Liverpool stracił absurdalnego gola w meczu z Chelsea. The Reds sami wbili sobie piłkę do bramki. Konkretnie winowajcą jest Virgil van Dijk, który wybijając futbolówkę nabił Jarrela Quansaha.
Można żatrobliwie zapytać, czy piłkarze Liverpoolu nie dochodzą przypadkiem jeszcze do siebie po tygodniowym świętowaniu mistrzostwa Anglii. Podopieczni Arne Slota nie radzą sobie najlepiej na Stamford Bridge i po ponad godzinie gry przegrywają w Londynie 0:2. Druga bramka to zresztą spory prezent z ich strony. The Reds sami wbili sobie piłkę do siatki w kuriozalnych okolicznościach.
Zamieszanie w polu karnym Alissona rozpoczęło się od akcji Cole’a Palmera prawym skrzydłem. Anglik zagrał piłkę w pole karne do Noniego Madueke, ale jego próbę strzału z bliskiej odległości udaremnił wślizgiem Wataru Endo. Futbolówka wylądowała pod nogami Virgila van Dijka i wydawało się, że Holender oddali zagrożenie, ale zagrał bardzo pechowo. Wybicie kapitana Liverpoolu trafiło prosto w jego kompletnie bezradnego partnera ze środka obrony, Jarrela Quansaha, po czym trafiła do bramki. Leżący na linii bramkowej Endo próbował jeszcze zatrzymać ją głową, ale był kompletnie bezradny.
Look at Van Dijk 😭😭😭😭 pic.twitter.com/Vs0VN6PJWJ
— ⚡️🇧🇼 (@Priceless_MCI) May 4, 2025
Co ciekawe, niecały miesiąc temu, w wygranym spotkaniu z West Hamem, The Reds stracili podobnego samobója. Wówczas wybicie Van Dijka trafiło w nogi Andy’ego Robertsona i również wpadło do siatki.
Czy ten kuriozalny gol zamknął już mecz? Jeśli tak, to Liverpool przegra dopiero trzeci mecz w tym sezonie ligowym. Chelsea z kolei zbliży się na zaledwie jedno oczko do trzeciego w tabeli Manchesteru City.