W koszulce Chelsea wystąpił 323 razy i zdobył w tym czasie 57 bramek. Willian, bo o nim mowa, 9. sierpnia świętował będzie swoje 32. urodziny. Kontrakt Brazylijczyka z The Blues wygasa dokładnie 30 czerwca i zasadne pozostaje pytanie, czy w te urodziny wciąż będzie piłkarzem Chelsea. Chce tego klub, chce również sam zainteresowany. Sprawa nie jest jednak tak prosta, jak mogłoby się wydawać. 

22 grudnia ubiegłego roku Willian zagrał swój najlepszy mecz w koszulce The Blues. Wówczas w zasadzie w pojedynkę rozprawiając się z Tottenhamem w derbach Londynu. Brazylijczyk bawił się na boisku z rywalami, a jego koncert nie przeszedł bez echa. Fani Chelsea mogli tylko żałować, że takie mecze zdarzają się zawodnikowi raz na parę lat. Niech potwierdzenie stanowi statystyka przytoczona przez Optę – dla Williana był to zaledwie drugi mecz w Premier League, w którym zdobył dwie bramki w jednym spotkaniu. Poprzedni miał miejsce 3 lata wstecz.

Dlaczego Willian może odejść

Zasadą Chelsea w przypadku nowych umów dla zawodników powyżej 30 roku życia jest propozycja tylko rocznych kontraktów. Wyjątek zrobiono dla Davida Luiza (z powodu zakazu transferowego), którego i tak 3 miesiące po sygnowaniu umowy, na Stamford Bridge już nie było. Willian wielokrotnie podkreślał swoje przywiązanie do The Blues i nie raz, nie dwa ciężko pracował na chwałę klubu. Dlatego też Brazylijczyk domaga się podpisania dwuletniego kontraktu, co oczywiście doprowadziło do impasu w negocjacjach.

Trudno jednak dziwić się zawodnikowi. Ponad 300 spotkań na koncie w barwach Londyńczyków, 32-lata na karku – przed zawodnikiem ostatnia szansa na podpisanie wielkiego kontraktu. Rok w piłce to bardzo dużo i sam zainteresowany musi być świadom, że za dwanaście miesięcy 6-cyfrowa tygodniówka może być już tylko marzeniem.

Na korzyść zawodnika przemawia jednak de facto… doświadczenie. To, co dla działaczy stanowi istotną przeszkodę, dla Franka Lamparda jest dokładnie tym, czego potrzebuje. Wobec rozpoczętej w tym sezonie przebudowy związanej z zakazem transferowym, ale i odejściem Edena Hazarda, Willian stał się niezwykle istotną postacią w całym tym procesie. 41-letni menedżer The Blues widzi w zawodniku swoistego mentora młodzieży, który swoją postawą na i poza boiskiem będzie w stanie wskazać właściwą drogę.

I trzeba przyznać, że w nowej roli zawodnik odnalazł się bardzo dobrze. Pozostający przez wiele lat w cieniu Edena Hazarda, pracujący głównie na rzecz drużyny, w tym sezonie stał się ważniejszą postacią ofensywy i gościem, od którego siłą rzeczy wymaga się więcej. I ofensywny pomocnik – choć pewnego poziomu już nie przeskoczy – ze swoich obowiązków się wywiązuje. Wobec rychłego odejścia Pedro i Oliviera Girouda latem, tak doświadczonych piłkarzy pierwszego zespołu, trudno dziwić się Lampardowi, że zależy mu na pozostaniu Williana. O jego atutach przypominał pod koniec ubiegłego roku:

Jest naprawdę świetny, zwłaszcza gdy gra tak, jak z Tottenhamem. To był nieprawdopodobny występ. On ma to coś. Wiedziałem o tym, zanim zostałem menedżerem Chelsea. I patrząc na niego przez ostatnie dwa lata, miałem wrażenie, że nie do końca jest na boisku szczęśliwy.

Dlatego na początku sezonu powiedziałem mu, żeby uwolnił swoją głowę. Powiedziałem mu, czego od niego oczekuję i że bardzo na niego liczę. Gdy jest w pełni sił, to wiem, że mogę na niego liczyć w fazie obronnej. A w ofensywie po prostu pozwalam mu robić swoje, bo doskonale wiem, jakim przyspieszeniem dysponuje. Jest nieoceniony.

Dlaczego warto dać odejść Willianowi

Mimo tylu występów w koszulce The Blues, Brazylijczyk jest jednym z najbardziej nielubianych przez kibiców piłkarzy. Ten zaszczytny tytuł przegrywa prawdopodobnie tylko z Marcosem Alonso, którego przygoda z Chelsea także powoli dobiega końca. Jak to więc jest, że Barcelona dwa lata z rzędu składała za piłkarza oferty rzędu 60 milionów Euro, które The Blues – ku rozpaczy fanów – odrzucali?

Otwarcie też przyznaję, że również nie mogłem tego pojąć. Facet potrafił przez tyle lat doprowadzić fana do białej gorączki. Trzeba jednak oddać Willianowi to, co jego. On zawsze w pierwszej kolejności myślał o zespole, a dopiero potem o swoich osiągnięciach. To był główny powód, dla którego inne kluby chciały zawodnika – pracowitość na rzecz zespołu. W Katalonii spokojnie mógłby ulżyć Messiemu i innym gwiazdom, zamiast nich biegając od bramki do bramki.

Były piłkarz Szachtara Donieck przychodził do klubu jako przebojowy i skuteczny skrzydłowy. W Chelsea stał się tym, kim za pierwszej kadencji Jose Mourinho był Joe Cole. Klasyczna 10 zamieniona w odpowiedzialnego i wszechstronnego skrzydłowego.

Portugalczyk wykorzystał cechy Williana i ulepił go na potrzeby The Blues. To pozwoliło zawodnikowi być pierwszym wyborem na prawym skrzydle przez wiele lat. Wydaje się jednak, że wobec ogłoszonego już transferu Hakima Ziyecha i wciąż poważnego zainteresowania Jadonem Sancho, Chelsea nie zmieni swojej polityki dla 69-krotnego reprezentanta Brazylii.

Obaj piłkarze co prawda potrafią grać na wielu pozycjach, lecz w tym sezonie głównie widzimy ich po prawej stronie ofensywy. Można przypuszczać, że Marokańczyk zajmie w składzie miejsce Pedro. Lecz gdyby pojawił się Jadon Sancho… Nie wolno też zapomnieć, że Chelsea wciąż może za około 10 milionów funtów wykupić Jeremiego Bogę z Sassuolo. Reprezentant WKS robi tam prawdziwą furorę.

Dlaczego Willian mógłby zostać

Zasadniczym pytaniem pozostaje, czy Willian wciąż może się Chelsea przydać. Czy w nowej, przebudowanej drużynie znajdzie się dla niego miejsce. Z jednej strony próżno szukać w zespole zawodników z takim doświadczeniem i stażem w Premier League. Z drugiej jednak przy szeroko zakrojonej przebudowie i obecności takich zawodników jak Callum Hudson-Odoi czy Christian Pulisic, Brazylijczyk może zostać przyspawany do ławki. A to nie jest miejsce, w którym czułby się dobrze.

Przekonał się o tym chociażby Antonio Conte, który pod koniec swojej przygody miał na pieńku z wieloma zawodnikami. Z Brazylijczykiem włącznie. W pamięci utkwił post na Instagramie zawodnika, który świętując zdobycie Pucharu Anglii w 2018 roku, zamazał sylwetkę Włocha.

Jestem w stanie wyobrazić sobie scenariusz, w którym Brazylijczyk – na skutek ściśle przestrzeganych kontraktowych zasad przez Chelsea – żegna się z zespołem. I mimo wszystko Willian jest kimś, za kim można zatęsknić. Pewnych rzeczy już go nie nauczysz, ale pracowitości i rad dla młodszych zawodników na pewno by zabrakło.

Oczywiście, celem Franka Lamparda jest stworzenie nowocześniej wersji The Blues. Dlatego też postawiono na Hakimia Ziyecha, który w zespole będzie powiewem świeżości, odróżnieniem od Williana czy Pulisicia. Jednak Brazylijczyk może być spoiwem między tym, co już minęło, a tym, co nadejdzie. Jego rola nie ucieka się tylko do biegania po skrzydle, lecz do czegoś więcej.

O przyszłości Brazylijczyka nie dowiemy się zapewne w najbliższych tygodniach. Wydaje się, że ważnym czynnikiem będzie ewentualny udział w Lidze Mistrzów i wiele innych zmiennych. Takich jak postawa piłkarza w ostatnich tygodniach czy ewentualna transakcja Jadona Sancho. W końcowym fragmencie sezonu warto więc zwrócić na Brazylijczyka, ten jeden raz, większą uwagę. Być może po raz ostatni.