Nie tak wyobrażał sobie początek sezonu Frank Lampard, nie tak wyobrażali sobie kibice Chelsea. Oczywiście Ci bardziej racjonalni nie oczekiwali cudów i dobrze naoliwionej maszyny po tylu transferach oraz kontuzjach. Jednak nikt nie spodziewał się takiego rezultatu w wyjazdowym meczu z West Bromem. Beniaminek w ostatnich 2 ligowych meczach stracił łącznie 8 goli, strzelając tylko 2. A Chelsea?

Szok w pierwszej połowie – Chelsea przegrywa 3:0

A Chelsea mimo pewnego zwycięstwa w Carabao (5-0 przeciwko Barnsley), miała w obronie Marcosa Alonso. Lampard uznał, że cameo Chilwella w pucharowym meczu na razie wystarczy powracającemu po kontuzji pięty obrońcy. I znów fani The Blues mieli obawy, widząc Alonso w podstawie. I słusznie – już w 4. minucie Hiszpan w prostej sytuacji wyłożył piłkę głową do przeciwnika, ten odegrał w szybkiej kontrze do Robinsona, a Anglik strzałem między nogami Jamesa dał prowadzenie WBA.

Potem było tylko gorzej, chociaż nie musiało tak być. Doskonałe sytuacje marnowali Werner i Abraham, którzy wyszli razem w pierwszym składzie. Dobra dyspozycja Mounta i Havertza nie przekładała się na gole, razili nieskutecznością zawodnicy Chelsea. I wtedy BANG, drugi szok. Drugi gol Calluma Robinsona, po tym jak Thiago Silva (dlaczego on w swoim drugim meczu założył kapitańską opaskę?!) postanowił odegrać pantomimę słynnego poślizgu Gerrarda. Dzieła zniszczenia w pierwszej połowie dopełnił Kyle Bartley po świetnie rozegranym, sprytnym rzucie rożnym. Nic nie dała zmiana Kepy na Caballero i Zoumy na Thiago Silvę – nadal te same szkolne błędy i nieskuteczność, 3-0 do przerwy i na Twitterze ostre grillowanie Franka Lamparda.

Zmiany w przerwie i pogoń za wynikiem

W przerwie Anglik musiał coś zmienić – z boiska na szczęście zszedł Alonso, a także Kovacić. Zameldowali się Azpilicueta i Callum Hudson-Odoi. Oczywiście Chelsea natychmiast ruszyła do ataku i dość szybko nadzieję przywrócił Mason Mount ładnym strzałem z dystansu. Kolejne minuty to ciągłe ataki The Blues, ale doskonale ustawiali się obrońcy WBA. Heroiczne bloki autorstwa O’Shea, Townsenda czy Bartleya były na porządku dziennym. W końcu jednak błysk: Callum Hudson-Odoi ściął do środka, wymienił szybką klepkę z Havertzem i świetnie wykończył po ziemi przy długim słupku. 20 minut do końca i Chelsea odrobiła 2 bramki.

A potem Frank Lampard dokonał naprawdę… dziwnej zmiany. Na boisku zameldował się Giroud, a zszedł Thiago Silva. Chelsea przeszła na 3-5-2, z Wernerem oraz Hudsonem-Odoiem na wahadłach. O dziwo, cała gra przestała się kleić, a The Blues stracili „momentum”. Wydawało się, że nic już z tego nie będzie, ale punkt został uratowany. W 93. minucie po wrzutce w pole karne, piłka uderza w rękę Havertza. Obrońcy WBA próbując ją wybić, podali ją wprost pod nogi Masona Mounta. Przez to VAR nie mógł anulować bramki Chelsea – w myśl nowych przepisów, jeśli po ręce w ataku, broniący zespół będzie miał piłkę, a później padnie bramka, nie można tego gola anulować. Mount uderza na bramkę, Johnstone odbija piłkę, a Abraham dobija do pustej bramki.

Jak by to podsumować… Jeden wielki chaos, znów te same błędy Chelsea w obronie, znów problemy z wykończeniem w ataku. Z drugiej strony, Chelsea jest pierwszym zespołem od 2011, który zdołał zremisować/wygrać, gdy przegrywał 0-3 do przerwy. Notabene, wówczas taką przewagę również roztrwonił West Brom w meczu z WHU. The Blues pokazali charakter, bo doprowadzenie do wyrównania mając taki deficyt bramkowy zasługuje na uznanie, nawet przeciwko beniaminkowi. Z drugiej strony, Chelsea nie powinna się tak męczyć z tej klasy drużyną. I bardziej polegać na nowych transferach – mimo dobrego meczu Havertza, Werner zaliczył absolutnie beznadziejne zawody. Tym razem punkt Chelsea uratowało trio wychowanków z Akademii: Mount, Hudson-Odoi i Abraham.