Każdy z nas marzył kiedyś o karierze piłkarza. O występach w ukochanym klubie. O byciu wychowankiem lokalnej drużyny. Nie każdemu się to jednak udaje, a piłkarze, których marzenia twardo zweryfikowano jest wiele. Kimś takim są Matt Carter i Ben Marlow, którym kontuzje bardzo szybko roztrzaskały marzenia o karierze.

Matt Carter i Ben Marlow to wychowankowie Młotów. Obaj byli postrzegani jako spore talenty, grali jak równi z równym z gwiazdami akademii Chelsea czy Tottenhamu. Mieli zainteresowanie z większych klubów. Dziś jednak wiodą życie szarego człowieka, wstając co rano do pracy, a futbol, który im niezwykle szybko zbrzydł, ograniczają do amatorskich lig weekendowych.

Niesamowicie zdolny

Każdy wie jaki talent ma Declan Rice. West Ham United zażyczył sobie za Anglika zaporową cenę, a i tak myśli nad ofertą, chociażby Chelsea. Jednak w akademii Młotów w podobnym roczniku był większy wonderkid. Mowa tu o Mattcie Carterze. Środkowy pomocnik grał w jednej drużynie z Gradym Dianganą czy trenował wspólnie z Benem Johnsonem. Ci dwaj, w przeciwieństwie do 23-latka, mają już za sobą występy w Premier League.

Carter trafił do akademii West Hamu jako pięciolatek. W wieku 15 lat grał już w drużynie U-21 Młotów. Jako 17-latek wystąpił w sparingu WHU z reprezentacją Argentyny, w której grał wówczas Leo Messi, Sergio Aguero, Angel di Maria, Javier Marscherano czy Carlos Tevez. Był pewien że zrobi wielką karierę. Jednak jego zjazd odbył się w niezwykle szybkim tempie, a jego pierwszy krok zrobił w zasadzie z własnej głupoty.

Byłem w roczniku o jeden wyższym niż ten Declana Rice’a i wtedy widziano we mnie większy potencjał. Byłem w gazie, graliśmy wówczas z Tottenhamem U-17. Próbowałem wślizgu na Joshu Onomah. Chciałem go połamać, ale sam się połamałem o wiele bardziej. Uciekał mi, a ja chciałem go taktycznie sfaulować. Po starciu chciałem wstać, ale poczułem wtedy przeszywający ból w plecach, nie mogłem się ruszyć – opowiada The Athletic Carter.

Problemów zdrowotnych ciąg dalszy

Z urazu pleców piłkarz się wykurował i niedługo potem dostał szansę w meczu z młodzieżówką Chelsea. Towarzystwo nie byle jakie – Ruben Loftus-Cheek, Charly Musonda, Nathan Ake. 23-latek wspomina, że dostał wtedy 20 minut z ławki. Ruszył raz skrzydłem, zostawiając w tyle właśnie Ake, ale wtedy poczuł znów ten sam ból pleców. 15-letni wówczas chłopak dostał spory cios – zmęczeniowe złamanie kręgosłupa i 6 miesięcy przerwy.

Matt Carter wyleczył się, ale jego plecy dalej były w okropnym stanie. Przed urazem był w kręgu zainteresowań Liverpoolu. Myślano nad powołaniem go do młodzieżowych reprezentacji Anglii. Po ukończeniu 18 roku życia podpisał z West Hamem swój pierwszy profesjonalny kontrakt. Ledwie roczny, choć sam nalegał na dwuletni. Wtedy Carter grywał w U-23, ale wiedział, że nie jest faworytem do przebicia się do pierwszej drużyny. Do tego doszedł nowy dyrektor akademii – Terry Westley. Jak sam Carter mówi, to Westley jest głównym powodem jego dzisiejszej niechęci do futbolu. Przez niego na treningi zaczął chodzić z przymusu.

Od bram Premier League do amatorki

Z tychże powodów Carter zaczął rozglądać się za nowym zespołem. Dostał ofertę z Charlton Athletic – dwuletni kontrakt. Rozpoczął swoją przygodę The Addicks od meczu w EFL Trophy pod koniec 2017 roku. Już ledwie pół roku później klub rozwiązał z nim kontrakt. Po Charlton trafił do Dartford, z myślą że tam w końcu posmakuje seniorskiego futbolu. Jednak i tam doskwierały mu kontuzje z przeszłości i dziś gra półprofesjonalnie w Hashtag United, w klubie założonym przez angielskiego YouTubera Spencera Owena.

Wtedy byłem pewny, że zrobię karierę. Jednak urazy mnie dobiły i spowodowały moje odejście z West Hamu. Ludzie nie wiedzą, jak to jest przeżyć tak poważną kontuzję w tak młodym wieku. Z grania co tydzień przechodzisz do siedzenia w gabinetach lekarskich, to przygnębiające. Ta kontuzja była okropna i nie mogłem nic z tym zrobić. Siedzisz tylko i patrzysz jak wszyscy inni cieszą się piłką, aby na koniec zająć twoje miejsce w zespole.

Zaczęli mnie nazywać „Szklanka”, bo po powrocie dalej byłem co chwila kontuzjowany. Zanim poszedłem do Charltonu miałem myśli – „Co jest? Byłem w klubie z Premier League, gdzie są jakiekolwiek oferty z innych klubów?”. Po Charlton było Dartford, gdzie miałem nadzieję na trochę dorosłego futbolu. To nie wypaliło i trafiłem do Hashtag United, ale z miłości do piłki nie zostało wiele. Przez te wszystkie urazy czułem się jak 90-latek próbujący grać w piłkę, a mam ledwie 23 lata. Nie oglądam już meczów w telewizji, nawet Match of the Day. A oglądałem je kiedyś bez przerwy, grałem codziennie, ale już nie czuję tej miłości – mówi Matt Carter.

Praca? Co to?

Dziś Carter pracuje w biurze w Billericay, a rozmowę z The Athletic prowadzi na swojej przerwie śniadaniowej. Jak sam wspomina, kilka lat temu nawet nie myślał, że będzie musiał pracować inaczej, niż grając w piłkę.

Lubię zarabiać pieniądze i w momencie, kiedy w wieku 20 lat Charlton przestał mi płacić, zacząłem panikować. Nie miałem żadnych oszczędności i dalej myślałem, że będę piłkarzem. Któregoś dnia zacząłem przeglądać oferty pracy na internecie i znalazłem pracę rekrutera. Nawet nie wiedziałem na czym polega, googlowałem to na szybko przed rozmową kwalifikacyjną. Na początku nie lubiłem tej pracy, ciągle z tyłu głowy miałem to, że jestem piłkarzem i nie powinienem tu siedzieć. Ale z czasem jak zaczęło mi to wychodzić to spodobało mi się i robię to do dziś – mówi Carter.

Carter ma dobrą radę dla każdego młodego piłkarza – nie bądźcie naiwni. Trenerzy w West Hamie mówili mu i reszcie w akademii, że są piłkarzami przynajmniej na Championship. Ale tak jak wielu innych w wielu różnych klubach są zwalniani, a większość z nich, w tym sam Carter, nie