Niedawno pisaliśmy o tych, którym poszło. No ale wszystkim pójść nie mogło, bo futbol byłby bez sensu. Jednakże niektórym poszło w tej kolejce na tyle fatalnie, że aż zdecydowaliśmy się o nich napisać. Oto nasza antyjedenastka 4. kolejki Premier League. 

BRAMKARZ

ADRIAN

Kyrie Eleison, Chryste Eleison. Nie ma chyba na świecie piłkarza, który dałby równie złudne pierwsze wrażenie co Adrian. Hiszpan zaczął w Liverpoolu świetnie, wszak zdobył Superpuchar Europy. Co prawda nieomal popsuł cały finał, ale końcowo oceniono go bardzo dobrze. No a później zaczęła się codzienność. Golkiper zaczął przyzwyczajać do tego, że w każdym meczu musi coś odwalić. No i odwala konsekwentnie, również przeciwko Aston Villi. Dość powiedzieć, że zanim zdołał odbić pierwszą piłkę w tym sezonie, to miał na koncie jeden błąd bezpośrednio prowadzący do utraty bramki. Oczywiście w starciu z The Villans nie pomagali Adrianowi koledzy z obrony, lecz nie ma też co go bronić. Zawalił w tym meczu kilka trafień i był zdecydowanie najgorszym bramkarzem w tej kolejce.

OBROŃCY

TRENT ALEXANDER-ARNOLD

Dobra, wszyscy sobie zdajemy sprawę, że Trent nie jest geniuszem defensywy. No ale żeby zagrać takiego kapcia jak w starciu z Aston Villą, to się naprawdę trzeba było postarać. Anglik nie pokazał absolutnie nic, poza wachlarzem nieodpowiedzialnych zachowań. Regularnie ogrywany na prawej stronie, regularnie bezjajeczny w ofensywie. Nie było pół elementu, za który moglibyśmy obrońcę Liverpoolu pochwalić. Źle się ustawiał, łama