Jürgen Klopp nigdzie się jeszcze nie wybiera. Liverpool kocha jego, a on uwielbia wszystko co związane z czerwoną częścią miasta. Zbudował na Anfield zgraną grupę, która pójdzie za nim w ogień. Nawet teraz, kiedy w obliczu licznych kontuzji kryzys byłby całkowicie wytłumaczalny, The Reds w niego nie wpadają. Od lidera dzielą ich 4 punkty. Steven Gerrard to jednak w Merseyside legenda, a klub myśląc o przyszłości, na pewno zerka na jego pracę w Szkocji.

Watford od września 2019 roku do dziś prowadziło 4 trenerów, a licząc tych tymczasowych – 6. Nie jest to jednak problem tylko słabszych klubów. Manchester United zupełnie nie przygotował się na odejście sir Aleksa Fergusona i do dziś dyspozycją nawiązuje do swojej wielkości tylko epizodycznie. Również w Arsenalu kibice w ostatnim czasie mieli jedynie pojedyncze powody do zachwytu. Pomimo tego, że pod koniec kadencji Arsene’a Wengera większość z nich głośno narzekała na Francuza, dziś choć część chętnie zobaczyłaby go ponownie na ławce. Nawet w obliczu sukcesów zawsze należy myśleć o tym, co będzie za rok, dwa, pięć.

Menedżer, który zastąpi Kloppa postawi sobie bardzo ambitne zadanie. Niezależnie od tego, w jakim momencie i jakim stanie zostawi on zespół, Niemiec zrobił coś wielkiego. Dał liverpoolczykom mistrzostwo, na które czekali od 30 lat, zdobył najważniejszy europejski puchar, przywrócił kibicom wiarę i nadzieje na wielką grę.

Steven Gerrard doskonale wie, co znaczy ogromna presja, a co bardziej istotne, powoli staje się kandydatem do objęcia sterów The Reds nie tylko ze względu na posiadany w mieście status ikony.

Tak, mówimy o scenariuszu zaplanowanym na kilka lat w przód. Wtedy może się już okazać, że dzisiejsze przypuszczenia są tylko życzeniową fikcją. Ale jak piękny byłby to dla Liverpoolu obraz.

Długie wyczekiwanie

Choć Steven Gerrard-piłkarz nigdy mistrzostwa Anglii nie zdobył, Stevenowi Gerrardowi-kibicowi w poprzednim sezonie towarzyszyła na pewno ogromna euforia. Kiedy poprzedni raz jego ukochany klub zajmował pierwsze miejsce na koniec kampanii, obecnie były piłkarz miał 10 lat. Litwa ogłosiła wtedy niepodległość, RFN i NRD ponownie się zjednoczyły, a swoją premierę miał Kevin sam w domu. Innymi słowy: było to dawno. Powinien wiedzieć więc, jak czują się sympatycy, którzy co tydzień oglądają obecnie mecze jego zespołu. Nawet jeśli w porównaniu do Liverpoolu, 10-letnia posucha The Gers wydaje się krótką przerwą.

W głowach fanów może wydawać się ona dłuższa, bo aby w ogóle myśleć o pucharze, od 2012 roku klub musiał wywalczyć jeszcze 3 awanse. Już wprowadzenie zarządu komisarycznego przyniosło Rangers karę odjęcia 10 punktów i brak licencji od UEFA na grę w międzynarodowych pucharach. Ostatecznie problemy finansowe klubu spowodowały, że reszta uczestników Premiership zagłosowała za niedopuszczeniem The Gers do gry w szkockiej ekstraklasie. Zrzucono ich wtedy do Third Division. Kibice się nie odwrócili, bili kolejne rekordy frekwencji w niższych ligach, a ostatecznie 54-krotni mistrzostwie kraju wrócili do elity już na sezon 2016/17.

Automatycznie włączyli się też do walki w ścisłej ligowej czołówce, ale wyprzedzenie Celtiku w tabeli stanowiło szalenie trudne zadanie. Odwieczni rywale, od kiedy Rangers zostali wyrzuceni z ligi, wygrali już 9 mistrzostw z rzędu. Najmniejsza przewaga, jaką mieli na koniec rozgrywek nad derbowymi rywalami, wynosiła 9 punktów.

Kiedy Steven Gerrard obejmował Rangers, Jürgen Klopp się o niego bał. Menedżer Liverpoolu mówił, że są tak daleko w tyle za Celtikiem, że na poukładanie zespołu potrzebne będzie pewnie 5-7 lat. Tymczasem Anglik zmierza po swoje pierwsze mistrzostwo już po 2 latach.

Steven Gerrard zmierza po swoje pierwsze mistrzostwo kraju

Do wielkiej radości jeszcze daleka droga. The Gers w tym wyścigu niezmiennie jednak przodują, nie przegrywając jeszcze żadnego spotkania w obecnej kampanii SPL. Różnica między nimi a drugim Celtikiem może i wydaje się kolosalna głównie ze względu na większą liczbę rozegranych spotkań, ale nawet w przypadku wygrania wszystkich tych meczów, The Bhoys nadal będą tracić do lidera 12 punktów. Dla porównania, w Premier League taką przewagę pierwsze Leicester ma nad… jedenastą Aston Villą. Na początku roku ekipa Neila Lennona miała okazję zmniejszyć dystans, ale już drugi raz w tym sezonie uległa w bezpośrednim pojedynku, tym razem 0:1.

W przypadku Rangersów powiedzenie „trofea wygrywa się obroną” może okazać się bardzo trafne. W 24 ligowych meczach stracili do tej pory 7 goli (0.29 na mecz i 18/24 czyste konta), o 9 mniej niż drugi pod tym względem zespół, mimo że aż 7 na 12 ekip rozegrało mniej spotkań. A, zapomniałbym dodać, że liderem klasyfikacji strzelców (11) SPL, ex aequo z Kevinem Nisbetem z Hibernian, jest James Tavernier, prawy obrońca i kapitan The Gers. Do imponującego dorobku 60 trafień, znacząco przyłożył się też sprowadzony latem z Anderlechtu Kemar Roofe. Jamajczyk w 15 meczach pokonywał bramkarzy 10-krotnie.

Do ostatniego remisu z Motherwell, Steven Gerrard prowadził w lidze 15 zwycięskich spotkań z rzędu. Choć priorytetem jest zrzucenie z tronu Celtiku, w Lidze Europy idzie mu równie dobrze. Przez fazę grupową przeszli bez porażki, ogrywając Lech Poznań i Standard Liege oraz dwukrotnie remisując z Benfiką. W meczu z Belgami dwa razy musieli gonić wynik i ostatecznie tryumfowali. Anglik mówił wtedy o charakterze swoich podopiecznych, który do sukcesu potrzebny będzie zawsze, nie tylko w pojedynczych spotkaniach. Chwalił ich za to, że zawsze starają się sprostać postawionemu zadaniu i wykonują je nawet w najtrudniejszych sytuacjach.

Gerrard w Glasgow niczym Klopp w Liverpoolu

To pokazuje jak mocno pragną sukcesu, ale też jak bardzo nie chcą zawieść swojego menedżera. 40-latek wspominał, że na początku część piłkarzy była nim wręcz onieśmielona. Nie bez powodu obecni podopieczni stale chwalą go w wywiadach nawet niepytani. Całkowicie zmienił ich podejście i na boisku widać teraz tylko pewność. Kluczem jest wspomniana już defensywa, która jest maksymalnie zdyscyplinowana i poukładana. W tej kampanii SPL każdy z trzech obrońców – Tavernier, Borna Barišić i Connor Goldson – rozegrało przynajmniej 21 spotkań. Dwóch z nich wybiegło w pierwszym składzie we wszystkich meczach.

Ważna jest też harmonia zachowana przez The Gers. Na miejsce w składzie nadal mogą liczyć 36-letni Steven Davis i 38-letni Allan McGregor. To oni, jako jedyni w całej grupie, zdobywali mistrzostwo w niebieskiej części Glasgow. W najlepszej 10 strzelców tego sezonu SPL znajdziemy aż 3 piłkarzy z Ibrox, którzy nie muszą polegać już na indywidualnościach.

Steven Gerrard robi w Glasgow to, co Jürgen Klopp zrobił w Liverpoolu. Nie zbudował formy na pojedynczy sukces. Zmienił grę, ale przede wszystkim nastawienie i ambicje w klubie. Sukcesy The Gers i The Reds po wielu latach słabości nie mają być już miłą odmianą. Teraz tego się po prostu wymaga, a każda porażka jest rozkładana na czynniki pierwsze. I we wszystkich podobieństwach – głodzie sukcesu, pewności w grze, zaangażowaniu na boisku, całokształcie gry, nie ma nic dziwnego. W końcu 40-latek podglądał metody starszego trenera, kiedy pod jego okiem prowadził młodzieżówkę The Reds.

Anglik nie miał najlepszej końcówki kariery na Wyspach – przede wszystkim mowa o słynnym „slipie” i czerwonej kartce w ostatnim meczu z Manchesterem United, którą złapał dosłownie chwilę po wejściu na murawę z ławki –  ale to nie musiało być jego ostatnie słowo na Anfield. Może jeszcze będzie się cieszył z mistrzostwa, choć w innej roli.

Sam Klopp powiedział w 2019 roku „jeśli spytacie mnie, kto powinien mnie zastąpić, odpowiem że Stevie. Zawsze służę mu pomocną dłonią”.