Coraz więcej zaczęło pojawiać się głosów krytyki, dlatego były zawodnik Realu Madryt w końcu musiał pokazać dużo więcej jakości na boisku.

Światełko w tunelu 

Pierwsze pozytywne sygnały zaczęły się jednak pojawiać w lutym, kiedy to Bale coraz częściej zaczął pojawiać się na boisku. Najpierw było to 17 minut w starciu z Manchesterem City, a następnie ponad godzina gry w Lidze Europy przeciwko Wolfsberger AC, w ciągu której strzelił bramkę i dorzucił asystę. To oczywiście wciąż było mało, patrząc chociażby na potężne zarobki Walijczyka. Ale dla fanów Tottenhamu był to wtedy jeden z nielicznych bodźców do rozpatrzenia na plus. Zespół bowiem punktował mocno w kratkę. Stylem też nie zachwycał, dlatego nawet taki sygnał wlewał w ich serca chociaż trochę optymizmu.

Po starciu z austriackim zespołem w Lidze Europy Tottenham pojechał na trudny mecz z West Hamem. Do przerwy spotkanie nie układało się po myśli Jose Mourinho, dlatego w przerwie postanowił wprowadzić na boisko Garetha Bale’a. Walijczyk wszedł na murawę i rozruszał nieco swój zespół. Był aktywny, często schodził do środka i szukał uderzeń. Do tego po jego dośrodkowaniu z rzutu rożnego Lucas trafił do siatki, a Koguty złapały kontakt z drużyną Davida Moyesa. 

Następnie w rewanżowym spotkaniu w Lidze Europy zdobył gola, ale to w starciu z Burnley błysnął najbardziej. Bale zdobył dwie bramki, a do tego dorzucił asystę. Do tego miał najwięcej udanych dryblingów spośród wszystkich zawodników na boisku. W spotkaniu z Fulham znowu miał udział  przy decydującej bramce dla Spurs. Walijczyk, chociaż wciąż był zdejmowany przez Jose Mourinho, zaczął pokazywać jakość, której oczekiwano.

W piłce nożnej najważniejsza jest jednak powtarzalność, dlatego po kilku dobrych spotkaniach Gareth Bale musiał udowodnić, że jego dobra forma to nie przypadek. Okazję miał do tego w niedzielę, kiedy na Tottenham Hotspur Stadium przyjechało defensywnie nastawione Crystal Palace. Walijczyk od samego początku spotkania znowu był aktywny. To przełożyło się na jego pierwszy dublet od września 2019 roku i asystę. Warto wspomnieć, że Bale pracował również w defensywie, co docenił Jose Mourinho.

Decyzja należy do Madrytu

Ostatni okres dla Garetha Bale’a jest bardzo owocny. W końcu wszedł na oczekiwany poziom i razem z Harrym Kane’m i Sonem stworzył ciekawy ofensywny tercet. Na razie to tylko pojedyncze przebłyski, ale to już coś. Przez ostatnich kilka miesięcy nawet ich nie było, więc każdy pozytywny sygnał jest na wagę złota. Tym bardziej że Tottenham czeka jeszcze wiele spotkań w tym sezonie, w tym finał Carabao Cup oraz walka w Lidze Europy. Koguty wciąż muszą również gonić czołówkę w Premier League. Dlatego Jose Mourinho w kluczowej fazie sezonu będzie potrzebował walijskiego skrzydłowego w formie.

Co jednak później? W przypadku dobrej dyspozycji Garetha Bale’a Tottenham z pewnością będzie starał się o przedłużenie wypożyczenia. Przyszłość Walijczyka nie będzie jednak zależeć od właścicieli Kogutów. Sam zresztą Jose Mourinho na pytanie odnośnie do przyszłości Walijczyka odpowiedział, że jego los leży w rękach Realu Madryt.

Musicie skontaktować się z kolegami [dziennikarzami] z Madrytu, którzy powinni zapytać o to Zidane’a, ponieważ Bale jest graczem Realu Madryt powiedział Portugalczyk przed meczem z Fulham Nie jest graczem Tottenhamu. Ma jeszcze rok kontraktu z Realem Madryt, więc to oni mają wszystko w swoich rękach.

Do letniego okna transferowego jednak jeszcze długa droga. Na razie Gareth Bale wciąż musi w każdym kolejnym spotkaniu udowadniać swoją wartość i jakość. W końcu wszedł na odpowiedni poziom, którego oczekiwano od niego, ale jeśli chce pozostać w północnym Londynie, musi utrzymać wysoką dyspozycję z ostatnich tygodni. Wtedy Jose Mourinho na pewno będzie chciał zatrzymać Walijczyk u siebie.