Gloria victis? To nie tutaj, do jedenastki tych, którym poszło zapraszamy do okienka numer 1. Tutaj mamy nasz mały kącik wstydu z zawodnikami notującymi fatalne spotkanie. Niektórym poszło w tej kolejce na tyle fatalnie, że aż zdecydowaliśmy się o nich napisać. Oto nasza Antyjedenastka 36. kolejki Premier League.
ALPHONSE AREOLA
Pierwsza stracona przez West Ham bramka wynikła z błędu francuskiego bramkarza. Podał piłkę prosto do Morgana Gibbsa-White’a, który skorzystał z prezentu i wpakował piłkę do pustej bramki. Co prawda Areoli udało się zaliczyć w meczu z Nottingham 3 udane interwencje, jednak po raz kolejny pokazał, że Młoty będą musiały rozejrzeć się za nowym golkiperem. Tym bardziej dziwi, czemu Graham Potter nie pozwolił Łukaszowi Fabiańskiemu po raz ostatni zagrać przed własną publicznością…
NASSER DJIGA
Był to jego pierwszy występ w podstawowym składzie i możliwe, że ostatni. Burkińczyk absolutnie nie wiedział, co się wokół niego dzieje. Co akcję zostawiał połacie terenu dla zawodników Palace. Przy pierwszej bramce Orłów pasywnie przyglądał się Romainowi Esse, a przy drugim trafieniu gospodarzy rozpoczął ich akcję nieudanym długim podaniem na własnej połowie, a następnie dał się wyprzedzić Eddiemu Nketiahowi. Na drugą połowę już nie wyszedł.
JULIAN ARAUJO
Nie radził sobie z kryciem zawodników City, a przede wszystkim Omara Marmousha, który regularnie wbiegał za jego plecy. Po właśnie takim wejściu Egipcjanina obrońca mógł mieć bramkę na sumieniu, ale uratowało go fatalne pudło Kevina De Bruyne. Do tego doszedł spóźniony wślizg w Josko Gvardiola, za co Meksykanin obejrzał żółtą kartkę. Zmieniony chwilę po czerwonej kartce Mateo Kovacicia, więc nawet Andoni Iraola uznał, że obrońca w atakach mu nie pomoże, a co najwyżej zaszkodzi przy jakiejś kontrze z prawej strony.
PATRICK DORGU
Ponownie Duńczyk pokazał absolutne zero w ofensywie, zwłaszcza w kontekście dośrodkowań. A bądź co bądź Chelsea zostawiała mu sporo miejsca. Możliwe, że taki był The Blues – nie musimy się bać Dorgu, wystarczy poczekać. W obronie poprawny.
LEWIS COOK
Zarówno pomocnik, jak i kibice Bournemouth będą chcieli zapomnieć o występie przeciwko Manchesterowi City. Cook był niewidoczny przez cały mecz, a dał o sobie znać w najgorszy możliwy sposób. W 73. minucie zawodnik Wisienek otrzymał czerwoną kartkę za brutalny faul na Nico Gonzalezie. Tym samym Cook wyrównał liczbę zawodników na drużynę, uciął skrzydła walczących o powrót do gry gości i rozpoczął swój posezonowy urlop tydzień wcześniej.
ARCHIE GRAY
Młody Anglik po raz kolejny mógł w końcu zagrać na linii pomocy. I o ile w pierwszej połowie Gray zagrał solidnie, tak w drugiej obniżył loty. Druga stracona przez Tottenham bramka może być przypisana na jego konto – zbyt późno zareagował na obecnego w polu karnym Ezriego Konsę, który zdobył drugiego gola dla The Villans.
MIKEY MOORE
Dzięki dokonanym przez Ange’a Postecoglou rotacjom wychowanek Spurs otrzymał szansę gry w spotkaniu przeciwko Aston Villi. Młody Anglik jednak nie zaliczył wybitnego meczu. Miał problem z podaniami do kolegów w pole karne rywala i widać było u niego brak doświadczenia w seniorskiej piłce. Ostatecznie Moore musiał opuścić boisko w 87. minucie z powodu kontuzji.
ANTHONY GORDON
Niedokładny, niesprawiający Benowi White’owi żadnych problemów. Mało tego, nawet pomagający Arsenalowi. W końcu to po jego stracie Kanonierzy rozpoczęli akcję bramkową. To, że zagrał 90 minut, jest chyba tylko oznaką zaatakowanej urazami ławki Newcastle.
NONI MADUEKE
Anglik zmarnował idealną sytuację już w czwartej minucie meczu, gdy znalazł się niepilnowany na szóstym metrze, mając przed sobą tylko André Onanę, ale posłał piłkę wysoko w trybuny. Maresca wystawił go na lewej stronie, bowiem na prawej Włoch postawił na Pedro Neto, i ten eksperyment ponownie nie zdał egzaminu. Poza wspomnianą sytuacją Madueke, pomimo przewagi szybkości nad Noussairem Mazraouim, miał nieraz kłopoty, by przejść Marokańczyka. A gdy już mu się to udało, nie potrafił za bardzo wykreować sytuacji kolegom (jedno kluczowe podanie), ani celnie dośrodkować (zero na cztery próby).
TYRIQUE GEORGE
Zero strzałów celnych, zero strzałów niecelnych, zero zablokowanych strzałów. Ani jednej udanej próby dryblingu i zaledwie pięć (na osiem) celnych podań, w dodatku sześć strat. Występ George’a wpasował się idealnie w dyspozycje zarówno ofensywy Manchesteru United, jak i Chelsea piątkowego wieczoru na Stamford Bridge. Z tym że młody wychowanek The Blues chciał jeszcze w absolutnie bezczelny sposób nabrać Chrisa Kavanagha na padolino w polu karnym Czerwonych Diabłów. Była to prawdopodobnie najgorsza próba nabrania sędziego w obecnym sezonie, całe szczęście słusznie anulowana po analizie VAR.
RASMUS HOJLUND
Nowy mecz, stare demony. Jego statystyki były jakże podobne do tych George’a – bez jakiegokolwiek strzału na bramkę, bez udanego dryblingu i z większą ilością strat niż celnych podań. Jedyną akcją warta zapamiętania była ta, w której sędzia poprosił go, aby zdjął biżuterię, którą założył (nie wiadomo po co) przed drugą połową. Duńczyk gra koszmarny sezon i ten mecz tylko dopełnia czary goryczy. Jeśli po raz n-ty z gry wyłączają cię obrońcy klasy Tosina Adarabioyo, to przeciwko komu z czołówki ma on w końcu zagrać przyzwoite spotkanie?