Pokonanie Realu Madryt i awans do półfinału Ligi Mistrzów było dla Arsenalu wielkim sukcesem. Po pierwsze, rozgromienie Los Blancos 5:1 w dwumeczu Champions League zawsze jest czymś wyjątkowym, a po drugie, Kanonierzy czekali na ten sukces od 2009 roku! Wówczas ich ekipa w półfinale LM zmierzyła się z Manchesterem United. Ostatecznie Czerwone Diabły pokonały stołeczny zespół 1:4.

Poniżej przedstawiamy zawodników ekipy dowodzonej przez trenera Arsene’a Wengera, którzy wystąpili w drugim meczu tej rywalizacji angielskich gigantów. Wielu z nich przez te 16 lat od tamtego spotkania przeszło przez wiele ciekawych dróg, które mogły umknąć nawet najbardziej wnikliwym obserwatorom angielskiego futbolu.

BRAMKARZ

MANUEL ALMUNIA

Starsi fani najlepiej pamiętają go z okresu gry dla Arsenalu. Łącznie dla Kanonierów rozegrał przecież aż 175 spotkań. The Gunners byli klubem, który najczęściej reprezentował w swojej karierze, ale nie jedynym angielskim zespołem w dość bogatym CV hiszpańskiego golkipera. Tutaj przechodzimy do tego etapu, z którego szerzej znany jest wśród młodszej części fanów Premier League.

Chodzi o jego okres gry dla Watfordu. W teorii nie przyniósł on niczego wyjątkowego – cały czas charakterystyczna dla Szerszeni przeciętność i średniactwo. Jednak jedno ze spotkań, w którym występował Almunia, jest wspominane do dzisiaj i budzi w wielu fanach natychmiastowo przypływ dopaminy. Chodzi o starcie Watfordu z Leicester City i słynną bramkę Troya Deeneya, która pozwoliła The Hornets awansować do Premier League w absolutnie niezapomnianych okolicznościach.

Oczywiście, całe show tamtej niesamowitej akcji skradł Deeney, ale wcześniej to właśnie Almunia obronił rzut karny wykonywany przez Anthony’ego Knockaerta. Bez tej wyśmienitej podwójnej parady nie dane byłoby nam przeżyć idealnego kontrataku Watfordu oraz doskonałego komentarza.

Almunia swoją karierę zakończył właśnie podczas pobytu na Vicarage Road. Powodem było zdiagnozowanie rzadkiej choroby serca. Golkiper nie chciał jednak całkowicie odchodzić od futbolu. Niedługo po zawieszeniu butów na kołku pełnił także rolę trenera bramkarzy w Al Jazira Club z Emiratów Arabskich.

OBROŃCY

BACARY SAGNA

W latach 2007-2014 prawdziwy człowiek instytucja dla zespołu z czerwonej części północnego Londynu. Rzecz jasna, Francuz miewał gorsze i lepsze momenty, ale przez długi czas utrzymywał się na posadzie niekwestionowanego numeru jeden przy obsadzie pozycji prawego obrońcy.

65-krotny reprezentant Trójkolorowych po odejściu z Arsenalu stracił już swój charakterystyczny blask (nieudany transfer do Manchesteru City i włoskiego Benevento oraz piłkarska czynna emerytura w Montreal Impact), ale za najlepszych lat kadencji trenera Arsene’a Wengera śmiało można było go traktować jako jednego z najlepszych bocznych defensorów na arenach angielskiej Premier League.

Obecnie Sagna często daje o sobie przypomnieć, gdy komentuje bieżące wydarzenia ze świata futbolu. Jego wypowiedzi często publikowane są na łamach wielu angielskich portali. Dodatkowo, angażuje się także w teraźniejsze działania Arsenalu. Ostatnio był ich przedstawicielem na konferencji prasowej w Singapurze. Ogłoszono wówczas, że pod koniec lipca Armaty zmierzą się z Newcastle United oraz AC Milanem na Stadionie Narodowym Signapuru.

JOHAN DJOUROU

Na papierze Szwajcar wydaje się być najsłabszym ogniwem tamtego zespołu Arsenalu. Rzeczywiście, wielokrotnie zdarzało mu się popełniać sporo prostych błędów i miał kilka widocznych wad. Spowodowały one, że ostatecznie nigdy nie przeskoczył pewnego poziomu, który stał się dla niego przysłowiowym szklanym sufitem. The Gunners byli najbardziej renomowanym klubem, który reprezentował.

Pozostałe zespoły, jak na przykład SPAL, Hamburg, Antalyaspor czy FC Nordsjaelland (gdzie zakończył karierę) nie powalają na kolana. Djourou był po prostu solidnym obrońcą, z pewnym miejscem w kadrze reprezentacji Helwetów, ale właściwie nigdy nie miał szans na zostanie jej wielką legendą. Był po prostu jednym z wielu…

Z rzeczy poza boiskowych, kojarzyć można go z pracy przy podcaście Face au Miroir (W obliczu lustra). Były stoper Arsenalu jest jego jedynym prowadzącym, a jego gośćmi są różne osobistości. Od raperów, przez Miss Szwajcarii, aż po osoby z ciężkimi chorobami.

KOLO TOURE

Jeden z ulubieńców kibiców tamtego zespołu Arsenalu dzisiaj pracuje w akademii jednego z największych ligowych oponentów Armat. Od lipca ubiegłego roku były reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej jest asystentem młodzieżowego zespołu Manchesteru City. Trafił tam po bardzo nieudanym epizodzie za sterami Wigan Athletic.

Dość powiedzieć, że 44-latek przed zwolnieniem zdążył poprowadzić The Latics w zaledwie 9 meczach. Nie można się jednak dziwić takiej decyzji władz z DW Stadium, skoro Toure przegrał aż 6 z tych spotkań, a w pozostałych trzech zanotował remisy. Do tej pory był to jedyny raz, gdy powierzono mu fuchę pierwszego trenera. Rolę asystenta pełnił także za czasów Brendana Rodgersa w Leicester City oraz Marca Wilmotsa w kadrze Iworyjczyków.

Dzisiaj zdecydowanie bardziej znany jest jego brat Yaya. Oczywiście, młodszy z rodu Toure był zdecydowanie lepszym i bardziej utytułowanym piłkarzem, więc taki stan rzeczy jest zrozumiały. Jednak nie należy deprecjonować dorobku Kolo. 353 spotkania w Premier League, 2 razy mistrzostwo Premier League, 4 razy Puchar Angli oraz triumf w Pucharze Narodów Afryki 2015 —  te osiągnięcia mówią same za siebie.

KIERAN GIBBS

Niedoceniany. W Arsenalu przeszedł drogę od najmłodszych roczników w klubowej akademii aż do miejsca w wyjściowym składzie seniorskiej drużyny. Jednak zawsze pozostawał w cieniu bardziej rozpoznawalnych postaci. Zupełnie się tym nie przejmował, ciągle wykonywał swoją pracę w bardzo efektywny sposób i dopiero pod koniec pobytu na Emirates Stadium jego dyspozycja uległa pogorszeniu.

https://twiiter.com/Arsenal/status/1876267762420433098

Z tego powodu został sprzedany za 7,5 miliona euro do West Bromwich Albion w przedostatni dzień letniego okienka transferowego 2017 roku. Z kolei 4 lata później wyjechał z Wysp Brytyjskich za Ocean Atlantycki. Wszystko przez ofertę Interu Miami. Warto dodać, że jeszcze wtedy klub z Florydy nie był tak znany jak obecnie.

Wówczas nie było w nim jeszcze Lionela Messiego czy Luisa Suareza. Obok Gibbsa najbardziej znanymi postaciami byli Blaise Matuidi oraz Gonzalo Higuain. 35-latek urodzony w Londynie pozostał w Miami po dziś dzień. Od lipca 2023 roku w strukturach klubu należącego do Davida Beckhama, pełni funkcję dyrektora do spraw współpracy z mediami.

POMOCNICY

SAMIR NASRI

Jedna z najbarwniejszych postaci minionych dwóch dekad w Premier League i reprezentacji Francji. Dla jednych idealny przykład zawodnika z gatunku „streets won’t forget”, a dla drugich niespełniony talent, który zdecydowanie lepiej mógł poprowadzić swoją karierę. Zarówno w wymiarze klubowym, jak i tym reprezentacyjnym.

Nietrudno jest się zgodzić, że Nasri rzeczywiście mógł wycisnąć więcej ze swojej kariery. W końcu mając zaledwie 23 lata został wybrany Piłkarzem Roku we Francji, a kadra Trójkolorowych była wtedy naszpikowana gwiazdami. Ostatecznie był to jego pierwszy i ostatni tego typu sukces. Na Wyspach Brytyjskich wygrał 4 trofea (2 razy mistrzostwo Anglii, Puchar Ligi Angielsiej oraz Tarczę Wspólnoty). Wszystkie z tych pucharów wywalczył już po transferze z Arsenalu do Manchesteru City.

Końcówka jego kariery pokazała dobitnie, że rzeczywiście brakowało mu zawzięcia i ambicji do pełnego rozwinięcia swoich możliwości. Ostatnie lata przed zawieszeniem butów na kołku były dla niego bardzo nieudane. Zaledwie miesiąc po ogłoszeniu swojej decyzji o pożegnaniu z futbolem, pojawił się na meczu charytatywnym pomiędzy legendami Olympique Marsylia i pracownikom UNICEF. Doskonale było wtedy widzieć, że Francuz bardzo szybko rozstał się z formą optymalną dla profesjonalnego sportowca.

ALEX SONG

Szerszej publice znany także z pobytu w FC Barcelonie. Natomiast angielscy obserwatorzy mogą pamiętać Kameruńczyka przede wszystkim z występów w West Hamie oraz Charlton Athletic. Łącznie w swojej karierze — pełnej turbulencji i bardzo niekonwencjonalnych decyzji — bronił barw aż 8 różnych klubów.

W 2016 roku opuścił szeregi drużyny Dumy Katalonii na rzecz przenosin do Rubina Kazań. Po dwóch latach odszedł z rosyjskiego klubu i trafił na rynek wolnych agentów. Na nim wytrwał pół roku, bo w sierpniu 2018 roku podpisał umowę ze szwajcarskim FC Sion. Tam jego pobyt był jeszcze krótszy, ponieważ trwał jedynie pół roku. Jego ostatnim pracodawcą okazał się AS Arta/Solar7 z Dżibuti. W listopadzie oficjalnie ogłosił, że kończy swoją przygodę z uprawieniem zawodu piłkarza.

Defensywny pomocnik kilka lat temu przyznał, że podczas pobytu na Emirates miał problemy z rozrzutnością pieniędzy. To również z pobudek majątkowych zdecydował się opuścić Kanonierów na rzecz Blaugrany.

„Gdy grałem w Arsenalu, nie udało mi się zaoszczędzić nawet 100 funtów, a ludzie myśleli, że jestem milionerem. Kiedy Barcelona zaproponowała mi kontrakt i zobaczyłem, ile dostanę, nie zastanawiałem się dwa razy. Pomyślałem, że moja żona i dzieci powinny mieć wygodne życie, kiedy odejdę z futbolu. Spotkałem się z dyrektorem Barcelony i powiedział mi, że zagram wiele meczów na Camp Nou. Ale nie obchodziło mnie, ile meczów zagram, wiedziałem, że zostanę milionerem” — powiedział w rozmowie na Instagramie z gwiazdą NBA, Pascalem Siakem.

CESC FABREGAS

Drugi z trzech zawodników tego zestawienia, którzy obecnie pełnią rolę trenera. Hiszpan, w przeciwieństwie do wspomnianego wyżej Kolo Toure, może jednak pochwalić się także pracą w jednej z europejskich lig TOP 5. Od lipca ubiegłego roku prowadzi bowiem Como 1907, beniaminka Serie A. Warto dodać, że Fabregas wcześniej był asystentem pierwszego trenera, gdy zespół Lariani zdołał dość niespodziewanie wrócić na poziom włoskiej ekstraklasy po 21 latach przerwy.

Legenda Arsenalu i reprezentacji La Furia Roja jest bardzo mocno chwalona za swoją pracę na Półwyspie Apenińskim. Dobitnie potwierdzają to niedawne plotki, które łączyły go z przejęciem Manchesteru City,, AS Romy, AC Milanu, a także RB Lipsk. Fabregas jest kolejnym byłym hiszpańskim piłkarzem, który wyśmienicie rozpoczyna swoją trenerską przygodę.

Como jest bowiem jego pierwszym klubem. Najpierw w ich strukturach pełnił funkcję osoby odpowiedzialnej za drużynę U-19, później był asystentem trenera Osiana Robertsa, aż w końcu otrzymał szansę przejęcia pierwszego zespołu. Dzisiaj włodarze zbierają nagrodę za okazane zaufanie dla byłego gracza Kanonierów. Ich zespół plasuje się na 13. miejscu w ligowej tabeli i już teraz jest spokojny o pozostanie w elicie na kolejną kampanię.

NAPASTNICY

ROBIN VAN PERSIE

Historii tego Pana chyba nie trzeba nikomu szczegółowo przedstawiać. Zarówno pod względem jego kariery piłkarskiej, jak i bieżącej sytuacji. O Holendrze w polskich mediach możemy przeczytać dzisiaj bardzo dużo. Wszystko za sprawą faktu, że obecnie pełni rolę trenera Feyenoordu Rotterdam, w którym jednym z jego podopiecznych jest Jakub Moder.

Holenderski szkoleniowiec pełni rolę trenera De Club van het Volk od 23 lutego bieżącego roku. Od tamtej pory zdążył już wielokrotnie pochwalić naszego reprezentanta. Były snajper Arsenalu i Manchesteru United często zwracał uwagę na charakter oraz wszechstronne umiejętności byłego zawodnika Brighton and Hove Albion.

Popularny „Latający Holender” do tej pory poprowadził Feyenoord w dokładnie 8 spotkaniach. Zanotował w nich następujący bilans: 5 zwycięstw, 2 przegrane oraz 1 remis. Jedyne porażki dotyczą dwumeczu z Interem Mediolan w fazie barażowej rozgrywek Champions League. Podopieczni Van Persiego w ostatnich 5 spotkaniach zanotowali komplet wygranych. Do tego mogą pochwalić się doskonałym bilansem brakowym 16 zdobytych bramek oraz 5 straconych. Na ten moment praca 41-latka wygląda naprawdę bardzo dobrze i maluje się w jasnych barwach na przyszłość.

EMMANUEL ADEBAYOR

Fani Arsenalu zdecydowanie nie wspominają zbyt ciepło Emmanuela Adebayora. Ba! Zapewne dzisiaj jest jednym z najbardziej znienawidzonych postaci wśród sympatyków Armat. Jednak mają ku temu spore powody, skoro po odejściu z czerwonej części Londynu utalentowany napastnik bronił barw wielkich rywali z Tottenhamu Hotspur, a także przebiegł całe boisko, by celebrować zdobycie bramki dla Manchesteru City tuż przed kibicami The Gunners. Ta cieszynka do dzisiaj jest jedną z najbardziej ikonicznych w całej historii Premier League.

Dodatkowo, w kilka lat temu sam przyznawał, że obecnie „nienawidzi” zespołu The Gunners oraz uważa trenera Arsene’a Wengera za „fałszywego menedżera”. Takie komentarze na pewno nie przypadły do gustu sympatykom stołecznej ekipy.

„Większość menedżerów to fałszywi ludzie. Na przykład spotkałem się z Arsenem Wengerem, który powiedział mi, że muszę odejść, ponieważ nie widzi dla mnie już przyszłości w Arsenalu. Po dołączeniu do Manchester City zobaczyłem go na konferencji prasowej, kiedy mówił, że chciałem odejść, bo pieniądze były duże i tego typu rzeczy. Stąd wzięła się moja nienawiść do Arsenalu” — opowiadał w programie Beyond The Game.

THEO WALCOTT

Demon szybkości, który do dzisiaj jest uważany za jednego z najbardziej dynamicznych piłkarzy w dziejach Premier League. Przyspieszenie nie było jego jedynym atutem, bo Walcott zdołał także zgromadzić na swoim koncie okrągłe 80 goli oraz 64 asysty w 397 występach na arenach angielskiej ekstraklasy.

Wychowanek Southampton całą swoją 23-letnią karierę spędził w ojczyźnie. Po opuszczeniu rodzimego klubu spędził 12 lat w zespole Kanonierów. Później podpisał jeszcze umowę z Evertonem, a na koniec kariery zaliczył romantyczny powrót do ekipy The Saints. Po zawieszeniu butów na kołku nie decydował się zostać trenerem. Sam przyznał, że zależy mu teraz na „spróbowaniu nowych rzeczy”.

Jedną z nich okazało się zostanie telewizyjnym ekspertem. Na początku sezonu często pojawiał się w studiu Sky Sports, a ostatnio uczestniczył w znanym programie Match of the Day na BBC. Wypowiedział się w nim między innymi o szansach Arsenalu w nadchodzącej konfrontacji z Paris Saint-Germain w półfinale Champions League.

„Arsenal i Paris Saint-Germain to zdecydowanie dwie najlepsze drużyny w tegorocznej Lidze Mistrzów, a półfinał będzie zupełnie inną historią niż ta, gdy podopieczni trenera Mikela Artety pokonali ich 2:0 na Emirates Stadium w październiku. W PSG wtedy niewiele działało, ale teraz jest już inaczej. Arsenal będzie na nich gotowy. Jednak myślę, że może im brakować Thomasa Parteya, który jest zawieszony po żółtej kartce. Był niezwykle ważny na Bernabéu” —  stwierdził Walcott.