Wiele mówiło i pisało się o Chelsea, Thomasie Tuchelu i zmianach, które nastąpiły na Stamford Bridge. Frank Lampard i jego przyszłość to jednak temat, któremu trzeba przyjrzeć się bliżej. Klubowa legenda w roli menedżera to zamknięty rozdział, ale co dalej? Trzeba spojrzeć na to, co stanie się z Anglikiem z innej strony.

Dlaczego Lampardowi  będzie trudno „porzucić” Chelsea?

Spadanie z tak wysokiej góry nie jest ani łatwe, ani przyjemne. Przekonał się o tym też Andre Villas-Boas, który po zwolnieniu z Chelsea, trafił do Tottenhamu, a następnie udał się na krótką tułaczkę po świecie, poszukując swojego miejsca w świecie piłki. Teraz podobne zadanie czeka Franka Lamparda, który od kilku dni pozostaje na bezrobociu.

Zaczynając swoją menedżerską karierę Lampard stwierdził, że „Chelsea to jedyny klub, w którym pragnę pracować”. Gdy zostajesz więc zwolniony z ukochanego zespołu, przyszłość w zawodzie może być naprawdę trudna. Zwłaszcza, jeśli ma się dopiero 42-lata. Jednak taka okazja, jak oferta z The Blues, może trafić się tylko raz. Młody menedżer na dorobku staje wówczas przed niewyobrażalną szansą. Lampard zdawał sobie z tego sprawę i choć doświadczenie nie stało po jego stronie, wyzwanie przyjął.

Harry Redknapp, uznany menedżer oraz wujek Lamparda, widzi to podobnie:

Czy Frank mógł odmówić? Nie miał wyjścia. Wiadomo, ktoś powie, że możesz odrzucić tę ofertę. Ale jeśli nazywasz się Frank Lampard, nie ma opcji, żebyś to zrobił.

W podobnym tonie w marcu ubiegłego roku wypowiadał się sam zainteresowany, który w rozmowie z Rio Ferdinandem powiedział:

Nie jestem naiwny i wiedziałem, że ludzie mogą zadawać pytania, czy to wszystko nie wydarzyło się dla mnie za wcześnie. Ale to była moja wymarzona praca i świetna okazja. Pomyślałem sobie „czy jeszcze taką dostanę”? Wiedziałem jak trudno jest w Championship. Wiedziałem też, że na Chelsea ciąży transferowy zakaz, a oczekiwania zawsze są wysokie. Ale nie mogłem tego odrzucić. Naprawdę nie byłem w stanie.

Wysokie kwalifikacje

Nie da się jednak ukryć, że CV Lamparda wygląda naprawdę dobrze. Anglik wykonał fantastyczną pracę z Derby County, gdzie doszedł aż do finału play-off z młodą drużyną. Wypromował tam Masona Mounta, Fikayo Tomoriego czy Jaydena Bogle’a. W Chelsea tylko udowodnił, że w rozwijaniu młodych zawodników jest naprawdę znakomity. Wiele osób w klubie jest mu dozgonnie wdzięcznych, że w końcu pojawił się ktoś, kto odważnie postawił na zawodników z Akademii i przetarł szlak być może dla kolejnych trenerów.

Już samo utrzymanie stanowiska menedżera w Chelsea dłużej niż sześć miesięcy było dla wielu trenerów zadaniem ponad siły. Tymczasem legenda The Blues pracowała z klubem przez półtora roku, co już należy uznać za dodatkowy atut. Czas na bezrobociu zapewne wykorzysta też, aby dokładnie przeanalizować przyczyny porażki swojego projektu na Stamford Bridge. Na przyszłość Lampard z pewnością wyciągnie wnioski.

Wydaje się, że szkoleniowcowi i jego sztabowi zabrakło wspomnianego wcześniej doświadczenia. Brakowało nieco chłodnej głowy pod względem pragmatyzmu i taktyki zespołu. Największym problemem okazało się jednak zażegnanie kryzysu w zespole. W ciągu półtora miesiąca zespół będący na fali wznoszącej, doznał pięciu porażek, a atmosfera przygnębienia udzieliła się każdemu.

42-latkowi trudno było zapanować nad tą sytuacją, co przypłacił ostatecznie utratą posady. To stanowi dla niego jednak cenną lekcję, którą na pewno wyciągnie. To wszakże kolejny etap zbierania doświadczeń w trenerskiej przygodzie, którą Lampard z pewnością będzie kontynuował. Choć Anglik był i pewnie dalej jest rozczarowany decyzją klubu, okres pracy w Chelsea wzmógł w nim chęć pozostania w środowisku jako trener. Nie ma już raczej powrotu do funkcji eksperta telewizyjnego. Chyba, że na krótki czas.

Kto może chcieć zatrudnić Lamparda?

Harry Redknapp wyraził przekonanie, że Lampard dzięki doświadczeniom z Chelsea stanie się jeszcze lepszym trenerem, który osiągnie ogromny sukces. Łatwo na pewno nie będzie, ale być może jedną z opcji jest podążenie drogą Stevena Gerrarda. Legenda Liverpoolu znalazła swoje miejsce do rozwoju w Szkocji, gdzie pracuje już od 3 lat i buduje podwaliny pod pierwsze od 2011 roku mistrzostwo. Zbiera też cenne doświadczenie, które w przyszłości z pewnością przyda mu się w pracy z Liverpoolem.

Lampard też powinien znaleźć klub, w którym dane będzie mu zbudować swój autorski projekt. Jednym z pomysłów jest… znajdujący się w kryzysie Celtic. Po odejściu Brendana Rodgersa klub systematycznie się osłabiał. Na tyle, że po raz pierwszy od 10 lat straci on mistrzostwo na rzecz rywala zza miedzy, Rangers.

Niewykluczone więc, że latem tam zagości właśnie Lampard. W Szkocji będzie mógł stawać w szranki ze swoim kolegą z reprezentacji i rywalem z boisk Premier League, Stevenem Gerrardem. I oczywiście stworzyć coś większego i trwalszego, niż wcześniej.

Drugą opcją staje się też reprezentacja Anglii. Były dyrektor techniczny FA, Dan Ashworth, który aktualnie pracuje w Brighton, bardzo cenił sobie dyskusje ze zwolnionym niedawno z Chelsea menedżerem, a także jego spostrzegawczość. Można być pewnym, że również ze względu na swoją piłkarską schedę, Lampard ma przyszłość w FA, gdzie darzony jest sporą estymą. Oczywiście nikt Garetha Southgate’a nie zwalnia, natomiast nazwisko legendy The Blues krąży w gabinetach działaczy angielskiej federacji.

Lampard i jego przyszłość – co go czeka?

To jednak wciąż pozostaje melodią przyszłości, bo nikt nie ma wątpliwości, że w pierwszej kolejności Frank musi znaleźć klub z długoterminowym projektem i na tyle cierpliwym, bo go zrealizować. Może też spróbować swoich sił na Starym Kontynencie, jeśli tam znajdą się chętni. Zdobywanie nowych doświadczeń i ciągła nauka z pewnością są dla Anglika ważne, a rzucenie się na głębszą wodę też może być na to sposobem.

Osoby znające Lamparda doskonale wiedzą, że jest to człowiek, który wierzy w siłę własnego rozwoju, co udowadniał na boisku. Choć nigdy nie uchodził za wybitny talent, dzięki ciężkiej pracy zdołał w klubowej piłce wygrać wszystko. To nastawienie ma pomóc Lampardowi w wyciąganiu wniosków na przyszłość.

W marcu ubiegłego roku, tuż przed pandemią, Chelsea pokonała na własnym boisku Everton 4:0. Bramkę zdobył wówczas Mason Mount, w środku pola rządził i dzielił Billy Gilmour. Szansę debiutu w Premier League otrzymali wtedy Tino Anjorin i Armando Broja. Stamford Bridge ociekało radością i ekscytacją tego, co miało nastąpić w przyszłości.

Kto wie, jak potoczyłaby się przyszłość, gdyby na Stamford wciąż mogli zasiadać fani, którzy do końca wspierali swojego trenera. Poczucie więzi między obiema stronami na pewno jest wyczuwalne. Teraz wiele wskazuje na to, że Lampard pozostałe miesiące sezonu poświęci na nabranie dystansu, a następnie powróci do pracy w nowym projekcie ze zdwojoną energią. I tam będzie chciał pokazać, że stać go na bycie trenerem z topu.