Ange Postecoglou zamierza być jak Jack Reacher, aby znaleźć źródło przecieków z szatni Tottenhamu. Australijski menedżer uważa, że w profesjonalnym, nastawionym na sukcesy środowisku nie ma miejsca na takie incydenty. Tymczasem w przypadku Spurs problem trwa od dawna i nie znika.

Przed ostatnim meczem z Eintarchtem Frankfurt w Lidze Europy z obozu Tottenhamu wyciekły informacje o tym, że Wilson Odobert przejdzie badania, mające potwierdzić jego stan zdrowia. Francuz zmagał się z problemami ze ścięgnem udowym i klub starał się zachować to w tajemnicy.

Ange Postecoglou jak Jack Reacher?

Ange Postecoglou stwierdził, że postara się być, jak Jack Reacher – bohater zekranizowanej w formie filmów i bardzo popularnego serialu serii książek Lee Childa, bezkompromisowy weteran amerykańskiej armii, skutecznie rozprawiający się z tymi, których w jego oczach należy utemperować – aby zwalczyć problem. Wrażliwe wieści wypływają bowiem zza kulis od dłuższego czasu. Australijczyk stwierdził, że musi zabawić się w detektywa, by rozwiązać problem. Gdy zapytano go, na kim chciałby się wzorować, odparł:

Na Reacherze. Wziąć wielki kij i okładać nim ludzi! Zawsze jako trener musisz wykonywać trochę detektywistycznej pracy. To chyba kwestia kultury. Bardzo ważne dla mnie jest stworzenie kultury sukcesu i w mojej opinii kluby osiągające sukcesy nie działają w taki sposób” cytował jego słowa Standard.

Menedżer Spurs wyraził również przekonanie, że za problemem nie stoją zawodnicy i ich najbliższe otoczenie, a zidentyfikowanie źródła nie powinno być trudne.

To prosta sprawa. Trzeba obserwować, kto dostaje informacje i potem łatwo się wszystkiego domyślić. To nie agencji, na pewno nie oni. To, co wycieka, to specyficzne informacje. Język wskazuje, że to nie sprawa agentów, uwierzcie mi. Nikogo nie podejrzewam. Na pewno winni nie są zawodnicy (…) – przekonywał Australijczyk. Zawsze powtarzałem, że w sprawach medycznych jestem bardzo, bardzo ostrożny. Choć jesteśmy w świecie futbolu i każdy sądzi, że przepływ informacji nie powinien być ograniczony, to uważam mocno, gdy mówię o kwestiach zdrowia i tego, ile przekazuję informacji. Czasem piłkarze nie chcą, by je wyjawiać, to prosta sprawa. To, że one wyciekają, jest nieakceptowalne”.

Postecoglou: Nie dokładajmy sobie kolejnych wyzwań

Z perspektywy klubu nam to nie pomaga, tak samo, jak z indywidualnej – nie służy zawodnikowi. Wydaje mi się, że w klubie mieliśmy wystarczająco wyzwań i nie musimy ich już sobie dokładać. To trwa już jakiś czas, zaczęło się w zeszłym roku. Wydawało nam się, że udało nam się zwalczyć problem w zarodku, ale informacje wciąż wyciekają. Staramy się trzymać je w zamkniętym gronie. Nie rozumiem, po co ktoś miałby je upubliczniać, zwłaszcza jeśli źródło pochodzi z naszego ‘obozu’, bo w jaki sposób nam to pomaga? (…) Czasem najlepiej dla nas, aby trzymać takie informacje w tajemnicy, bo rywale starają się nas przeanalizować i zdobyć na nasz temat dodatkowe informacje. Można je pozyskać na różne sposoby, można mieć nadzieję, że ludzie po pewnym czasie wyciągną wnioski. To jednak nie ustaje. W końcu rozwiążemy problem. Załatwimy to wewnętrznie, tak jak wszystko inne”.

Głównym powodem niezadowolenia Postecoglou jest fakt, że problemy z wyciekami stanowią dowód braku odpowiedniej kultury pracy w Tottenhamie. Nieakceptowalny dla niego jest również fakt, że zwracał na nie uwagę i pomimo tego nie ustały.

Chodzi o to, żebyśmy, jako klub, funkcjonowali jak najbardziej profesjonalnie, jeśli chodzi o takie sprawy i to, jak się zachowujemy. Jeśli ktoś wypuszcza wrażliwe informacje, zwłaszcza co do spraw medycznych i taktycznych, to trzeba przeciwko temu zadziałać. To zawsze problem w piłce. Pod wieloma względami. Ale nie na taką skalę. Z reguły po pierwszym zwróceniu uwagi ludzie łapią, o co chodzi. Tu jednak się to powtarza”.