Wczoraj pisaliśmy o tych, którym poszło. No ale wszystkim pójść nie mogło, bo futbol byłby bez sensu. Jednakże niektórym poszło w tej kolejce na tyle fatalnie, że aż zdecydowaliśmy się o nich napisać. Oto nasza Antyjedenastka 24. kolejki Premier League. 

BRAMKARZ

ILLAN MESLIER

Mieliśmy niemały ból głowy. Alisson znów kuriozalnie zawalił gola Liverpoolowi, bezsensownie wychodząc przy golu Vardy’ego. Jednak to, co odwalił młody Meslier w pierwszej połowie meczu z Arsenalem zasługuje na jakiś poemat. Idiotycznie sprokurowany karny i co najmniej 2 bramki wpuszczone przez beznadziejne ustawienie i odpuszczenie krótkiego słupka. Fatalny to ty jesteś, następnego piłkarza prosimy.

OBROŃCY

HARRY MAGUIRE

„I słuchaj, wtedy ja wywaliłem się o własne nogi, bo wiedziałem, że De Gea i tak obroni…”

Duet środkowych obrońców Manchesteru United został zdominowany przez Mbaye Diagne. Maguire niejednokrotnie przegrywał pojedynki szybkościowe, a w końcówce meczu Diagne wziął go na plecy jak juniora, obrócił się i poszedł sam na sam z De Geą. Dramatyczny występ Harry’ego.

VICTOR LINDELOF

Można mówić, że był faulowany przy golu. Nawet Gary Neville twierdzi inaczej, a przecież jest die-hard fanem Manchesteru United. Prawda jest taka, że Diagne wszedł i ustawił sobie Lindelofa jak chciał, wygrał tę główkę, a potem kilka innych pojedynków, korzystając ze słabości fizycznej i błędów w ustawieniu Szweda. WBA miało jeszcze kilka okazji do strzelenia bramki przez kiepską dyspozycję Szweda.

PATRICK VAN AANHOLT

Przy golu Gudmundssona minął się z piłką po wrzutce, która leciała dłużej niż opóźnione loty z Okęcia. Przy pierwszym golu w lidze od 8 lat Matta Lowtona, odbił się od niego jak junior i pozwolił na wjazd w pole karne, zakończony pięknym wolejem. I nawet nie zrobił nic z przodu, do czego nas przyzwyczaił. Fatalny był w tej kolejce van Aanholt.

OZAN KABAK

Nic nie zapowiadało katastrofy w debiucie Turka. Kabak w pierwszej połowie był pewny, wygrał wszystkie pojedynki główkowe i wyglądał solidnie. Po zmianach taktycznych Rodgersa, Liverpool zaczął się gubić, a Kabak razem z całą drużyną. Przestał nadążać za napastnikami Leicester, czego efektem była najpierw żółta kartka, a później kuriozalny brak komunikacji z Alissonem przy golu dla Lisów. Zawalił także przy pieczętującym golu Barnesa, bo fatalnie złamał linię spalonego i się zagapił.

DAVINSON SANCHEZ

Sanchez kilkukrotnie pozwolił Gundoganowi i Sterlingowi oddać strzał z okolic 5 metra, bo nie utrzymał krycia lub dał się zrobić jak dziecko we mgle. Apogeum przyszło jednak przy trzecim golu dla City, gdy dzięki Kolumbijczykowi i jego wylewowi, Ederson zanotował asystę po dalekim wykopie. Zdjęcie powiązane, Erik Lamela i jego rolowanie piłki dla uwagi.

Lamela Sanchez Gundogan

POMOCNICY

ERIK LAMELA

Rolka piłki pod stopą, niecelne podanie, brutalny faul na przeciwniku, pyskówka do arbitra. Przewiń w przód o 5 minut, powtórz i tak do skutku. Tak wyglądał występ Erika Lameli. Nie pierwszy raz zresztą w tym sezonie. To już nawet nie jest popularny zadaniowiec, lecz boiskowy bandyta.

THIAGO ALCANTARA

Kolejny występ imienia Jacy Góralskiego. Thiago notuje w tym sezonie średnio 2.9 faulu na mecz, dzięki czemu plasuje się na pierwszym miejscu w Premier League. To po prostu nie działa, Hiszpan albo jest bez formy, albo nie nadaje się na grę w tym systemie jako najbardziej cofnięty pomocnik. Wiecznie spóźniony za Maddisonem, Tielemansem i Barnesem. Gdy miał piłkę, to krótko, bo bezlitośnie karał go Wilfried Ndidi, odbierając piłkę jak 5-latkowi przy każdej okazji.

RUBEN LOFTUS-CHEEK

To nie idzie tak, jak zakładał sobie Loftus-Cheek oraz Chelsea. Piłkarz Fulham ma przebłyski na wypożyczeniu i momenty, gdy wygląda jak kawał piłkarza. Jednak przez większość czasu… Cóż, takich wpisów, jak ten poniżej, po meczu z Burnley były tysiące.

Fani Fulham mają dość RLC w pierwszym składzie swojej drużyny. W spotkaniu z Burnley znów bardziej przeszkadzał, niż pomagał, kilka razy fatalnie spudłował, a kibice klubu mówią, że nie nadaje się na poziom Premier League.

ANTHONY MARTIAL

Gość po raz kolejny przeszedł obok meczu. Ciężko było nawet wskazać jakiś jego pojedynek, sprint, drybling, cokolwiek w meczu z WBA. Zupełnie, jakby wyszedł na boisko z założeniem, że zwycięstwo mu się należy, bo zarabia więcej i jest lepszym piłkarzem. Niestety to tak nie działa i został zdjęty przez Solskjaera, bo do tego momentu United grało w „10”.

NAPASTNICY

RICHARLISON

Mecz z Fulham, gdzie praktycznie nie istniał (podobnie jak cała ofensywa Evertonu), a Alphonso Areola mógł uciąć sobie drzemkę. Z Manchesterem City bramka, która padła tylko dlatego, że Richarlison stanął we właściwym miejscu i we właściwym czasie, przez co piłka po prostu się od niego odbiła do bramki. Pachołek treningowy zrobiłby to samo. Resztę meczu Brazylijczyk spędził na faulowaniu się nawzajem z obrońcami City i straszeniu Carlo Ancelottiego drugą żółtą kartką. Niech Włoch się modli, by Dominic Calvert-Lewin był gotowy na 25. kolejkę, bo z Richarlisonem na „9” daleko nie zajadą.