Gloria victis? To nie tutaj, do jedenastki tych, którym poszło zapraszamy do okienka numer 1. Tutaj mamy nasz mały kącik wstydu z zawodnikami notującymi fatalne spotkanie. Niektórym poszło w tej kolejce na tyle fatalnie, że aż zdecydowaliśmy się o nich napisać. Oto nasza Antyjedenastka 38. kolejki Premier League. 

BRAMKARZ

EMILIANO MARTINEZ

Początek spotkania przeciwko Manchesterowi United był bardzo dobry w wykonaniu Argentyńczyka. W 5. minucie obronił strzał Masona Mounta, a potem Bruno Fernandesa. Pod koniec pierwszej połowy opuścił swoje pole karne widząc pędzącego Rasmusa Hojlunda, ale zamiast próbować zabrać mu piłkę, z pełnym impetem powalił napastnika Czerwonych Diabłów. Decyzja sędziego była szybka – pokazanie Martinezowi czerwonego kartonika i odesłanie bramkarza do szatni. Jeśli był to ostatni mecz Argentyńczyka w barwach Villi, to pożegnał się z kibicami w najgorszy możliwy sposób.

OBROŃCY

MATTY CASH

To właśnie błąd reprezentanta Polski doprowadził do czerwonej kartki Emiliano Martineza. Obrońca chciał podać piłkę do tyłu, zrobił to jednak bardzo nieudolnie. Tę okazję wykorzystał Rasmus Hojlund, który ruszył w kierunku bramki, co zakończyło się zderzeniem z bramkarzem. Można próbować doszukiwać się pozytywów w występie Casha, jak niewykorzystane dośrodkowanie w pierwszej połowie, ale kibice Aston Villi i tak najbardziej zapamiętają ten błąd, który być może sprawił, że na Villa Park w przyszłym sezonie nie usłyszymy hymnu Ligi Mistrzów.

JEAN-CLAIR TODIBO

Jeżeli twoim pomysłem na zatrzymanie dryblera jest przyklęknięcie na kolano, to powodzenia. A taką odpowiedź na zapędy Nathana Broadheada przy golu dla Ipswich miał właśnie Todibo. Poza tym dziwacznym zachowaniem Francuz kilkukrotnie zaspał, faulując rywali lub dając im szansę na stworzenie zagrożenia. W końcówce miał bardzo groźną stratę, gdy piłkę odebrał mu Jack Clarke.

DAN BURN

W pierwszej połowie przegrał starcie w powietrzu z niższym o głowę Carlosem Alcarazem, ale na jego szczęście Nick Pope końcówkami palców wybronił strzał Argentyńczyka. W drugiej połowie Burn ponownie próbował kryć Alcaraza, ale nawet do niego nie doskoczył, ponieważ się poślizgnął. Pomocnikowi Evertonu skorzystał z tego prezentu i wpakował piłkę do siatki.

DESTINY UDOGIE

Zwycięzcy Ligi Europy mieli spore problemy przeciwko Brighton. Na wyróżnienie zasłużył tu Destiny Udogie, który nie potrafił powstrzymywać ataków rywali. Yankuba Minteh przebiegał obok Włocha, a ten najzwyczajniej w świecie nie był w stanie za nim nadążyć. Pod koniec meczu można było zauważyć, że obrońcy Tottenhamu brakowało już sił.

POMOCNICY

BOUBAKARY SOUMARÉ

Francuz był zamieszany w oba gole stracone przez Leicester City. Przy trafieniu na 1:0 został po prostu zdemolowany przez Illę Zabarnego. Bramka na 2:0 wynikała z jego straty we własnym polu karnym zaraz po tym, jak najpierw odzyskał piłkę, a następnie zbyt długo zwlekał, by cokolwiek z nią zrobić. Generalnie wyglądał przeciętnie w środku pola – zwłaszcza z piłką przy nodze, bo nie zrobił praktycznie nic ponad minimum.

SAM MORSY

Morsy musi być ogromnym fanem Jarroda Bowena. W pierwszej połowie wypuścił go podaniem za linię obrony Ipswich, a w drugiej odsłonie spotkania z pierwszego rzędu przyglądał się rajdowi zawodnika West Hamu. Nie udało mu się także zablokować strzału Mohammeda Kudusa, chociaż tutaj bramka padła przede wszystkim ze świetnego uderzenia reprezentanta Ghany.

RAHEEM STERLING

Na pożegnanie z Arsenalem pokazał to, co fani Kanonierów znają bardzo dobrze – nic ciekawego. To był po prostu do bólu przeciętny występ Sterlinga, stanowiący smutne podsumowanie jego pobytu na Emirates. Jeden niecelny strzał i jeden udany drybling – ot, tyle udało mu się zrobić przez trochę ponad godzinę spędzoną na murawie przeciwko najsłabszej drużynie ligi.

JADON SANCHO

Absolutnie anonimowy występ. Skrzydłowego wypożyczonego z Manchesteru United równie dobrze mogło nie być na boisku. Nie stworzył żadnego zagrożenia, nie potrafił zrobić różnicy, zupełnie niczym się nie wyróżniał. Zupełnie nie mogło dziwić, że Enzo Maresca zdjął go po godzinie gry. No i pojawia się pytanie, czy Chelsea w końcu go wykupi, czy jednak postanowi tego nie robić i zapłaci Czerwonym Diabłom za to, że wróci do macierzystego klubu?

HARVEY BARNES

Nie był to jego dzień. Większość obiecujących akcji, w które był zamieszany, legło w gruzach przez niedokładność. Czy to słabe podanie do kolegi, czy też złe przyjęcia prowadzące do utraty piłki. Nie wykreował sobie (ani kolegom) czegokolwiek. Nie można sobie pozwolić na taki występ, gdy wciąż możliwe jest wypadnięcie z Ligi Mistrzów.

NAPASTNICY

CHRIS WOOD

Nie był to występ na miarę Chrisa Wooda, którego dobrze znamy – potrafiącego z pół sytuacji strzelić dwa gole. W tym meczu był nieobecny przez lwią część spotkania, a gdy już udawało mu się uciec z kieszeni Leviego Colwilla i Tosina Adarabioyo – zmarnował dwie setki, nie trafiając nawet w światło bramki.