W środę piłkarski świat obiegła dość zaskakująca wiadomość. Na swojej oficjalnej stronie, Watford oficjalnie potwierdził pozyskanie z francuskiego Le Havre Papy Gueye. 21-latek przez dłuższy czas był pod lupą kilku europejskich klubów, a przez chwilę wydawało się, iż jego przenosiny do Arsenalu są najpewniejszą ze wszystkich opcji. Dlatego podpis pomocnika pod kontraktem z Szerszeniami wydawał się dość… dziwny. Może się jednak okazać, że nowy nabytek Nigela Pearsona nigdy nie postawi nogi w klubowym ośrodku.

Z pozycji Watfordu jest to transfer z zakładki „wymarzone”. Obecna umowa zawodnika z drugoligowcem wygasa z końcem czerwca, więc miałby on trafić do Anglii za darmo – a właśnie takich transakcji szuka klub z Vicerage Road. Na przestrzeni ostatnich pięciu sezonów, tylko trzykrotnie zarząd przekroczył kwotę 15 milionów funtów na jednego zawodnika. Byli to Ismaila Sarr, Andre Gray oraz Isaac Success. Znacznie częściej nowi piłkarze przychodzili właśnie na zasadzie wolnego transferu.

Poza tym sam klub, z którego Gueye ma przybyć, wydaje się idealny. Wcześniej na piłkarskie salony trafiali stamtąd Benjamin Mendy, Paul Pogba, Ryiad Mahrez, Lys Mousset czy Lassana Diarra. Sam Francuz miał zgodzić się na aż pięcioletni kontrakt, co albo daje spokój w środku pola na dłuższy czas (oczywiście o ile Pape sprawdziłby się w Premier League) albo spory zysk z ewentualnej sprzedaży. No dobrze, na ten moment wszystko wygląda kolorowo.

Nie minęły jednak 24 godziny, aby wszystko zaczęło się sypać. Głos zabrał agent Gueye, który twierdzi że jego klient nie jest piłkarzem Watfordu. Problem w tym, że umowę z klubem podpisywał ktoś inny. W styczniu Watford zawarł bowiem z piłkarzem tak zwany „pre-contract”, co jest możliwe w momencie, gdy do końca obowiązującego kontraktu piłkarza zostało mniej niż sześć miesięcy. Wtedy agentem młodzieżowego reprezentanta Trójkolorowych był Bakari Sanogo, który w swojej stajni ma jeszcze takie nazwiska jak Moussa Sissoko, Issa Diop i Djibril Sidibe.

Obecnie Gueye reprezentuje Pierre-Henri Bovis, który nie jest wielkim fanem przenosin swojego podopiecznego do ekipy Szerszeni. Może chce dla niego lepszej marki, a może chodzi po prostu o bonusy – wszystkie trafią bowiem do Sanogo, gdyż to on był obecny przy zawarciu umowy. Tak czy owak, pozostaje on przy zdaniu, iż nic nie jest załatwione. Jak sam przyznaje, okoliczności są bardzo dziwne, ale oświadczenie Watfordu nic w obecnej sytuacji nie zmienia, a Pape może trafić latem w zupełnie inne miejsce.

Problem w tym, że Watford nie ma zamiaru odpuszczać i ma co do tego pełne prawo. Piłkarz podpisał bowiem kontrakt zgodny z zasadami Premier League oraz FIFA i nie może się z niego wycofać tylko dlatego, że zmienił agenta. Sama liga nie ma zamiaru ingerować w transfery klubów, Le Havre odmówiło zaś komentarza w tej sprawie. Co ciekawe, niektóre źródła mówią o tym, że młody pomocnik trafi do Udinese. Rodzina Pozzo jest właścicielem zarówno tego włoskiego klubu, jak i samego Watfordu. Według niedawnej analizy przedstawionej na łamach The Athletic, skauting tych drużyn jest połączony – najpierw szukają one zawodników pasujących do obu składów, a później decydują gdzie ów zawodnik trafi.

Ciężko powiedzieć, co stanie się teraz z Gueye, ale wygląda na to, że to Watford ma w tej kwestii więcej do powiedzenia. Stoją jednak przed beznadziejną decyzją – mogą zdecydować się pójść zawodnikowi na rękę i zwolnić go z kontraktu, tracąc obiecującego piłkarza i okazję do zarobku. Mogą też iść z nim na wojnę, a kiedy odmówi gry karać go finansowo i zsyłać do rezerw. W obu przypadkach tak naprawdę zostaną bez jakichkolwiek korzyści. Pozostaje też opcja cud, czyli dogadanie się z agentem i udawanie, że cała sytuacja nie miała miejsca. Chcielibyśmy wierzyć w to, że tak się stanie, bo Pape Gueye może być pozytywem dla całej ligi. Nie chciałby chyba w tak młodym wieku zatrzymywać się w rozwoju na pół dekady, trenując z młodzikami i nie pokazując się szerszej publiczności w oficjalnych spotkaniach.