Gdy latem z klubem z zachodniego Londynu żegnał się Eden Hazard, a Maurizio Sarriego zastępował Frank Lampard, niewielu kibiców pewnie marzyło, że w listopadową przerwę reprezentacyjną Chelsea wkroczy na 3. miejscu, z punktem przewagi nad Mistrzem Anglii 2019, Manchesterem City. Tymczasem rzeczywistość przerosła chyba najśmielsze oczekiwania fanów. W Chelsea wiele się zmieniło, a my wybieramy 5 najważniejszych miejsc, w których widać efekt pracy Franka Lamparda.
1. Ofensywna swoboda
W analogicznym momencie ubiegłego sezonu zespół Maurizio Sarriego miał dokładnie identyczną zdobycz bramkową (27), jak obecna drużyna. Rzecz w tym, że był to w zasadzie ostatni moment, w którym w grę wchodził element zaskoczenia nowym stylem. Im dalej w las, tym było gorzej. Zespół stał się schematyczny, kibice znudzeni, a często jedynymi zaskoczonymi byli piłkarze The Blues. Kepa częściej wyjmował piłkę z własnej bramki, niż jego koledzy zdobywali gole po spektakularnych akcjach. Dopiero drobna modyfikacja filozofii włoskiego menedżera przyniosła efekty w postaci trzeciej pozycji w tabeli Premier League na koniec sezonu i zdobycia Ligi Europy.
„Super Frank” dostał więc projekt w budowie, który postanowił przeobrazić na swoją modłę. Chelsea gra szybciej, szukając możliwości błyskawicznego zagrania do ofensywnych zawodników. Nieobecność Edena Hazarda niejako wymusiła na zespole inny, bardziej zróżnicowany styl gry. Widać też jednak większą wymienność pozycji i mniej schematów w fazie ataku. O tym wypowiadał się Mateo Kovacić:
U Lamparda mam więcej swobody. Mogę próbować dryblingów w środku pola, aby zdobyć trochę przestrzeni. Możemy zmieniać pozycję i jesteśmy agresywni. Dobrze się z trenerem rozumiemy.
Także sam trener w podobnym tonie wypowiadał się o swojej ofensywnej wizji:
W niektórych meczach musieliśmy przełamywać defensywę, więc nie mogliśmy być zbyt schematyczni. Zawodnicy mają swobodę w wymianie pozycji, a trójka grająca z Watfordem [Jorginho, Kovacić, Mount] odnajduje się w każdej roli, więc cieszę się, że mogą to robić na boisku bez problemów. Chciałbym również, aby byli pozytywnie nastawieni, nie bali się ofensywnych podań lub rajdów, jeśli to czyjaś mocna strona. Tak jest w przypadku Mateo.
To bardzo ważne względem tego, jak chcemy grać. Każdy powinien być gotowy do grania piłką w bardziej wymagających sektorach.
Chcemy być płynni w ofensywnej fazie gry, a to oznacza dużo podań do przodu w środku pola. Musimy być przygotowani na otrzymanie zagrania i poruszanie się w ciasnych rejonach. A jest to duża zaleta naszych pomocników.
Anglik już w ubiegłym sezonie podkreślał, że jego strategia i Sarriego są od siebie różne. Na szczęście dla kibiców, obecna Chelsea da się lubić bardziej niż tę w wersji obecnego trenera Juventusu.
2. Pragmatyzm
Niejednokrotnie przekonywaliśmy się, że z własnych błędów trzeba wyciągać wnioski. Zderzenie Franka Lamparda z Premier League było bolesne. Chelsea poniosła klęskę na Old Trafford, raz za razem nadziewając się na kontrataki United i przegrywając 0:4. Był to jednak początek procesu, którego efekty widać gołym okiem. The Blues dostosowują się do rywala jak kameleon. W meczach, gdy ten chowa się za podwójną gardą, zawodnicy potrafią dłużej utrzymać się przy piłce i stwarzać sytuację mimo zasieków przeciwnika. Odważniejszych konkurentów The Blues potrafią natomiast utemperować swoimi szybkimi atakami. Takie sytuacje miały miejsce w meczach z Crystal Palace czy Ajaxem w Amsterdamie.
I choć oczywiście wciąż w grze drużyny Franka Lamparda są spore rezerwy, to widać jednak postęp w stosunku do Chelsea Maurizio Sarriego. W ubiegłym sezonie taktykę i skład The Blues można było wytypować z niemal stuprocentową pewnością. Nawet zmiana w 60 minucie Kovacica na Barkleya (lub odwrotnie) była oczywistą oczywistością. Rywale nie mieli problemów z rozszyfrowaniem Chelsea. Wyłączenie z gry Jorginho oraz cofnięcie się w defensywie powodowały, że gra zespołu Maurizio Sarriego przyprawiała o senność. Czarę goryczy przelały dopiero mecze z Bournemouth (0:4) i Manchesterem City (0:6), które doprowadziły do wprowadzenia pewnych zmian w surowej filozofii 60-letniego obecnie Włocha.
Niemniej, o różnicach pomiędzy trenerami może świadczyć ustawienie środka pola. Sarri nie wyobrażał sobie dwóch zawodników odpowiedzialnych za wyprowadzenie piłki, a tymczasem Lampard potrafił znaleźć optymalne rozwiązanie jednocześnie dla zabezpieczenia środka pola, jak i efektownego i efektywnego rozegrania akcji. Anglik jest też dopiero drugim trenerem w historii klubu, który potrafił wygrać 7 wyjazdowych spotkań z rzędu.
Również wspomniany wcześniej brak Edena Hazarda doprowadził do innego rozłożenia akcentów w ofensywie, a zagrożenia dla bramki rywala spodziewać się można nie tylko ze strony jednego piłkarza. Chelsea w tym sezonie jest zdecydowanie mniej przewidywalna. W każdym tego słowa znaczeniu.
3. Nowa-stara gwardia
Skoro Frank Lampard doprowadził do momentu, że fani ponownie uwierzyli w umiejętności Marcosa Alonso, a Willian stał się kluczową postacią zespołu, to wiedz, że coś się dzieje. W ubiegłym sezonie nie było tak kolorowo. I to mimo dobrych początków. We wrześniu 2018 roku Maurizio Sarri mówił:
Alonso to obecnie prawdopodobnie najlepszy lewy obrońca w Europie. Jego fizyczne możliwości stoją na najwyższym poziomie. Świetnie radzi sobie w ofensywie. Ale równocześnie może poprawić się w grze defensywnej. Jeśli to zrobi, może stać się najlepszym lewym obrońcą świata.
Jak dobrze wiemy, nic takiego nie miało miejsca. Miesiąc później Hiszpan podpisał jeszcze nowy kontrakt i… zupełnie zgasł, do końca sezonu maksymalnie frustrując swoją postawą. 28-latek ostatecznie stracił miejsce w składzie na rzecz Emersona. U Lamparda również pierwszym wyborem był Włoch, jednak wobec kontuzji Alonso zmuszony był wrócić do gry. Czas spędzony na ławce podziałał na niego mobilizująco. To on dał Chelsea zwycięstwo w meczu z Newcastle i na lewej flance wyglądał naprawdę nieźle. Katastrofalny występ przeciwko Ajaxowi zniweczył jednak mozolny powrót do składu i wydaje się, że przyszłość wychowanka Realu Madryt jawi się poza Stamford Bridge.
Podobnie wygląda sytuacja z Willianem. Najczęściej hejtowany zawodnik Chelsea w sieci, przed sezonem przejął koszulkę z „dyszką” na plecach. I gdy wielu pukało się w czoło, ten pokazał, że większa odpowiedzialność jest tym, czego potrzebował. Niezwykle istotna bramka z Lille w Lidze Mistrzów, gole strzelone Brighton i Burnley oraz pełna poświęceń postawa dla drużyny. Pewnych rzeczy 31-latek już się nie nauczy, ale progres w jego grze jest ewidentny. I to na ty