Zwolnienie Franka Lamparda to najważniejsze wydarzenie ostatnich tygodni w Premier League. Chociaż nie minął od niego jeszcze tydzień, życie toczy się dalej. Chelsea prowadzi już Thomas Tuchel i powoli zaczyna układać zespół na swoją modłę. Jego debiutancki mecz, zremisowany z Wolverhampton, dał nam pierwsze, cząstkowe odpowiedzi na nurtujące kibiców pytania. Czego spodziewać się po Niemcu? O pomoc w odpowiedzi na to pytanie poprosiliśmy ekspertów od lig, w których dotychczas pracował.

Nowy szkoleniowiec The Blues uważany jest za jednego z najlepszych specjalistów w swoim fachu. Potwierdził to w poprzednim sezonie, kiedy to wprowadził Paris Saint-Germain do pierwszego w historii klubu finału Ligi Mistrzów. Na swoją markę pracował jednak latami w ojczyźnie. Tam dwukrotnie zostawał następcą Jürgena Kloppa. W Mainz zaskoczył wszystkich, dwukrotnie wprowadzając drużynę do europejskich pucharów. W Dortmundzie nie zdołał zdetronizować Bayernu, lecz i tak sięgnął po Puchar Niemiec.

Zatrudnienie takiej postaci w miejsce Lamparda wydaje się jasnym sygnałem Romana Abramowicza. Rosjanin wybrał go ze swojej listy potencjalnych następców Anglika, gdyż chce gwarancji sukcesów. Dlatego też sięgnął po trenera z najwyższej półki. O tym, czym wyróżnia się Thomas Tuchel i co oznacza jego przybycie dla Chelsea, porozmawialiśmy ze specjalistą od niemieckiego futbolu – dziennikarzem TVP Sport, Marcinem Borzęckim oraz ekspertem od Ligue 1 z Le Ballon, Błażejem Jachimskim.

Taktyczny świr”

Nowy szkoleniowiec klubu ze stolicy Anglii to jeden z najzdolniejszych przedstawicieli szkoły trenerskiej zza naszej zachodniej granicy. Fakt, że dwukrotnie przejmował pałeczkę po Kloppie, nie jest żadnym przypadkiem. Gegenpress, intensywność i dbałość o szczegóły nie są mu obce, wszak czerpał z podobnych wzorców. Wciąż jednak pozostaje indywidualistą, a nie „jednym z wielu”. Wiecznie szuka perfekcji i znajduje sposoby na to, by coś poprawić.

Tuchel we Francji pokazał, że lubi bawić się taktykami, formacjami, lecz na krajowym podwórku nie wynikało to z dostosowywania się do konkretnego rywala – opowiada nam Błażej Jachimski. – Przede wszystkim to przeciwnicy musieli się głowić, jak powstrzymać PSG, bo dominacja Paryżan niemal zawsze była oczywista.

Niemiec bardziej martwił się optymalnym zestawieniem pierwszej jedenastki. Musiał znaleźć miejsce dla Neymara, Mbappé, Di Marii oraz Icardiego, nie tracąc balansu w defensywie. Udało się i ich gra wyglądała wtedy imponująco. Co ważne, nie bał się w decydującej fazie poprzedniego sezonu odejść tego od pomysłu i odstawić tego ostatniego – w 1/4, 1/2 finału Ligi Mistrzów i meczu z Bayernem rozpoczynał trójką z przodu.

Młody wciąż szkoleniowiec nie bez powodu ma łatkę „taktycznego świra”. Nieustannie zgłębia niuanse, analizuje i wyciąga wnioski. Nie przywiązuje się do systemów taktycznych. Potrafi rotować między trójką i czwórką z tyłu, by wycisnąć maksimum z dostępnych w danej chwili piłkarzy. Na początku obecnej kampanii musiał często eksperymentować z powodu plagi kontuzji i zakażeń koronawirusem w PSG.

To, co mogliśmy oglądać w konfrontacji z Wolves to dopiero początek. Chelsea zdecydowanie zdominowała posiadanie piłki, ale Tuchel z pewnością nie może być usatysfakcjonowany tym, jak nowi podopieczni zrobili z tego użytek. Osiągnięcie „produktu finalnego” może zająć dużo czasu, a on sam nigdy raczej nie ustanie w próbach rozwijania drużyny.

Wymagająca szatnia? Nic nowego

Szatnia zespołu ze Stamford Bridge od lat uważana jest za niezbyt życzliwą dla menedżerów. Konflikty z piłkarzami miały mieć duży wpływ m.in. na zwolnienie Jose Mourinho czy Antonio Conte. Z podobnymi problemami zmagał się też podobno Maurizio Sarri, a w ostatnim czasie pojawiła się też grupa „wywrotowców” u Franka Lamparda. Niemiec staje więc przed potencjalnie bardzo trudnym zadaniem. Pomimo tego, wbrew – jak opowiada Marcin Borzęcki – fałszywie wykreowanej opinii, wydaje się odpowiednim człowiekiem, by stawić mu czoła:

Tuchel ma przypiętą łatkę despoty i konfliktowego trenera, ale niesłusznie. To efekt napiętych relacji w Dortmundzie, gdzie nie było mu po drodze z zarządem. Zaczęło się od pamiętnego wybuchu bomby pod autokarem Borussii, gdy ta jechała na mecz Ligi Mistrzów z AS Monaco. Niemiec chciał, by spotkanie przełożono, wierchuszka naciskała na rozegranie go dzień później. Stanęło na ich racji, ale wówczas drogi obu stron zaczęły się rozjeżdżać.

Tuchela dodatkowo irytował fakt, że zarząd nie dotrzymał słowa i wbrew obietnicy sprzedał w jednym okienku Hummelsa, Mchitarjana i Gündogana. Szefowie uderzali w niego mediach, starali się wykreować go na winnego całego zamieszania i w dodatku człowieka, który nie potrafi dogadać się z piłkarzami.

Wielkie wrażenie wywiera jednak to, że potrafił obronić się w tej trudnej sytuacji. I tutaj klucz stanowi właśnie sposób ułożenia sobie relacje z podopiecznymi.

Nawet z osłabionym zespołem wygrał Puchar Niemiec i awansował do Ligi Mistrzów. Wypowiedzi jego byłych zawodników jasno pokazywały, jak mocno za nim stali – kontynuuje Marcin Borzęcki. – Nie jest może w relacjach z graczami aż tak koleżeński, jak Klopp, dużo wymaga, oczekuje poświęcenia i pracowitości, ale przy tym ma bardzo ludzkie podejście.

Nie bez przyczyny potrafił też w Paryżu ujarzmić gwiazdy pokroju Mbappe i Neymara, co przecież nie udało się każdemu. Tuchel to zdecydowanie ktoś pomiędzy kumplem a przełożonym.

Na wagę doświadczeń z pobytu w Paryżu zwrócił również uwagę Błażej Jachimski. Naszpikowana gwiazdami ekipa stanowiła nie mniejsze wyzwanie, niż znana z kopania dołków pod menedżerami kadra Chelsea, lecz Tuchel nie miał większych problemów.

Praca z szatnią pełną gwiazd to ogromne wyzwanie. Uszczęśliwienie wszystkich, jednocześnie mając wobec nich najwyższe wymagania, to bardzo trudne zadanie. Tuchel zaś cieszył się naprawdę dobrą opinią wśród piłkarzy, którzy stali za nim murem – mówi redaktor Le Ballon. – Wspominał, że na początku przygody z PSG bardzo pomogło mu liczne grono południowoamerykańskich zawodników. Mógł z nimi bowiem nawiązać bliższy kontakt fizyczny, uściskać, przytulić. Miał dobre relacje z Neymarem, Di Marią czy Marquinhosem. Dobrze dogadywał się też z Mbappé. Kylian oczywiście czasami pogrymasił na wcześniejsze zejście z boiska, ale poza tym nie było większych ekscesów.

Tuchel da Chelsea Wernera i Havertza, na jakich czekają kibice

Jednym z najważniejszych zadań dla Niemca będzie wyciśnięcie maksa z zawodzących do tej pory rodaków. Kai Havertz u dotychczasowego menedżera wyglądał na zagubionego. Timo Werner, chociaż często dochodzi do okazji, marnuje je taśmowo. Fani Bundesligi dobrze wiedzą, ile są w stanie zaoferować, gdy wchodzą na swój najbliższy poziom.

Wszak wychowanek Bayeru Leverkusen to jeden z największych talentów na Starym Kontynencie. Za to eks-napastnik Lipska w zeszłym sezonie długo deptał po piętach Roberta Lewandowskiego w ligowej klasyfikacji strzelców. Marcin Borzęcki uważa, że Tuchel to idealny człowiek, by sprawić, że w obaj nawiążą w Chelsea do występów sprzed zmiany barw:

To trener mający rękę do zawodników. Nikt tak skutecznie w Dortmundzie nie wykorzystywał Mchitarjana, żaden inny szkoleniowiec nie potrafił wycisnąć potencjału z Dahouda. U niego też Ousmane Dembele zagrał swój najlepszy sezon w karierze.

Nie bez kozery zawodnicy żałują, gdy ich drogi z Tuchelem się rozmijają, bo mają świadomość tego, że współpraca z nim jest dla nich bardzo korzystna. Jestem przekonany, że w końcu kibice Premier League zobaczą takiego Wernera i takiego Havertza, jakiego widzieliśmy my, kibice Bundesligi.

Tuchel będzie dawał szanse młodym

Pożegnanie z Frankiem Lampardem przyniosło gigantyczny zawód sympatykom The Blues, którzy cieszyli się z wykorzystywania świetnie prosperującej klubowej akademii. Szkółka przez lata traktowana była po macoszemu, jej adepci wędrowali na niezliczone wypożyczenia, a wreszcie odchodzili z klubu. Często zaliczali tylko pojedyncze występy lub nawet nie dostawali szansy na debiut. Legenda Chelsea w końcu otworzyła drzwi do składu młodzikom.

Mason Mount i Fikayo Tomori, z którymi Super Frank miał okazję pracować w Derby County, a także Tammy Abraham i Reece James stanowili w poprzednim sezonie ważne ogniwo zespołu. Swoje szanse dostał też Callum Hudson-Odoi oraz zmagający się z ciężką kontuzją Ruben Loftus-Cheek. Pierwsze kroki w dorosłej piłce stawiał Billy Gilmour. Takich obrazków dawno nie widziano na Stamford Bridge.

Teraz można obawiać się, że niedawne zmiany odejdą w niepamięć. Oczywiście, kluczowa jest polityka władz klubu i ich plan na najbliższą przyszłość, ale sama postać Tuchela może napawać optymizmem.

Sytuację młodzieży w Paryżu pod wodzą Tuchela zakrzywia polityka transferowa PSG – opowiada Błażej Jachimski. – Sprzedawano ich, żeby zebrać środki na utrzymanie gwiazd i dalsze wzmocnienia. Odeszli tacy gracze jak Diaby, Nkunku, Ikoné, Weah czy Mbe Soh. Pomimo cały czas prężnie funkcjonującej akademii trudno więc wskazać graczy gotowych, by realnie podnieść poziom pierwszej drużyny PSG.

Timothée Pembélé, Kays Ruiz-Atil i Bandiougou Fadiga otrzymali jednak w tym sezonie minuty. Szczególnie ten pierwszy chyba dobrze wspomina Tuchela – po jego odejściu podziękował mu w mediach społecznościowych za debiut w profesjonalnej drużynie i życzył powodzenia na przyszłość.

Niemiec chce również mieć wpływ na transfery (co w Londynie niekoniecznie musi stanowić plus – wystarczy wspomnieć, że na zwolnienie Lamparda miała podobno wpływ jego uporczywa chęć sprowadzenia Declana Rice’a), ale też dawać szanse młodzieży. Na pewno, zamiast wprowadzać radykalne zmiany, postawi na spokojne układanie klocków.

Lubi mieć wpływ na to, co dzieje się w klubie, ale nie jest entuzjastą rewolucji, raczej stopniowej ewolucji. Pewnie nie wszystkie elementy personalne mu pasują, pewnie z czasem będzie wymieniał klocki, natomiast nie spodziewam się wstrząsu – przewiduje Marcin Borzęcki. – Będzie chętnie stawiał na młodych piłkarzy, bo lubi i potrafi ich promować.

Drużynowo z kolei spodziewałbym się tego, co widzieliśmy w jego Mainz, Borussii i PSG. Potrafi tworzyć drużyny uniwersalne – umiejące grać i z kontry, i w ataku pozycyjnym. Właśnie dlatego jego zespoły były tak mocne, bo miały możliwość płynnej zmiany strategii i uniwersalnego reagowania na wydarzenia boiskowe. Trzeba spodziewać się rotowania ustawieniem i zawodnikami. Z pewnością postara się szukać dla nich właściwych pozycji. Jeśli uzna, że piłkarze z akademii będą w stanie zrealizować jego oczekiwania, dostaną szanse.

Tuchel to świetny wybór Chelsea

Zdania na temat zwolnieni Lamparda są podzielone. Rzeczywiście wydaje się, że decyzja została podjęta pochopnie, ale trzeba przyznać, że Roman Abramowicz załatwił świetnego następcę. Pozytywne opinie i bardzo dobre wyniki nie wzięły się znikąd. Thomas Tuchel to manifest ambicji Chelsea.

Zresztą, daje on nie tylko wielkie szanse na rozwój i satysfakcjonujące rezultaty, ale również ładny dla oka futbol. Jürgen Klopp i Ralph Hasenhüttl pokazują w Premier League, na co stać niemiecką szkołę trenerską. Teraz dołączył do nich kolega, stanowiący idealny towar eksportowy, jeden z największych talentów w tym zawodzie. Na Stamford Bridge oczywiście musi liczyć się z gigantyczną presją i małym marginesem błędu, lecz trudno o lepszego specjalistę. Jeśli dostanie pełną swobodę – co w Chelsea wcale nie musi stanowić oczywistości – to można zacierać ręce.

Fani dobrego futbolu z pewnością czekają z niecierpliwością na The Blues w nowym wydaniu. Również sympatycy londyńskiej ekipy, pomimo rozgoryczenia rozstaniem z klubową legendą, powinni patrzeć w przyszłość z optymizmem. Błażej Jachimski nie ma wątpliwości:

Thiago Silva, Kai Havertz, Timo Werner, Christian Pulisic, Antonio Rüdiger – przecież to wygląda, jakby The Blues już od jakiegoś czasu byli budowani pod niemieckiego trenera. Co więcej, przychodzi zdobywca wielu tytułów na krajowym podwórku i aktualny finalista Ligi Mistrzów. Oczywiście na tym etapie to tylko gdybanie, ale na papierze wydaje się, że trudno o lepszego trenera dla Chelsea niż Thomas Tuchel.

Teraz czekamy na to, co pokaże Niemiec. Na naszej stronie możecie przeczytać, na co przede wszystkim powinien zwrócić uwagę w nowym miejscu pracy. 47-letni menedżer ma przed sobą kolejny interesujący projekt. Pierwsze kilka spotkań nie da nam wszystkich odpowiedzi. Na więcej musimy poczekać.