Danny Welbeck jest jak wino. W poprzednim sezonie, w wieku 34 lat po raz pierwszy w karierze zaliczył dwucyfrową zdobycz bramkową w Premier League. W tym jest na dobrej drodze, by ponownie przebić swój rekord. W jego wieku większość piłkarzy myśli o emeryturze. On zalicza drugą młodość. I poważnie puka do drzwi reprezentacji Anglii.

Ostatnio po mediach społecznościowych latał filmik ukazujący kibiców Newcastle United cieszących się pod St James’ Park z obalenia rządów Mike’a Ashleya. Oczywiście, to zdarzenie miało miejsce dawno temu, ale autor chciał w ten sposób ukazać skalę euforii, w jaką wpadną kibice Srok, gdy karierę postanowi zakończyć Danny Welbeck.

Dwa tygodnie temu ten nie po raz pierwszy okazał się katem klubu z północnej Anglii, zaliczając dublet i zapewniając Mewom w samej końcówce komplet oczek (2:1). Choćby w zeszłym sezonie wyeliminował ich również z Pucharu Anglii. Mimo że zapewne teoria przywołanego tutaj sympatyka jest nieco przerysowana – bowiem wychowanek Manchesteru United w całej swojej karierze strzelił im łącznie cztery bramki – to nie da się przejść obojętnie obok jego formy.

Zamieniony na Radamela Falcao

W ostatnich tygodniach Welbeck stał się wręcz superstrzelcem w Premier League. Jego seria zaczęła się 27 września na Stamford Bridge (3:1), gdzie również zanotował dwa trafienia. Jedno wręcz wybitne, gdy strzałem z ostrego kąta załadował pod porzeczkę bramki Roberta Sáncheza. Potem miał miejsce jego jedyny od ponad miesiąca mecz ligowy bez strzelonego gola z Wolves (1:1), a następnie wspomniana we wstępie potyczka z Newcastle. Tydzień później popisał się przepięknym trafieniem z rzutu wolnego na Old Trafford (2:4). A w sobotę jeszcze otworzyć wynik przeciwko Leeds United (3:0).

Danny trafił do sieci sześć razy w ostatnich pięciu kolejkach, podczas gdy w poprzednich 26 seriach gier uczynił to jedynie czterokrotnie. To jego najlepszą strzelecka seria od 2014 roku. Będąc jeszcze pod skrzydłami Davida Moyesa w Manchesterze United, na wiosnę w ciągu sześciu kolejek popisał się sześcioma trafieniami.

Myślałem o zdjęciu go z boiska, ale znów mnie zaskoczył. To jego zasługa. Czasami w życiu liczy się odpowiedni moment – ​​a ten był doprawdy dobry” – podsumował jego występ ze Srokami Fabian Hürzeler. Choć moment zmiany i tak nadszedł (Welbeck zszedł z boiska sześć minut po trafieniu) na ten odpowiedni moment w karierze przyszło mu długo czekać.

Zeszłoroczna kampania okazała się dla niego najlepszą w karierze, a ta ma spore szanse ją przebić. W sezonie 2024/25 po raz pierwszy dobił do bariery 10 trafień w Premier League, a dołożył jeszcze do dorobku cztery asysty. Przyszło mu na to czekać blisko 18 lat, bowiem debiutował na najwyższym krajowym poziomie już jako 17-latek w listopadzie 2008 roku. Wówczas zmienił w drugiej połowie starcia ze Stoke City Park Ji-sunga i po 20 minutach popisał się cudownym uderzaniem z dystansu na 4:0.

W korytarzu prowadzącym na murawę The Amex znajduje się zdjęcie snajpera z meczu przeciwko Czerwonym Diabłom z września 2023 roku (3:1), na którym, zbiegając do bocznej chorągiewki, szeroko się uśmiecha. Był to jego piąty gol przeciwko klubowi, w którym dorastał i który w tak łatwy sposób się oddał go za 16 milionów funtów do Arsenalu. Louis van Gaal zasłaniał się polityką klubu, ale nawet jeśli Holender chciał postawić na duet Wayne Rooney – Robin van Persie, to wymiana rozkwitającego wychowanka na postać Radamela Falcao (którego zresztą United później nie wykupili) okazała się kompletną pomyłką.

Brian McClair, były napastnik Man United, który przez pewien okres zarządzał akademią i widział drogę Danny’ego do pierwszej drużyny, podobnie jak wielu osób wewnątrz klubu, nie mógł przeboleć decyzji ze strony zarządu. Danny wbiegł na siłownię jako sześcio- lub siedmiolatek na Cliff [ówczesnym ośrodku treningowym United przyp. red.]… Był szczęśliwym chłopcem, pełnym entuzjazmu i piekielnie szybkim”.

Welbeck przetarł szlaki McTominayowi

Sir Alex Ferguson zabrał Welbecka ze sobą na finał Ligi Mistrzów do Moskwy, a ten w przeddzień meczu ustrzelił hat-tricka na treningu. Choć ostatecznie nie zasiadł na ławce na moskiewskich Łużnikach, gest Fergusona pokazał, jaką skalą talentu dysponuje młody gracz. Zresztą Szkot w swoim ostatnim występie w Europie wystawił wówczas 23-latka kosztem samego Rooneya przeciwko Realowi Madryt, po tym, jak strzelił bramkę z główki w pierwszym meczu 1/8 finału. Jego energia i poruszanie się w ataku sprawiły Królewskim ogromne problemy w rewanżu. Jednak tego dnia brakowało serwisu ze strony kolegów, a potem przydarzyła się nieszczęsna czerwień Naniego.

Welbeck swoje początki z piłką zaczynał w juniorskiej, amatorskiej drużynie Fletcher Moss Rangers na przedmieściach Manchesteru i w wieku ośmiu lat został zwerbowany przez akademię 20-krotnych Mistrzów Anglii. Podobną drogę zresztą przebyli inni wychowankowie z czerwonej części Manchesteru jak Wes Brown, Jesse Lingard czy Marcus Rashford. Jego odejście na Emirates Stadium zapoczątkowało wciąż trwający trend rozkwitu byłych piłkarzy United z dala od Teatru Marzeń. Dziś wiodącą postacią tego nurtu jest Scott McTominay, który w Neapolu wygląda na pomocnika klasy światowej.

W północnym Londynie – w którym notabene latem 2014 roku trwała walka pomiędzy Arsenalem a Tottenhamem o podpis Danny’ego – często wytykano mu niezdolność do wykańczania sytuacji, które sobie tworzył. Mimo to Arsène Wenger długo pozostawał orędownikiem jego talentu. Welbeck miał wielkie momenty, jak choćby hattrick przeciwko Galatasaray w Lidze Mistrzów czy rozstrzygające trafienie przeciwko United w ćwierćfinale Pucharu Anglii. Doskonale pamiętam też jego świetną bramkę z ligowego spotkania ekipą José Mourinho z sezonu 2016/17 , gdy wzniósł się w powietrze ponad Chrisem Smallingiem i zapakował z główki obok bezradnego Davida de Gei, kończąc serię 25 meczów Czerwonych Diabłów bez porażki w lidze.

Dwukrotnie wygrał Puchar Anglii (i raz Tarczę Wspólnoty), ale miał okazję wystąpić tylko w jednym finale na Wembley w 2017 roku przeciwko Chelsea (2:1). Jego przygoda w barwach Kanonierów była naznaczona licznymi i zazwyczaj bardzo długimi kontuzjami. Kiedy wyleciał w kwietniu 2015 roku, wrócił dopiero w marcu następnego roku, by w maju znowu iść na pięciomiesięczne L4, przez co stracił Euro 2016 rozgrywane na francuskiej ziemi. Złamanie kostki ze Sportingiem w Lidze Europy jeszcze w fazie grupowej na jesieni 2018 roku symbolicznie zakończyło londyński rozdział.

Gdyby tylko zdecydował się na ofertę Newcastle…

Podpisał kontrakt w Watfordzie, ale wytrwał tam ledwie rok. W październiku 2020 roku za porozumieniem stron rozwiązał umowę. Kilka dni później jako wolny agent został nowym graczem Brighton & Hove Albion, choć chętnych na jego usługi nie brakowało. Jednym z zainteresowanych było tak nękane przez niego dziś…  Newcastle United ze Steve’em Bruce’em u sterów. Bruce wiedział, jaki jest jego sufit, gdyż w sezonie 2010/11 wypożyczył go na rok do Sunderlandu. Welbeck strzelił wtedy sześć goli w 26 meczach, wydatnie pomagając Czarnym Kotom zająć wysoką 10. lokatę, zanim powrócił do macierzystego klubu.

Robiłem absolutnie wszystko, żeby trafił do Newcastle, ale ostatecznie wybrał Brighton. W tamtym czasie [podczas kadencji Bruce’a w Sunderlandzie] mieliśmy Darrena Benta, Fraizera Campbella i Asamoaha Gyana, a także Danny’ego. Benty miał niesamowity dorobek strzelecki, ale dla mnie to Danny miał wszystkie niezbędne atuty. Miał po trochu wszystkiego”.

Potrafił grać w piłkę, strzelać gole, biegać. Miał wszystko, czego potrzeba napastnikowi, ale nade wszystko był świetnym profesjonalistą. Na treningach pracował jak nikt inny, a w dodatku był świetnym kompanem. Do dziś jestem oszołomiony, że Manchester United pozwolił mu odejść w tak młodym wieku”.

Pragnął zostać piłkarzem bardziej niż cokolwiek innego i zrobiłby wszystko, co w jego mocy, żeby się rozwijać. Nie mogę się go nachwalić. Miał fantastyczną karierę, a to, że nadal prezentuje taką jakość, jaką jest teraz, wiele o nim mówi. Jest urodzonym piłkarzem – zawsze nim był” – mówił o nim Bruce w wywiadzie dla The Athletic z początku tego roku.

Pomimo starań Bruce’a Welbeck zdecydował się przyjąć ofertę ze strony Brighton. Na The Amex zaopiekowano się nim tak, jakby do klubu trafiał 23-latek z United, a nie mający 29 wiosen zawodnik po przejściach i z długą listą przebytych kontuzji. Wraz z pozyskanym latem 2020 roku Adamem Lallaną zapoczątkował koncept sprowadzania bardziej doświadczonych graczy, profesjonalistów pełną gębą, stanowiących wzór dla młodzieży. Dziś obok niego w klubie jest „niezatapialny” James Milner.

Specjaliści od przygotowania motorycznego i klubowi lekarze sprawili, że w ciągu pięciu sezonów 34-latek odniósł ledwie dwie kontuzje, które wykluczyły go na więcej niż 10 spotkań. W Arsenalu miał trzy urazy, które wyłączyły go na ponad 35 meczów. To pomogło mu się wzbić na poziom, który wróżono mu jeszcze za czasów gry na Old Trafford. Ściągany przez Grahama Pottera, nawiązał bliską relację z Roberto de Zerbim, by dziś cieszyć się grą i życiem pod okiem Hürzelera.

Welbeck znaczy ogromny profesjonalista

Przez długi czas odgrywał w Brighton hybrydową rolę. Grywał u boku przeróżnych napastników od Glenna Murraya, przez Neala Maupaya i Evana Fergusona, aż po João Pedro. Odejście Brazylijczyka latem do Chelsea, a także postać sprowadzonego przed rokiem Georginio Ruttera w końcu sprawiły, że po latach rzucania między skrzydłami, numerem „10”, a także pozycją drugiego snajpera, dziś występuje samodzielnie na szpicy i odwdzięcza się kolejnymi bramkami.

Kiedy jest w szatni i kiedy coś mówi albo kiedy przemawia poprzez swoje zachowanie na boisku… jest niesamowity. Po prostu widzisz, że inni zawodnicy go podziwiają. Jeśli coś robi, inni próbują za nim podążać. To prawdopodobnie najwyższej klasy profesjonalista, jakiego kiedykolwiek spotkałem. Również pod względem mentalnym, zawsze jest w dobrym humorze i zawsze ma dobre nastawienie. Wszyscy są naprawdę bardzo szczęśliwi, że tu jest i nadal jest topowym napastnikiem” – tak o swoim koledze z drużyny wypowiadał się na łamach The Athletic Jan Paul van Hecke.

Ostatnie występy wychowanka Manchesteru United, ale również te z zeszłego sezonu, pokazują, że mimo prawie 35 wiosen na karku (Welbeck przekroczy tę barierę pod koniec listopada) można osiągnąć swój osobisty szczyt. Anglik nie tylko imponuje wykończeniem, które szwankowało na Emirates Satdium, ale również sumienną pracą dla zespołu w pressingu. W ciągu 90 minut zalicza średnio 1,13 odbioru0,73 bloku, co sprawia, że jest pod tym względem lepszy od odpowiedni 85 i 72 procent wszystkich napastników w ligach TOP 5.

Jego wartość – dla zespołu, nie ta rynkowa – jak butelka z winem, rośnie z wiekiem i dziś nosi na barkach ofensywny ciężar. Danny na bramki zamienił w tym sezonie aż 42,86% swoich strzałów (6 z 14!). Wykorzystuje to, że potrafi znaleźć się w dogodnych sytuacjach. Notuje 0,27 xG na strzał – wśród ofensywnych graczy w Premier League tylko Ismaïla Sarr i Beto mają wyższą wartość tego współczynnika. Co więcej, jego gole mają niebagatelne znaczenie. Aż 12 z ostatnich 13 bramek jego autorstwa wyprowadzało Brighton na prowadzenie lub doprowadzało do remisu!

Natomiast pokazuje też cały swój warsztat, ponieważ jego uderzenia są naprawdę soczyste i precyzyjne. Techniczna podcinka nad Nickiem Pope’em, główka przeciwko Chelsea, gdy idealnie naszedł na dośrodkowanie Yakunby Minteha czy wolny przeciwko Manchesterowi United, kiedy piłka wpadła kilka centymetrów pod poprzeczką bramki Senne Lammensa to dowody wielkiej piłkarskiej klasy.

Boski Kane, ale kto za nim?

Czy zatem głosy, aby snajper wrócił do reprezentacji Anglii są słuszne? Wydaje się, że jak najbardziej, a przynajmniej Thomas Tuchel powinien dokładnie przeanalizować jego powołanie na najbliższe mecze z Serbią i Albanią. Synowie Albionu mają już zapewniony udział w przyszłorocznym Mundialu, wygrywając wszystkie dotychczasowe spotkania. To jest ten moment na ewentualne eksperymenty, a Danny Welbeck jest na ten moment najlepszym angielskim strzelcem w Premier League.

Wiadomo, że niepodważalną pozycję na „dziewiątki” ma obecnie Harry Kane. Legenda Spurs strzeliła już 12 goli w samej Bundeslidze, a sumując wszystkie rozgrywki ma ich aż 22. Jednak ktoś musi pojechać w roli jego zmiennika. Za rok na imprezie rozgrywanej w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie może być wakat dla atletycznego, inteligentnego i pracowitego napastnika, który potrafi łączyć grę (Welbeck jest w absolutnej czołówce Europy, jeśli chodzi o skuteczność podań i krótkich, i średnich, i długich) i prowadzić pressing. Jeśli wciąż w słabej dyspozycji lub niedostępni będą Ollie Watkins czy Dominic Solanke (a ten często jest poza grą), wydaje się, że kandydatura 34-latka brzmi dla niemieckiego selekcjonera jak zbawienie.

Ostatnio zadałem drużynie pytanie, czy uważają, że może on jeszcze zagrać dla Anglii i wszyscy mi przytaknęli. To był jedyny raz, kiedy o tym wspomnieliśmy. Zobaczymy, co się stanie. Jestem głęboko przekonany, że jest on w stanie grać dla kary narodowej, ale zawsze staram się podkreślać, że macie świetnego selekcjonera, który podejmie właściwe decyzje” – tak przed starciem z Leeds twierdził na konferencji prasowej Fabian Hürzeler.

W narodowych barwach ostatni raz wystąpił przeciwko Belgii, jeszcze w fazie grupowej Mistrzostw Świata w Rosji w 2018 roku. Wcześniej stanowił filar reprezentacji Roya Hodgsona – za kadencji doświadczonego szkoleniowca strzelił 16 bramek w 42 występach. Po trzydziestce ma wyższą liczbę bramek na mecz – 0,36 – niż gdy miał dwadzieścia kilka lat albo jeszcze za czasów nastolatka. Hürzeler czy Bruce to tylko dwaj z wielu menedżerów należących do fanklubu wychowanka Manchesteru United. Zresztą sam Erik ten Hag bardzo pragnął jego powrotu, by pomógł doświadczeniem takim piłkarzom jak choćby Rasmus Højlund. To co, Tuchel dołączy do tego grona?