Ruszamy z nowym, ekscytującym sezonem Championship! Zapraszamy do przeglądu wszystkich 24 drużyn, z których wyciągnęliśmy najważniejsze informacje i opisaliśmy je dla was. Ruszamy!

BARNSLEY

Doskonale wiemy, jaki los spotkał Wigan w minionym sezonie. Piłkarsko absolutnie nie zasługiwali na spadek, jednak ogromne perturbacje za kulisami sprawiły, że The Latics pożegnali się z Championship. Głównym beneficjentem takiego wariantu okazało się Barnsley, które utrzymało się w lidze, tylko dzięki dwunastu ujemnym punktom nałożonym na Wigan. Nie oznacza to jednak, że The Tykes grali źle, bowiem pod wodzą Gerharda Strubera wygrali 13 z 33 meczów, co dokładając 7 remisów jest naprawdę przyzwoitym wynikiem. Sam menedżer wiele mówił o zmianach w psychice i nastawieniu swoich piłkarzy, co może zaprocentować w przyszłości.

Struber musi szukać różnych dróg, bowiem na wielkie wzmocnienia nie może sobie pozwolić. Kibice z nadzieją spoglądali w kierunku okienka transferowego i wypatrywali tam napastnika. Tym okazał się Dominik Frieser z LASK. Oprócz niego, nie sposób nie wspomnieć o nabytku, który sprawi, że będziemy trzymać za Barnsley kciuki. Do zespołu kilka dni temu dołączył bowiem gracz Cracovii, Michał Helik. Dodajmy do tego Isaaca Christie-Daviesa z młodzieżówki Liverpoolu i w zasadzie możemy zamykać kwestię transferów, przynajmniej do tej pory. Dużo? Niespecjalnie. Wystarczająco, żeby powalczyć o wyższe cele? Niespecjalnie. Natomiast zdecydowanie na miarę oczekiwań, czyli spokojnego utrzymania w Championship.

Gwiazda drużyny – Alex Mowatt

Kapitan zespołu jest jedną z jego najważniejszych postaci. W poprzednich rozgrywkach Championship wystąpił w 44 meczach, strzelając 3 gole i notując 8 asyst. Żaden z pomocników nie mógł pochwalić się takimi liczbami. Nic dziwnego, że w klubie starają się bardzo mocno, aby wychowanek Leeds przedłużył kontrakt, który wygasa z końcem następnego sezonu. Aby to się stało, Barnsley będzie musiało utrzymać się w Championship po raz kolejny.

BIRMINGHAM

Birmingham City rozpoczął przygotowania do nowego sezonu od dużego wydarzenia. Transfer Jude’a Bellinghama do Borussii Dortmund odbił się szerokim echem w świecie futbolu, podobnie jak to, że klub zdecydował się na zastrzeżenie jego numeru. To pokazuje tylko, jak ważną postacią był Anglik dla zespołu i jak ciężko będzie go zastąpić. Aitor Karanka już wzmocnił nieco środek pola, ściągając do swojej drużyny Jona Torala z Hull City oraz Adama Claytona z Middlesbrough. Pod uwagę z pewnością należy wziąć też przenosiny Neila Etheridge’a, który poszuka formy po ostatnim nieudanym sezonie w barwach Cardiff. City nie mogą raczej liczyć w tym sezonie na nic więcej niż stabilizacja. Ta jednak będzie kluczowa, aby w kolejnych latach myśleć o przesuwaniu się w górę tabeli.

Kibice będą więc liczyli na finisz w środku tabeli, bez nerwowego oglądania się za siebie. Sprzedaż Bellinghama powinna mocno poprawić klubowe finanse, ale póki co nie widać tego na rynku transferowym. The Blues oczywiście wzmacniają się, ale jak do tej pory, jedynym gotówkowym transferem był Jonathan Leko z West Bromwich Albion. Doskonale wiemy, że budżetowe wzmocnienia często są świetną receptą na sukces, ale klub pokroju Birmingham powinien celować jednak wyżej.

Gwiazda drużyny – Lukas Jutkiewicz

Za piłkarzem z polskimi korzeniami naprawdę dobry sezon. Strzelił w lidze 15 bramek i dołożył do tego 3 asysty. Wiek robi swoje i wsparcie w postaci Leko na pewno się przyda, ale napastnik z takim doświadczeniem może być kluczowy dla Aitora Karanki w nadchodzących rozgrywkach. Wystarczy powiedzieć, że Jutkiewicz zaliczył swój najlepszy strzelecki sezon w karierze, żeby wiedzieć jak dobrą dyspozycję złapał.

BLACKBURN ROVERS

Piąty sezon pod okiem Tony’ego Mowbraya to dla Blackburn Rovers odpowiedni czas na zrobienie kroku w przód. Stabilizacja jest sformułowaniem, którego używamy bardzo często, kiedy mówimy o potrzebach zespołów w Championship, ale Rovers ten stan już osiągnęli. Wszyscy w końcu zaczną oczekiwać przeskoczenia na kolejny poziom. Pytanie tylko czy jest to możliwe przy tak silnej lidze, z jaką będziemy mieli do czynienia w tym sezonie. Przed kilkoma tygodniami piłkarze Mowbraya zakończyli rozgrywki ze stratą siedmiu punktów do strefy Play-Off. Tym razem dobrym wynikiem byłoby realne zagrożenie faworytom.

Żeby myśleć o rozwoju, trzeba zadbać najpierw o wzmocnienia, a tych póki co nie zaobserwowaliśmy. Kadrę klubu uzupełnił jedynie golkiper, Thomas Kaminski, który przeniósł się do Anglii z KAA Gent. Dodatkowo wciąż niejasna jest sytuacja Stewarta Downinga, który nie przedłużył kontraktu. Kilka tygodni temu Blackburn utrzymywało, że rozmowy wciąż trwają i były piłkarz Liverpoolu zostanie w zespole. Do dzisiaj nic się jednak nie wyjaśniło.

Gwiazda drużyny – Adam Armstrong

Można było zastanawiać się nad Bradleyem Dackiem, ale biorąc pod uwagę jego problemy ze zdrowiem, należy skłonić się w stronę najlepszego strzelca Rovers. Swego czasu wielka nadzieja Newcastle United, w końcu nawiązała do swoich najlepszych strzeleckich czasów. Przed rokiem Armstrong strzelił w lidze 16 goli, do czego dołożył też sześć asyst. Jego wkład był niebagatelny, bowiem nikt nawet nie zbliżył się do takich liczb. Utrzymanie dobrej dyspozycji będzie czynnikiem determinującym sezon dla The Riversiders.

BOURNEMOUTH

To nie to samo Bouremouth, które jeszcze dwa miesiące temu mogliśmy oglądać w Premier League. Wisienki zostały zmuszone rozstać się z wieloma piłkarzami pierwszego składu, a wyprzedaż trwa. Bez Ake, Wilsona, Frasera czy Ramsdale’a będzie im bardzo trudno walczyć o rychły powrót na szczyt. Przy Vitality Stadium nie ma już także Eddiego Howe’a. Jego odejście zakończyło pewną erę i otworzyło nową, a jej główną postacią ma być Jason Tindall – asystent w sztabie szkoleniowym Howe’a przez jedenaście lat pracy z Bournemouth. Teraz otrzymuje życiową szansę do poprowadzenia klubu samodzielnie.

Kto zatem został w spadkowiczu, by pomóc Tindallowi w walce o górę tabeli? Bournemouth nie może znaleźć chętnego na zapłacenie ponad 20 milionów funtów, które zainwestowano dwa lata temu w Jeffersona Lermę. Kolumbijczyk będzie zapewne występował regularnie w środku pola razem z Philipem Billingiem. Włodarze mają nadzieję zatrzymać u siebie Davida Brooksa, który skupił na sobie duże zainteresowanie klubów Premier League. To od jego dyspozycji może zależeć gra Wisienek w tym sezonie Championship. Spodziewamy się jednak, że wśród spadkowiczów może ich czekać najcięższy sezon.

Gwiazda zespołu – David Brooks

Okropna kontuzja kostki spowodowała, że na prawie rok mogliśmy o nim zapomnieć. Bournemouth pokładało w nim duże nadzieje i to się nie zmieniło mimo 324 dni absencji w ubiegłym sezonie. Jako piłkarz Sheffield United zachwycał w Championship i dlatego spodziewamy się, że jeśli pozostanie na Vitality Stadium, to będzie niewątpliwie gwiazdą tej ligi. Szanse na jego pozostanie w drużynie Jasona Tindalla są jednak niewielkie. Gdy pytają o ciebie kluby takie jak Manchester United i Leicester City, tracisz ochotę na grę ligę niżej. Liczymy po cichu jednak, że do zakończenia okna transferowego zobaczymy go kilka razy w barwach Bournemouth.

BRENTFORD

Wielkie nadzieje, wielka szansa i wielkie rozczarowanie. Tak w skrócie można ocenić końcówkę ubiegłego sezonu w wykonaniu The Bees. Awans do Premier League został zaprzepaszczony na ostatniej prostej, ale kapitalny projekt jest rzecz jasna kontynuowany, a ekipa Thomasa Franka oczywiście staje się jednym z faworytów do awansu w tym roku. Mimo że fantastycznie trio BMW jest wprost rozchwytywane, a Ollie Watkins już przeniósł się do Aston Villa, nie mamy chyba wątpliwości odnośnie ich potencjału. Potencjalny następca Watkinsa już pojawił się zresztą w klubie. Ivan Toney, który przymierzany był nawet do drużyn z Premier League, przeniósł się do klubu za kwotę 5 milionów funtów. Wciąż nie wiadomo jaka przyszłość czeka pozostałą dwójkę, a mianowicie Saida Benrahmę i Bryana Mbeumo.

Ten drugi jest chyba najbliżej kolejnego sezonu w Championship, bowiem właśnie na jego temat pojawiało się najmniej plotek transferowych. O tym, że Benrahma zagra w najbliższych rozgrywkach w Premier League, raczej jesteśmy przekonani. Pozostanie Francuza pozwoli daje jednak Frankowi potencjał do utrzymania niesamowitej siły ognia, już z Ivanem Toneyem w roli głównej. Czy ekipa The Bees zaliczy w tym sezonie awans? Na pewno tego będzie się wymagało od duńskiego menedżera. Ciągły rozwój jest zapisany w filozofii całego klubu, a nie ma innej drogi, żeby ten cel zrealizować.

Gwiazda drużyny – Bryan Mbeumo

Biorąc pod uwagę transfer Watkinsa i potencjalne przenosiny Benrahmy, to Mbeumo zostaje największą gwiazdą tego zespołu. Najmniejsze zainteresowanie tym chłopakiem może zresztą naprawdę dziwić. Wszak jest najmłodszy spośród całej trójki, ma zaledwie 21 lat, a w minionym sezonie zdobył 16 bramek i dołożył do tego 7 asyst. Był to dla niego dopiero pierwszy rok w Championship, więc ciężko wyobrazić sobie, do czego jest zdolny w kolejnym podejściu.

BRISTOL CITY

Sezon 19/20 okazał się końcem pięknej przygody Bristol City z menedżerem Lee Johnsonem. Człowiek, który sprawił, że wielu postronnych obserwatorów polubiło ekipę The Robins, rozstał się z klubem po nieudanej walce o awans do Play-Offów. Jego miejsce zajął Dean Holden, czyli asystent Johnsona. Anglik nie ma może wielkiego doświadczenia, ale na jego korzyść działa rzecz jasna doskonała znajomość składu. Nowa osoba na tej posadzie nie daje jednak jakiejkolwiek gwarancji, więc zadaniem niemożliwym jest przewidzenie tego, jak poradzi sobie Bristol w nadchodzącej kampanii. Pewnie nie będzie to walka o najwyższe cele, ale ten zespół niejednokrotnie już zaskoczył.

Zaskoczyć będą mieli kim, bowiem w trwającym okienku transferowym kadrę uzupełniło kilka znajomych twarzy. Chris Martin przeniósł się tam z Derby County, Chris Brunt dołączył z drużyny West Bromu, a Joe Williams opuścił pogrążone w problemach finansowych Wigan. Ponadto, Dean Holden wypożyczył dwóch piłkarzy Fulham – Alfiego Mawsona oraz Stevena Sessegnona. Te wzmocnienia, w połączeniu z już wysoką jakością składu, mogą zagwarantować kawałek naprawdę dobrej piłki na Ashton Gate. Wydaje się, że właśnie tego będą oczekiwali kibice po nowych rządach. Formuła Johnsona nieco się już wyczerpała, a gra Bristol nie była przyjemna dla oka. Jeżeli Holden sprawi, że fani będą z przyjemnością spoglądali na swój zespół, pewnie wybaczą mu nawet finisz w środku tabeli.

Gwiazda drużyny – Andreas Weimann

Być może to Famara Diedhiou został piłkarzem minionego sezonu, ale ciężko mi przejść obojętnie obok tego, jak ważną postacią w drużynie The Robins został Andreas Weimann. Wykorzystywany na wielu różnych pozycjach, stał się na tyle ważnym zawodnikiem, że dwie kampanie z rzędu rozegrał niemal od deski do deski. Wykręcił w nich też najlepsze liczby w swojej karierze. W sezonie 18/19 strzelił 10 bramek, a w minionych rozgrywkach trafiał do siatki dziewięciokrotnie.

CARDIFF CITY

Neil Warnock pożegnał się z Cardiff City w połowie minionego sezonu. Jego pomysł na ten zespół gdzieś się wyczerpał i trzeba było świeżego spojrzenia. Te przyniósł Neil Harris, który sprawił, że gra Cardiff przestała przypominać typowy Warnockball, a stała się znacznie bardziej przyjemna dla oka. Zmiana na stanowisku menedżera skończyła się niemal awansem do Premier League, bowiem sezon Walijczycy zakończyli dopiero na fazie Play-Off. Z pewnością nie byli gotowi na awans, ale pokazali, że mogą namieszać w przyszłości. Kieffer Moore, pozyskany z Wigan, ma zwiększyć możliwości ofensywne The Bluebirds. To póki co jedyne konkretne wzmocnienie w tym okienku transferowym. Harris będzie musiał pracować zatem na składzie, który zna już doskonale i wcale nie wróży to kiepskiego sezonu.

Jeżeli Cardiff będzie w stanie utrzymać dyspozycję z ubiegłych rozgrywek, możemy traktować ich jako faworytów do zajęcia miejsca w strefie Play-Off. Każda inna pozycja będzie też mimo wszystko zawodem. Walijska drużyna to grupa naprawdę doświadczonych graczy, którzy niejednokrotnie udowadniali już, że potrafią zrobić różnicę na poziomie Championship. Wciąż wydaje się jednak, że zespołowi przydałoby się kilka nowych nazwisk, żeby zapewnić odpowiednią świeżość. Przecież kilka dni temu odeszli Neil Etheridge czy Nathaniel Mendez-Laing. Sezon będzie intensywny, więc sił może zabraknąć w kluczowych momentach.

Gwiazda drużyny – Lee Tomlin

Tomlin był jednym z najważniejszych piłkarzy minionego sezonu i otarł się o granicę udziału przy 20 bramkach. Ostatecznie zdobył 9 goli i zanotował 10 asyst w lidze. Transfer Kieffera Moore’a pozwoli Anglikowi na nieco więcej swobody i pewnie odciąży go nieco z obowiązku trafiania do siatki. Sam pomocnik jest zawodnikiem niezwykle kreatywnym i przy odpowiedniej sile ognia przed sobą, może dać zespołowi jeszcze więcej.

COVENTRY CITY

Minęło trochę czasu, bowiem nie widzieliśmy ich w Championship od 2012 roku. W minionym sezonie The Sky Blues wreszcie zapewnili sobie awans na zaplecze Premier League. Okoliczności były rzecz jasna nietypowe, bowiem sezon zakończono już po 35 kolejkach, a ich triumf w lidze został wyliczony na podstawie punktów zdobytych na mecz. Pewnie nie takiego powrotu oczekiwali fani, ale dziś nikt nie będzie rozpamiętywał, bowiem podopieczni Marka Robinsa rozpoczynają kampanię w Championship. Jeżeli uda im się wejść w rozgrywki z takim przytupem, jak przed rokiem, będą mogli spokojnie myśleć o utrzymaniu. W League One nie przegrali bowiem meczu aż do października, co potem dało im ogromną przewagę.

Co ciekawe, Coventry nie będzie rozgrywać swoich spotkań na Ricoh Arena, a na St Andrew’s, stadionie Birmingham City. Wszystko przez konflikt właścicieli klubu z zespołem rugby, Wasps R.F.C, który zarządza obiektem. Markowi Robinsowi nie można zarzucić braku ciekawych transferów. Menedżer Sky Blues sięgał w tym okienku poza Wyspy, ściągając Gustavo Hamera z PEC Zwolle, Juliena Da Costę z Chamois Niort czy Marcel Hilßnera z Padeborn. Biorąc pod uwagę, że udało się niemal w całości utrzymać skład z poprzedniego roku, nie można skreślać Coventry z walki o utrzymanie.

Gwiazda drużyny – Matt Godden

Anglik długo pracował na swoje nazwisko poza strukturami Football League. Doskonały sezon w barwach Ebbsfleet United pozwolił mu zaistnieć na piłkarskiej mapie Anglii i przenieść się do Stevenage. w League Two strzelał jak na zawołanie i kwestią czasu był oferty z wyższych lig. Z małym przystankiem w Peterborough, trafił do Coventry, gdzie już w pierwszym sezonie zdobył 14 goli. Nadchodzące rozgrywki będą jego pierwszymi w Championship od sezonu 10/11. Wtedy rozegrał pięć meczów w barwach Scunthorpe. Lata spędzone w niższych ligach pewnie odebrały mu nadzieję na powrót na taki poziom, a jednak udało się i w nadchodzącej kampanii może być jedną z najważniejszych postaci w Coventry.

DERBY COUNTY

W zeszłym sezonie Derby County niby walczyło o Play-Offy, jednak realnie ani razu nie nawiązało walki z pozostałymi kandydatami. Ubiegły sezon był prawdziwym sprawdzianem dla Philipa Cocu, bowiem już na samym początku musiał radzić sobie ze skandalem, w którym jego piłkarze doprowadzili do wypadku pod wpływem alkoholu. Biorąc zatem pod uwagę wszystkie okoliczności, The Rams spisali się naprawdę nieźle. Czy mogą być faworytem do awansu? Na to może być jeszcze za wcześnie, ale jeżeli wszystko w klubie będzie kręcić się wokół piłki, a nie wydarzeń pozaboiskowych, możemy mieć do czynienia z solidną ekipą, która realnie zakręci się gdzieś w okolicy Play-Offów.

O jakości tego składu nie trzeba się specjalnie rozwodzić. Wystarczy wspomnieć, że grą środka pola dyryguje Wayne Rooney, żeby spodziewać się po nich dużo. Sam Anglik ma za sobą niezły sezon, jednak po takim nazwisku wymaga się chyba nieco więcej liczb. Wiadomo, że na boisku ustawiony jest zdecydowanie inaczej niż w czasach świetności, ale 5 bramek i 3 asysty to zdecydowanie mniej niż byśmy oczekiwali. Bramki są zresztą jednym z głównych mankamentów w grze The Rams, bowiem ani Martyn Waghorn, ani Chris Martin nie oferują takiego zwrotu bramkowego, jakiego potrzebuje zespół. 12 goli Waghorna i 11 Martina to oczywiście przyzwoite liczby, ale gdyby udało się pozyskać porządnego napastnika, szanse na awans byłyby znacznie wyższe.

Będąc przy Derby, warto wspomnieć oczywiście, że czekamy też na powrót Krystiana Bielika po kontuzji.

Gwiazda drużyny – Tom Lawrence

Miejmy nadzieję, że wychowanek Manchesteru United ma za sobą wszelkie pozaboiskowe ekscesy. Niejednokrotnie udowadniał już, że jeżeli jest w formie, to swoją grą znacznie przewyższa poziom Championship. Takiego Walijczyka będzie potrzebował Philip Cocu w nadchodzącym sezonie. W 37 meczach poprzedniej kampanii, Lawrence zdobył 11 goli i zanotował 3 asysty. Jego potencjał kazał nam wskazywać, że w wieku 26 lat będzie w zupełnie innym miejscu, ale kariera potoczyła się tak, że sam musi zawalczyć o upragniony powrót do Premier League.

HUDDERSFIELD TOWN

Huddersfield to jedna z tych ekip, które kompletnie nie poradziły sobie ze spadkiem z Premier League. Oczywiście, mogło być znacznie gorzej, bowiem ostatecznie Teriery utrzymały się w Championship na kolejny sezon. Było jednak blisko, bowiem relegacja spędzała im sen z powiek niemal do ostatniej kolejki. W tym roku ma być inaczej. W tym celu za sterami klubu zasiądzie nowy menedżer, Carlos Corberan. Hiszpan jest znany głównie z pracy w Leeds United, gdzie trenował grupy młodzieżowe, a także był asystentem Marcelo Bielsy. Zrezygnował z pracy w Premier League, żeby samodzielnie poprowadzić zespół i w Huddersfield mają co do niego spore nadzieje.

Fani nie liczą oczywiście na nagły powrót do Premier League. W ich głowach tli się bardziej myśl o nowym stylu gry. Przecież za sterami zasiada podopieczny Bielsy. Nie zapowiada się więc na nudę. Z drużyną latem pożegnał się Steve Mounié, jeden z graczy pamiętanych jeszcze z ekstraklasy. Na podobny ruch zdecyduje się też podobno Karlan Grant, który w minionych rozgrywkach zdobył 19 bramek i zaliczył 4 asysty. Corberan będzie musiał budować trzon zespołu niemal od nowa, ale kadra jaką otrzyma zapewne mu pasuje, bowiem widzimy w niej wielu młodych piłkarzy, z których można stworzyć coś ciekawego. Jeżeli chodzi o wzmocnienia, do klubu dołączył Joel Perreira z Manchesteru United, Pipa z Espanyolu, Naby Sarr z Charltonu oraz Danny Ward z Cardiff City.

Gwiazda drużyny – Lewis O’Brien

21-latek jest wychowankiem klubowej akademii, a miniony sezon był jego pierwszym w dorosłej ekipie Huddersfield. Rozegrał w nim 38 spotkań, w których strzelił 2 bramki i zanotował 4 asysty. W nadchodzących rozgrywkach może więc wyskoczyć na naprawdę wysoki poziom, zwłaszcza że kibice już przed rokiem typowali go do najlepszego zawodnika sezonu.

LUTON TOWN

Czy są menedżerowie stworzeni do pracy w jednym klubie? Zdecydowanie tak. Przygoda Nathana Jonesa ze Stoke City okazała się kompletnym nieporozumieniem. Menedżer wyglądał na skrajnie wyczerpanego i zrezygnowanego, aż w końcu stracił pracę. Na nową ofertę pracy nie musiał czekać długo. Jego poprzedni klub, Luton Town, zajmował 23. miejsce w tabeli Championship i potrzebował ratunku. Jones objął stery w The Hatters i poprowadził ich do utrzymania, które udało się wywalczyć w ostatniej kolejce, dzięki wygranej z Blackburn 3:2. Po powrocie Jonesa, druzyna przegrała tylko jedno z ostatnich dziewięciu spotkań.

Jones dokonał już kilku wzmocnień, rzecz jasna budżetowych. Jordan Clark przeniósł się do Luton z Accrington Stanley, James Bree zasilił drużynę z Aston Villa, a Tom Lockyer dołączył z Charltonu. Wiadomo jednak, że transfery nie będą kluczowe, bowiem Walijczyk będzie próbował wydobyć coś z grupy ludzi, których zna doskonale. Jeżeli The Hatters będą w stanie grać z taką skutecznością jak pod koniec minionej kampanii, mogą być spokojni o utrzymanie. To nad czym trzeba będzie popracować to na pewno zastąpienie Izzy’ego Browna, który kolejny sezon spędzi w Sheffield Wednesday.

Gwiazda drużyny – James Collins

29-latek strzelał seryjnie w League Two, strzelał seryjnie w League One i strzelał seryjnie w Championship. Anglik przeszedł z Luton całą imponującą drogę od czwartej do drugiej klasy rozgrywkowej. W trzech sezonach w barwach The Hatters, zdobył 58 ligowych bramek, z czego 14 w Championship. Mając takiego pewniaka przed bramką, Jones musi zadbać tylko o to, żeby dostarczyć do niego futbolówkę. Jesteśmy bowiem przekonani, że w kwestii goli nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

MIDDLESBROUGH

Neil Warnock od trzynastu lat obiecuje przejście na emeryturę i znów daliśmy się nabrać na jego słynne „to mój ostatni raz”. Poprzedni sezon zaczynał jako menedżer Cardiff City, ale Vincent Tan nie był już tak cierpliwy względem niego jak tuż po spadku z Premier League. Warnock długo na zainteresowanie innych klubów nie musiał czekać. Middlesbrough przyznało się do nieudanego projektu z Jonathanem Woodgate’em na czele i zdecydowało się zatrudnić doświadczonego menedżera w roli strażaka. Po udanej końcówce sezonu zaproponowali mu stałą pracę.

Wszystko to zaczęło się od zwolnienia Tony’ego Pulisa. Właścicielom nie spodobał się fakt, że Boro skończyli sezon 2018/19 tuż za strefą Play-Offs, mimo że przez prawie cały rok znajdowali się w pierwszej szóstce. To wszystko przy typowej łupance, która jest znakiem firmowym Pulisa. Woodgate miał być młodym, ambitnym trenerem, który niczym Frank Lampard wyciśnie siódme poty ze swojej drużyny i dojdzie co najmniej do finału baraży. Niestety nic takiego nie miało miejsca i niecały rok po zwolnieniu Pulisa na ławce trenerskiej Middlesbrough zasiadł inny fanatyk brytyjskiej myśli szkoleniowej, a z nim… Na pewno nie będziemy się nudzić!

Gwiazda drużyny – Ashley Fletcher

Kiedy jak nie teraz? Fletcher przez lata rozczarowywał i czekaliśmy na to aż udowodni, że drzemie w nim ogromny talent. Tylko przypomnimy, że Middlesbrough płaciło za niego 6,5 miliona funtów. To naprawdę spora kwota jak za napastnika, który pomimo występów w Premier League nie trafił ani razu do siatki w barwach West Hamu. Próbował odbudować się w Sunderlandzie, ale dopiero poprzedni sezon był jego pierwszym, w którym przekroczył granicę dziesięciu ligowych goli. Na dobry początek załadował dwa gole w pucharze ligi. W duecie z Brittem Assombalongą może uprzykrzać życie obrońcom. Aż trudno uwieżyć, że za obu tych panów Boro zapłaciło ponad 20 milionów!

MILLWALL

W zeszłym sezonie niewątpliwie zaskoczyli. Wielu ekspertów przewidywało walkę Millwall o utrzymanie, a tymczasem jeszcze w okolicach marca dyskutowaliśmy o tym jakie mają szansę na wejście do Play-Offów. Ostatecznie Lwy z The Den zakończyły sezon na 8. miejscu w tabeli i to pomimo roszady menedżerskiej w trakcie rozgrywek. Neil Harris został podkradziony przez Cardiff City, a jego miejsce na ławce trenerskiej zajął Gary Rowett. Nie od dziś uważamy, że Rowett zna się na swoim fachu i udowodnił to w ubiegłym sezonie. Drużyna z Bartoszem Białkowskim na czele nie zaczęła co prawda grać ofensywnego futbolu, lecz dopracowała charakterystyczny dla klubu brytyjski styl. Efektem tego nie tylko wysokie miejsce w tabeli, ale także złote rękawice dla polskiego bramkarza za 16 czystych kont.

W tym sezonie musimy Millwall potraktować trochę poważniej. Z Rowettem na ławce trenerskiej pokazali, że są w stanie pokonać nawet najsilniejsze zespoły w lidze. Napsuli krwi Nottingham, Fulham czy Brentford. The Lions może jednak trochę ograniczać niewielki budżet. Kadra ma braki, ale na pewno nie muszą przejmować się obsadą bramki i środka obrony. Tak duża liczba czystych kont to wspólna praca Białkowskiego wraz z Jake’em Cooperem oraz Shaunem Hutchinsonem. Boki obrony też spisują się przyzwoicie, a atak mają wzmocnić Mason Bennett z Derby i Troy Parrott z Tottenhamu.

Gwiazda drużyny – Bartosz Białkowski

Pewnie wielu z was myśli sobie, że przemawia przez nas patriotyzm. Otóż nie tym razem. Popularny Bart zaskarbił sobie sympatię kibiców znakomitymi interwencjami na przestrzeni całego sezonu. Słabsze występy zdarzały mu się bardzo rzadko, a efektem tego nie tylko Złota Rękawica, ale również całkiem zasłużona nagroda za najlepszego piłkarza w klubie. Zastanawiamy się jak to możliwe, że Polak przez tyle lat nie trafił do większego klubu. Championship wydaje się być skrojona idealnie dla niego.




NORWICH CITY

Awans do Premier League okazał się dla nich skokiem na zbyt głęboką wodę. Odważny styl gry jaki chciał pokazać światu Daniel Farke nie wystarczył i Kanarki zapisały się niechlubnie jako jedna z najgorzej punktujących drużyn w historii najwyższej klasy rozgrywkowej. Na otarcie łez kibice wspominają efektowne zwycięstwo nad Manchesterem City, które było przywoływane jako jedyny sukces Norwich przez całą kampanię 2019/20. Zagorzali kibice Premier League na pewno zapamiętają także świetne wejście do ligi Teemu Pukkiego i odważną grę ofensywną Emiliano Buendii.

Skoro już przy gwiazdach tego zespołu jesteśmy, to musimy wspomnieć, że Norwich ani trochę się nie osłabiło względem poprzedniego sezonu, a wręcz wracają do Championship wzmocnieni. Klub z Carrow Road był znakomicie przygotowany na potencjalne niepowodzenie w Premier League. Daniel Farke wciąż jest obdarzony przez zarząd ogromnym zaufaniem, a transfery Jordana Hugilla, Xaviego Quintilli czy nawet Przemysława Płachety mogą sprawić, że Kanarki znów w glorii i chwale zostawią konkurencję daleko w tyle.

Gwiazda drużyny – Emiliano Buendia

Dużo spekulowało się o przyszłości Argentyńczyka, ponieważ udanymi występami w Norwich zyskał spore zainteresowanie ze strony większych i bogatszych klubów. Do Anglii trafił dwa lata temu z Getafe i najpierw znakomicie odnalazł się w Championship, notując 8 bramek i 13 asyst, a później bramka i 7 asyst w Premier League sprawiła, że dał się poznać szerszej publiczności. Można powiedzieć, że Norwich skrzydłowymi stoi, ponieważ w klubie znajdują się wciąż Onel Hernandez i Todd Cantwell, a z pierwszego składu będzie próbował ich wygryźć Przemysław Płacheta. Buendia jest jednak facetem, który z pewnością będzie temu zespołowi przewodził w ofensywie i nie zamierza siedzieć na ławce.

NOTTINGHAM FOREST

Nottingham pokazało w jakim stylu nie powinno się kończyć sezonu. Przez znaczną część rozgrywek spisywali się powyżej oczekiwań, a Sabri Lamouchi ciężko pracował na miano najbardziej niedocenianego menedżera w lidze. To wszystko zostało zaprzepaszczone w ostatniej kolejce. Forest mieli spokojną przewagę trzech punktów i bilansu bramkowego nad Swansea, a pomiędzy nimi, na szóstym miejscu, znajdowało się jeszcze Cardiff City. Tragiczny występ przeciwko Stoke i porażka 1-4 otworzyła furtkę dla walijskich zespołów, a te skrzętnie z niej skorzystały i wypchnęły Nottingham z miejsc barażowych. Piłkarze mogą mieć szczęście, że na trybunach nie zasiadali kibice, ponieważ mogli zostać brutalnie napadnięci przez rozwścieczonych fanów.

Mimo tragicznej końcówki sezonu wynik Nottingham można zaliczyć do udanego i wręcz zaskakującego. Zwłaszcza gdy zerkniemy sobie na niemiłosiernie starzejącą się kadrę, jaką ma do dyspozycji Lamouchi. Do kluczowych zawodników należy zaliczyć Lewisa Grabbana, Bena Watsona, Sambę Sowa czy Sammy’ego Ameobiego. Ze wspomnianej czwórki tylko ostatni nie przekroczył jeszcze trzydziestego roku życia. Wśród nowych nabytków też znajdziemy wiekowych już piłkarzy, ale pozyskanie chociażby Lyle’a Taylora za darmo na pewno można zaliczyć do sukcesów – biła się o niego prawie cała Championship. Jesteśmy ciekawi jak drużyna prowadzi sobie bez Matty’ego Casha, który błyszczał na prawej obronie. Z tego transferu Nottingham zarobiło co najmniej 14 milionów funtów.

Gwiazda drużyny – Brice Samba

Francuz kongijskiego pochodzenia to jedno z największych objawień zeszłego sezonu, ale wciąż jest to bardzo niedoceniany bramkarz. Nottingham pokładało wielkie nadzieje w Arijanecie Muriciu wypożyczonym z Manchesteru City, ale reprezentant Kosowa po kilku tragicznych występach stracił miejsce w składzie. To była życiowa szansa dla sprowadzonego z Caen bramkarza. Samba wziął Championship szturmem, wykazując się znakomitym refleksem na linii oraz dobrze grając nogami. Przyzwyczaił swoich obrońców, że w nawet najtrudniejszej sytuacji mogą na niego liczyć.

PRESTON NORTH END

Mimo bogatej historii Preston od 60 lat znajduje się poza Premier League. Na tę chwilę jest to drużyna, którą obudzeni w środku nocy pewnie wymienilibyśmy jako ostatnią. To, że Preston nie wyróżnia się na tle innych klubów, nie oznacza jednak, że nie rozwija się w odpowiednim kierunku. Alex Neil radzi sobie bardzo dobrze przy Deepdale i udowadnia, że jest jednym z najbardziej utalentowanych menedżerów młodego pokolenia. Wszędzie tam gdzie się pojawiał, zaliczał awanse – czy do szkockiej Premiership z Hamilton Academy czy do Premier League z Norwich City. Najbliżej tego celu z Preston był podczas pierwszego roku pracy – sezon 2017/18 skończył o jedno miejsce za Play-Offami. W pozostałych dwóch sezonach The Lilywhites też znajdowali się w górnej połowie tabeli. Musimy zatem traktować ich jak najbardziej poważnie.

Preston ma problemy z brakiem klasowego napastnika. W poprzednim sezonie otrzymali aż jedenaście rzutów karnych i większość z nich wykorzystał Daniel Johnson. Jamajczyk stał się tym samym najskuteczniejszym strzelcem z 12 bramkami na koncie, grając na środku pomocy. Możemy zatem od Toma Barkhuizena oraz Seana Maguire’a wymagać zdecydowanie więcej. Swoje najlepsze lata ma za sobą Scott Sinclair, co do którego również dużo się oczekuje. Na rynku transferowym The Lilywhites na razie nie poszalały – przystępują do tego sezonu z praktycznie taką samą kadrą jak przed rokiem.

Gwiazda drużyny – Daniel Johnson

Jamajczyk gra w Preston od pięciu lat i pamięta jeszcze czasy, gdy drużyna występowała w League One. Mimo gry w środku pola jest bardzo ofensywnie nastawionym graczem. Poprzedni sezon nie był pierwszym, w którym otrzymał nagrodę najskuteczniejszego strzelca w zespole – cztery lata temu osiem bramek na jego koncie wystarczyło do liderowania w statystyce bramek. To pokazuje jak duże problemy Preston ma z napastnikami od wielu lat. Z tego względu Johnson jest perełką tej drużyny. Ma świetnie ułożoną lewą nogę – można na niego liczyć zarówno podczas tradycyjnego rozegrania piłki jak i przy wykonywaniu stałych fragmentów gry.

QUEENS PARK RANGERS

Drużyna Marka Warburtona to najładniej grający zespół spośród klubów zajmujących bardziej odległe miejsca w tabeli. Ofensywną piłkę Rangersów odzwierciedlają statystyki – tylko cztery drużyny strzeliły więcej bramek i tylko trzy częściej utrzymywały się przy piłce. Ma to jednak dwie strony medalu, bowiem kosztem ofensywnej gry ucierpiała defensywa. 76 straconych goli to wynik jaki przebić mogły tylko Luton Town (82) i ostatnie w tabeli Hull City (87). Kibiców może martwić brak wzmocnień na pozycjach defensywnych, a wręcz osłabienie się poprzez odejścia Angela Rangela, Granta Halla oraz Toniego Leistnera.

Klub nie straci na pewno na odejściu wspomnianej trójki tak mocno jak na sprzedaży Eberechiego Eze. Odejście 22-latka wisiało w powietrzu i można się było tylko zastanawiać jaki klub Premier League zgarnie go do siebie. Padło na Crystal Palace, które liczy na udaną współpracę Eze z Wilfriedem Zahą. Trzeba przyznać, że przejście z ofensywnej piłki Queens Park Rangers na starą, angielską szkołę Roya Hodgsona to bardzo odważny ruch dla Nigeryjczyka. Pod jego nieobecność większa odpowiedzialność za kreowanie akcji ofensywnych spadnie na Brighta Osayi-Samuela. Może się okazać, że w QPR prędko zapomną o utracie swojej największej gwiazdy. W klubie doszło do jeszcze jednej dużej zmiany – rok temu stadion zmienił nazwę z Loftus Road na Kyian Prince Foundation Stadium, która honoruje tragicznie zmarłego, byłego piłkarza tego klubu.

Gwiazda drużyny – Mark Warburton

Wybór nietypowy, ponieważ skupiamy się nie na piłkarzu, a na menedżerze. Warburton ma mocne powiązania z Brentford, ponieważ w przeszłości prowadził ten klub jako menedżer i dyrektor sportowy. Miał duży wpływ na rozwój klubu, wprowadzając go do Championship, a odchodząc zaczerpnął wiele nowinek technologicznych. Swoich sił spróbował w Glasgow Rangers oraz Nottingham Forest, jednakże oczekiwania właścicieli obu tych klubów okazały się zbyt wysokie. Dlatego właśnie QPR wydaje się być dla niego idealnym miejscem do pracy. Zarząd docenia fakt, że na drużynie widać piętno menedżera i gorąco liczy na to, że Rangersi będą się rozwijać w odpowiednim kierunku, szkoląc przy tym zdolną młodzież. Żywym tego przykładem jest wspominany już wcześniej Eberechi Eze. Warburton na pewno spróbuje wykreować kolejną młodą gwiazdę.

READING

W zeszłym sezonie nie zobaczyliśmy Reading walczącego o awans. Te wspomnienia nie wrócą też pewnie w tegorocznych rozgrywkach, chociaż na ławce menedżerskiej The Royals zasiada naprawdę ciekawa persona. Veljko Paunović całą klubową karierę menedżerską spędził w Chicago Fire i teraz będzie się starał przenieść swoje doświadczenia z MLS na Championship. Jest to rzecz jasna ogromna niewiadoma, ale da się znaleźć zdania ekspertów, którzy twierdzą, że to krok w stronę powrotu do gry o najwyższe cele. Kibice z pewnością będą liczyli na wprowadzenie ofensywnej i atrakcyjnej taktyki, które pamiętają z czasu pracy Jaapa Stama.

Bardzo ciekawie wygląda pozyskanie Oviego Ejarii z Liverpoolu za kwotę niemal czterech milionów funtów. Poza tym jedynym wzmocnieniem klubu jest do tej pory Josh Laurent, który przenosi się ze Shrewsbury. Nie wygląda być może jak zbrojenie się na walkę o awans, ale pamiętajmy, że okienko transferowe wciąż trwa. Ciekawe też, co stanie się dalej z Mattem Miazgą, który miniony sezon spędził w The Royals na zasadzie wypożyczenia. Współpraca z trenerem z MLS pewnie byłaby interesującą opcją dla zawodnika Chelsea.

Gwiazda drużyny – John Swift

Anglik rozpoczyna swój piąty sezon w Reading. To naprawdę wystarczająco, aby w końcu zapracować na transfer do Premier League bądź wywalczyć go samodzielnie na boisku. W zeszłym sezonie 25-latek stanowił o sile swojego zespołu. 6 razy trafił do siatki, co jest najlepszym wynikiem spoza napastników. Dodatkowo zanotował 10 asyst, najwięcej w drużynie. Wychowanek Chelsea może być jednym z głównych beneficjentów nowego stylu gry Reading, na który wszyscy liczymy.

ROTHERHAM UNITED

Dwa lata temu nie mieli szczęścia spadając do League One. W ostatnich pięciu meczach sezonu 2018/19 strzelili osiem bramek, ale wyciągnęli z tego tylko jeden punkt i musieli pożegnać się z Championship. Długo ta rozłąka nie trwała, ponieważ Rotherham znakomicie weszło w trzecioligowe rozgrywki i od początku do końca trzymało się czołówki. Właściciele darzą ogromnym zaufaniem trenera Paula Warne’a, który wypracował już dwa awanse przy New York Stadium, ale musiał się także mierzyć z dwoma spadkami. Na kluby takie jak Rotherham zwykło się mawiać „kluby yo-yo”. Od 2013 roku sześciokrotnie zmienili ligę, zwiedzając trzy różne poziomy rozgrywkowe – od League Two po Championship. Stabilizacja w drugiej lidze jest dla nich teraz celem numer jeden.

The Millers oczywiście są pozbawieni gwiazd, ale w ich kadrze znajdziemy kilka ciekawych nazwisk. Jamal Blackman to bramkarz, który zalicza już ósme wypożyczenie z Chelsea, a o Angusie MacDonaldzie ostatnio było głośno z uwagi na jego wygraną walkę z rakiem. Billy Jones to z kolei były piłkarz Sunderlandu, który na pewno zapadł w pamięci kibicom, którzy oglądali ostatnie mecze Czarnych Kotów w Premier League. Nie da się jednak ukryć, że to może być bardzo trudny sezon dla Rotherham. Ponownie muszą liczyć na bramki ze stałych fragmentów gry. Będzie trzeba na nich uważać podczas wyjazdowych meczów, bowiem to głównie w delegacjach zdobywali punkty w poprzednim sezonie – z kolei na własnym boisku wygrali mniej niż połowę rozegranych meczów.

Gwiazda drużyny – Freddie Ladapo

Zeszły sezon skończył z 17 bramkami we wszystkich rozgrywkach. To całkiem przyzwoity wynik zważywszy na to, że sezonu League One nie udało się w pełni dokończyć. Ladapo jest jednym z niewielu piłkarzy w drużynie, który posmakował Premier League. Zaliczył co prawda tylko jeden występ w elicie, w barwach Crystal Palace, ale kręcił się wokół pierwszej drużyny Orłów przez dwa sezony. Co ciekawe, może sobie wpisać do CV debiut w Premier League, ale nigdy jeszcze nie kopnął piłki na poziomie Championship. Rotherham wystawiło za niego pół miliona funtów, co było rekordem transferowym tego klubu. Występy w League One w barwach The Millers i wcześniej Plymouth może zaliczyć do bardzo udanych. Teraz przed nim gra na o wiele wyższym poziomie jako podstawowy napastnik i gwiazda drużyny.

SHEFFIELD WEDNESDAY

Gdyby Sheffield Wednesday było bolidem Formuły 1, moglibyśmy powiedzieć, że wyścig zaczynają będąc już zdublowanym albo są wręcz o dwa okrążenia do tyłu. To wszystko za sprawą 12 ujemnych punktów. Sowy zostały ukarane za złamanie regulacji finansowych EFL, a konkretniej za przekroczenie wymaganych wydatków. Wywołało to sporo kontrowersji, ponieważ taka sama kara (za inne przewinienie) została nałożona na Wigan Athletic, tyle że ze skutkiem natychmiastowym i The Latics musieli pożegnać się z Championship mimo 10-punktowej przewagi nad strefą spadkową. Można jednak przypuszczać, że co się odwlecze, to nie uciecze. Ujemne dwanaście punktów na starcie sprawia, że cel na ten sezon jest jasny – przetrwać. Sowy muszą zatem odłożyć nadzieje na powrót do walki o baraże, w których przecież występowali jeszcze trzy lata temu. Wtedy to kibice śpiewali „Carlos had a dream, to build a football team” o Carlosie Carvalhalu, który jednak niedługo potem opuścił Hillsborough.

Teraz na ławce zasiada inny menedżer, którego możemy nazwać ogromnym pechowcem. Garry Monk pracował już w podobnie trudnych warunkach. Dwa lata temu jego Birmingham również zostało ukarane ujemnymi punktami. Wówczas 41-letniemu menedżerowi udało się utrzymać drużynę w Championship, ale spięcia z zarządem i wewnątrz sztabu szkoleniowego spowodowały, że rozstał się z klubem. Sheffield skorzystało z okazji i zatrudniło go u siebie, ale Monk prędko mógł odczuć déjà vu. Kadrę mają wzmocnić Elias Kachunga z Huddersfield i Izzy Brown wypożyczony z Chelsea, ale ten zespół wciąż wygląda na ligowego średniaka. Możemy zatem przypuszczać, że Sowy mogą otrzeć się o relegację.

Gwiazda drużyny – Barry Bannan

Kapitan i lider środka pola. Bannan występuje w Wednesday już od pięciu lat i nieustannie jest kluczową postacią dla tej drużyny. W poprzednim sezonie skompletował najwięcej asyst (8) i był bardzo regularny. Wyróżniał się niemal w każdym meczu na tle całkiem przeciętnie grających kolegów. Drużyna straciła wypożyczonego z Newcastle Jacoba Murphy’ego oraz Stevena Fletchera, do których Bannan zwykł kierować piłki. Musi odnaleźć wspólny język z Kachungą i Brownem, by Sheffield mogło ruszyć w pogoń za odrabianiem ujemnego dorobku punktowego.

STOKE CITY

Co roku dajemy się nabierać na to, że Stoke może się liczyć w walce o najwyższe cele. W sezonie 18/19 było to wręcz naturalne, ponieważ byli świeżo upieczonym spadkowiczem. Wtedy to The Potters zderzyli się z Championship i rok później zrobili to samo. Piłkarze tacy jak Jack Butland czy Joe Allen mogli odejść do klubów Premier League, ale woleli zostać przy Bet365 Stadium i walczyć o szybki powrót do elity. Czy żałują? Podejrzewamy, że tak. Należy jednak zwrócić uwagę na to, że Joe Allen stara się dźwigać drużynę na własnych barkach, ale z kolei Butland wygląda jakby z dnia na dzień zapomniał jak się gra w piłkę. Jego sytuacja była o tyle dramatyczna, że w październiku ubiegłego roku ze składu zaczął go wygryzać 34-letni Adam Federici. Włodarze Stoke modlą się po cichu aby któraś drużyna z Premier League przypomniała sobie o dobrych występach angielskiego bramkarza i wykupiła go ze Stoke za chociaż kilka milionów funtów.

To chyba pierwszy rok, w którym po Stoke nie spodziewamy się naprawdę niczego. Teraz drużynę prowadzi Michael O’Neill. Przez pewien okres godził obowiązki prowadzenia The Potters z funkcją selekcjonera Irlandii Północnej. Zrezygnował jednak z kadry, po tym jak UEFA ogłosiła przełożenie Mistrzostw Europy. Pod jego wodzą Stoke wygrzebało się z okolic strefy spadkowej i zakończyło sezon na 16. miejscu. Kolejny rok w dolnej połowie tabeli może okazać się dla nich zabójczy. Tym bardziej, że kończy się dla nich wsparcie finansowe ze strony Premier League.

Gwiazda drużyny – Sam Clucas

Piłkarz bardzo źle wspominany przez kibiców Swansea. Łabędzie wydały na niego 16 milionów funtów, a jego przygoda z Południową Walią zakończyła się bardzo prędko i nieprzyjemnie. Stoke wyciągnęło go za sześć milionów funtów po spadku zarówno The Swans jak i The Potters. Przez pierwsze miesiące miał problemy ze zdrowiem, ale z czasem stawał się kluczową postacią swojego zespołu. Ubiegły sezon to 11 bramek w jego wykonaniu. Środek pola to w Stoke najmocniej obsadzona pozycja. Clucasowi towarzyszy Joe Allen, Nick Powell, Jordan Cousins i nowy nabytek – John Obi Mikel.

SWANSEA CITY

Awans rzutem na taśmę do Play-Offów był dla Swansea dużym sukcesem. Drużyna Steve’a Coopera zdecydowanie nie należała do najsilniejszych. Kadra Łabędzi to mieszanka młodych i niedoświadczonych piłkarzy ze starymi wyjadaczami jak Andre Ayew czy Wayne Routledge. W ostatnich latach walijski klub przyzwyczaił nas, że dużo sprzedaje, a zamiast kupować wypożycza. W tym roku jest jednak trochę inaczej – żaden z kluczowych zawodników nie został sprzedany, tak jak James czy McBurnie rok wcześniej i wreszcie udało się przeprowadzić gotówkowy transfer do klubu. Tym piłkarzem jest Jamal Lowe, który trafił na Liberty Stadium za niecały milion funtów z Wigan.

Swansea wciąż ma braki na wielu pozycjach. Cooper potrzebuje obrońców, by móc grać ustawieniem 5-3-2, które zapewniło Łabędziom udaną końcówkę sezonu. Kibice trzymają kciuki, by Joe Rodon i Andre Ayew wciąż przywdziewali biało-czarne barwy. Żeby ponownie liczyć się w walce o awans, klub musi zatrzymać swoje gwiazdy i rozejrzeć się za dodatkowymi wzmocnieniami. Dwa tygodnie temu z roli dyrektora klubu zrezygnował Trevor Birch, co może wpłynąć na funkcjonowanie zespołu.

Gwiazda drużyny – Andre Ayew

Wydawało się, że wielokrotny reprezentant Ghany nie będzie chciał występować na poziomie Championship. Po relegacji dwa lata temu trafił na wypożyczenie do Fenerbahce, ale po pobycie w Turcji dość niespodziewanie znalazł się w kadrze Swansea na sezon 2019/20. W ten sposób z miejsca stał się gwiazdą drużyny i jej wicekapitanem. Dziś deklaruje, że chciałby zostać przy Liberty Stadium na ostatni rok jego kontraktu. Klub jest co do tego dość sceptyczny, ponieważ wiąże się to z wypłacaniem mu kolosalnej tygodniówki, która została ustalona jeszcze za czasów gry w Premier League. Dlatego na Ayew po cichu jest poszukiwany kupiec, ale na pewno świat się nie zawali jeżeli Ghańczyk zostanie w klubie i dalej będzie jego gwiazdą.

WATFORD

Spadek Watfordu wywołał pewnego rodzaju entuzjazm wśród fanów brytyjskiego futbolu. Wszyscy już byliśmy zmęczeni grą tego klubu i ciągłymi roszadami menedżerskimi. Zanim Szerszenie pożegnały się z Premier League ograły Liverpool 3-0, pozbawiając ich szans na sezon bez ani jednej porażki. To był wyjątkowo udany moment podczas bardzo słabego sezonu. Po przerwie spowodowanej pandemią koronawirusa Watford wygrał tylko dwa mecze i musiał pogodzić się z relegacją po pięciu latach gry na najwyższym szczeblu rozgrywek.

Na celowniku Gino Pozzo znalazł się tym razem Vladimir Ivić. Podobnie jak Javi Gracia czy Quique Sanchez Flores nie ma żadnego doświadczenia z angielską piłką. Dotychczas pracował w Grecji i Izraelu, a jako piłkarz zaliczył epizod w Bundeslidze oraz grał oczywiście przez długi czas w rodzimej Serbii. Postać Ivicia sprawia, że Watford jest niewiadomą przed tym sezonem. Kadrowo nie osłabili się – z ważniejszych piłkarzy odeszli do tej pory tylko Abdoulaye Doucoure i Jose Holebas. Jeśli uda im się zatrzymać Willa Hughesa, Ismailę Sarra czy Troya Deeneya, to na papierze mogą być najsilniejsi spośród wszystkich drużyn. Kadrę uzupełniają młodzi i bardzo zdolni piłkarze, którzy przez lata byli wypożyczani lub grali w drużynie młodzieżowej.

Gwiazda drużyny – Troy Deeney

Lata lecą, a Troy Deeney wciąż jest ważną postacią dla Watfordu. W poprzednim sezonie strzelił 10 bramek i wystarczyło to do bycia najskuteczniejszym strzelcem w drużynie. Co roku klub sprowadza mu konkurencję w postaci piłkarzy takich jak Danny Welbeck, Andre Gray czy Stefano Okaka, ale kapitan Szerszeni przywykł do tego, że nie zamierza oddawać swojego miejsca w ataku. Tym razem pozycję napastnika wzmocniono Glennem Murrayem. Jeśli Vladimir Ivić zdecyduje się na grę dwójką napastników, to może to być ekscytujący duet – nieironicznie!

WYCOMBE WANDERERS

Ostatni w stawce, miejmy nadzieję, że tak nie będzie na koniec sezonu. Dlaczego? Bo Wycombe Wanderers jest naprawdę ciekawym zespołem. Ekipa Garetha Ainswortha kapitalnie rozpoczęła sezon 19/20. Zaledwie jedna porażka w 12 meczach pozwoliła myśleć o czymś więcej, niż tylko o utrzymaniu. Problemy z formą rozpoczęły się w grudniu i trwały w zasadzie do końca stycznia. Mimo to, piłkarze wciąż byli w okolicach strefy Play-Off, kiedy w marcu przyszło zawiesić rozgrywki. Jak doskonale wiemy, zawodnicy nie wrócili już na boiska League One. Liga otrzymała jednak zielone światło do zorganizowania baraży. Wanderers zajmowali siódme miejsce w stawce, mając tyle samo punktów co szóste Peterborough. Zagrali jednak jedno spotkanie mniej, co okazało się aspektem kluczowym. Końcowe lokaty miały być ustalone na podstawie przelicznika zdobytych oczek na mecz. Dzięki temu The Chairboys wyprzedzili nie tylko wspomniane już Peteborough, ale także Oxford, Portsmouth i Fleetwood, kończąc rozgrywki na trzeciej pozycji. Przez baraże przeszli jak burza.

Szalonych transferów po awansie być po prostu nie mogło. Ainsworth zasłynął z tego, że na nowych piłkarzy Wanderers nie wydał złamanego pensa. Nie inaczej jest tym razem. Do drużyny trafili głównie piłkarze, których można było pozyskać za darmo. Giles Phillips czy Jason McCarthy mają nieco odmłodzić kadrę, która składała się w dużej mierze z graczy po trzydziestce, z 38-letnim Akinfenwą na czele. Ainswoirth ma jednak swój sposób na tę ekipę i skreślanie ich na starcie z pewnością byłoby nieodpowiedzialne.

Gwiazda drużyny – Adebayo Ainfenwa

Jasne, gość ma swoje lata. Jasne, przypomina bardziej strongmana bądź kulturystę poza sezonem. Pewnie nie będzie odgrywał znaczącej roli na boisku, ale to bestia, która na koniec swojej kariery wywalczyła sobie awans do Championship. Wiemy, że angielski futbol pisze piękne historie, a ta idealnie wpisuje się w ten kanon. W 2014 Anglik pomógł Wimbledonowi w awansie do League Two, a po finale Play-Offów stwierdził w wywiadzie, że technicznie nie ma klubu i zainteresowani menedżerowie mogą odzywać się do niego na WhatsAppie. Odezwał się właśnie Gareth, oferując mu roczny kontrakt w klubie z trzeciego szczebla rozgrywkowego. Adebayo walnie przyczynił się do awansu, będąc ważną częścią składu. W cztery sezony rozegrał dla Wanderers więcej meczów, niż dla jakiejkolwiek drużyny, w której występował wcześniej. W każdym z tych sezonów był najlepszym strzelcem drużyny, rekordowo zdobywając 17 goli w League Two.

 

Czas rozpocząć zmagania, lecimy z Championship!

Autorzy zapowiedzi sezonu: Krzysiek Bielecki, Maciej Łaszkiewicz, Michał Boncler (grafika tytułowa)