Ostatnio pisaliśmy o tych, którym poszło. No ale wszystkim pójść nie mogło, bo futbol byłby bez sensu. Jednakże niektórym poszło w tej kolejce na tyle fatalnie, że aż zdecydowaliśmy się o nich napisać. Oto nasza Antyjedenastka 22. kolejki Premier League. 

BRAMKARZ

EMILIANO MARTINEZ

Z ciężkim sercem umieszczamy tutaj sympatycznego Argentyńczyka, bo mocnym rywalem był także Bernd Leno. Jednakże długo oczekiwany powrót w wielkim stylu Jessego Lingarda był możliwy tylko dzięki Martinezowi. Bramkarz Villi przepuścił w fatalnym stylu oba strzały JLingza – leciały praktycznie wprost w niego, a jednak nie był w stanie odbić ich poza światło bramki.

OBROŃCY

KAYNE RAMSAY

Tak, Kayne Ramsay nie ma nawet aktualnego zdjęcia na stronie Premier League. To pokazuje, w jakiej sytuacji kadrowej znajduje się Southampton i Ralhp Hasenhuttl. Chociaż Ramsay już w lidze kiedyś zagrał, to jest co najwyżej czwartym wyborem w hierarchii za Walkerem-Petersem, Valerym i Ward-Prowsem na prawej obronie. I to było widać, bo niemiłosiernie orali jego stronę Luke Shaw, Rashford i później Martial, wykorzystując jego błędy w ustawieniu i brak doświadczenia.

JAN BEDNAREK

Fiu fiu, ale bydlę… Takim wynikiem można zabić…

Jeśli można by w Fantasy dostać minusowe bonusowe punkty, to Janek na pewno by je otrzymał. Historyczny występ obrońcy. Jego drużyna dostała 9 bramek, on sprokurował karnego, strzelił samobója i zaliczył (chyba niesłuszną, bo już anulowaną przez FA) czerwoną kartkę. Dużo pecha Polaka, ale też zawinił przy kilku pozostałych golach.

JACK STEPHENS

Zwykle skała, ale w meczu z United, jak cała obrona Southampton, był kruchy jak skorupka jajka. Co chwilę źle odmierzał dośrodkowania Shawa czy Wan-Bissaki, mijał się z piłką, nie pilnował napastników Manchesteru. Na jego konto na pewno leci kilka goli, bo niemożliwie łatwo piłki docierały w polu karnym do napastników Solskjeara.

ERIC DIER

Eric Dier ma dwa tryby: perfekcyjny żołnierz przyszłości produkcji Mourinho corp. lub odbezpieczony niewybuch z II wojny światowej. Maszyna wylosowała na mecz z Chelsea ten drugi tryb: w sytuacji bez zagrożenia bezsensownie sfaulował Timo Wernera w polu karnym (o dziwo Jorginho zrezygnował z podskoku i wykorzystał jedenastkę), a potem prawie sprezentował The Blues drugiego gola, gdy niecelnie podawał do Hugo Llorisa.

DAVID LUIZ

W sumie zbyt długo się nie nagrał. Już w pierwszej połowie sfaulował w polu karnym napastnika Wolves, trącając go kolanem, gdy ten wychodził sam na sam. Dostał też za to czerwoną kartkę i głównie dlatego znajduje się w tym gronie – od tamtego momentu Arsenal implodował, całkowicie zapadając się w sobie i stracił dwie bramki przez grę w osłabieniu.

POMOCNICY

STEVEN BERGWIJN

Nie wiem, możemy skopiować to z poprzedniego tygodnia? Bo co mecz Bergwijn gra tak samo i chyba niedługo pobije rekord występów w naszej Antyjedenastce. Można było zapomnieć, że był na boisku. Wejście Lameli za niego sprawiło, że Tottenham był w stanie przedostać się na połowę Chelsea. Wejście o 69. minut spóźnione.

ALEXANDRE JANKEWITZ

Co tu dużo mówić. Młody Szwajcar ustawił mecz Czerwonym Diabłom i zapisał na kartach historii Premier League. Pierwszy mecz w wyjściowej jedenastce Southampton i czerwona kartka po zaledwie minucie gry. I to całkowicie zasłużona – wyglądało to tak, jakby Jankewitz był „napakowany jak kabanos”, cytując Wojciecha Łazarka. I wyładował tę energię wjeżdżając korkami wprost w udo McTominaya. Współczujemy obu piłkarzom, bo w głowie Jankewitza musi kotłować się od nieprzyjemnych myśli.

ANDROS TOWNSEND

Andros Townsend dostał 30 minut, by się pokazać w meczu z Newcastle. Palace niby kontrolowało spotkanie, ale w końcówce Newcastle bardzo mocno przycisnęło gości, raz po raz tworząc groźne sytuacje przy wyniku 1-2. Townsend miał okazję, by wszystko uspokoić i zakończyć mecz w ostatnich chwilach, ale po podaniu Riedewalda nie trafił nawet w bramkę z 5 metrów, gdy za przeciwnika miał tylko mroźne powietrze St James’ Park.

GINI WIJNALDUM

To Holender miał być tym najwyżej grającym pomocnikiem w trójce z Alcantarą i Milnerem. Tak mu to wyszło, że złapał żółtą kartkę za brzydki stempel na rywalu, zaliczył 0 strzałów, 0 kluczowych podań i został zdjęty z boiska w 65. minucie, bo Klopp nie mógł na to patrzyć.

NAPASTNICY

MOHAMED SALAH

Liverpool miał dwie dogodne sytuacje w meczu z Brighton – tak źle grali mistrzowie Anglii. Obie spadły pod nogi Mo Salaha. Najpierw w pierwszej połowie fatalnie przestrzelił po genialnym podaniu Jordana Hendersona za linię obrony, a w drugiej połowie nie potrafił dostawić odpowiednio stopy do dobrego dośrodkowania Trenta Alexandra-Arnolda. Prócz tych dwóch zmarnowanych sytuacji, Egipcjanin nie wykazał się niczym, nie kreując kolegom żadnej okazji do zdobycia bramki.