Gloria victis? To nie tutaj, do jedenastki tych, którym poszło zapraszamy do okienka numer 1. Tutaj mamy nasz mały kącik wstydu z zawodnikami notującymi fatalne spotkanie. Niektórym poszło w tej kolejce na tyle fatalnie, że aż zdecydowaliśmy się o nich napisać. Oto nasza Antyjedenastka 31. kolejki Premier League. 

BRAMKARZ

ALPHONSE AREOLA

Pierwsza bramka dla Bournemouth wynikała z błędu francuskiego bramkarza. Nie złapał piłki po strzale Antoine’a Semenyo, co wykorzystał Evanilson i trafił do siatki po dobitce. Było to kolejne spotkanie, które pokazało, że West Ham powinien rozważyć kupno nowego golkipera. Areola ma problem z grą nogami i nie jest liderem defensywy, który byłby w stanie pomóc swoim obrońcom.

OBROŃCY

NICOLAS DOMINGUEZ

Z przymusu musiał zagrać na boku obrony i było widać, że to nie jego pozycja. Przy pierwszym golu nie porozumiał się z Morato w sprawie krycia Morgana Rogersa. Przy drugim dał się wkręcić w ziemię przez Iana Maatsena. Można przypuszczać, że po takim występie Nuno Espirito Santo szybko nie powtórzy defensywnego eksperymentu z Argentyńczykiem w roli głównej.

JAMES JUSTIN

Bezradny przy pierwszym golu Newcastle, który padł po akcji jego stroną. Przy trzecim to on nieskutecznie gonił Harveya Barnesa, a potem zaliczył nieporadne wybicie, pod nogi Joelintona, którego strzał Anglik dobił do pustej siatki. Miał też na koncie kompletne niezrozumiałe podanie na własnej połowie prosto do Alexandra Isaka. Szwed na szczęście Justina uderzył jednak obok bramki. Nerwowy, niepewny, momentami zagubiony – jak cała defensywa Leicester.

VIRGIL VAN DIJK

Starał się jak mógł, żeby wywalczyć karnego – bez sukcesów. Szkoda tylko, że mówimy o jedenastce dla Fulham. Przy jednym starciu powinien wylecieć z czerwoną kartką za atak łokciem. Jeśli chodzi o stricte grę w obronie – tutaj podobnie, jak cała defensywa, ma gole na sumieniu. Pierwszy, przy którym uciekł mu Ryan Sessegnon, i trzeci, gdzie zamiast wybić piłkę, dał Rodrigo Munizowi asystę.

WOUT FAES

Belg po raz n-ty trafia do naszej Antyjedenastki i można niestety rzec, że był to jego zwykły dzień w biurze. Znowu popełniał proste błędy we własnym polu karnym. Pierwszy przytrafił się już w drugiej minucie, gdy zapomniał doskoczyć do Tino Livramento, który zgrał piłkę przed bramkę do Jacoba Murphy’ego, a ten otworzył wynik meczu. Nie popisał się też przy trzeciej bramce dla Newcastle, gdy na jeden zamach dał się zwieść Joelintonowi, a to strzał Brazylijczyka bezpośrednio spowodował gola Harveya Barnesa.

ANDREW ROBERTSON

Kolejny raz widzieliśmy dowód, że Robertson nie jest już tym samym piłkarzem, co kiedyś. Szkot dobrze wpisał się w katastrofalną postawę defensywy Liverpoolu w starciu z Fulham. Wystarczy tylko spojrzeć na to, co działo się przy drugim golu The Cottagers. Najpierw fatalne wybicie prosto do Alexa Iwobiego. Potem odbicie piłki głową – ponownie do niego. A następnie rykoszet, po którym futbolówka trafiła do siatki. Przesada…

POMOCNICY

PHIL FODEN

Ani jednego udanego dryblingu. Ani jednego celnego strzału. Ani jednego wygranego pojedynku z rywalami. Na 27 kontaktów z piłką, 14 razy kończyły się one stratą. Foden zaliczył naprawdę słabe 58 minut w derbach z Manchesterem United. Występ absolutnie do zapomnienia. A jakby powodów do zmartwień było mało, fani rywali w chamski sposób obrażali z trybun jego mamę (co spotkało się zresztą z krytyką ze strony Pepa Guardioli). W niedzielny wieczór na pewno miał popsuty humor.

WILFRIED NDIDI

Gdy Newcastle ruszało z atakami, momentami można było odnieść wrażenie, że pomocy Leicester w ogóle nie ma na boisku. Ndidi nie potrafił przeciwstawić się zawodnikom Srok. Zresztą, gdy miał piłkę, często obierali go oni na cel w pressingu. Nigeryjczyk wygrał tylko dwa z pięciu pojedynków z rywalami. Aż 12-krotnie tracił też piłkę – gorsi pod tym względem byli tylko Luke Thomas i Bilal El Khannouss.

JADON SANCHO

To był kolejny anonimowy występ Anglika w barwach Chelsea. Miał problem z wykreowaniem szans dla swoich kolegów z drużyny przez większość spotkania. Na koncie zapisał tylko jeden strzał na bramkę Brentford. Niestety, to uderzenie stanowiło jego jedyny wkład w ofensywę The Blues. Mimo złej dyspozycji rozegrał całe spotkanie, co mogło zastanawiać kibiców londyńskiej drużyny.

NAPASTNICY

RASMUS HØJLUND

Derbowe spotkanie w wykonaniu Højlunda wyglądało podobnie do większości jego występów w tym sezonie. Duńczyk po raz kolejny nie stwarzał zagrożenia pod bramką rywala i często był niewidoczny. Na koncie miał zero strzałów i tylko jedno dotknięcie piłki na połowie rywala. Patrząc na takie statystyki trudno się dziwić, że klub szuka nowej dziewiątki w letnim okienku.

EDDIE NKETIAH

Wszedł na murawę w 68. minucie. Chwilkę później dostał żółtko za symulowanie. 10 minut po wejściu trafił nakładką w głowę Jana Paula van Hecke, zainkasował drugą żółtą kartkę i wyleciał z boiska. W trakcie krótkiego występu zaliczył tylko dwa kontakty z piłką. Z tego jeden udany – zakończony celnym podaniem. Absolutny brak słów.