Harry Kane, Heung-min Son i… No właśnie. Przy tak zabójczym duecie brakuje trzeciego, który spróbuje dotrzymać tempa prowadzącym w tym ofensywnym tańcu. Na to miejsce na Tottenham Hotspur Stadium pracuje 4 piłkarzy i żaden z nich nie zbliża się nawet do połowy jakości, jaką oferują Anglik z Koreańczykiem. W tym, jak na razie nawet i walijski gwiazdor prosto z Madrytu.

Czy latem Chelsea i Tottenham najlepiej rozegrały okienko transferowe w Premier League? Ciężko się z tym nie zgodzić. The Blues odpalili sobie tryb menedżerski jak w grze FIFA. Rozbili bank ściągając największe gwiazdy. Niektóre już się dobrze wpasowały, jak Thiago Silva, Edouard Mendy czy Ben Chilwell, niektóre nadal nie pokazały pełnego potencjału, tak jak Timo Werner, ale i są na razie lekkie niewypały jak Kai Havertz. Tottenham z kolei postawił na stosunek ceny do jakości. Pierre-Emile Hojbjerg kosztował grosze w stosunku do umiejętności, jakie oferuje. Matt Doherty nie wpasował się jeszcze do Spurs, ale wyciągnięcie po taniości jednego z lepszych prawych obrońców ligi zasługuje na pochwałę. Sergio Reguilon również za rozsądną cenę i boli tylko klauzula odkupu. Ale jest jeszcze jeden nabytek z Realu Madryt.

Nowa ławka, ten sam Gareth Bale

Czy ten transfer to hit pod względem marketingowym? Owszem. Kibice zawsze liczyli, że Bale kiedyś wróci na White Hart Lane (czy też Tottenham Hotspur Stadium), a fakt, że ostatnio nie był wysoko w hierarchii składu Królewskich, okazał się idealną okazją na wielki powrót Walijczyka. Zwłaszcza, że ten również chciał wrócić tam, gdzie kibice go kochają, o czym w ostatnim czasie nie mógł powiedzieć na Santiago Bernabeu.

Bale długo był przygotowywany, co jest całkowicie zrozumiałe. 31-latek ostatnie miesiące spędzał na ławce lub na trybunach, więc trzeba było upewnić się, że Walijczyk nie połamie się przy pierwszym kontakcie z piłką. Zwłaszcza że wiemy jak kontuzjogenny jest wychowanek Southampton. Przyszedł czas jego debiutu z West Hamem. Bale nie mógł lepiej przywitać się z kibicami, jak nie bramką, która przypieczętowałaby wygraną Kogutów z Młotami. Jednak Gareth spudłował, a Tottenham dokonał aktu defekacji na metr od toalety, tracąc 3 punkty w ostatnich sekundach meczu. Walijczyka można było jednak wytłumaczyć, w końcu był to prawdopodobnie jego pierwszy strzał od kilku miesięcy.

Tottenham wykupi, bo nie wypada oddać?

Potem przyszedł kolejny występ z ławki, gdzie Bale dał 3 punkty po bramce z Brighton. Następnie w końcu pierwszy skład, ale nie przełożyło się to na nic specjalnego w meczu z West Bromem. No i oczywiście ogrywanie się z Lidze Europy, gdzie Bale zgarnia dobre oceny, ale nie porównujmy Łudogorca czy LASK-u do Premier League. A w tej ostatnio znów wrócił na ławkę, a w dwóch ostatnich meczach nawet na niej nie zasiadł przez przeziębienie. Czyli w zasadzie Bale od powrotu nie pokazał jeszcze nic, a to on miał być dopełnieniem zabójczego duetu Tottenhamu.

Bale do końca wypożyczenia ma jeszcze kilka miesięcy, ale jeśli nie ruszy do pracy i nie zacznie grać, to skończy jak choćby, nasze gry z dzieciństwa. Z sentymentem je wspominamy, z chęcią, by kiedyś znów w nie zagrać. Ale po uruchomieniu odkrywamy, że już nie są takie dobre jak dawniej. Swoją drogą, z Bale’em zaczynają się pojawiać ciekawe plotki. Media sugerują, że chce on wrócić po wypożyczeniu do Madrytu, aby godnie pożegnać się z klubem i kibicami. Na obecną chwilę, dla Tottenhamu to dobra wiadomość. Jeśli Bale wypali, Spurs mają mieć dogodną klauzulę wykupu. Jeśli jednak nie wypali, to po prostu wróci on do Hiszpanii i pomyśli się o nim za rok, już jako wolnym zawodniku.

Ale plotki to nadal plotki. Gareth Bale równie dobrze może nie chcieć wrócić do Madrytu. I co wtedy? Tottenham będzie musiał wykupić Walijczyka mimo wszystko. Nie z powodu przymusowej klauzuli, tylko w zasadzie – bo nie wypada. Robiąc taki hype wokół Bale’a, patrząc na wspólną historię obu stron, nie ma innej opcji niż ściągnięcie go na stałe. Nawet jeśli to ruch głównie marketingowy, marketingowo może wypaść również źle, gdy tak nagle odda się go z powrotem na Bernabeu.

Holenderska sinusoida

Bale nie gra, co było do przewidzenia, patrząc na jego historię kontuzji oraz regularnej gry w ostatnim czasie. To zrozumiałe. Zatem przydadzą się rezerwowi. W końcu dobrą drużynę definiuje nie tylko pierwszy garnitur, ale i ławka. Pierwszym zastępcą Bale’a wydaje się w ostatnim czasie Steven Bergwijn. Ten po ostatnim meczu z Liverpoolem prawdopodobnie straci skład, z drugiej strony – nie ma kto go zastąpić.

Bergwijn to zimowy nabytek z zeszłego sezonu. Spurs mają udaną historię transferów z Eredivisie. Christian Eriksen w szczytowych momentach był jedną z gwiazd ligi, jak i nie jednym z najlepszych pomocników na świecie. Davinson Sanchez również miał świetne wejście po przenosinach z Holandii, ale i również im dalej w las, tym bardziej cieniuje. Zatem i transfer wychowanka PSV zapowiadał się obiecująco, zwłaszcza po debiucie z Manchester City.

23-latek na Tottenham Hotspur Stadium to sinusoida. Po udanym początku swojej przygody lekko przygasł, doszedł uraz, który wyeliminowałby go do końca sezonu, gdyby nie pandemia. Po wznowieniu rozgrywek parę razy pojawił się z ławki. Początek sezonu również miał słabszy, a ostatnie mecze to znów sinusoida. Dosyć znośny mecz z Manchesterem City, a potem strasznie zły występ z Liverpoolem.

Pewnie to też kwestia, że na początku przygody w Spurs grał na nominalnej pozycji. Bergwijn to w końcu lewy skrzydłowy, a to miejsce okupowane jest przez Sona. Gdy Holender zmieniał klub, to lewa flanka była wolna, ponieważ Koreańczyk zastępował Kane’a na ataku. Chociaż z Liverpoolem 23-latek grał na lewej stronie, ale niżej, jako skrzydłowy w 4-4-2, a nie schodzący w pole karne napastnik. I Bergwijn powinien być postrzegany jako zmiennik Sona, a nie uzupełnienie ofensywnego tercetu Kogutów.

Bohater jednej nocy

5 maja 2019 roku to jeden z ostatnich dobrych meczów Lucasa Moury. I przez tę Noc w Amsterdamie Brazylijczyk jest mylnie postrzegany przez wielu kibiców. Niektórzy na słowa, że Lucas to już nie jest poziom Tottenhamu, co najwyżej jego ławkę, jako argument dają od razu, że należy mu się szacunek za wywalczenie awansu do finału Ligi Mistrzów. A poza tym zawsze krzyczy „Come on you Spurs!” na każdym filmie klubowej telewizji, więc to fajny chłopak jest.

No właśnie. To fajny chłopak, widać przywiązanie do klubu, ale na boisku nie ma pozycji fajny chłopak. Tak, gdyby nie on to nie byłoby największego sukcesu Tottenhamu w ostatnich latach, w postaci finału Ligi Mistrzów. Ale nie oznacza to, że ma mieć monopol na skład. Dobrze, że Jose Mourinho w ostatnich tygodniach to dostrzegł i wystawiał go tylko w Lidze Europy, a po ostatnim meczu sytuacja nie powinna się zmienić. Dodatkowo Portugalczyk raczej nie polubi Lucasa za takie akcje, jak ta z końcówki meczu, gdzie z Moussą Sissoko nie przypilnowali lewej strony, a Moura, zamiast ruszyć do pressingu, zwłaszcza że pojawił się dopiero w drugiej połowie i jest „świeży”, wskazał tylko piłkę z miną „To twoja robota, by tam pilnować Moussa, ja mam czyste rączki”.

Reszta 28-latka to już jego zagrania popisowe, czyli drybling w przeciwnika, dopóki nie straci się piłki. Jeśli się nie udało – próbuj dalej, w końcu się uda. Najgorsze jest w tym, że w sumie nie ma alternatyw. Bergwijn po słabym meczu raczej usiądzie, do tego dochodzi fakt, że ostatnio grał co mecz, więc przyda mu się odpoczynek. Jeśli Bale nie wróci, to pewnie Lucas zagra z Leicester.

Ulubiony typ Mourinho

Ostatnim walczącym o skrzydło Tottenhamu, ponieważ nie uwzględniam młodego Jacka Clarke’a, jest Erik Lamela. Tego człowieka już dawno nie powinno być na Tottenham Hotspur Stadium, patrząc na jego umiejętności oraz kartę badań lekarskich. Ale będzie tu dalej grać, póki trenerem jest Mourinho. Lamela to jest ten typ piłkarza, o którym mówił Jose w All or Nothing: Tottenham – „intelligent c*nt”. Typ boiskowego „śmiecia”, który będzie wiedział kiedy zaatakować ostrzej rywala, a kiedy go sprowokować i zaczepić. Nie ma lepszego przykładu niż mecz z Manchesterem United i akcja z Anthonym Martialem. Mourinho kocha takich piłkarzy, podobnym „intelligent c*nt” jest m.in. Eric Dier, o czym również w All or Nothing Mourinho wspominał.

Czy 28-latek jest poważnie traktowany w walce o skład? Jak jest zdrowy, to Jose ma na uwadze Argentyńczyka, ale ten od jakiegoś czasu leczy uraz. Tottenham powinien rozważyć jego sprzedaż, jak tylko nadarzy się okazja, zwłaszcza że Argentyńczyk nie oferuje dużo oprócz zaczepek i przetrzymania piłki pod koniec meczu. Oraz oczywiście doświadczenia – Lamela w klubie jest już 7 lat, był przecież kupiony jako następca Bale’a, który lada moment miał przejść do Realu. Jest tez ostatnim z gwardii kupionej za pieniądze z Walijczyka.

Tottenham potrzebuje wzmocnienia?

Oczywiście, ale trudno będzie znaleźć teraz budżet. Musieliby odejść Lamela z Lucasem, a ci do końca sezonu na pewno zostaną, zwłaszcza że Mourinho lubi mieć wiele opcji. Trzeba też czekać na rozwój sytuacji Bale’a, ponieważ może to zdrowy 31-latek jest odpowiedzią na problem na boku ataku Spurs. Oraz oczywiście, ciężko wskazać jednogłośnie idealnego kandydata. Po letnich transferach można powiedzieć, że profil „żołnierza Mourinho” to lider szatni, doświadczony, „intelligent c*nt”. Kimś takim mógłby być choćby Richarlison, który wydaje się w większym lub mniejszym stopniu skrojony pod Mou, ale patrząc na pozycję oraz potencjalną cenę – transfer Brazylijczyka nie ma sensu. To w końcu ta sama pozycja co Son i Bergwijn. Stałym bywalcem plotek transferowych Spurs jest Leon Bailey z Bayeru i ten już by pasował do pozycji, jaką Tottenham szuka.

Ale i tak trzeba czekać do letniego okienka 2021. Gdzie wyjaśni się sytuacja ze składem, czy nie pojawią się nowe dziury do załatania. Przecież Spurs dalej chcą ściągnąć nowego środkowego obrońcę oraz nowego środkowego pomocnika, o profilu przypominającym Sissoko, a to raczej nie będą groszowe sprawy.