Manchester United zanotował najgorszy sezon w historii swoich występów w Premier League, kończąc rozgrywki 2024/25 z zaledwie 42 punktami i 15. miejscem w tabeli. To wynik, który wymaga szybkiej reakcji i przemyślanych decyzji. Te w obecnej sytuacji nie są gwarantowane, bo zaliczając tak fatalną kampanię, Czerwone Diabły są najbardziej zdesperowanym zespołem w całej Premier League. Chcą jak najszybciej odzyskać utracony blask, ale przede wszystkim chcą znów być konkurencyjni. W tym swoją rolę mają odegrać Matheus Cunha oraz Bryan Mbeumo. Ten pierwszy został już przedstawiony jako nowy piłkarz United, a drugi otwarcie wyznał swoją chęć przeprowadzki do Manchesteru. Obaj piłkarze zaliczyli fenomenalny sezon, ale ich transfery na Old Trafford  mogą okazać się większym ryzykiem, niż może się początkowo wydawać. Sprawdźmy więc, czy kampania 2024/25 była w wykonaniu Cunhi i Mbeumo pojedynczym wyskokiem, czy oznaką prezentowanej jakości!

Kiedy Rúben Amorim dołączył do Manchesteru United, przewidywano, że pierwszy sezon Portugalczyka na Old Trafford będzie trudny. Wszystko przez system gry, jaki preferuje oraz kadrę zespołu, która nie jest do niego przystosowana oraz odpowiednio zbudowana. Te obawy okazały się trafne. Amorim żonglował zawodnikami po pozycjach, szukając skutecznych rozwiązań. Kluczowe więc będą transfery piłkarzy, którzy wpasują się do taktyki byłego szkoleniowca Sportingu. Bo poprzedni sezon wyraźnie pokazał, że zrozumienie i efektywna gra w systemie Amorima były dla wielu piłkarzy nie do osiągnięcia.

Pierwszym letnim transferem Manchesteru United został Matheus Cunha. Brazylijczyk dołączył na Old Trafford za ponad 60 milionów funtów z Wolverhampton Wanderers, którego był największą gwiazdą. Kolejnym graczem, który ma dołączyć do zespołu Amorima, jest najlepszy piłkarz Brentford ubiegłego sezonu, czyli Bryan Mbeumo. Patrząc na sytuację, w jakiej znajduje się United, transfery wewnętrzne najlepszych piłkarzy teoretycznie słabszych ekip są rozsądnym posunięciem. Tym bardziej że mówimy o dwóch graczach, którzy rozegrali fantastyczny sezon. No ale właśnie. Czy poziom, który prezentowali w kampanii 2024/25 jest realnym odzwierciedleniem tego, jak dobrzy są Matheus Cunha i Bryan Mbeumo?

Nadspodziewanie skuteczni

Czasy, w których kluby szalały na punkcie zawodników, bo Ci rozegrali jeden dobry sezon lub świetnie zaprezentowali się na dużym turnieju, są dawno za nami. Dostęp do szerokich baz danych oraz modeli statystycznych skutecznie ten trend wyparły. Dzięki temu dziś dyrektorzy sportowi i piony sportowe mogą lepiej ocenić rzeczywisty poziom umiejętności danego piłkarza, odejmując od niego pierwiastek szczęścia oraz chwilowego wystrzału formy. Bryan Mbeumo i Matheus Cunha od momentu, kiedy po raz pierwszy wystąpili w Premier League, udowadniają, że są jakościowymi piłkarzami, z bardzo dobrym wykończeniem i skutecznością, której potrzebują zespoły pokroju Brentford czy też Wolves.

W sezonie 2024/25 grali jednak na poziomie, na którym do tej pory nie byli i którego sami pewnie się nie spodziewali. Cunha w 37 meczach zdobył 17 bramek i dołożył do tego 6 asyst. Z kolei Bryan Mbeumo w 42 występach aż 20 razy trafiał do siatki, do tego 9 razy asystując swoim kolegom. Liczby te robią naprawdę duże wrażenie, a fani Manchesteru z pewnością liczą, że będą w stanie je powtórzyć już w czerwonej koszulce United. We współczesnym futbolu coraz częściej oceniamy napastników nie tylko przez pryzmat zdobytych bramek, ale też innych statystyk, które mogą nam lepiej oddać rzeczywisty obraz tych występów.

Bryan Mbeumo i Matheus Cunha mieli największą różnicę pomiędzy liczbą zdobytych bramek z gry a wartością współczynnika bramek oczekiwanych (xG) w ubiegłym sezonie Premier League. Grafika: The Athletic

 

Okazuje się bowiem, że Bryan Mbeumo i Matheus Cunha mieli najwyższą spośród wszystkich piłkarzy w Premier League różnicę pomiędzy liczbą zdobytych bramek a współczynnikiem goli oczekiwanych (xG). Nie licząc bramek z rzutów karnych, różnica w przypadku Kameruńczyka wynosiła aż 7.4, a u gracza Wolves 6.3. Mamy więc tutaj do czynienia z dwoma zawodnikami, którzy na przestrzeni całego sezonu wykazywali się bardzo dobrą skutecznością. Tego nie można im odmówić. Można się jednak zastanawiać, czy transfer piłkarza po takim sezonie jest większym ryzykiem, niż może się nam wydawać?

Pojedynczy wystrzał

Tak duża rozbieżność w obu statystykach sugeruje dwie rzeczy: albo umiejętności wykończenia akcji danego piłkarza są na wybitnym poziomie — bo potrafi nawet z potencjalnie trudnych sytuacji zdobywać bramki — albo jest to pojedynczy wystrzał, który w kolejnym sezonie nie zostanie podtrzymany. W przypadku Mbeumo nie warto odbijać się od ściany do ściany i twierdzić teraz, że przyszły sezon będzie równie fantastyczny albo dramatycznie słaby. Kameruńczyk gra już w Premier League na tyle długo, że zdążyliśmy go dobrze poznać, a jego konsekwentny rozwój nie jest dziełem przypadku.

Napastnik Brentford, licząc od pierwszej kampanii na poziomie Premier League, zdobywał kolejno 4, 9, 9, 20 bramek. Gołym okiem widać, że Mbeumo wszedł na poziom strzelecki, o jakim wcześniej mógł tylko marzyć, zdobywając prawie tyle samo goli, co we trzech wcześniejszych sezonach łącznie. Pszczoły nie korzystały jednak wyłącznie na bramkach swojego napastnika. Mbeumo oprócz regularnie zdobywanych bramek, był także najbardziej kreatywnym piłkarzem swojej ekipy. Być może nawet całej ligi. Z 9 asystami był dopiero na 17. miejscu w całej stawce, ale współczynnik oczekiwanych asyst (xA) miał na poziomie 9.3. To z kolei był najlepszy wynik w całej Premier League, który natomiast jasno wskazuje, że to koledzy z zespołu wielokrotnie nie byli w stanie wykończyć akcji po podaniach Kameruńczyka.

Spójrzmy dla porównania na Mohameda Salaha. Egipcjanin zaliczył w ubiegłej kampanii aż 18 ostatnich podań, czym przewyższył swój wynik oczekiwanych asyst (xA) aż o 11, bo wynosił on dokładnie 9.1. Mbeumo był w zeszłym sezonie piłkarzem kompletnym. Świetnie kończył akcje, ale kreował też dla kolegów, z czego skutecznie korzystał choćby Yoan Wissa. Teraz obaj piłkarze są głównymi faworytami do odejścia z klubu. Na samym Mbeumo The Bees mogą zarobić ogromne pieniądze, bo jego transfer do Londynu z Troyes kosztował ledwo ponad 5 milionów funtów.

Bryan Mbeumo był jednym z najlepszych kreatorów w drużynie Brentford w sezonie 2024/25. Grafika: Opta

Czołówka europejska

— „Zamierzamy kupić młodego zawodnika z Francji i jeśli za kilka lat nie będzie zawodnikiem światowej klasy, będę bardzo rozczarowany” — mówił były dyrektor Brentford Rasmus Ankresen w rozmowie z ówczesnym graczem Pszczół Pontusem Janssonem. Duńczyk miał rację. Mbeumo to dziś nie tylko gwiazda na poziomie Premier League, ale też lig europejskich. Fantastyczne liczby, jakie osiągnął w niedawno zakończonej kampanii, wyróżniają się nawet na tle napastników z lig TOP5. Tylko snajper Bayeru 04 Leverkusen Patrick Schick w większym stopniu przewyższył (+8.5) swoją liczbę trafień w porównaniu do bramek oczekiwanych (xG). 

Analizując te dane, ktoś może dojść do wniosku, że Manchester United nabiera się na piłkarza, który rozegrał jeden dobry sezon, ale nie wiadomo czy będzie go w stanie powtórzyć. Oczywiście być może Kameruńczyk nie będzie już w stanie zdobyć aż tylu bramek, tym bardziej że system Czerwonych Diabłów znacznie różni się od tego preferowanego przez Thomasa Franka w ekipie z zachodniego Londynu. Bardzo ciekawego eksperymentu dokonał Conor O’Neill z „The Athletic”, którego symulacja na próbce 100 tysięcy sezonów wykazała, że Bryan Mbeumo ma zaledwie 0.4% szans na powtórzenie wyniku strzeleckiego z sezonu 2024/25.

Na przekór temu Manchester United potrzebuje w tym momencie piłkarzy jakościowych i sprawdzonych na poziomie Premeir League. A Mbeumo po prostu nim jest. Jego gra to nie tylko bramki i asysty. Spośród piłkarzy, którzy strzelili ponad 10 goli, był czwarty w liczbie kontaktów z piłką na 90 minut, co potwierdza, że aktywnie bierze udział w budowaniu akcji. Kameruńczyk wyróżniał się także rajdami z piłką. Najczęściej kończył je asystą lub bramką, zaliczając 10 takich akcji, czym równał się z choćby z Laminem Yamalem i Viniciusem Juniorem. Do tego napastnik Pszczół był bardzo aktywny bez piłki. Tylko Daniel Munoz z Crystal Palace i Bruno z Newcastle pokonali więcej kilometrów, gdy ich partnerzy mieli futbolówkę, a Semenyo z Bournemouth i kolega Mbeumo z zespołu Mikkel Damsgaard to jedyni gracze, którzy zaliczyli więcej odbiorów w trzeciej tercji boiska. To tylko potwierdza, jak kompletnym piłkarzem jest Mbeumo. Gdy widzimy tak dobre liczby w wielu różnych kolumnach, nie możemy mówić o przypadkowym wystrzale formy, nawet jeśli wskazuje to najbardziej popularna statystyka — czyli liczba bramek.

Tylko najlepsi utrzymują takie tempo

Zarówno w przypadku Bryana Mbeumo, jak i Matheusa Cunhi rodzi się pytanie, na ile fantastyczne wyniki z sezonu 2024/25 będą w stanie podtrzymać w kolejnych rozgrywkach. Bo konsekwentne przebijanie liczby bramek nad współczynnik oczekiwanych goli (xG) jest nie tyle trudny do utrzymania, co wykonywany tylko przez najlepszych napastników na świecie. Jak podaje OPTA w ostatnich siedmiu sezonach tylko ośmiu graczy zaliczyło więcej kampanii, w których ich liczba bramek była wyższa niż współczynnik oczekiwanych bramek (xG). Do tej grupy należą:

  • Kylian Mbappe (7 razy w 7 sezonach)
  • Harry Kane (6/7)
  • Robert Lewandowski (5/7)
  • Lionel Messi (4/5)
  • Wissam Ben Yedder (4/6)
  • Mohamed Salah (4/7)
  • Lautaro Martinez (4/6)
  • Erling Haaland (4/5)

Mówimy w tym przypadku o światowej elicie, piłkarzach znanych z regularnego zdobywania statuetek za króla strzelców, lub takich, którzy wykręcają galaktycznie statystyki strzeleckie. Nie jest pewne, że Cunha oraz Mbeumo nie będą w stanie podtrzymać tempa, które narzucili sobie w ubiegłej kampanii. Jeśli jednak spojrzymy na to trzeźwym okiem, to przyznamy, że jest to dosyć mało prawdopodobne.

W historii Premier League znajdziemy piłkarzy, którzy po jednym wyśmienitym sezonie zaliczali strzelecki zjazd. By daleko nie szukać, warto przywołać postać Timo Wernera. Niemiec przychodził do Chelsea po kapitalnym sezonie, w którym strzelił 28 goli, ale z xG wynoszącego trochę ponad 21. Po przyjeździe do Anglii w żadnej kampanii nie był stanie choć trochę wyrównać tamtemu wynikowi. Innym przykładem jest Christian Benteke, którego Liverpool ściągnął po świetnym ostatnim roku w Aston Villi, ale na Anfield rozczarowywał.

Cunha to profil piłkarza potrzebny Manchesterowi United

Trudno więc przewidywać, jakich piłkarzy dostanie Manchester United. Nie można jednak zakłamywać rzeczywistości, mówiąc, że Cunha i Mbeumo to słabiutcy piłkarze, którym w poprzednim sezonie piłka lepiej spadała pod nogi. Cunha po przyjściu do Wolverhampton Wanderers w styczniu 2023 nie zaliczył piorunującego startu w Premier League. Tylko jedna bramka i dwie asysty w 17 występach. Kiedy Brazylijczyk rozegrał jednak pełny sezon na Molineux, naprawdę pokazał na co go stać.

Sezon 2024/25 udowodnił, że były gracz Atletico Madryt to zdecydowanie najlepszy piłkarz Wolves, bez którego walka o utrzymanie mogła nie skończyć się tak pozytywnie, jak ostatecznie się to stało. Cunha miał udział przy aż 21 bramkach swojej drużyny, z czego aż 15 stanowią trafienia. Co ciekawe, to najlepszy wynik strzelecki w pojedynczym sezonie w jego dotychczasowej karierze. Jego fantastyczne występy na boisku trochę przykryły problemy z dyscypliną — incydenty w meczach z Bournemouth i Ipswich sprawiły, że był zawieszony na łącznie 6 spotkań. Fani Wilków z pewnością potrafili mu te wybryki wybaczyć, bo napastnika przede wszystkim broniły liczby.

Licząc od początku kampanii 2023/24 tylko siedmiu piłkarzy w angielskiej ekstraklasie miało więcej udziałów przy bramkach niż właśnie Cunha (39). Brazylijczyk oddaje największą liczbę strzałów w stosunku do wyniku drużynowego, a w ubiegłej kampanii udowodnił, że potrafi świetnie uderzyć z dystansu, co przyniosło mu aż 5 bramek. I tu znów dochodzimy do punktu przewyższenia liczby bramek nad oczekiwaniami.

Różnica w zdobywanych bramkach a bramkach oczekiwanych (xG) w wykonaniu Matheusa Cunhi na przestrzeni ostatnich dwóch sezonów. Grafika: Opta

Spodziewana obniżka lotów

Cunha podobnie jak Mbeumo w ubiegłym sezonie grał znacznie lepiej, niż przewidywały to statystyki. 26-latek taki trend podtrzymuje już od sezonu 2023/24, bo w ostatnich dwóch kampaniach tylko Phil Foden zaliczył większą różnicę między zdobytymi bramkami a oczekiwanymi (xG) niż właśnie Cunha. Jak wspomniano wcześniej trudno oczekiwać, że ta forma zostanie podtrzymana, ale Cunha może dać Manchesterowi United znacznie więcej niż tylko bramki.

Przede wszystkim były gracz Wolves w sezonie 2024/25 grał w systemie, który bardzo przypomina ten preferowany przez Rubena Amorima. To sprawi, że 26-latek powinien szybko zaadaptować się do nowego zespołu. Patrząc dokładnie na pozycje, to Brazylijczyk przez 61% wszystkich rozegranych minut grał jako lewy skrzydłowy, a 13% spędził na „dziesiątce”. Wszystko wskazuje więc na to, że w drużynie Czerwonych Diabłów będzie grał jako ofensywny pomocnik po lewej stronie, a po prawej przymierzany jest w takim razie Bryan Mbeumo.

Podobnie jak w przypadku Kameruńczyka Cunha posiada wiele umiejętności, który nie zamykają się tylko na zdobywaniu bramek. Liczba sześciu asyst sugeruje, że potrafi dobrze odnaleźć się w kreowaniu okazji. Do tego wyróżniał się w rajdach z piłką. Wolves jako zespół, który grał nisko i skupiał się przede wszystkim na bronieniu, mógł wykorzystywać szybkość Cunhi w kontratakach. To potwierdzają świetnie liczby w zakresie przebiegniętego dystansu z piłką oraz podjętych prób minięcia rywala.

Przyszłość pozwoli nam oceniać

Matheus Cunha i Bryan Mbeumo to piłkarze, których teraz potrzebuje Manchester United. Mimo przy obu trzeba postawić małą gwiazdę z napisem „ryzyko”, to Czerwone Diabły znajdują się obecnie w miejscu, gdzie muszą je podejmować. Jest bardzo mało prawdopodobne, że wymieniona dwójka będzie w stanie grać na identycznym poziomie, jak w kampanii 2024/25. Dokładna analiza ich statystyk z tamtego sezonu pokazała jednak, że nie mówimy o słabych piłkarzach, którzy tylko stoją w polu karnym i w paru sytuacjach piłka dobrze spadła im pod nogi.

Do faktu, że dany piłkarz znacznie bardziej przebił oczekiwania modeli statystycznych, trzeba też podejść z delikatnym przymrużeniem oka. Futbol jest niezwykle nieprzewidywalny i nie każda sytuacja na boisku – zwłaszcza ta, której nikt się nie spodziewał — podlega pod algorytmy. Jest w piłce także przecież spory element przypadku. Przypadkowymi piłkarzami nie są jednak Matheus Cunha i Bryan Mbeumo. Sprawdzeni na poziomie Premier League, pokazali, że stać ich na grę na najwyższym poziomie. Do tego aspirują zarówno Ci piłkarze, jak i sam Manchester United, który w przyszłym sezonie nie będzie grał w pucharach.

Jak powiedział potencjalnie przyszły trener Tottenhamu Hotspur Thomas Frank „zdobycie 20 bramek w drużynie średniaka jest wynikiem, który sprawia, że jeśli zostanie sprzedany to za ładną sumkę”. Cunha został już za taką kupiony, a Mbeumo będzie kolejny. Przyszły sezon pokaże nam, czy to był pojedynczy wyskok, czy kolejny poziom pozytywnego rozwoju. Transfer Cunhi i potencjalne przyjście Mbeumo to pewne ryzyko, ale nie popadajmy w skrajność, bo Manchester United nie kupuje byle kogo, tylko świetnych piłkarzy, którzy zagrali lepiej, niż się każdy spodziewał. Teraz muszą udowodnić, że będą w stanie to podtrzymać i staną się jednymi z elementów odbudowy potęgi Czerwonych Diabłów.