Victoria Pilzno, Nottingham Forest, Wolverhampton, Ipswich Town, Brighton Hove & Albion… W ubiegły, czwartkowy wieczór do swojej „listy wstydu” André Onana dopisał Olympique Lyon. Kameruński bramkarz zaliczył kolejną noc, którą chciałby jak najprędzej wymazać z pamięci. W pierwszej połowie, mając za plecami „Bad Gones” – ultrasów francuskiego zespołu, którzy buczeli przy każdym jego kontakcie z piłką, popełnił błąd przy rzucie wolnym autorstwa Thiago Almady. W drugiej, gdy wydawało się, że Czerwone Diabły wywiozą z Kraju nad Loarą zwycięstwo, nie zdołał złapać strzału Georgesa Mikautadze’a, co pozwoliło Rayanowi Cherkiemu wyrównać stan rywalizacji.

Zniweczona zaliczka przed rewanżem

Gdyby David de Gea, Peter Schmeichel lub (Edwin) Van der Sar to powiedzieli, to bym się nad tym zastanowił, ale jeśli jesteś statystycznie jednym z najgorszych bramkarzy w historii Manchesteru United, to musisz to pokazać, zanim wypowiesz takie słowa. Więc zobaczymy”.

Przed meczem 29-letni golkiper nieumyślnie wdał się w wojnę słowną z Nemanją Maticiem, twierdząc, że obecna drużyna United jest zdecydowanie lepsza od francuskiej ekipy. Serb podjął rękawicę, stawiając go w dość niekorzystnym świetle na tle legendarnych golkiperów klubu z Old Trafford. Na nieszczęście z perspektywy sympatyków 20-krotnych Mistrzów Anglii, Onana zupełnie nie potrafił wyprowadzić Serba z błędu. Dwie wymienione wyżej sytuacje tylko podgrzały dyskusje o jego przydatności i ocenie transferu z Interu, który przeprowadzono dwa lata temu.

Rúben Amorim, choć po końcowym gwizdku wziął Kameruńczyka w obronę, na spotkanie z Newcastle zostawił go w domu. Portugalczyk postawił na Altaya Bayındıra, dając szansę Turkowi na debiut w Premier League. Patrząc na sytuację Czerwonych Diabłów, gdy rozgrywki Ligi Europy stały się de facto najistotniejsze w hierarchii i od których będzie w głównej mierze zależeć ocena aktualnego sezonu, pewność siebie byłego gracza Interu w mediach była aż nadto zdumiewająca.

Wobec popełnionych gaf przy obu bramkach – bardzo istotnych, bo to nie był najlepszy dzień podopiecznych 39-letniego menedżera – ciążąca na nim presja w dzisiejszym rewanżu (o ile wyjdzie w galowym zestawieniu) będzie ogromna. Potencjalna zaliczka byłaby nie lada handicapem w rękach gospodarzy rewanżowego starcia. Tymczasem André w końcówce w zasadzie w pełni zniweczył to, co uczynili Bruno Fernandes, Leny Yoro i Joshua Zirkzee.

Erik ten Hag sprowadził swojego podopiecznego z czasów wspólnej pracy w Ajaksie w lipcu 2023 roku jako następcę Davida de Gei. Hiszpan po zakończeniu kampanii 2022/23 odszedł z klubu za darmo po 12 latach w Teatrze Marzeń, mając za sobą najgorszą kampanię w karierze. Popełniał równie katastrofalne błędy jak Onana w zeszłym tygodniu. Na myśl przychodzą choćby dwie pomyłki w równie istotnym rewanżowym starciu Ligi Europy w Sevilli, gdy zespół poniósł kompromitującą porażkę 0:3.

W tamtej chwili Kameruńczyk przychodził w glorii finalisty Ligi Mistrzów oraz zdobywcy Pucharu Włoch. Porównując go do wychowanka Atlético Madryt, jawił się ekspertom na Wyspach jako przykład nowoczesnego golkipera – tzw. „sweeper keepera” – robiącego różnicę przy rozgrywaniu od tyłu, dzięki różnorodnemu wachlarzowi podań, a w defensywie agresywnie wychodzącego poza swoje królestwo.

Onana grał u Ten Haga non-stop

Lepsza gra nogami stanowiła główny powód, dla którego holenderski szkoleniowiec tak bardzo chciał pozyskać 29-latka. Wydawało się, że przy stylu gry bardziej zorientowanym na fazy przejściowe jego szybkie, długie (a co najważniejsze dokładne) zagrania będą zalążkiem groźnych kontr. Oglądając jego grę we wspomnianym finale LM z Manchesterem City, sztab trenerski mógł zacierać ręce.

Jednak nawet jeśli w tym zakresie nastąpiła pewna poprawa, to Onana zaczął seryjnie popełniać proste błędy w grze rękami lub przy wyjściach z bramki. Już w pierwszym meczu w nowym klubie w doliczonym czasie gry znokautował Sašę Kalajdžicia z Wolves, ale cudem nie otrzymał nawet napomnienia po analizie VAR. Dwa tygodnie później przewrócił się, wycofując się do linii bramkowej, gdy z piłką nadciągał Taiwo Awoniyi z Nottingham Forest. Kłopoty z Lyonu nie są niczym nowym.

Jeśli grasz w piłkę i rozgrywasz wiele meczów, możesz popełniać błędy” – powiedział w czwartek Ruben Amorim o swoim bramkarzu. I Portugalczyk może mieć trochę racji. Onana w zasadzie grał prawie za każdym razem, nie mając czasu na żaden odpoczynek. Wyszedł pomiędzy słupkami we wszystkich 69 meczach Manchesteru United w Premier League aż do niedzielnej potyczki na St James’ Park.

Ten Hag stawiał na niego 51 razy w jego pierwszym sezonie na Wyspach. Nawet wówczas, gdy Kameruńczyk miał Puchar Narodów Afryki. Najpierw na dzień przed startem turnieju z perspektywy Senegalu, zagrał przeciwko Spurs (2:2), przez co spóźnił się na samolot i opuścił pierwsze spotkanie z Gwineą. A gdy jego reprezentacja już pożegnała się z turniejem (0:2 z Nigerią), to cztery dni po tym spotkaniu 29-latek wyszedł pomiędzy słupkami w szalonym starciu z Wolves (4:3).

Bayındır wystąpił w zeszłym sezonie raz – w wyjazdowym starciu Pucharu Anglii z Newport County (4:2). Bramkarze są często pomijani przy debatach na temat zmęczenia i kontuzji towarzyszących piłkarzom w trakcie sezonu. Ich pozycja nie obejmuje biegania po 10 kilometrów mecz w mecz, ale nie da się ukryć, że jest wymagająca psychicznie. Ciągle musisz być skoncentrowany, non stop przygotowany do interwencji na linii czy dalekiego wyjścia, by wyprzedzić napastnika rywali. Dopiero w bieżących rozgrywkach były golkiper Fenerbahçe SK otrzymał siedem występów, zarówno w Carabao Cup, FA Cup i ostatnio w Premier League.

Czyste konto? Dziękuje, nie zbieram

United w obecnej kampanii nie są skuteczni pod bramką rywala, marnując momentami doskonałe sytuacje pod bramką rywali, czy to w przypadku Alejandro Garnacho czy Rasmusa Højlunda. To sprawia, że ich gra w defensywie często jest decydująca o końcowym wyniku. Zespół Ten Haga, a obecnie Amorima, zdobył zaledwie 38 bramek w 32 kolejkach, tracąc w tym czasie aż 45.

Onana dzierży niechlubny rekord najmniejszej liczby czystych kont (w ujęciu procentowym) wśród wszystkich golkiperów Czerwonych Diabłów, którzy od 2003 roku występowali przynajmniej 30 razy w wyjściowym składzie. 29-latek nie miał okazji do wyciągnięcia piłki z siatki tylko w 18 z 69 meczów (26,1%), podczas gdy współczynnik Davida de Gei równy jest 35,4% (147 razy w 415 występach). Co intrygujące, w tej klasyfikacji prowadzi Roy Caroll z wynikiem dwukrotnie wyższym od Kameruńczyka. Z kolei tylko Andres Lindegaard miał niższy współczynnik obronionych strzałów (70,1%) niż Onana.

Porównanie liczby meczów, rozegranych minut, udanych obron na 90 minut i procentu obronionych strzałów wśród bramkarzy Manchesteru United od sezonu 2003/04 w Premier League. Źródło: The Guardian.

Wiadomo, że Caroll, van der Sar czy Tomasz Kuszczak mieli prościej. Wymieniona tutaj trójka przez większą część swojej przygody w Manchesterze miała przed sobą takich defensorów jak Gary Neville, Rio Ferdinand, Nemanja Vidić, Wes Brown, Gabriel Heinze czy Patrice Evra. W obecnej kadrze próżno szukać obrońcy, który mógłby za kilka lat być określany mianem legendy. Leny Yoro ma ogromny potencjał, ale ciężko przewidywać, by został w Teatrze Marzeń na następne 5-6 lat, jeśli klub się nie dźwignie.

Od czasu, gdy Onana dołączył do 20-krotnych Mistrzów Anglii, pozostaje golkiperem, który ma najwięcej indywidualnych błędów prowadzących bezpośrednio do bramki przeciwników we wszystkich rozgrywkach (aż 9). W tym sezonie najlepszej krajowej ligi świata tylko Arijanet Muric z Ipswich Town i Robert Sánchez z Chelsea (obaj po 5), oraz Bart Verbruggen z Brighton Howe & Albion (4) mają więcej na swoim koncie niż były strażnik Ajaksu (3). Na ten moment jego procent obronionych uderzeń jest równy tylko 68%, co plasuje go na 12. miejscu wśród bramkarzy w PL – odpowiednim dla bramkarza ze środka tabeli.

Warto jednak pamiętać, że na koniec zeszłego sezonu miał ten wynik najwyższy w lidze (74,9%). Uplasował się również na piątej lokacie, jeśli chodzi czyste konta (9), przegrywając tylko z Edersonem, Berndem Leno (obaj po 10), Jordanem Pickfordem (13) i Davidem Rayą (16). Wybronił też 2,7 oczekiwanych goli więcej, niż mówiły liczby (z ang. Post-Shot Expected Goals minus Goals Allowed), co również uplasowało go na piątej lokacie w Premier League.

Brak stabilizacji w defensywie odbija się czkawką

Na pewno w przypadku tak newralgicznej pozycji nie pomaga destabilizacja graczy występujących tuz przed Tobą. Golkiperzy lubią pewną niezmienność w tej sferze. Wiedzą wtedy dokładnie, w którym momencie wyjść do przodu, a w którym pozostać na linii. Kiedy wyjść do lecącego dośrodkowania, a kiedy spodziewać się trudnego podania, gdy rywal podchodzi wysokim pressingiem.

Onana nie miał czasu wypracować jakichkolwiek automatyzmów, co mecz mając przed własnymi oczyma inny zestaw czwórki defensorów. Kiedy miało przyjść to zgranie wobec tysiąca kontuzji Luke’a Shawa, Lisandro Martíneza, Harry’ego Maguire’a, Jonny’ego Evansa czy Raphaëla Varane’a?. W dodatku w środku sezonu przyszedł Amorim i przestawił drużynę na trójkę z tyłu. Portugalczyk również mimo upływu miesięcy i szczerych chęci do tej pory nie może znaleźć odpowiedniej konfiguracji.

W ciągu niecałych dwóch lat w Carrington André miał trzech różnych trenerów bramkarzy. Każdy ma inne wymagania, każdy ma inne metody i ćwiczenia. Co prawda, zmiana jest jedyną stałą w życiu człowieka, ale chyba nikt nie pragnie co pół roku mieć nowego szefa w pracy, czyż nie?

Argument o kolegach z linii defensywy wydaje się najsilniejszym. Być może do tego stopnia, że powinien nieco odmienić aktualne spojrzenie na Onanę. Problem z porównywaniem bramkarzy na podstawie surowych liczb polega właśnie na tym, że pozbawia to szerszego spojrzenia na siłę (lub słabość) defensywy przed nimi. Liverpool stracił na ten moment 31 goli w lidze. To stanowi ponad dwa razy więcej niż Chelsea w ich pamiętnej kampanii 2004/05 w pierwszym sezonie José Mourinho.

Czy to sprawia, że ​​Petr Čech był dwa razy lepszy od Alissona lub Caoimhina Kellehera? Oczywiście, że nie. Perfekcyjna wręcz defensywa The Blues okazała się wynikiem kilku czynników: linii obrony umiejętnie prowadzonej przez Johna Terry’ego, taktyki The Special One, bardziej defensywnej ery w futbolu, a także wybitnej umiejętności Čecha w zatrzymywaniu strzałów. Przypisanie właściwej proporcji do każdego z tych czynników jest praktycznie niemożliwe.

Choć z drugiej strony można to odeprzeć przykładem David de Gei, który wygrał w sezonie 2017/18 Złotą Rękawicę, zachowując aż 18 czystych kont i tracąc tylko 33 gole w Premier League. Co prawda, Hiszpan miał wtedy za menedżera Mourinho, ale z defensywą Antonio Valencia – Chris Smalling – Phil Jones/ Victor Lindelöf – Ashley Young musiał się wiele napocić, aby tę statuetkę zgarnąć. Da się?

Onana, czyli (prawie) najgorszy golkiper zeszłorocznej Ligi Mistrzów

W przeciwieństwie do Čecha i swojego poprzednika na Old Trafford, przeciekająca defensywa sprawia, że ​​Onana był i wciąż jest narażony na znacznie większą liczbę strzałów na bramkę. Chociaż w tym sezonie nastąpiła lekka poprawa, podczas jego pobytu w United zespół pozwala rywalom na więcej uderzeń lecących w światło bramki, niż wynosi średnia w Premier League. Apogeum w tej kwestii stanowiły poprzednie rozgrywki, kiedy tylko Thomas Kaminski z Luton Town (221) i Wes Foderingham z Sheffield United (204) musiał stawić czoła większej liczbie celnych strzałów niż Onana (203).

Ta wzmożona aktywność między słupkami jest jednym z powodów, dla których Kameruńczyk jest stawiany w złym świetle w porównaniu do poprzedników. Ogólnie rzecz biorąc, 29-latek musi mierzyć się średnio z 4,8 celnymi uderzeniami na mecz. To wynik aż o 50% wyższy niż w przypadku Edwina van der Sara (3,2).

André Onana i lokacja celnych strzałów oddanych na jego bramkę w obecnym sezonie Premier League. Białym kolorem zaznaczone obrony, różowym stracone bramki. Źródło: The Analyst.

Onana stanął w sumie w obliczu 329 strzałów w Premier League. Biorąc pod uwagę ich łączną wartość oczekiwanych goli, matematyczny model sugerował, że powinien wpuścić 93 bramki. Tymczasem wyciągał piłkę z siatki 87 razy, czyli aż o sześć mniej. To plasuje go na piątym miejscu wśród bramkarzy Premier League w tym okresie. Dla porównania – w dwóch ostatnich kampaniach przed opuszczeniem klubu, De Gea ten rezultat miał na poziomie 103 oczekiwanych trafień i 96 wpuszczonych bramek. Hiszpan wybronił więc tylko o jednego gola więcej niż podopieczny Amorima.

Krytycy słusznie jednak wskażą, że głównym punktem spornym nie jest liczba goli, xG czy procent obronionych strzałów, a sposób, w jaki André bramki traci. W zeszłym sezonie jego błędy w Lidze Mistrzów były głównym czynnikiem decydującym o odpadnięciu United już w fazie grupowej. Zawalił pierwszą kolejkę na Allianz Arena z Bayernem Monachium (3:4) i oba spotkania z Galatasaray SK (2:3 i 3:3). Drużynie pomógł tylko w starciu w Teatrze Marzeń z FC Kopenhagą, gdy w doliczonym czasie gry obronił rzut karny (1:0).

Były golkiper Ajaksu spośród 39 bramkarzy, którzy rozegrali w najbardziej elitarnych europejskich rozgrywkach minimum 270 minut, miał drugi od końca współczynnik PSxG-GA, wynoszący -2,1. Gorszy okazał się jedynie Jean Butez z Antwerpii (-3,5). Na jego nieszczęście w tym sezonie wcale tych pomyłek nie jest mniej.

Rola współczesnego bramkarza drastycznie ewoluowała

Sztandarowymi przykładami z obecnej kampanii pozostają zaskakujący strzał Morgana Gibbsa-White’a, lecący w sam środek bramki (2:3 z Nottingham Forest), przepuszczenie dośrodkowania ze strony Yasina Ayariego, co pozwoliło Georginio Rutterowi na dobitkę nad leżącym bramkarzem (1:3 z Brighton Howe & Albion) czy wypiąstkowanie wysoko w górę strzału Jacka Harrisona tuż przed bramkę, tak aby z główki łatwą bramkę zdobył Beto (2:2 z Evertonem). A po drodze jeszcze przydarzyły się błędy w rozegraniu jak w Pilźnie (2:1) czy komunikacji z kolegami jak z Ipswich (3:2).

Problemem, z jakim mierzy się Onana, jest to, że podczas oceny bramkarzy znacznie łatwiej jest przypomnieć sobie kilka pamiętnych — ale stosunkowo rzadkich — błędów niż ocenić spójność ich występów z tygodnia na tydzień. Błędy te maskują fakt, że Kameruńczyk od czasu dołączenia do angielskiego klubu potrafił dokonywać trudnych interwencji i od czasu do czasu ratował skórę zespołowi.

Słabość w ocenie Maticia przed pierwszym spotkaniem stanowi fakt, że rola golkipera ewoluowała tak dramatycznie, że czasami statystyki nie są w stanie oddać tego stanu rzeczy. Dziś asekuracja wysoko ustawionej linii defensywy poprzez dalekie wyjścia z bramki to jeden z obowiązków bramkarzy. Wystarczy spojrzeć na Guglielmo Vicario i jego pamiętny mecz przeciwko Chelsea, gdy asekurował ośmiu swoich kolegów stojących na środkowej linii. Czy David de Gea dałby radę tak zagrać? Raczej nie.

Podobnie sprawa ma się ze skutecznym rozgrywaniem piłki od własnej bramki i bycie de facto, parafrazując jedną z ról środkowego obrońcy w Football Managerze, „golkiperem grającym piłką”. Pep Guardiola wyrzucił Joe Harta z Manchesteru City — nie dlatego, że Hartowi brakowało tradycyjnych cech bramkarza, takich jak gra na linii, refleks czy umiejętność obrony strzałów, ale gównie dlatego, że nie spełniał współczesnych wymagań dotyczących gry piłką i agresywnego pozycjonowania – tak jak czyni to obecnie Ederson.

Podobnie, jednym z głównych powodów, dla których Onana został sprowadzony, aby zastąpić Davida de Geę w United, była niechęć Hiszpana do wybiegania poza linię i gaszenia pożarów kilkanaście metrów przed własną szesnastką. Wymagania stawiane bramkarzom są tak wieloaspektowe, że sprowadzenie ich wyników do kilku podstawowych statystyk grozi przysłonięciem prawdziwej złożoności ich roli.

Porównanie liczby akcji poza własną szesnastką i średniej odległości od bramki takich akcji w przypadku André Onany i Davida de Gei od sezonu 2018/19. Źródło: The Athletic.

David wróć? Lepiej nie. Onana zostań? Też lepiej nie

Kameruńczyk na razie zostaje w bramce i dziś wybiegnie w rewanżowym starciu z Olympique Lyon. Można się spierać, czy stanowi poprawę względem Davida de Gei. Zresztą po każdym jego błędzie na portalu X pojawiają się litanie sympatyków Czerwonych Diabłów o to, aby były Mistrz Anglii z 2013 roku wrócił pomiędzy słupki w Teatrze Marzeń.

Niby 29-latek nie wypada gorzej w statystkach od bardziej doświadczonego kolegi po fachu. Ma niezły procent obronionych strzałów, z xG jest na plusie, lepiej wyłapuje dośrodkowania i nie boi się częściej wyjść poza szesnastkę. Jednak powtarzające się błędy nie pomagają mu wyrobić sobie dobrej opinii wśród fanów i dziennikarzy. Transfer Davida Rayi, który w tym samym czasie trafiał do Arsenalu, wygląda na o wiele lepiej przemyślany, a w dodatku o ponad 10 milionów funtów tańszy.

Gorzej, że te pomyłki często kosztują bardzo cenne punkty na angielskiej i europejskiej ziemi. Jednak spoglądając na występ Altaya Bayındıra przeciwko Newcastle United, można się zastanawiać, czy wystawienie Onany w tej sytuacji nie stanowi po prostu mniejszego zła. Prawdopodobnie po zakończeniu rozgrywek obaj opuszczą czerwoną część Manchesteru, ale do końca maja sympatycy Manchesteru United i sam Rúben Amorim muszą zacisnąć zęby i jeszcze się przemęczyć.