Kiedy w mroźny, grudniowy wieczór ekipa Enzo Mareski przyjechała do północnego Londynu, już przed pierwszym kwadransem przegrywała 0:2. Jednak w 17. minucie Chelsea do tlenu podłączył Jadon Sancho. Anglik otrzymał podanie od Marca Cucurelli na lewej flance, ściął do środka przed szesnastkę, mijając po drodze Pedro Porro i Radu Drăgușina i precyzyjnym, płaskim uderzeniem pokonał Frasera Forstera. Jego bramka uciszyła żywiołowych kibiców gospodarzy i zainspirowała przyjezdnych do efektownego comebacku w północnym Londynie (4:3 dla The Blues). Problem w tym, że ten elektryzujący moment okazał się jednocześnie gasnącą iskierką niezłej formy Anglika.
Sancho i jego (stała) równia pochyła
Sancho nie po raz pierwszy pokazał przebłysk swojej niebywałej techniki, bowiem czynił to wielokrotnie w barwach Borussii Dortmund przed nieudanym transferem na Old Trafford latem 2021 roku. W czasie jego pierwszego pobytu na Signal Iduna Park żaden inny piłkarz U21 nie był zaangażowany w większą ilość trafień w ligach TOP 5 na Starym Kontynencie. Cztery sezony w Bundeslidze i aż 83 wypracowane bramki (38G+45A), strzelając ponad 11 goli więcej, niż wskazywały na to matematyczne modele.
Niestety, Teatr Marzeń szybko stał się dla byłego reprezentanta Synów Albionu „teatrem koszmarów”. Po dwóch latach postanowił poszukać czystszego powietrza i bardziej zielonej trawy w powrocie do BVB. A gdy ci nie zdecydowali się go wykupić latem, przystał się na ofertę ze strony Chelsea. Trzeba przyznać, że do nowego zespołu wszedł z drzwiami i z futryną, w pierwszych trzech meczach dokładając po asyście. Nie stronił od atakowania swojego obrońcy przy każdej możliwej okazji, emanując pewnością siebie. Tej, której całkowicie brakowało mu podczas jego nieszczęśliwego pobytu na Old Trafford.
„Podoba mi się jego styl gry. On uwielbia, jak skrzydłowi, gdy są przy piłce, grają bezpośrednio i nie boją się wchodzić w pojedynki jeden na jednego. Sporo trenujemy ataków dwóch [atakujących] na jednego [obrońcę] w różnych konfiguracjach z ofensywnymi pomocnikami lub napastnikami. To bardzo atrakcyjny styl gry, dokładnie taki, w którym czuję się najlepiej” – mówił Sancho po transferze na Stamford Bridge dla oficjalnej strony Chelsea, gdy zapytano go, dlaczego tak bardzo chciał grać pod wodzą Enzo Mareski.
Jadon starting our comeback with a beauty! ✊#CFC | #TOTCHE pic.twitter.com/VmRt0JsGfb
— Chelsea FC (@ChelseaFC) December 8, 2024
Pomimo zaciętej rywalizacji o minuty na skrzydle, Sancho szybko stał się jednym z istotniejszych elementów wyjściowej jedenastki włoskiego menedżera. Chelsea przez moment nawet jawiła się jako niespodziewany pretendent do tytułu Premier League. Świat znów mienił się kolorami dla gracza, który jeszcze kilka lat wcześniej zapowiadany był jako jeden z najjaśniejszych talentów swojego pokolenia. Natomiast występ ze Spurs (przeciwko którym The Blues zmierzą się już dzisiejszego wieczoru) pozostaje jedynie miłym wspomnieniem.
Jak to często bywa w przypadku 25-latka, rzeczywistość w Premier League po raz kolejny wydaje się go przytłaczać na dłuższą metę. Od tamtej pory w 18 kolejkach Jadon nie strzelił żadnej bramki, zaliczając po drodze jedynie jedną asystę, idealnie posyłając niskie podanie do wbiegającego w szesnastkę Cole’a Palmera na Selhurst Park (1:1). Jego występy zaczęły przypominać te, które doskonale pamiętają sympatycy Czerwonych Diabłów. Bez liczb, bez wyrazu, bez wpływu na grę, często również bez powrotów do defensywy.
Mniej strzałów, mniej dryblingów, mniej podań…
Oczywiście, nie jest zupełnie tak, że Sancho nie miał dobrych momentów. Wypracował Palmerowi setkę w spotkaniu z Southampton oraz jedenastkę, gdy wbiegł przed Victora Kristiansena w meczu z Leicester. Z obu tych szans gwiazdor Chelsea nie skorzystał. Jednak to są tylko krótkie urywki przeciwko ekipom, które za chwilę polecą do Championship. W międzyczasie szans na wykazanie się miał zdecydowanie więcej.
Tyle że tutaj nawet nie chodzi o same konkrety. Oglądając w ostatnim okresie Sancho można odnieść wrażenie, że to piłkarz, który w trakcie meczów gra w sposób wręcz defensywny. Zbyt często otrzymuje piłkę na własnej połowie i po prostu podaje ją do tyłu. „Jedyne, co musi zrobić, to kontynuować swoje dobre występy. Nie może odpuścić, w przeciwnym razie nie będzie grał” – mówił po pierwszej potyczce przeciwko graczom Ange’a Postecoglou Maresca. Tymczasem, choć początkowo Anglik wziął sobie te słowa szkoleniowca do serca i zaliczył niezły występ z Brentford (2:1), to potem zupełnie zdjął nogę z gazu.
Po wygranej z Pszczołami The Blues odnieśli wiktorię tylko w dwóch z następnych dziesięciu ligowych meczów, spadając w konsekwencji na czwarte miejsce w tabeli. Sancho stworzył jedynie 11 okazji swoim kolegom podczas tej fatalnej serii. Co gorsza, przestał podejmować ryzyko, bojąc się potencjalnej straty czy indywidualnego błędu. Maresca zaczął zdejmować go w trakcie meczów, wpuszczając młodego Tyrique’a George’a.
🚨🚨| Jadon Sancho vs. Brighton:
– 0 shots
– 0 crosses
– 0 long balls
– 0 chances created
– 0 goal
– 0 assistFreedom 🤩 pic.twitter.com/jyA9G7QGVm
— centredevils. (@centredevils) February 15, 2025
Wieczór na The Amex, gdy Chelsea odpadła z Pucharu Anglii, wyznaczył wręcz „nowy standard” w jego grze. Były reprezentant Synów Albionu nie oddał ani jednego strzału czy nie zaliczył ani jednego dryblingu w ciągu 74 minut na murawie, mimo że grał przeciwko drużynie, która kilka dni wcześniej przyjęła od Nottingham Forest aż 0:7. Przegrał wszystkie siedem pojedynków i osiem razy stracił futbolówkę, zanim szkoleniowiec The Blues osiągnął kres swojej cierpliwości i wpuścił wspomnianego George’a. Spowalniał grę londyńskiej ekipy, mimo że jego rywalem tego dnia był 33-letni Joël Veltman, który, umówmy się, nie należy do wybitnych sprinterów.
Spoglądając głębiej w statystyki, odkryjemy, że liczby tylko nadają ton tej teorii. W dziewięciu występach w Premier League od czasu wyjazdowego meczu z Palace wychowanek Manchesteru City (wszystkie wyliczenia w przeliczeniu na 90 minut):
- notuje średnio ma o 10 mniej kontaktów z piłką (47,3, w porównaniu z 57,5 w pierwszych 15 meczach ligowych),
- oddaje mniej strzałów (1, w porównaniu z 1,2),
- zalicza mniej prób dryblingu (4,2, w porównaniu z 5,4),
- wykonuje mniej podań (34,9, w porównaniu z 42,2).
Najłatwiej jest odpuścić
„Przyszedł do Chelsea i na początku widzieliśmy tę wersję Sancho z Dortmundu, ale potem zniknął. Nie wiem, na czym polega problem, ale w tej chwili nie może zostać w Chelsea, ponieważ musi pokazać więcej. Kiedy grasz w Premier League, musisz prezentować się w każdym meczu na najwyższym poziomie. To nie jest łatwe, ale nie możesz po prostu grać dobrze przez kilka meczów, a potem się zrelaksować” – stwierdził w lutym były obrońca The Blues, William Gallas, w wywiadzie dla Stadium Astro.
W obliczu takich rezultatów, spadku formy drużyny i napływających wieści, że klub ma opcję wycofania się z definitywnego transferu, nietrudno się domyślić, że w gabinetach mogli zacząć się zastanawiać, czy aby na pewno w czerwcu ten transfer przeprowadzić opcji. Informacja o tym, że Chelsea za pięć milionów funtów może zrzec się obowiązku wykupu (a w zasadzie zapłacić opłate za wypozyczenie), odbiła w mediach szerokim echem.
Według doniesień The Athletic, na razie nic nie wskazuje na to, że Todd Boehly i spółka mieliby się rozmyślić. Wbrew wyraźnemu spadku produktywności w ostatniej tercji boiska, Sancho miał zaimponować trenerom swoim profesjonalizmem i zaangażowaniem na treningach w Cobham, a także tempem pracy z piłką i bez niej w trakcie meczów. To zdecydowana zmiana nastawienia zawodnika w stosunku do podobnych zadań, jakie stawiał przed nim w Manchesterze United Erik ten Hag.
Sancho nie dał również żadnych oznak, że jest niezadowolony z Chelsea lub z tego, jak przebiega ten sezon. Chociaż przyznał w wywiadzie dla klubowych mediów po skromnej wygranej u siebie z Leicester (1:0), że jego dorobek ledwie dwóch bramek w 23 występach w Premier League pozostawia wiele miejsca na poprawę. „Krok po kroku. Wiem, że mogę być lepszy, szczególnie przed bramką. Denerwuje mnie fakt, że nie strzelam goli. Muszę po prostu dać sobie czas i pozostać cierpliwym”.
🚨 It had been assumed that Chelsea would sign Jadon Sancho, but there have been increasing doubts because of his recent poor form.
(@garyjacob) #CFC pic.twitter.com/IAYUuz696Q
— Chelsea Dodgers (@TheBlueDodger) March 24, 2025
Chelsea ma ocenić sytuację Sancho w trakcie bezpośredniej rozmowy z zawodnikiem i jego przedstawicielami pod koniec sezonu. Na tym etapie nie ma powodów, by sądzić, że porozumienie w sprawie warunków umowy stanowiłoby jakikolwiek problem. Można przypuszczać, że spotkanie będzie skupione na tym, czy wszystkie strony są zadowolone z dotychczasowej współpracy i pragną ją kontynuować. The Blues płacą około połowy pensji skrzydłowego (około 100 tysięcy funtów tygodniowo) przez cały okres wypożyczenia.
Spadek formy Sancho pokłosiem kontuzji kolegów?
W styczniu klub aktywnie badał rynek transferowy, szukając wzmocnień na pozycji schodzącego lewoskrzydłowego. Na szczycie listy życzeń znajdowały się nazwiska innego gracza z Old Trafford, Alejandro Garnacho, oraz Jamiego Gittensa z Borussii Dortmund. Dochodziły informacje, że Todd Boehly i spółka są nawet w stanie wyłożyć za Argentyńczyka 50 milionów funtów, co mogło mocno podważyć dalszą przyszłość Sancho w zachodnim Londynie. Jednak należy tutaj nadmienić, że wobec wpadki dopingowej z udziałem Mykhailo Mudryka, i tak kogoś klub będzie musiał ściągnąć do rotacji. Sancho i George to obecnie jedyni naturalni lewoskrzydłowi w kadrze Chelsea.
Anglik ponownie musi odnaleźć formę z początku sezonu w ostatnich dziewięciu kolejkach. Musi stać istotnym elementem w drużynie Enzo Mareski, wydatnie pomagając jej awansować do Ligi Mistrzów i triumfować w majowym finale Ligi Konferencji Europy we Wrocławiu. Szefowie oczekują, że pokaże w nadchodzących tygodniach, dlaczego powinni latem wyłożyć za niego pieniądze.
INEOS również sobie życzy, aby wszystko potoczyło się tym scenariuszem, nawet jeśli Sancho byłby wyśnionym skrzydłowym w systemie Rúbena Amorima. Jego ogromny kontrakt stanowi jedną z kul u nogi klubowych księgowych. Jego definitywne odejście na Stamford Bridge uporządkowałby trochę sprawę z regulacjami PSR i pozwoliło na większą swobodę z letnimi transferami.
Natomiast najbardziej istotnym problemem Sancho wciąż pozostaje jego niechęć do wzięcia odpowiedzialności za drużynę. Wychowanek Manchesteru City najlepiej grał w tedy, gdy Chelsea zwyczajnie żarło. Gdy bramki strzelał Nicolas Jackson, gdy na prawej flance szalał Noni Madueke, a Cole Palmer dzielił i rządził jako ofensywny pomocnik. 25-latek jest typem skrzydłowego, który uwielbia współpracować z ofensywnymi kolegami. Często wykorzystuje ich wbiegnięcia za linię defensywy, by operować piłkę w powstałych w ten sposób wolnych przestrzeniach przed bramką. Nie przepada za to za sytuacją, gdy otrzymuje piłkę do nogi, mając przed sobą atletycznego defensora.
Jego spadek dyspozycji i liczb zbiegł się w czasie z kontuzjami senegalskiego snajpera i byłego gracza Feyenoordu. Urazy tej dwójki zaburzyły równowagę w ataku zespołu, a także przyczyniły się do kłopotów Palmera. Wypożyczony z Old Trafford piłkarz wygląda zupełnie inaczej, gdy wokół niego biegają Pedro Neto oraz Christopher Nkunku. Obecność Francuza czasami wymusza przeniesienie Sancho na prawe skrzydło, na którym ten nie czuje się najlepiej.
Casus Paula Pogby
Już w czerwonej części Manchesteru brak genu lidera był aż nadto widoczny. Początek poprzedniego sezonu i brak powołania na mecz z Arsenalem, gdy zaczynał się kryzys ekipy Erika ten Haga. Holender testował Jadona w czasie okresu przygotowawczego na pozycji „fałszywej dziewiątki”. W zespole brakowało napastnika, a ledwo co pozyskany Rasmus Højlund leczył uraz pleców.
Dostał szansę z ławki przeciwko Wolves, Tottenahmowi oraz Nottingham Forest, ale w żadnym z tych spotkań nie wywarł znaczącego wpływu na grę i końcowy wynik. Zresztą później popadł w konflikt i nie pojawił się już w koszulce Czerwonych Diabłów, nawet nie bardzo walcząc o drugą szansę i odchodząc na półroczne wypożyczenie do ekipy BVB.
🚨 NEW: Influential figures in the United squad have no issue with Sancho's personality but felt he was unable to cope with demands of playing for the club before he was exiled by Erik ten Hag. [@samuelluckhurst] pic.twitter.com/x0IOplFt7S
— UtdXclusive (@UtdXclusive) March 28, 2025
„Nie wybraliśmy go na podstawie jego występów na treningach. Każdego dnia musisz osiągać poziom, jaki osiąga Manchester United. Możesz dokonywać wyborów w pierwszej linii ataku, więc w tym meczu nie został wybrany” – powiedział po meczu z Kanonierami ten Hag.
Na palcach jednej ręki można policzyć spotkania, gdzie dźwigał ciężar. Zwycięstwo na Estadio de la Cerámica nad Villarrealem w listopadzie 2021 roku, gdy zdobył swoją debiutancką bramkę za krótkiej kadencji Michaela Carricka. Derbowa potyczka z Liverpoolem na Old Trafford jesienią 2022 roku, gdy zakręcił Jamesem Milnerem i otworzył wynik. Mecz z Leicester w lutym 2023 roku, który okazał się jego najlepszym indywidualnym występem po wielomilionowym transferze. To mniej więcej tyle z jego pozytywnych akcentów.
Wchodził do zespołu, wystrzelał z formą, a potem znów wracał do sinusoidalnej dyspozycji. Historia zatacza dziś koło w Chelsea. Ten Hag, podobnie jak niedawno Gallas, już nieco ponad dwa i pół roku temu idealnie zobrazował jego postawę, mówiąc, że 25-latek ma problem ze spełnianiem wymagań w dłuższym okresie. Coś jak Paul Pogba, a przecież obaj w Teatrze Marzeń się przecięli.
„Na początku ligi rozegrał kilka dobrych meczów, ale potem zszedł z odpowiedniego poziomu. Czasami nie wiadomo, dlaczego i co jest tego przyczyną. W większości przypadków przychodzi to powoli. Najpierw ten proces obserwujesz, ale statystyki coraz bardziej uwypuklają ten stan rzeczy. Strzelał bramki, zaliczał asysty, ale tych kluczowych momentów z czasem było coraz mniej. [Utrzymanie wysokiej formy] To połączenie wysiłku fizycznego, ale także mentalnego” – mówił w październiku 2022 roku Erik ten Hag.
Nil satis nisi optimum, Panie Sancho
Wielu sfrustrowanych kibiców może wskazywać placem na system Mareski, który tłumi talent ofensywny w zespole. Ciężko im nie przyznać racji. Rywale nauczyli się odpowiednio przygotowywać na Chelsea, wiedząc, że obecnie nie należy się spodziewać po nich szybkich wymian podań i kontrataków, którymi imponowali w swojej serii zwycięstw na jesień. Włoch upiera się, by zespół zwalniał grę i grał cierpliwie w ataku pozycyjnym. Aby często oddawał piłkę do środkowych obrońców, nawet po udanym skoku pressingowym na połowie przeciwnika.
Pod koniec lutego miałem przyjemność zasiadać na trybunach Stamford Bridge, gdy Chelsea rozprawiła się z Southampton 4:0. Jednak nawet przy wysokim rezultacie na tablicy (w przerwie było już 3:0), kibice gospodarzy gwizdali, gdy Enzo Fernández raz po raz wymieniał sobie podania z Filipem Jørgensenem. The Blues mieli wiele okazji, by przyspieszyć grę, wykorzystując nieźle dysponowanych tego dnia skrzydłowych (zwłaszcza Nkunku i Neto), ale wielokrotnie wycofywali piłkę do Duńczyka. Taki styl gry nie pomaga w odblokowaniu będących pod formą Sancho czy Palmera. Zespół stał się bardzo jednowymiarowy.
Nic dziwnego, że później, kiedy piłkarze byłego menedżera Leicester City przyjeżdżają na Emirates Stadium, to nie istnieją w ataku. Sancho został schowany do kieszeni przez 18-letniego Mylesa Lewisa-Skelly’ego, zaliczając jeden udany drybling w statystykach. Bez bramki, bez asysty, bez kluczowego podania, bez celnego dośrodkowania. Razem z portugalskim kolegą byli najlepszymi przykładami kompletnymi bezradności gości przed przerwą na mecze międzynarodowe, znajdując się w naszej Antyjedenastce 29. kolejki.
❌ Arsenal
❌ Leicester
❌ Southampton
❌ Aston Villa
❌ Brighton
❌ West Ham
❌ Man City
❌ Wolves
❌ Bournemouth
❌ Crystal Palace
❌ IpswichJadon Sancho has failed to have a shot on target in eleven Premier League matches this year. 🤯 pic.twitter.com/6dgNy37aCq
— Statman Dave (@StatmanDave) March 16, 2025
Umiejętności Jadona, przynajmniej w teorii, powinny bardziej nadawać się do rozbijania głębiej ustawionych defensyw niż do niekończących się wyścigów z defensorami w fazach przejściach, jak miało to miejsce w Manchesterze. Owszem, trudno jest rozwinąć skrzydła w zespole, w którym zbyt wiele rzeczy wymaga poprawy. Natomiast Chelsea w obliczu powrotu kluczowych graczy powinna nabrać więcej kolorytu w ofensywie.
Sancho musi to wykorzystać, by odbudować pewność siebie i w końcu wziąć na siebie rolę jednego z liderów, a nie jedynie patrzeć po kolegach, by wyciągnęli drużynę z tarapatów. Mając obok siebie Jacksona, Madueke, Palmera i Neto będzie mu o to zdecydowanie łatwiej. To spora szansa, by ustatkować swoją pozycję na Stamford Bridge.
Na herbie Evertonu widnieje łacińska maksyma „Nil satis nisi optimum”, oznaczająca „Tylko to, co najlepsze, jest wystarczająco dobre”. Wydaje się, że Sancho mógłby wziąć sobie to motto klubu z Goodison Park do serca albo przynajmniej zapisać na szafce w ośrodku treningowym. Po czterech latach na angielskiej ziemi, ani sympatycy Czerwonych Diabłów, ani fani The Blues nie zobaczyli nawet połowy tego, co w nim najlepsze. Aczkolwiek, do tego potrzeba nieustannej pracy, podjęcia ryzyka, a tego na razie 25-latek stara się unikać jak ognia. Najwyższy czas, by to zmienić i przestać tkwić w swojej strefie komfortu.