Ostatnio pisaliśmy o tych, którym poszło. No ale wszystkim pójść nie mogło, bo futbol byłby bez sensu. Jednakże niektórym poszło w tej kolejce na tyle fatalnie, że aż zdecydowaliśmy się o nich napisać. Oto nasza antyjedenastka 5. kolejki Premier League. 

BRAMKARZ

KEPA ARRIZABALAGA

Czy jesteśmy okrutni? Możliwe. Niemniej, Kepa po raz kolejny nie utrudnia nam zadania utworzenia Antyjedenastki. Hiszpan wskoczył do składu Chelsea z powodu pomniejszej kontuzji uda Mendy’ego. Lampard postanowił na ławce zostawić Caballero i…

To znów się stało. 3 bramki stracone, w tym jedna całkowicie na konto Kepy. Oczywiście, Zouma mógł mu podać dużo lepiej, ale co zrobił bramkarz Chelsea? Ani nie trafił w piłkę nogą, ani nie próbował jej złapać, prawie sfaulował przy okazji Che Adamsa… A po pustym przelocie nie był w stanie wybić piłki, mimo dwóch okazji do tego. Ta jedna bramka definitywnie idzie na jego konto, stracona kolejny raz w kuriozalny sposób. Doszło do tego, że Lampard zgłosił do rozgrywek Premier League… Petra Cecha, który skończył oficjalnie karierę. Tak właśnie prezentuje się jego poziom zaufania do Kepy.

OBROŃCY

JAN BEDNAREK

Oj zabawił się z Bednarkiem Timo Werner. Dał mu solidną lekcję futbolu, jak powiedzieliby komentatorzy. Brutalnie ograł Werner Bednarka przepuszczając piłkę między swoimi nogami, a następnie odjeżdżając mu na kilkanaście metrów przy pierwszym golu dla Chelsea. Przez cały mecz wyciągał Polaka ze swojej pozycji, przez co tworzyły się luki dla Chilwella, Havertza czy Pulisica. Polak zgubił też krycie przy nieuznanym golu Wernera – minimalny spalony uratował wówczas Southampton. Druga bramka także wędruje na konto Bednarka – długa piłka od Jorginho przeleciała nad jego głową, urwał mu się Werner, potem zastawił piłkę i przelobował McCarthy’ego. A Polak raczej mu statystował niż realnie przeszkadzał. Spóźniony był także przy 3. golu dla Chelsea, gdzie ani nie doskoczył na czas do Wernera, ani nie przeciął podania do Havertza.

Bardzo słaby mecz Bednarka daje mu niechlubne miejsce w naszej Antyjedenastce.

LEWIS DUNK

Kapitan Brighton grał naprawdę solidny mecz, zresztą jak cała drużyna Mew. Crystal Palace oddało dosłownie jeden strzał (z karnego, bardzo kontrowersyjnego zresztą). Drużyna Hodgsona miała xG równe… 0. Tak, zero, nie stworzyli żadnej sytuacji prócz „jedenastki”. To pokazuje, jak solidnie wyglądało Brighton w defensywie.

Dlaczego więc Lewis Dunk znajduje się w Antyjedenastce? Ano pozazdrościł Richarlisonowi czerwonej kartki i miana brutala weekendu. W końcówce spotkania, gdy gonili wynik i walczyli o wyrównanie, sporo zamieszania było w polu karnym Palace. Wówczas do odbitej piłki doskoczył Dunk i próbował wślizgiem wbić ją do bramki… Tyle że wjechał po prostu obiema nogami w kolana Gary’ego Cahilla. Naprawdę cud, że nic się nie stało obrońcy Orłów, bo wejście było skrajnie niebezpieczne i nieodpowiedzialne.

DAVINSON SANCHEZ

A miało być tak pięknie, a miało nie być łez. Do 80. minuty meczu z West Hamem Davinson Sanchez nie śmiał przypuszczać, że następnego dnia kibice Spurs będą go na Twitterze wyrzucać ze składu kosztem Joe Rodona. A jednak. Kolumbijczyk przegrał główkę przy pierwszym golu WHU, a gola na 3-2 sam im podarował. Trafienie samobójcze należało do bardzo ładnych uderzeń głową, prawdziwa sztuka by tę wrzutkę skierować do bramki obok Llorisa. Tragiczny mecz w końcówce Sancheza, to właściwie on dał paliwo Młotom, by wyrównać stan spotkania.

JACK ROBINSON

Miałeś jedno zadanie Jack. Nic nie zepsuć, wykorzystać szansę po kontuzji Maxa Lowe. Jack Robinson zameldował się na lewym wahadle Sheffield i nie grał tak źle – wygrał jakieś pojedynki główkowe, całkiem celnie podawał. Mógł jednak zaprzepaścić cały wysiłek Sheffield, by ugrać w tym meczu jakieś punkty. Po jednej ze wrzutek Fulham postanowił zagrać w siatkówkę i perfidnie odbił piłkę ręką. W erze VAR-u nie mogło to ujść uwadze sędziów i podyktowano karnego. Jack Robinson może dziękować innemu członkowi Antyjedenastki – Mitroviciowi – że nie trafił nawet w bramkę z 11 metrów, bo wina spadłaby na jego barki.

POMOCNICY

HARRY WINKS

Winks miał wejść i uspokoić grę, tak jak ma to w zwyczaju holding midfielder. Ale to od jego wejścia, a zejścia Ndombele Tottenham oddał całkowicie inicjatywę West Hamowi. Przegrywał pojedynki, nie wygrywał drugich piłek, nie był w stanie dyktować tempa gry i podaniami uspokoić poczynań Spurs.

I nie zapominajmy – to on nieudolnie wybił piłkę wprost pod nogi Lanziniego, z czego Argentyńczyk skorzystał posyłając screamera w okienko Tottenhamu. Kolejny kiepski występ Winksa.

DENNIS PRAET

Nie myli się ten, kto nie robi nic. Ale w piłce nożnej nie chodzi o to, by się nie mylić. Tylko coś z tą piłką zrobić. A Dennis Praet zagrał na przysłowiowe „alibi”.

Miał odgrywać rolę „8”, łącząc atak z Mendym, defensywnym pomocnikiem. W meczu z Aston Villą zaliczył w 70 minut żenujące jak na środkowego pomocnika 21 kontaktów z piłką – w tym tylko jeden w polu karnym. 21 podań, żadne kluczowe, zaledwie kilka do przodu. Jego bierna postawa w obronie (1 próba odbioru) i totalna anonimowość przy piłce sprawiła, że Douglas Luiz, McGinn oraz Barkley z łatwością zdominowali Leicester. Występ do zapomnienia, wykreślenia ze wspomnień Belga.

KALVIN PHILLIPS

Trochę kiepski był to poniedziałek dla Phillipsa. W samym meczu z Wolves nie grał jakoś źle. Ale to on właśnie dołożył głowę do niegroźnego uderzenia Jimeneza, co kompletnie zmyliło bramkarza Leeds. Tak padła jedyna bramka w meczu, a Kalvin nie miał okazji i nie zrobił zbyt wiele, by pomóc drużynie wywalczyć jakieś punkty. Na dodatek w tym meczu złapał kontuzję barku. Bad ebenin.

STEVEN BERGWIJN

Mimo, że Tottenham absolutnie dominował nad West Hamem United w pierwszej części meczu, to Holender był najmniej wyraźną postacią ofensywy Spurs. Dość powiedzieć, że Gareth Bale, który zagrał 30 minut, i który ruszał się niczym przeciążony wózek golfowy, zrobił w ataku więcej niż były zawodnik PSV. Bergwijn nijak nie odciążył swoich partnerów, skutecznie minimalizując ryzyko podwyższenia prowadzania w derbowym starciu.

NAPASTNICY

ALEKSANDAR MITROVIĆ

To był jeden z tych meczów, w których patrzysz w stronę ławki rezerwowych lub trybun, wzruszasz ramionami i mówisz sam do siebie „No nie idzie”. Mitrović jako kapitan Fulham mógł przypieczętować ich pierwsze – jakże kluczowe – zwycięstwo w sezonie. Serb zwykł być zabójczy pod bramką przeciwnika.

Niestety, trafiła kosa na… szablę. Sheffield rzuciło po prostu klątwę na Mitro. Najpierw zmarnowany karny i to w fatalnym stylu – przestrzelony ponad poprzeczką. A następnie zmarnowane kilka stuprocentowych sytuacji, które na pewno rozstrzygnęłyby ten hit z kategorii „walki o spadek”. Jakby tego było mało… to właśnie Mitrović sprokurował karnego dla Sheffield, po prostu kopiąc w nogę przeciwnika zamiast piłkę. Nie dość, że nie dobił Sheffield, to jeszcze wręczył im klucze do drzwi pod tytułem „fartowny remis”. Nie zapominajmy także o tysiącach sfrustrowanych menedżerów Fantasy.

RICHARLISON

Brazylijczyk nie rozgrywał najlepszego meczu przeciwko Liverpoolowi. Było tak przeciętnie, że pewnie znaleźlibyśmy dla niego miejsce w tej jedenastce, nawet gdyby chodziło tylko o jego piłkarską dyspozycję. Ale nie. Richarlison musiał zrobić swoje i wyłączył prąd w głowie pod koniec derbowego starcia. Ofiarą jego zupełnie bezsensownego ataku padł Thiago i tylko fakt, że hiszpańska szklanka jest wykonana z arcorocu, sprawiła, że pomocnik The Reds nie kończył połamany. Obrzydliwy atak.