4 maja, 36. kolejka ubiegłego sezonu. Brighton jest bliskie utrzymania w Premier League, lecz wciąż możliwy istnieje szansa realizacji scenariusza, który pozbawiłby Mewy pozostania w elicie. W 57 min. spotkania z Manchesterem United Pascal Groß wykorzystuje dośrodkowanie Jose Izquierdo i wyprowadza gospodarzy na prowadzenie w meczu z wiceliderem. Seagulls dzielnie bronią wyniku i dowożą go do końca, zapewniając sobie kolejny sezon na najwyższym szczeblu. Zaledwie 5 dni później to samo czyni Huddersfield, które heroicznie broni bramkowego remisu na Stamford Bridge przeciwko Chelsea, również dokonując, wydawałoby się, niemożliwego. Tym samym po raz pierwszy od sezonu 11/12 w Premier League pozostali wszyscy beniaminkowie, gdyż Newcastle skończyło rozgrywki w samym środku stawki, zapewniając sobie utrzymanie zdecydowanie wcześniej. Jednak czego można spodziewać się po tych klubach w nadchodzącym sezonie?

W przypadku takich drużyn często słyszy się o tzw. sydromie drugiego sezonu, według którego dla niedoszłych beniaminków kolejny rok w najwyższej klasie rozgrywkowej jest niczym pocałunek śmierci. Utarte stwierdzenie czy rzeczywistość? Na tapetę zostało wziętych osiem ostatnich sezonów, w których sytuacja wyglądała zgoła odmiennie. W tym czasie z Premier League w drugim sezonie spadły tylko dwie drużyny z tego grona (QPR w 2012 oraz Hull w 2014 roku). Zdecydowanie gorzej wiodło się drużynom w debiutanckim sezonie, gdy aż ośmiokrotnie spadały one do Championship. W większości przypadków kluby te awansowały jednak, aby pozostać na dłużej.

Newcastle

W sezonie 2010/11 w Premier League po rocznej banicji zjawiło się Newcastle. Sroki zaczęły rozgrywki z Chrisem Hughtonem w roli szkoleniowca, który jednak w trakcie sezonu został zastąpiony przez nielubianego na St. James Park Alana Pardew. Niemniej, to Anglik prowadził zespół w jednym z najbardziej pamiętnych spotkań w historii Premier League, gdy Arsenal prowadził na stadionie Srok 4-0 do przerwy, aby w drugiej części spotkania stracić cztery bramki.

Decydującą o losach spotkania bramkę zdobył wówczas świętej pamięci Cheick Tiote, dla którego był to jedyny gol w Premier League. Ale za to jakiej urody. Mało kto pewnie przypuszczał, że będzie to dopiero wstęp do wydarzeń nadchodzącego sezonu. Magpies stały się wówczas absolutną sensacją rozgrywek, finiszując na 5. miejscu w ligowej tabeli, w tyle zostawiając późniejszego triumfatora Ligi Mistrzów, Chelsea.

Wielu do dziś pamięta duet napastników Demba Ba – Papis Cisse, którym piłkę bezbłędnie dogrywał Yohan Cabaye, a w obronie ważnym elementem był Fabrizio Coloccini. Zespół nie poszedł jednak za ciosem, w kolejnym sezonie kończąc rozgrywki na 16. miejscu, a w 2015 roku ponownie spadł z ligi, aby powrócić do niej rok później, z Rafą Benitezem u steru.

Swansea

 

Głośno zrobiło się również o Swansea, którą w sezonie 2011/12 do Premier League wprowadził młody i zdolny szkoleniowiec, Brendan Rodgers. Łabędzie, klub z Walii, był jednym z głównych kandydatów do spadku w tym sezonie, jednak świetna, ambitna gra oparta na posiadaniu piłki nie tylko pozwoliła bezpiecznie utrzymać się w elicie (11. miejsce), ale także przyczyniła się do nowego pseudonimu – Swansealona. Ten nawiązywał do gry preferowanej wówczas w Barcelonie przez Pepa Guardiolę, więc stanowił on niewątpliwie nobilitacje dla beniaminka. W drużynie prym wiedli Steven Caulker i Ashley Williams, a w środku pola grą Łabędzi dyrygował Joe Allen.

Gdy po zakończeniu sezonu Liberty Stadium opuścił Rodgers, który przeniósł się do Liverpoolu, mogło wydawać się, że Swansea czeka trudna przeprawa. Tymczasem nowy trener, Michael Laudrup, udoskonalił maszynerię Brendana Rodgersa, kończąc sezon na 9. miejscu. Ponadto, Swansea zdobyło wówczas Puchar Ligi Angielskiej, pokonując w finale Bradford aż 5:0. W zespole brylował Hiszpan Michu, absolutna gwiazda tamtego sezonu, który w 42 meczach dla zespołu zdobył 22 bramki. Pełny sezon rozegrał także Ben Davies, obecnie lewy obrońca Tottenhamu. Mimo licznych zmian zespół wciąż utrzymywał się w elicie, sezon 14/15 kończąc nawet na rekordowej 8. pozycji, jednak ostatecznie w ubiegłym sezonie pożegnał się po 7 latach z Premier League.

Southampton

 

Podobnie wyglądała historia Southampton, które rok po roku awansowało z League One, przez Championship, aż do Premier League. Osobą odpowiedzialną za te awanse był Nigel Adkins, który w debiutanckim sezonie radził sobie w elicie całkiem nieźle. Jednak nie uchroniło to Anglika przed zwolnieniem, które nastąpiło 13 stycznia 2013 roku. Nowym menedżerem został wówczas Mauricio Pochettino, który wprowadził S’oton no wyższy poziom.

Drugi sezon to znakomita gra Świętych, okraszona 8. pozycją na koniec rozgrywek. Jego zespół słynął z nieustępliwości, o czym przekonał się między innymi Manchester United, który dwukrotnie remisował z zespołem Argentyńczyka. Zespół z południa Anglii miał wtedy znakomity, utalentowany skład, w którym występowali: Clyne, Lovren, Chambers, Shaw czy Schneiderlin, a także Wanyama i Lallana, obecnie uznani zawodnicy na poziomie Premier League.

W kolejnych sezonach, pod wodzą Ronalda Koemana (Pochettino przeniósł się do Tottenhamu) zespół zajmował odpowiednio 7. i 6. miejsce, awansując do Ligi Europy, a drużyna stała się przykładem wzorowego zarządzania, świetnego skautingu i stawiania na młodzież. Nadszarpnięto to niedawno, gdy drużyna rozpaczliwie, lecz skutecznie, broniła się przed spadkiem.

Leicester City

 

Tutaj pojawia się jednak historia Leicester City. Na 9 kolejek przed końcem debiutanckiego sezonu w Premier League, Lisy Nigaela Pearsona traciły do bezpiecznego miejsca 7 punktów. Wtedy nastąpił jednak niesamowity comeback beniaminka. W dziewięciu ostatnich meczach zespół wygrał aż siedmiokrotnie, przegrywając tylko raz, z przyszłym mistrzem Anglii – Chelsea. Drużyna zakończyła sezon na 14. miejscu i zapewniła sobie utrzymanie w elicie. Jednak na skutek różnicy zdań między trenerem a zarządem, ten pierwszy opuścił klub.

Następcą Pearsona został Claudio Ranieri, będący świeżo po kompromitującej przygodzie z reprezentacją Grecji. Eksperci typowali The Foxes jako głównego kandydata do spadku, przewidując szybki koniec Włocha na King Power Stadium. Do zespołu dołączyli wówczas Christian Fuchs i nieznany pomocnik z Francji, N’Golo Kante, a także Robert Huth i Shinji Okazaki. Zespół dobrze rozpoczął rozgrywki, jednak mało kto przypuszczał, że ten sezon zakończy się Mistrzostwem Leicester.

Przez cały sezon drużyna Ranieriego zaliczyła tylko 3 porażki (w tym dwie z Arsenalem), pokazując niesamowicie zdyscyplinowany, oparty na szybkich atakach futbol (3. najniższe posiadanie piłki w całej lidze). Furorę zrobili w zasadzie wszyscy zawodnicy, a w tym miejscu wymienię Riyada Mahreza, który został wybrany najlepszym zawodnikiem sezonu w Premier League, Jamie’go Vardy’ego, zdobywcę 24 bramek w lidze, oraz N’Golo Kante, o którym Ranieri powiedział:

Kante biega na treningach tyle, że chyba ma schowane baterie w spodenkach. Pewnego dnia zobaczę, jak dośrodkowuje piłkę, po czym sam wykańcza akcję strzałem głową. Jest nieprawdopodobny.

Mistrzostwo Leicester pokazało, jak wiele może zmienić się w futbolu w krótkim czasie. Następny sezon nie był już dla Lisów tak udany i choć zespół doszedł do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, Claudio Ranieri został zwolniony z posady menedżera w lutym 2017 roku. Obecnie drużyna jest mocnym zespołem środka tabeli.

Burnley i Bournemouth

 

Równie dobrze wyglądało drugie sezony w wykonaniu Bournemouth i Burnley. Pierwsi w debiutanckim sezonie zajęli 16. miejsce, aby w następnym wylądować na 9. pozycji, z najmłodszym menedżerem u steru, Eddiem Howem. Drudzy natomiast w ubiegłym sezonie, który był dla zespołu Seana Dyche’a drugim w elicie, zajęli w tabeli 7. lokatę, ustępując tylko tzw. Top 6.

Można więc uczciwie powiedzieć, że tzw. „Syndrom drugiego sezonu” to nic więcej, jak tylko wyświechtany frazes. Beniaminkowie, którzy utrzymają się w swoim debiutanckim sezonie, zazwyczaj stanowią wartość dodaną dla ligi, o czym mogą zaświadczyć przykłady chociażby Leicester czy Southampton. Tym niemniej, z dużą dozą ciekawości będziemy spoglądać co przyniesie przyszłość dla Newcastle, Huddersfield i Brighton oraz jak w nowym towarzystwie poradzą sobie Wolverhampton, Cardiff i Fulham. Wydaje się, że to Walijczycy z Cardiif mogą mieć największe problemy z pozostaniem w lidze.