Emiliano Martinez to jeden z największych wygranych okresu po wznowieniu rozgrywek w Anglii. Kontuzja Bernda Leno dała mu okazję zabłysnąć i 28-latek tego nie zmarnował. Był regularnie chwalony za swoje występy, dorzucił do swojego CV dwa puchary, a dziś jest w drużynie, w której jest pierwszym wyborem. Jak u Argentyńczyka wyglądały ostatnie miesiące?

Aston Villa zapowiada się na jedną z rewelacji tego sezonu. Zeszłoroczny beniaminek, który utrzymanie zapewnił sobie w ostatniej kolejce, największe problemy miał wówczas w obronie. Dziś defensywa The Villans wygląda naprawdę dobrze, a jedną z jej twarzy jest Emiliano Martinez. Argentyńczyk zaliczył wejście smoka do bramki Villi i przedstawił się kibicom z Birmingham najlepiej jak mógł – wybronił rzut karny w debiucie. Coś takiego na pewno da mu kopa na najbliższe mecze, zwłaszcza jak Martinez zadowolony jest z dokonanego przez siebie wyboru. O swoich ostatnich miesiącach 28-latek opowiada w rozmowie z brytyjskim dziennikiem The Independent.

Długo wyczekiwana szansa

Przez 10 lat w Arsenalu, Emiliano Martinez był regularnie wysyłany na wypożyczenia lub do rezerw Kanonierów. Oxford United, Sheffield Wednesday, Rotherham United, Wolverhampton, Getafe, Reading. 28-latek, jak sam mówi, przez rzucanie między drużynami zaczął „odkochiwać się w futbolu”.

Było to moją motywacją, aby się nie poddawać. Musiałem im pokazać, że jestem silny. Czekałem latami. „Dlaczego mi nie ufają?” – zastanawiałem się. Zacząłem wątpić czy kiedykolwiek dostanę swoją szansę – opowiada Martinez.

Jego moment w końcu przyszedł. Niestety, w obliczu kontuzji kolegi, aniżeli po wywalczeniu sobie pierwszego składu. Swoją szansę 28-latek wykorzystał najlepiej jak mógł. Był jedną z rewelacji okresu „popandemicznego”, zbierał dobre opinie, nieraz ratował Arsenal. Do tego dołożył dwa trofea – Puchar Anglii i Tarczę Wspólnoty. W swoim CV miał już je wcześniej, ale tym razem dołożył do nich cegiełkę. Przede wszystkim – pojawił się na murawie.

Forma nie wystarczyła

Po trofeach przyszła pora na wakacje, a potem – ciąg dalszy ciężkiej pracy. Martinez nie zamierzał tak łatwo oddawać pierwszego składu. Zwłaszcza, że na to zapracował i nie dawał powodów do roszad, choćby słabą grą.

W końcu byłem „jedynką” i byłem na to gotowy. Potrzebowałem na to 10 lat. Trenujesz codziennie jako bramkarz, ale nikt cię nie przygotuje na to, jakie będzie twoje życie. Nikt cię nie uczy frustracji, nikt cię nie uczy płakać. Co zrobisz, gdy nie będziesz grać 4 miesiące? Nie poddasz się czy siądzie ci psychika? Mogłem zrobić o wiele więcej przez te lata, ale świat w końcu zobaczył, do czego jestem zdolny. Skończyłem na szczycie i w takim miejscu zawsze chciałem odejść – mówi Argentyńczyk

W końcu pojawiła się Aston Villa, która ciągle dawała znać, że jest zainteresowana 28-latkiem. Jednak ten wciąż liczył, że będzie grał w Arsenalu. Do meczu o Tarczę Wspólnoty podchodził z nastawieniem, że jeśli zagra dobrze, to będzie miał szansę na pierwszy skład. Jednak po meczu nadal nie był pewny czy będzie grał w lidze. Przy okazji pierwszej kolejki z Fulham, dostał informację, że zagra na 95%. Od razu zauważył, że to pozostałe 5% na „nie” jest podejrzane. „Dlaczego nie 100%?” – zaczął się zastanawiać. Wtedy też wiedział, że w Arsenalu jest zbyt duże ryzyko na powrót na ławkę. Pomimo próśb i zachęt, aby został, postanowił odejść. Nie było smutnego i emocjonalnego pożegnania. Martinez czuł dumę. Przychodził jako 10. bramkarz. Co roku musiał coś udowadniać, aż w końcu stał się „jedynką”. Zrobił w Arsenalu to, co miał zrobić.

Dużo zawdzięcza Artecie

Dziwnie to brzmi, ale Martinez w Arsenalu jest dłużej niż Mikel Arteta. Hiszpan jako piłkarz trafił do północnego Londynu rok po przybyciu Emiliano. Co prawda, szatnię raczej rzadko dzielili, ponieważ w okresie gry Artety Argentyńczyk podróżował między rezerwami, a wypożyczeniami do niższych lig. Jednak wtedy i tak widział pracę emerytowanego pomocnika. Martinez twierdzi, że już jako piłkarz Arteta przejawiał talent do trenowania i zdobyte Puchar Anglii z Tarczą Wspólnoty to udowadniają. 28-latek uważa, że to przede wszystkim zasługa nowego szkoleniowca.

Następnego poranka [po decyzji o odejściu] napisałem do Mikela. Podziękowałem mu, powiedziałem, że te trofea to zasługa jego treningów, jego pomysłu na drużynę. Bardzo wierzę w jego metody, jest niesamowity. Gdy był jeszcze piłkarzem widziałem, że jest inny. To trochę jak z Leo Messim, nie widzę go jako topowego piłkarza, a jako topowego trenera. Arteta ma dużo do udowodnienia i życzę mu wszystkiego, co najlepsze. Zawsze będę kochał Arsenal, jestem im wdzięczy za wszystko, ale teraz był moment by się pożegnać – opowiada 28-latek.

Pierwsza taka decyzja od dawna

Aston Villa jest pierwszym od lat w pełni samodzielnym wyborem Martineza w jego karierze. Pierwszym, gdzie kierował się swoimi przeczuciami, instynktem. Nie był wysłany do Birmingham jak na kolejne wypożyczenia w Arsenalu.

Zanim podpisałem kontrakt, wziąłem głęboki oddech i powiedziałem sobie, że cokolwiek się teraz zdarzy, to nie będę spoglądał za siebie. Odrzuciłem wtedy wiele ofert, ale teraz, obroniony rzut karny w debiucie, piłkarz meczu. [Po meczu z Liverpoolem] powiedziałem żonie, że chyba znów zakochałem się w futbolu, ale tym razem tak mocno jak nigdy dotąd – wspomina Martinez.

Przenosiny na Villa Park to pierwsza tak ważna dla bramkarza decyzja od czasów młodości. 28-latek w rozmowie z The Independent dużą wagę przywiązał do dzieciństwa.

Trudne dzieciństwo

Powiedzieć, że mały Emiliano miał ciężko, to jak powiedzieć, że Kevin de Bruyne czasem lepiej poda niż reszta piłkarzy Premier League. W domu rodzinnym Martinezów w Mar de Plata się nie przelewało, ale bramkarz je