Bardzo ciężkie, ale nie niemożliwe. Tak mniej więcej można opisać zadanie stojące przed Arsenalem na Parc Des Princes, gdzie dzisiaj o 21:00 The Gunners zmierzą się z Paris Saint-Germain, próbując odrobić bramkę straty z pierwszego spotkania. Co może pomóc drużynie Mikela Artety w odwróceniu losów tego dwumeczu?
Remontada. Nie wiemy, czy to słowo padało najczęściej w szatni Arsenalu w ubiegłym tygodniu. Nie wiemy także, czy klub z Emirates przygotował specjalny motywacyjny filmik dla zawodników, który miałby spotęgować ich wiarę w odwrócenie losów dwumeczu z Paris Saint-Germain. Wiemy za to, że podopieczni Mikela Artety, jak i sam Bask, musieliby zapisać się na kartach klubowej historii, aby pokonać Paryżan i zameldować się w półfinale Ligi Mistrzów. Rozbierzmy to sobie na czynniki pierwsze – dzięki uprzejmości konta @MAA_Gunner na portalu X (dawniej Twitter):
- Arsenal nigdy nie odwrócił losów dwumeczu po przegranej u siebie w pierwszym meczu fazy pucharowej Ligi Mistrzów.
- Arsenal nigdy nie wygrał pięciu wyjazdowych spotkań z rzędu w rozgrywkach Ligi Mistrzów.
- Arsenal nigdy nie wyeliminował francuskiej drużyny w Lidze Mistrzów.
- Arsenal nie wygrał żadnego ze swoich ostatnich sześciu meczów w ramach półfinałów wszelakich rozgrywek.
- Arsenal nie wygrał żadnego ze swoich ostatnich czterech spotkań półfinałowych w ramach rozgrywek Ligi Mistrzów.
- Arsenal nigdy nie zdobył bramki w wyjazdowym spotkaniu półfinału Ligi Mistrzów.
Czy wszystkie z wymienionych okoliczności mają jakiekolwiek znaczenie przed dzisiejszą batalią o awans do finału tegorocznej edycji Ligi Mistrzów, która czeka nas na Parc De Princes? W żadnym wypadku. Na konferencji prasowej przed dzisiejszym starciem odniósł się do tego zresztą sam Mikel Arteta:
Jakiś czas temu prawdopodobnie nikt nie powiedziałby, że znajdziemy się w tej pozycji. Tu także historia była przeciwko nam, więc teraz chcemy napisać naszą własną historię.
Jesteśmy w półfinale Ligi Mistrzów, grając w jednym z najpiękniejszych miast świata, przeciwko genialnemu rywalowi. Ciężko o większą wagę meczu. Chcemy napisać historię na nowo, jutro mamy na to świetną okazję.
Ba, możemy znaleźć okoliczności mogące krzepić serca kibiców The Gunners. Pamiętacie ostatnie europejskie trofeum zdobyte przez Arsenal? Pewnie nie (ze mną włącznie). Wbrew ogólnie panującemu przekonaniu, Arsenal zdobył jednak takowe w sezonie 1993/94. Puchar Zdobywców Pucharów – co to były za rozgrywki! The Gunners podnieśli puchar za ich wygranie po pokonaniu w finale AC Parmy 1:0. Ciekawsze jest jednak to, kogo wówczas popularni Kanonierzy pokonali w półfinale. Zgadza się – byli to ich dzisiejsi rywale, Paris Saint-Germain. Co więcej – mimo że odwracanie wyników po niekorzystnym rezultacie w pierwszym spotkaniu półfinału Ligi Mistrzów rozgrywanym u siebie jest rzadkim zjawiskiem, nie jest czymś niemożliwym. Zdarzyło się bowiem aż dwukrotnie. W sezonie 1995/96 ta sztuka udała się Ajaxowi, który wyrzucił wtedy za burtę rozgrywek grecki Panathinaikos. Jeszcze ciekawszy jest jednak drugi przypadek, którego autorami są odwieczni rywale zza miedzy The Gunners – Tottenham. Koguty w sezonie 18/19 po przegranej w pierwszym meczu finalnie wyeliminowali z rozgrywek Ajax. Wszystko wydaje się być zapisane w gwiazdach.
Najprostszy powód do wszelkiego optymizmu może być jednak jeszcze bardziej prozaiczny – Kanonierzy mają do odrobienia „zaledwie” jedną bramkę. Mimo szturmu PSG w pierwszych 20-25 minutach, finalnie spotkanie na Emirates okazało się o wiele bardziej wyrównane, niż wielu zdaje się pamiętać. Spójrzmy na liczby. W pierwszym kwadransie meczu Paryżanie mieli 75% posiadania piłki i już w czwartej minucie wyszli na prowadzenie za sprawą fenomenalnego w tym sezonie Ousmane’a Dembele. Arsenal bywa pokonywany i remisuje wiele spotkań, jednak rzadko kiedy rywal jest w stanie zdominować drużynę Mikela Artety w sposób, w jaki zrobili to wówczas świeżo upieczeni Mistrzowie Francji. Finalnie spotkanie zakończyło się jednak wyrównanym posiadaniem piłki na poziomie 49% do 51% dla Paryżan, przewagą gospodarzy pod względem wykreowanego współczynnika xG w stosunku 1.63 do 1.16, a także częstszym zmuszaniem do interwencji Gianluigiego Donnarummy aniżeli Davida Rayi. Dwie doskonałe okazje miał Gabriel Martinelli, jedną Leandro Trossard, w jednej sytuacji świetnie dysponowany w tym meczu Joao Neves zdjął piłkę z nogi tuż przed bramką Mikelowi Merino. Warto także wspomnieć o nieuznanej ostatecznie z powodu spalonego bramce Merino po dośrodkowaniu Declana Rice’a. By sprawiedliwości stało się zadość nie możemy także zapomnieć o szansach przyjezdnych – pudle Barcoli i poprzeczce Ramosa. Arsenal miał jednak swoje szanse i spokojnie mógł wieźć do Francji inny wynik, niż faktycznie miało to miejsce.
Światło w tunelu to pociąg…
Wróćmy jednak do wspomnianych pierwszych 20-25 minut pierwszego meczu. Po tym fragmencie mecz stał się o wiele bardziej wyrównany i Arsenal był w stanie dojść w nim do głosu. Na konferencji prasowej po meczu, menedżer The Gunners, Mikel Arteta, stwierdził, że po tym okresie skorygował mankament w grze jego drużyny, który pozwolił jej na „podpięcie się” do tego spotkania.
Mieliśmy jeden problem, który skorygowaliśmy po 15-20 minutach meczu i utrzymaliśmy przez resztę meczu, co – w moim mniemaniu – odwróciło jego przebieg.
O co więc chodziło? W tym okresie Paryżanie wyjątkowo często byli w stanie znaleźć Ousmane Dembele w środku boiska, mającego zdecydowanie zbyt dużo wolnej przestrzeni. Po jednym z takich ruchów padła zresztą jedyna jak się okazało bramka w tym meczu. Co ciekawe, bramka ta była bliźniacza pod względem ruchów francuskiej drużyny w porównaniu do tej, jaką zdobyli oni w starciu z Liverpoolem we wcześniejszym etapie fazy pucharowej.
PSG's build-up for Dembele's goal vs Liverpool away and PSG's build-up for Dembele's goal vs Arsenal away… 🪞 https://t.co/rb7fSfc3QZ pic.twitter.com/ApOMhGnGfi
— JLA (@JLA_FC) April 29, 2025
PSG’s goals vs Liverpool & Arsenal were identical!
• Attract press to the left (Mendes x Pacho passing quality).
• Manipulate midfield w/ off-ball movement to create space.
• Dembélé arrives into space.
• Attack the flanks to stretch the backline. pic.twitter.com/64eI5Mjszr— Fathalli (@FathalliMo) April 29, 2025
Dojście Dembele do piłki w tych strefach było wynikiem kilku rotacji ze strony Paryżan. Po pierwsze, Joao Neves, nominalnie środkowy pomocnik, zajmował pozycję w linii ataku i skutecznie absorbował uwagę jednego ze środkowych obrońców Kanonierów, Jakuba Kiwiora. Dwaj środkowi pomocnicy Arsenalu – Declan Rice i Mikel Merino – zostali z kolei wyciągnięci ze swoich pozycji przez ruchy Vitinhi oraz Fabiana Ruiza, którzy mieli na celu stworzenie przewagi liczebnej na lewej stronie boiska.

Źródło: Premier League
William Saliba nie podążał jak cień za Ousmanem Dembele z prostego powodu, który zaczyna się na pierwszym zdjęciu, a lepiej widać go na tym poniższym. Opuszczenie środka defensywy pozostawiałoby bowiem gospodarzy w mniejszości w obronie, odsłaniając jednocześnie na nabiegających Ruiza czy Nevesa, a także ruszających na flankach Kvaratskhelie oraz Hakimiego. Za każdym razem, kiedy gospodarze skupiali się na pokryciu Dembele, wolny pozostawał jeden z dwójki Fabian Ruiz i Joao Neves.

Źródło: Arsenal
Ogólnie rzecz ujmując, w pierwszych fragmentach meczu PSG zdecydowanie zbyt łatwo było w stanie ominąć zakładający pressing w swoim regularnym 442 Arsenal. Początkowo ciężkim orzechem do zgryzienia okazał się także skrzydłowy Paryżan, Kvaratskhelia, dla którego goście raz po raz byli w stanie stworzyć sytuację jeden na jednego z Jurrienem Timberem. Działo się tak najczęściej ze względu na strukturę, w której budowali swoje akcje przyjezdni. Trójka obrońców rozgrywających piłkę z tyłu najczęściej bowiem wymagała zaangażowania w założenie pressingu na Nuno Mendesa przez Bukayo Sake. Z tej pozycji przy linii bocznej łatwo było z kolei znaleźć gruzińskiego dryblera. Efektem były 4 faule popełnione przez holenderskiego defensora The Gunners w pierwszych 20 minutach.
…czy światło nadziei?
Zgodnie z słowami Artety jednak, reagując na boiskową dominację Paryżan, Bask zareagował i dopasował ustawienie swojej drużyny. Zmiana zaszła zarówno w grze bez piłki, jak i z piłką.
Zacznijmy od delikatnej zmiany w strukturze pressingu. Zamiast standardowego dla siebie 442, The Gunners zakładali pressing w formacji 4231, z Martinem Ødegaardem kryjącym i starającym się wyłączyć z gry Vitinhe. Mikel Merino przeniósł się niżej, wspólnie z Declanem Ricem pokrywając przestrzeń, z której przedtem korzystał Ousmane Dembele. Także Gabriel Martinelli zawęził swoje ustawienie, żeby odciąć Paryżanom możliwość szybkiej zmiany ciężaru gry z lewej na prawą stronę. Dzięki temu w dużej mierze Kanonierom udało się zablokować rozegranie piłki przez środek boiska, co w początkowych fazach meczu dawało im się we znaki. Więcej zawodników głębiej i więcej zawodników w środku zdolnych do pokrycia dynamicznych rotacji w pomocy PSG pozwoliło z kolei na agresywniejszą grę Williamowi Salibie, który coraz częściej podążał i odcinał od podań Ousmane’a Dembele.
Jeżeli zaś chodzi o zmiany w tym, co Arsenal robił w posiadaniu piłki – główną różnicą było przesunięcie Mikela Merino niżej. Różnicę możemy zauważyć na poniższych kadrach, z dziesiątej i trzydziestej piątej minuty meczu. W pierwszym przypadku, w sytuacji kiedy Arsenal wyprowadza piłkę od własnej bramki, liczba piłkarzy obu ekip jest wyrównana. Intensywny pressing Paryżan był skuteczny i wymuszał straty piłki na gospodarzach. Obejście pressingu było tym trudniejsze, że na pozycji numer dziewięć grał Leandro Trossard. W przeciwieństwie do Kaia Havertza czy Mikela Merino, Belg nie oferuje opcji zagrania na niego dłuższej piłki w celu ominięcia pressingu przeciwnika.
Obecność Mikela Merino dała Arsenalowi przewagę liczebną w tej strefie i ułatwiła wyprowadzenie piłki, które było skoncentrowane na przekazaniu jej do zawodników, którzy szybko mogliby ją przetransportować w wyższe rejony boiska. Kimś takim często był 18-letni Myles Lewis-Skelly, którego rajdy nie były rzadkim obrazkiem w tym spotkaniu.
Myles Lewis-Skelly's talent is scary 😳#UCL pic.twitter.com/TVgh8rydC6
— UEFA Champions League (@ChampionsLeague) May 2, 2025
Pressing gości przestał być już tak skuteczny – próbowali robić to samo co w pierwszych 20 minutach, jednak przez obecność dodatkowego zawodnika Arsenalu, Kanonierzy coraz częściej byli w stanie znaleźć wolnego zawodnika i posunąć kolejną falę ataku na bramkę Donnarummy.
Te zmiany pozwoliły Arsenalowi nabrać pewności siebie. Od 21 do 95 minuty odnotowali oni 55% posiadania piłki i oddali dziesięć strzałów na bramkę PSG w porównaniu do siedmiu oddanych na ich bramkę. Motywem przewodnim nastawienia przed rewanżem mogłyby być słowa Mikela Artety na temat tego, co jego drużyna musi zrobić w spotkaniu rewanżowym, żeby wygrać.
Wiele z rzeczy, które zrobiliśmy w pierwszym spotkaniu, tylko lepiej i częściej. Jeżeli to zrobimy, nasza szanse na sukces wyraźnie wzrosną.
Uwolnić bestię
Jedną z kluczowych różnic między pierwszym i drugim spotkaniem będzie powrót do składu po zawieszeniu Thomasa Parteya. Pod nieobecność Ghańczyka na pozycji defensywnego pomocnika wystąpił Declan Rice. Anglik nadal był jednym z najlepszych zawodników Arsenalu – mowa finalnie o Declanie – jednak wyraźnie odczuwalny był jego brak w innych sektorach boiska. Musiał on o wiele częściej pilnować swojej pozycji i nie mógł „być wszędzie”, co walnie przyczyniło się do sukcesu The Gunners w dwumeczu z Realem Madryt. Ba, Rice wówczas w obu spotkaniach zdobył statuetkę zawodnika meczu.
🎖️🎖️ Declan Rice won Man of the Match in BOTH legs against Real Madrid:
🗣️ Rice: "BACK TO BACK."
👟 96% pass accuracy
👌🏽 49 touches
🔑 2 key passes
⚔️ 2/2 tackles won
🧱 2 blocks
👍 3 clearances
📍 4 interceptions
💪🏽 5 ball recoveries
🦾 3 ground duels wonHe is simply WORLD… pic.twitter.com/0cxuqKU2xH
— Football Tweet ⚽ (@Football__Tweet) April 16, 2025
W pierwszym starciu brakowało jego pokrywania ogromnych przestrzeni, odbiorów bliżej bramki Paryżan, a także możliwości częstszego wyprowadzania piłki na długich dystansach. W jednej sytuacji, w której udało mu się to zrobić, Leandro Trossard miał świetną okazję na wpakowanie piłki do siatki. Piłkę odbił wówczas Donnarumma.
Dwie najlepsze szanse Arsenalu we wczorajszym meczu stworzone dzięki prowadzeniu piłki/dryblingowi przez środek. Pasuje też, że te szanse stworzone przez Deca i Mylesa, czyli zawodników, którym w meczach tego kalibru można ufać, że zrobią różnicę. pic.twitter.com/PRNbYgXDBL
— Kuba Olborski (@k_olborski) April 30, 2025
Próby przedostania się przez pomoc Paris Saint-Germain prowadząc piłkę lub dryblując mogą być czymś, gdzie Kanonierzy powinni upatrywać swojej szansy w rewanżowym spotkaniu. W pierwszym meczu to właśnie po takich próbach stworzone zostały dwie najlepsze sytuacje gospodarzy – wstawione wyżej okazje Martinelliego i Trossarda. Arsenal zdołał też wypracować stały schemat, dzięki któremu stwarzał sytuacje dla swoich najlepszych w tym aspekcie zawodników. Obecność Declana Rice’a na pozycji numer osiem jedynie spotęguje tę broń w rękach podopiecznych Mikela Artety. Niezaprzeczalnie istotne będzie także wykorzystywanie słabego punktu defensywy Paryżan, który The Gunners zlokalizowali w pierwszym meczu. Mowa o Achrafie Hakimim, którego często agresywne wychodzenie do przodu i średnia orientacja w obronie dawały Kanonierom sporo możliwości na lewej stronie boiska.
— Simra Private (@BurnerGG14) May 4, 2025
Jak widać na klipie, budując w swoim standardowym 3-2-5, dwaj środkowi pomocnicy Arsenalu – w pierwszym meczu Mikel Merino oraz Martin Ødegaard – ustawiają się szeroko, wyciągając za sobą kryjących ich środkowych pomocników PSG. To z kolei stwarza przestrzeń do wbiegnięcia dla Mylesa Lewisa-Skelly’ego. Powstaje także dylemat dla Paryżan: podążyć za pomocnikami czy pilnować pozycji? Szczególnie z Declanem Ricem na pozycji numer osiem ten dylemat może być o tyle istotniejszy, że każda zła decyzja i każdy moment zawahania może skończyć się szansą dla Arsenalu. Podążając za Ricem otwiera się przestrzeń dla Lewisa-Skelly’ego. Zamykając przestrzeń Lewisowi-Skelly’emu, miejsce na boku ma Rice. Dokładnie w ten sposób padł zresztą trzeci gol Arsenalu w pierwszym meczu z Realem Madryt:
Special strike for a special night ⚡️ pic.twitter.com/6ep6Uk9jeS
— Arsenal (@Arsenal) April 10, 2025
Różnica na szpicy
Nie można także zignorować faktu, że w pierwszym spotkaniu na pozycji dziewiątki wystąpił Leandro Trossard, podczas gdy nominalnie najprawdopodobniej byłby to Mikel Merino. Hiszpan został przemianowany na napastnika z konieczności w lutym i od tamtej pory wywiązuje się z tej roli tak dobrze, jak można byłoby oczekiwać po nominalnym pomocniku. Prawdziwym pokazem tego, ile Arsenalowi może dać były zawodnik Realu Sociedad na pozycji numer „9” był dwumecz z Realem Madryt. 28-latek zanotował w nim bramkę na Emirates i dwie asysty na Bernabeu. Oba te mecze mogły stanowić cenny wgląd na to, czego brakowało Kanonierom w pierwszym meczu z PSG. Przede wszystkim, natura pomocnika sprawia, że Merino potrafi umiejętnie wyjść z pozycji napastnika i pojawiać się w określonych strefach w pomocy, dając Arsenalowi przewagę liczebną. Łączenie pomocy z atakiem wychodziło mu wówczas wyśmienicie, a asysty były jedynie zwieńczeniem świetnego występu.
Mikel Merino's game by numbers vs Real Madrid:
32 touches
14/19 passes completed
7 duels won
4 aerial duels won (joint-most)
3 fouls won
2 chances created
2 assistsTwo crucial passes. ✌️ pic.twitter.com/F4WzRvfqx1
— Squawka Live (@Squawka_Live) April 16, 2025
Z taktycznego punktu widzenia przed starciem na Parc Des Princes istotne będzie to, że z Mikelem Merino na szpicy Arsenal zyskuje coś, czego brakowało w pierwszym meczu – opcję ominięcia pressingu Paryżan. Wielokrotnie nawet przy wysokim pressingu PSG, The Gunners nadal rozgrywali piłkę krótkimi podaniami od swojej bramki, ponieważ długa piłka na Leandro Trossarda najprawdopodobniej miałaby niską skuteczność. Belg nie do końca dawał radę fizycznie w starciach z Marquinhosem i Pacho. Inaczej sprawy mają się w przypadku Merino. On jest zawodnikiem wysokim i wyśmienitym w powietrzu, który będzie w stanie o wiele skuteczniej walczyć z defensorami Paryżan. Szczególnie przy wrogiej atmosferze na Parc Des Princes, opcja ominięcia pressingu PSG długim zagraniem może okazać się wręcz bezcenna. Nie mówiąc także o dodatkowym bonusie, jakim jest obecność rosłego Merino w polu karnym przy wszelakich próbach wrzutek w pole karne dzisiejszych gospodarzy.
Stałe fragmenty gry na ratunek?
Był to punkt często podnoszony już przed pierwszym meczem, jednak nie został on wykorzystany przez Arsenal. The Gunners mieli jedynie trzy rzuty rożne i sześć rzutów wolnych na połowie Paryżan. Jeden z tych rzutów wolnych zakończył się zresztą nieuznaną finalnie bramką Mikela Merino. Niezmiennie jednak pozostaje to istotny języczek uwagi przed rewanżem, który równie dobrze może odegrać kluczową rolę w rozstrzygnięciu losów dwumeczu.
Arsenal zdobył w tym sezonie Premier League czternaście bramek i zgromadził 15.91 współczynnika expected Goals. To więcej niż ktokolwiek inny w pięciu najlepszych ligach Europy. PSG tymczasem straciło w tym sezonie Ligue 1 dziesięć bramek po stałych fragmentach gry, co stanowi 30,35% ich wszystkich straconych bramek w trwającym nadal sezonie ligowym. To najwyższy procent w Ligue 1 i szósty największy w pięciu najlepszych ligach Europy. Co ciekawe jednak, gorszy pod tym względem od Paryżan jest między innymi… Arsenal. The Gunners w trwającym sezonie Premier League stracili aż 38% wszystkich bramek po stałych fragmentach gry. To zdecydowanie najwyższy współczynnik pod tym względem w Premier League. Jeżeli Kanonierzy marzą o awansie do finału Ligi Mistrzów, będą musieli wykorzystać stałe fragmenty gry na swoją korzyść i nie pozwolić na wykorzystanie ich broni przeciwko nim.
Arsenal have conceded 38.7% of their Premier League goals this season from set-piece situations.
That's the greatest proportion of all PL clubs in 2024-25. pic.twitter.com/s5r1YWzjcM
— Opta Analyst (@OptaAnalyst) May 3, 2025
Wyciągnąć kartkę z książki… Unaia Emery’ego
Nie wydaje mi się, żeby mój skład został zdominowany przez inny zespół w taki sposób. Ten przeciwnik podejmował ryzyko, bo i tak odpadali z rozgrywek. Atakowali nas z ogromną intensywnością.
Tak mówił Luis Enrique po rewanżowym starciu z Aston Villą. PSG uległo wówczas The Villans 3:2 i awansowało, jednak musiało o ten awans drżeć do ostatnich chwil. To może być cenna lekcja dla Arsenalu przed rewanżem na Parc Des Princes. Szybkość budowania akcji, bezpośredniość i brak strachu Aston Villi sprawiły, że Paryżanie zaczynali się gubić. Kluczowe wówczas były dryblingi Morgana Rogersa czy szybkość Marcusa Rashforda. Arsenal ma te „narzędzia” na swoim wyposażeniu. Declan Rice i Myles Lewis-Skelly mogą oferować szarże z piłką, co połączone z szybkością chociażby Gabriela Martinelliego może przynieść pożądane przez Kanonierów skutki.
Kluczowa będzie także postać Martina Ødegaarda. Norweg z pewnością nie może zaliczyć do udanych meczu na Emirates. Był anonimowy na boisku, w pierwszych 20 minutach zaliczył on jedynie 3 kontakty z piłką. Udało mu się wykonać zaledwie 17% z podjętych prób dryblingu, z zaledwie co czwartego pojedynku wychodził on zwycięsko, wykreował tylko jedną szansę i wykonał jedynie 23 podania. To bez wątpienia nie był występ godny kapitana drużyny. Arsenal potrzebuje Norwega w jego najlepszym wydaniu, a rozwiązaniem mogącym pomóc mu w rozwinięciu skrzydeł może być pozwolenie mu na częstsze pojawianie się w głębszych strefach boiska, bliżej bramki Davida Rayi. Tam właśnie Ødegaard jest najlepszy, mogąc dyktować tempo i przebieg gry od tyłu. To może także pozwolić na częstsze przebywanie Bukayo Saki bliżej środka boiska, gdzie Anglik potrafi być zabójczo wydajny i skuteczny.
Napisać własną historię
Arsenal ma szansę na napisanie swojej historii w tym kiepskim dla siebie do tej pory sezonie. Teraz nie liczy się już wszystko inne, co zdążyło wydarzyć się w tym sezonie. Liczy się jedynie dziewięćdziesiąt minut na Parc Des Princes i to, że The Gunners są dwa mecze od spełnienia marzeń nie tylko swoich, ale także kibiców klubu. Klubu, dla którego może to być pojawienie się w finale Ligi Mistrzów po raz pierwszy od 2006 roku. Klubu, dla którego może to być pierwszy w historii Puchar Ligi Mistrzów. Dwumecz z Paris Saint-Germain jest daleki od bycia rozstrzygniętym, a Arsenal przystępuje niepozbawiony argumentów. Warto więc pójść w ślad za słowami Declana Rice’a…
Musimy pokazać ogromne jaja. Wyjść na największą z możliwych scen i pokazać, że jesteśmy gotowi grać na tym poziomie. To półfinał, jesteśmy dziewięćdziesiąt minut od finału – myślę, że to mówi Wam wszystko, co potrzebujecie wiedzieć.
…i zapisać się w historii klubu.