Ludziom, którzy nazywają go wuefistą, szczerze zazdroszczę lat spędzonych w szkole. Gdybym miał takiego nauczyciela w ogólniaku, może moje piłkarskie przygody nie kończyły się gdzieś na juniorskich boiskach. Dzisiaj mija rok, odkąd ten sympatyczny menedżer oficjalnie podpisał kontrakt z Manchesterem United. Nawet dla niektórych ekspertów był to ruch konieczny, po tym jak w roli tymczasowego trenera wygrał 14 z 19 możliwych spotkań.

Ja byłem przeciwny. Chciałem większego zapewnienia, trochę dłuższego testu. Po tym co widziałem, nie wierzyłem, że Solskjaer może utrzymać tak dobrą dyspozycję drużyny. I w pewnym sensie było w tym trochę racji, choć nie jest łatwo oceniać obecny sezon. Nadal nie wiemy, czy wrócimy w ogóle do normalnego grania, a do wywalczenia Czerwone Diabły mają jeszcze dużo. Awans do Ligi Mistrzów dzięki ligowej tabeli, zwycięstwo w Lidze Europy, zwycięstwo w FA Cup – to wszystko mogło (może?) jeszcze powędrować na konto dwudziestokrotnych mistrzów Anglii.

Tymczasem nie przyglądając się szczegółom, możnaby uznać, że nic się przez ten rok nie zmieniło. Nadal jesteśmy poza top4, nadal ciężko gra nam się z niżej notowanymi zespołami, nadal bywają momenty, w których po prostu nie chce się podczas meczów patrzeć w ekran. Mimo to od odejścia sir Aleksa Fergusona, ani razu pod koniec sezonu nie byłem tak zadowolony z United. Pierwszy raz zbliża się końcówka sezonu i nie czuję, że zarząd już rozgląda się za następcą.

A Solskjaer na takie zaufanie zapracował. Przede wszystkim, w porównaniu do swoich poprzedników, różnicę widać w transferach. Sprowadzeni przez niego obrońcy stanowią filar obecnej defensywy, Bruno Fernandes rządzi i dzieli w środku pola, nawet młodziutki Daniel James pozostaje zawodnikiem pierwszego składu. Doniesienia o sprowadzeniu takich zawodników jak Jack Grealish czy James Maddison wydają się udowadniać, kogo Norweg szuka na rynku. Nie ma już miejsca na pozyskanie kolejnych Marcosów Rojo i Matteo Darmianów, o których kibice zapominają z dniem sprzedaży, albo i kilka tygodni wcześniej. W tym momencie nawet wypożyczony Odion Ighalo, z którego tyle osób kpiło, daje sympatykom United wiele radości w pucharach.

Poza piłkarzami kupionymi, Solskjaer wprowadza też do drużyny młodych z akademii. Brandon Williams i Mason Greenwood już powoli rozkochują w sobie kibiców, a to nie jedyni piłkarze związani od dzieciństwa z Manchesterem, którzy dostali szanse w tym sezonie. Ta dwójka gra jednak najczęściej i to oni zostali twarzą wprowadzania młodzieży przez emerytowanego napastnika.

Do tego atmosfera, którą klub nam pokazuje, wydaje się zupełnie inna niż miało to miejsce przez ostatnie kilka sezonów. Jest spore grono osób, które mogą wyśmiać ten argument, jako poważny powód do chwalenia Solskjaera, aczkolwiek jest to aspekt mega ważny. Wystarczy spojrzeć na nagrany przykład Sunderlandu (Sunderland 'Til I Die). Zespół po zwolnieniu Simona Graysona zaczął grać zupełnie inaczej. Chris Coleman, choć polepszył jakość drużyny, spadł z nimi do League One, a po nim kierownicę na chwilę przejął Robbie Stockdale. I właśnie kiedy stery w swoich rękach miał gość, który spędził kilkanaście lat w klubie i rozumiał zawodników, rozegrali oni najlepszy mecz w sezonie i pokonali 3:0 Wolves (podopieczni Nuno Espirito Santo awansowali wtedy do Premier League).

Podobnie wygląda to w United – każdy następny menedżer miał być lepszy od poprzednika, ale szczere uśmiechy na twarzach zawodników pojawiły się dopiero wtedy, gdy do szatni wszedł ktoś od lat związany z czerwoną koszulką. W tym momencie ciężko znaleźć w klubie jakiekolwiek konflikty. Nie istnieją problemy z momentami zbuntowanym Martialem, żaden z piłkarzy nie narzeka ani na treningi, ani na taktykę, nawet o Pogbie i Raioli jest ostatnio na Old Trafford cicho. Za to pochwały od zawodników trener zbiera na każdym kroku.

Również taktycznie zaczyna to wyglądać coraz lepiej. Na początku przygody Norwega z angielskim klubem, pełno było głosów o tym, iż mecze wygrywane są dzięki efektowi nowej miotły czy po prostu szczęściu. Manchester United do tej pory ma problemy z kontrolą meczu po strzeleniu bramki i średnio radzi sobie ze słabszymi rywalami, którzy w głównej mierze skupiają się na obronie. Solskjaer pokazał jednak, że umie dostosować zespół do trudnego przeciwnika i nawet z tych najtrudniejszych pojedynków da się wyjść zwycięsko. W obecnym sezonie ligowym pokonali Tottenham, dwukrotnie Chelsea, dwukrotnie Manchester City. Jako jedyni urwali też punkt Liverpoolowi, który pozostawał niepokonany aż do załamania formy przy okazji meczu z Watfordem.

A Ole wcale nie musi być złym taktykiem. Jego przeciwnicy na każdym kroku wytykają, iż spadł on z ligi z Cardiff City. Na kontrargument, mówiący o dwukrotnym mistrzostwie z Molde odpowiadają: przecież to samograj w takim kraju jak Norwegia. To dosyć ciekawe stwierdzenie, biorąc pod uwagę, że mimo wielokrotnego wice-mistrzostwa, drużynie nigdy wcześniej nie udało się zająć pierwszego miejsca. Może to obecność Molde w Europie zakłamuje nieco obraz tej drużyny, ale jeżeli norweską ligę jakiś zespół dominował, to był to raczej Rosenborg.

Oczywiście nadal nie jest kolorowo. Nie wiemy jak będzie wyglądała sytuacja z numerem jeden na bramce, nie wiemy jacy piłkarze przyjdą latem do klubu, nie wiemy jaką taktyką będzie chciał grać OGS – w końcu trójka obrońców, z małymi wyjątkami, to obraz tylko końcówki sezonu Manchesteru United. Czerwone Diabły nadal szukają swojego, oryginalnego stylu, ale pod wodzą Solskjaera wszystko wydaje się iść w dobrym kierunku. Na obecną chwilę nie widzę lepszego kandydata na stanowisko menedżera tego klubu. Ten rok był może ciągłą zmianą, dryfowaniem na marginesie tego co złe i dobre, ale w ogólnym rozrachunku klub wydaje się iść w dobrą stronę.