O dziwo znajdziemy paru zawodników, którym przerwa w rozgrywkach wyjdzie na dobre. Jednym z nich jest na przykład Harry Kane. Napastnika Tottenhamu z powodu kontuzji miały ominąć najbliższe Mistrzostwa Europy, lecz w obliczu nowego terminarza, najprawdopodobniej się na nich pojawi. Dla Angusa MacDonalda czas na indywidualny trening z piłką jest jednak dużo ważniejszy. Powraca on bowiem do sił po większym urazie. Zarówno fizycznym, jak i psychicznym – Anglik niedawno wygrał nierówną walkę z rakiem.

Najpierw cofnijmy się jednak o dwa lata. Na początku 2018 roku, po blisko pięćdziesięciu występach w barwach Barnsley, MacDonald postanowił zmienić klub. Były już kapitan ekipy z Oakwell Stadium uniknął tym samym spadku do League One i zaczął zadomawiać się w Hull. Zaczynał całkiem przyzwoicie – z możliwych 17 spotkań do rozegrania, obrońca wybiegał na murawę przed końcem kampanii jeszcze 12 razy. Po letnich wakacjach opuścił pierwsze dwa mecze, lecz kiedy 18 sierpnia Tygrysy z jednym punktem na koncie podejmowały u siebie Blackburn, Angus zaliczył pełne 90 minut (porażka 0:1).

Do końca sezonu boiska Championship nie widywały już popisów 26-latka, bowiem nabawił się on kontuzji. Pauzował głównie przez zakrzep krwi w łydce, lecz dokuczał mu też zwichnięty wcześniej bark. Prawie rok później szykował się do powrotu, lecz nie było to najłatwiejsze. Trudno się dziwić, w końcu nie trenował z futbolówką przy nodze przez mnóstwo czasu, a ten w piłce nożnej wydaje się płynąć w podkręconej szybkości. Do tego ciągle czuł dyskomfort, bo dokuczało mu mocne zapalenie jelita grubego, tak jakby problemów ze zdrowiem miał zbyt mało. Niestety, z perspektywy kolejnych wydarzeń, zwykłe zapalenie okazałoby się błogosławieństwem.

Z powodu chęci powrotu na sesje treningowe, MacDonald poddał się wielu badaniom. Dopóki męczył go zły stan, tak naprawdę nie był w stanie zaspokoić swojego głodu gry. Okazało się, że wzrost komórek zawodnika jest nieprawidłowy (dysplazja), a jest to pierwszy sygnał, iż w organizmie może dochodzić do transformacji nowotworowej. Kilka dni później wybrzmiał dźwięk telefonu obrońcy, dzwonił jego lekarz. Kiedy poprosił on Angusa o spotkanie, ten wiedział już, że nie ma dla niego dobrych wiadomości. 23 sierpnia największe obawy Anglika okazały się faktem – stwierdzono u niego raka.

To był straszny szok. Miałem 26 lat, to najlepszy czas w karierze. Nigdy nie spodziewasz się, że coś takiego spotka akurat ciebie. Szczególnie kiedy jesteś młody, zdrowy i dobrze się prowadzisz. Nie pamiętam jak wróciłem do domu, wydawało mi się, że śnie. Nie był to jednak przyjemny sen, a raczej koszmar.

Wychowanek Reading postanowił podzielić się z dziennikarzami BBC swoją ostatnią historią, dzięki czemu powstał między innymi ten właśnie artykuł. W sytuacji obrońcy, pierwszą myślą większości znanych mi osób prawdopodobnie byłoby szukanie pocieszenia u rodziny i przyjaciół. Plan MacDonalda był inny. Dwa dni po usłyszanej diagnozie jego partnerka obchodziła urodziny. Zamiast powiedzieć swojej wybrance o ciężarze, jaki nosi, wrócił do mieszkania i urządził jej imprezę-niespodziankę. Wiedział, że i tak ostatecznie musi się dowiedzieć, ale nie chciał psuć jej weekendu i własnego święta. Człowiek, który właśnie się dowiedział o nowotworze jelita, postanowił nie rujnować nastroju innym i siedzieć cicho.

Pierwszy dowiedział się jeden z moich najlepszych przyjaciół. To była strasznie emocjonująca rozmowa, nie wydaje mi się, żebym wcześniej płakał przy znajomych. Wtedy nie umiałem się nawet wysłowić. Alex [dziewczyna MacDonalda] wiedziała jednak, że coś jest nie tak. W niedziele się przełamałem i wszystko jej wyjaśniłem.

Angus jest typem człowieka, który woli dusić wszystko w sobie, niżeli wygadać się bliskim. Wiedział jednak, że musi to zrobić i dziś przyznaje, że nie wie co by się z nim działo bez wsparcia ukochanej. Obrońca Hull przeszedł przez prawie osiem godzin operacji, gdyż lekarze musieli pozbyć się jelita grubego i umieścić w ciele worek do kolostomii. Potem przyszło kilka tygodni odpoczynku i operacja numer dwa. MacDonald cały czas podkreśla, że tragiczny czas w znośne czekanie zmieniły wizyty rodziny i bliskich.

27 października Anglik obchodził urodziny. Najlepszym prezentem w tamtym roku była chyba informacja, iż lekarze dopuszczają go do kolejnej operacji, tym razem polegającej na wdrożeniu nowego jelita. Przed świętami Bożego Narodzenia dostał wiadomość, że jest już całkowicie zdrowy. Choć nie mówi tego wprost, Angus był wcześniej kilka kroków od depresji. A może nawet i bliżej, tylko sam nie był tego do końca świadom.

Były takie czasy, kiedy nie byłem przekonany, czy przeżyję. Pytałem sam siebie „dlaczego ja?”. Najpierw bark, potem zakrzepica i jeszcze rak – co dalej?

Minęło 13 lat odkąd rodzice zapisali go do szkółki Reading, lecz po powrocie na boisko MacDonald czuł się jak amator. Czy nieumiejętność prostego kopnięcia piłki to jednak powód do zmartwień, kiedy właśnie uporałeś się z nowotworem? W takich okolicznościach ulewa to idealna pogoda na spacer, a wdepnięcie w błoto to tylko świetna okazja, aby odświeżyć garderobę. Kiedy pokona się śmierć, wszystko cieszy 10 razy bardziej.

Nie umiałem nawet dobrze biegać, nogi miałem jak z waty, a kiedy przyszło do pracy z piłką, wyglądałem jakbym widział ją pierwszy raz w życiu. Ale nadal było to jedno z najlepszych uczuć jakich doświadczyłem. Nie obchodziło mnie, że się potykam, a piłka po prostu przelatuje mi po stopie – przeszedłem tak dużo, że po prostu cieszyłem się powrotem.

Ponad miesiąc temu 27-latek postawił kolejny milowy krok do normalności – zagrał 60 minut w meczu przeciwko Birmingham City (na razie U23). Niestety nie udało się wygrać tego spotkania, ale czy to ma w obecnej sytuacji jakiekolwiek znaczenie? Raczej nie. Trochę jeszcze jednak potrwa, aż MacDonald powróci do rytmu meczowego (przedmeczowego też). Teraz czeka go bowiem następna przerwa, tym razem przymusowa dla wszystkich, spowodowana koronawirusem. Dla Anglika to jednak nie najgorszy scenariusz, bo jak sam przyznaje, ma czas na pełny powrót do sił i nadrobienie zaległości. Przed marcowym starciem z Birmingham nie pamiętał nawet, co zwykle robił przed meczem.

W dniu poprzedzającym mecz zawsze jadłem łososia z makaronem, więc tym razem też tak zrobiłem. Wszystko inne mi jednak uciekło. Gdzie trzymam torebkę z kosmetykami? Gdzie są moje ochraniacze? Czas na boisku minął za to w mgnieniu oka – w jednej chwili przebierałem się w szatni, a w drugiej byłem już na murawie. Zagrałbym i całe 90 minut, ale zakwasy trzymały mnie przez kilka dni.

Na MacDonalda już teraz czeka kolejne wyzwanie. Zakładając, że obecny sezon nie zostanie anulowany, jego Hull City będzie musiało walczyć o utrzymanie. Na ten moment, po rozegranych 37 kolejkach, podopieczni Granta McCanna mają tylko 2 punkty przewagi nad strefą spadkową. Tam o przetrwanie biją się Charlton, Luton i Barnsley. Zadanie Tygrysów nie należy do tego z zakresu niemożliwych – między 17. Stoke a nimi (21. miejsce) jest różnica tylko jednego oczka. Żaden sukces sportowy zapewne i tak nie dorówna już temu, co w swoim życiu osiągnął Angus. Ten najważniejszy mecz ma już za sobą.