Sunderland wygrał barażowy wyścig o ostatni bilet do pociągu z napisem „Premier League”. Zrobili to po dwóch meczach, w których szalę na ich korzyść przechylały bramki zdobyte w ostatnich minutach meczów. Tym bardziej więc powrót do elity po ośmiu latach rozłąki, smakuje naprawdę wyjątkowo.

W minionym sezonie zaplecza angielskiej ekstraklasy Sunderland miał najmłodszy zespół w całej lidze. My jednak sprawdźmy, jak wyglądała drużyna Czarnych Kotów, gdy po raz ostatni zagrali oni w Premier League. Miało to miejsce podczas przegranej aż 1:5 potyczki z londyńską Chelsea. Wówczas The Blues odbierali tytuł mistrzowski, a Sunderland żegnał się z angielską elitą.

BRAMKARZ

JORDAN PICKFORD

W tym przypadku nie będzie żadnego zaskoczenia. Wszyscy doskonale wiemy, gdzie jest Jordan Pickford. To jedyny zawodnik z tego zestawiania, który nadal występuje w Premier League. I trzeba przyznać, że to nie byle jak! W końcu mówimy o podstawowym bramkarzu reprezentacji Anglii, a także — zdaniem wielu ekspertów — jednym z najbardziej niedocenianych graczy na swojej pozycji w angielskiej ekstraklasie.

Pickford rzeczywiście od lat jest ostoją Evertonu. The Toffes wykupili go z Sunderlandu za 28,5 miliona euro w lipcu 2017 roku. Wówczas był jedną z największych wschodzących gwiazd angielskiej piłki. Obecnie 31-latek już właściwie co sezon zalicza spotkania, w których potrafi sam wywalczyć punkty dla ekipy z niebieskiej części Merseyside. Jego spektakularne parady wbiły się w pamięć wielu fanów brytyjskiego futbolu. Przykłady, które mogą najszybciej przyjść do głowy? Starcia z Chelsea w kampanii 2021/2022 czy Burnley 2017/2018. Prawdziwy majstersztyk w bramkarskim fachu.

Jednak wciąż wielu zauważa, że Pickfordowi brakuje tej „wisienki na torcie”. Byłby nią transfer do klubu z Big Six lub czołówki innej europejskiej ligi. W marcu skończył 31 lat i nieuchronnie zbliżają się końcowe lata, w których będzie mógł przeżyć tego typu przygodę w czołowym zespole. Zobaczymy, czy finalnie będzie mu to dane.

OBROŃCY

BRYAN OVIEDO

Pora na trochę egzotyki. Kostarykanin od 2022 roku nie występuje już na europejskich stadionach. Stary Kontynent opuścił, gdy na stole pojawiła się oferta od Salt Lake City z amerykańskiej Major League Soccer. Natomiast ostatni rok spędził w kostarykańskim LD Alajuelense. Jego umowa z obecnym pracodawcą wygasa już 30 czerwca bieżącego roku. Wszystko wskazuje na to, że od lipca przeniesie się na rynek wolnych agentów.

W Anglii występował od 2012 do 2019 roku. Najpierw dla Evertonu (5 lat, ale mocno przerywane przez kontuzje), a później na chwałę Sunderlandu. 81-krotny reprezentant Kostaryki był znany ze swojego ofensywnego stylu gry. Z lewej obrony lubił podłączać się do ofensywnych wypadów pod bramkę rywala. Zresztą we wspominanej potyczce wraz z Javierem Manquillo pełnili funkcję wahadłowych.

Łącznie dla przywołanych angielskich klubów rozegrał 156 meczów. Zdobycie w nich okrągłych 20 asyst oraz 4 goli dobitnie potwierdza, że nie ograniczał swoich zadań do gry w elemencie destrukcji ataków rywali. Najsłynniejszy gol na angielskiej ziemi? Bramka w 86. minucie na wagę zwycięstwa Evertonu z Manchesterem United na Old Trafford. Tak zwany 'Crowd Silencer”!

JOLEON LESCOTT

Zapewne jeden z najbardziej znanych zawodników w tym składzie. W końcu mowa o 2-krotnym mistrzu Anglii, triumfatorze Pucharu Anglii, a także Pucharu Ligi Angielskiej oraz stoperze, który w Premier League rozegrał aż 288 spotkań. Najmocniej kibicom utkwiły w pamięci jego występy w Manchesterze City, z którym zdobywał wszystkie wyżej wymienione trofea. Jednak buty na kołku zawieszał już po pobycie w Sunderlandzie. W ich trykocie rozegrał jednak tylko 2 spotkania.

42-latek urodzony w Birmingham po końcu kariery piłkarza nie odszedł całkowicie od pracy w futbolu. Na ten moment jest asystentem pierwszego trenera w kadrze Anglii U-21. Pełni tę funkcję od końcówki sierpnia 2022 roku. Do tej pory nie zasiadał na ławce trenerskiej innej drużyny. W przyszłości można się jednak spodziewać, że na jego usługi skusi się któraś z angielskich ekip.

JOHN O’SHEA

Kolejny weteran angielskich boisk. Z Lesccottem łączy go także praca trenerskiej przy reprezentacji swojego kraju już po zakończonej karierze. O’Shea to jednak zdecydowanie bardziej utytułowany zawodnik niż jego partner ze środka obrony. Legenda kadry Irlandii z Manchesterem United wygrała Ligę Mistrzów, 5 razy mistrzostwo Anglii, Puchar Anglii, 2 razy Puchar Ligi Angielsiej oraz aż 4-krotnie Tarczę Wspólnoty.

Rosły defensor nie był na pewno najważniejszym elementem Red Devils w drodze po te sukcesy, ale wciąż zdołał zaliczyć aż 394 spotkania w ich barwach. Uzbierał w nich 13 bramek, a także 18 asyst. Znany był ze swojego bezpardonowego stylu gry, agresywnych wejść oraz niezłomnego charakteru. Wsadzał głowę tam, gdzie inni bali się włożyć nogę. Jednym słowem: „Barclaysmen”.

Po zakończeniu kariery zajął się „trenerką”. Do tej pory nie był głównym szkoleniowcem żadnego pierwszego zespołu, ale pracował w roli asystenta w Stoke City, Reading, a także Birmingham City. Natomiast w drużynie narodowej The Green Army obecnie jest „prawą ręką” Heimir Hallgrímsson. 4 razy poprowadził ich natomiast jako tymczasowy trener.

BILLY JONES

Następny piłkarski emeryt na naszej liście. Tym razem jednak mowa o 38-latku, który z futbolem rozstawał się już 4 lata temu. Całą karierę spędził w Anglii. Kolejno bronił barw Crewe Alexandra, Preston North End, West Bromwich Albion, Sunderlandu, a na końcu Rotherham.

Najbardziej znany jest z występów w rozgrywkach Championship. Na zapleczu elity rozegrał zdecydowanie więcej meczów (272) niż w Premier League (131). W Sunderlandzie spędził natomiast 4 lata. Był wówczas istotnym ogniwem zespołu i regularnie delegowano go do gry na prawej stronie bloku obronnego. Chociaż niejednokrotnie jego gra podlegała dużej, ale jednocześnie słusznej krytyce ekspertów. Zresztą po odejściu ze Stadium of Light sam zawodnik stwierdził, że bycie częścią Sunderlandu w jego ostatnim sezonie było dla niego „okropne”.

— „Osobiście nie mam nic przeciwko Billy’emu Jonesowi. Po prostu myślałem, że w większości meczów nie był zbyt dobrym graczem dla Sunderlandu. Może i jest miłym facetem oraz uczciwym profesjonalistą, ale nie mogę powiedzieć, że kiedykolwiek naprawdę lubiłem oglądać go w czerwono-białej koszulce. Nie jestem w tym odosobniony — Jones, podobnie jak wielu innych, stał się zawodnikiem, którego kibice kojarzyli z porażką” — czytamy na jednej z fanowskich stron Czarnych Kotów w artykule z października 2018 roku. 

JAVI MANQUILLO

Strzelec jedynej bramki w ostatnim meczu Sunderlandu w Premier League. Co ciekawe jego gol już w 3. minucie rywalizacji dał nawet prowadzenie The Black Cats, ale później ofensywne rażenie Chelsea okazało się za mocne dla formacji defensywnej Czarnych Kotów. Manquillo zdecydowanie kojarzył się z tego typu wysokimi przegranymi jego ekip.

Nie był on zarówno demonem szybkości, jak i zwrotności. Fani kolejnych drużyn, które reprezentował, nie raz domagali się jego odejścia. Patrząc na jego CV, widać, że bardzo ciągnęło go na Wyspy Brytyjskie. W 2014 roku wypożyczył go Liverpool, Sunderland zrobił to 2 lata później. Natomiast najświeższa historia dotyczy definitywnego transferu z Atletico Madryt do Newcastle United za 5 milionów euro.

Mało brakowało, a Hiszpan wcale nie trafiłby do Anglii. W 2014 roku doznał koszmarnego upadku po starciu w powietrzu z Cristiano Ronaldo w derbach Madrytu. Manquillo koszmarnie upadł głową na murawę, przez co groziło mu stracenie czucia. Ostatecznie skończyło się na poważnej rehabilitacji i dwóch miesiącach w kołnierzu ortopedycznym.

W ekipie Srok przebywał od 2017 roku do ubiegłorocznego zimowego okienka transferowego, gdy pozyskała go Celta Vigo. Kiedy drużyna  The Magpies zaliczyła wielki progres, Manquillo spadł do głębokich rezerw, a w końcu został sprzedany. Podczas minionej kampanii rozegrał jedynie 11 meczów.

POMOCNICY

JACK RODWELL

Dziennikarz: „Czy Jack Rodwell jest dostępny do gry?”

Trener Sunderlandu Chris Coleman: „Szczerze mówiąc, nie wiem nawet, gdzie jest Jack, więc nie, nie będzie dostępny na to spotkanie”. 

W przypadku Rodwella również na pewno nie mamy do czynienia z ulubieńcem fanów Sunderlandu. Nie można się temu dziwić, bo jego dyspozycja oraz lekceważące podejście wielokrotnie mocno ich rozczarowywało, a klub jednocześnie płacił mu tygodniówkę w wysokości 77 tysięcy funtów. Tymczasem fani w dniu meczowym rozwieszali plakaty z jego wizerunkiem i napisem… „zaginiony”.

Poza tym wielu uważało, że przynosi swego rodzaju pecha. Powód? Fatalna seria meczów bez zwycięstwa po wyjściu w pierwszym składzie. Od maja 2013 do lutego 2017 roku The Black Cats nie wygrali ani jednego spotkania, w którym Rodwell wychodził od pierwszej minuty. Złożyło się na to aż 39 spotkań! Rodwell po odejściu ze Stadium of Light zdążył jeszcze zakotwiczyć na krótko w Blackburn Rovers i Sheffield United, ale od 2021 roku błąka się po Australii.

34-letni defensywny pomocnik (typowy „przecinak” grający na pozycji numer „6”) najpierw grał na chwałę Western Sydney, później Sydney FC, a obecnie pozostaje bez klubu.

LEE CATTERMOLE

Przeciwieństwo Rodwella. Za Cattermolem wielu fanów Sunderlandu tęskni do dziś. Plus przy jego nazwisku zapisali sobie już, gdy w 2009 roku przenosił się z Wigan Athletic do ich klubu. Wówczas mocno interesował się nim również Liverpool, ale Anglik odrzucił zaloty The Reds i postawił na ekipę Czarnych Kotów. Na Stadionie Światła spędził kolejną dekadę.

Na boisku dawał z siebie wszystko w każdym meczu. Potrafił huknąć z daleka, ale przede wszystkim wyróżniał się wielkim poświęceniem, charakterem oraz walecznością. Nikt nie chciał wchodzić z nim w cielesny pojedynek, ponieważ najczęściej kończyło się to opłakanymi skutkami w postaci siniaków. 4. lokata w klasyfikacji graczy z największą liczbą czerwonych kartek w historii Premier League (a największą średnią na mecz) mówi samo za siebie. W każdym kolejnym meczu ryzykował agresywnymi próbami odbioru oraz wślizgami. Przekonał się o tym, chociażby Jack Colback. To właśnie po jednym ze starć tego duetu wykonano słynne zdjęcie, które dzisiaj młodzież podpisałaby słowem „aura”.

Nie uciekał z tonącego stadku, gdy Sunderland spadał do League One, ale finalnie kariery nie zakończył w północno-wschodniej Anglii, bo na ostatni rok przeniósł się jeszcze do holenderskiego VVV-Venlo. Szybko powrócił jednak do ojczyzny, w której zaczął etap trenerski. Zainaugurował go przejęciem sterów w Boro U-18, którego jest wychowankiem. Później na 5 meczów został asystentem Leo Percovicha w seniorach Middlebrough. Z kolei w samej końcówce ubiegłego roku przez równe 2 tygodnie był trenerem indywidualnym w Bristol Rovers.

SEBASTIAN LARSSON

Szwed już w wieku 16 lat przeniósł się do Anglii. Wówczas wypatrzyli go skauci Arsenalu. To właśnie w ekipie z czerwonej części północnego Londynu zadebiutował w Premier League. Jednak łącznie w jej barwach rozegrał tylko 3 spotkania.

Przygoda z Sunderlandem była zdecydowanie bardziej udana. 203 mecze, 14 goli i 21 asyst. Jednak jeszcze lepiej było w Birmingham City. 205 występów okraszone 26 bramkami oraz dokładnie taką samą liczbą ostatnich podań przy trafieniach partnerów. W 2011 roku z Blues wygrał Puchar Ligi Angielskiej, pokonując… Arsenal.

Dał się poznać jako wszechstronny środkowy pomocnik, który skutecznie potrafił grać na wszystkich pozycjach w drugiej linii, a do tego wielokrotnie występował na prawej flance. Jego znakiem rozpoznawczym były piękne bramki zdobyte po strzałach z rzutów wolnych. Dość powiedzieć, że w dziejach Premier League tylko James Ward-Prowse, Gianfranco Zola i Thierry Henry zdobyli więcej goli z tego stałego fragmentu gry niż Larsson. Łącznie uzbierał ich aż 11! W 2023 roku zakończył karierę, gdy pożegnał się ze szwedzkim AIK.

NAPASTNICY

ADNAN JANUZAJ

Tamto spotkanie z Chelsea było jego ostatnim meczem w barwach Sunderlandu. Kończyło się wówczas jego wypożyczenie z Manchesteru United. Ostatecznie oznaczało to też wyjazd z Wysp Brytyjskich. Nowym przystankiem wychowanka Czerwonych Diabłów stał się Półwysep Iberyjski, a konkretnie szeregi drużyny Realu Sociedad.

W Hiszpanii pozostał zresztą po dziś dzień. 30-latek ostatnią kampanię spędził na kolejnym wypożyczeniu. Tym razem Sevilla oddała go na sezon do UD Las Palmas. Na Wyspach Kanaryjskich rozegrał 20 meczów i zdobył 2 bramki oraz 1 asystę. Po piekielnie utalentowanym skrzydłowym, który miał podbić Premier League, nie widać już najmniejszego śladu. A szkoda, bo w szczycie zapowiadał się na bardzo przyjemnego dla oka zawodnika.

FABIO BORINI

Trio, które w linii ataku Liverpoolu tworzył z Rickym Lambertem i Mario Balotellim przeszło już do historii Premier League. Trzeba przyznać, że od tamtych czasów w formacji ofensywnej świeżo upieczonych mistrzów Anglii zmieniło się dużo. Naprawdę bardzo dużo.

Wracając jednak do samego Boriniego, to jak bardzo „memiczny” by on nie był, to wciąż mówimy o zawodniku, który swego czasu zanosił się na wielki talent włoskiej szkoły futbolu, a także miał wszelkie inklinacje, by rzeczywiście stać się ważnym graczem w układance Liverpoolu. Miał wówczas 22 lata, zadebiutował w kadrze Italii i miał za sobą udane lata na boiskach Serie A. Szczególnie pokazał się w barwach AS Romy.

Kompletnie nieudany etap na Anfield przekreślił jego szansę na wielką karierę. Ugrzązł w średniakach kolejnych lig. Obecnie jest jednak jeszcze gorzej. Wraz z Sampdorią zagra w barażu o utrzymanie w Serie B. Szatnię dzieli między innymi z Bartoszem Bereszyńskim, który został powołany na najbliższe zgrupowanie kadry narodowej Polski.