Gloria victis? To nie tutaj, do jedenastki tych, którym poszło zapraszamy do okienka numer 1. Tutaj mamy nasz mały kącik wstydu z zawodnikami notującymi fatalne spotkanie. Niektórym poszło w tej kolejce na tyle fatalnie, że aż zdecydowaliśmy się o nich napisać. Oto nasza Antyjedenastka 28. kolejki Premier League. 

BRAMKARZ

KEPA ARRIZABALAGA

Wypożyczony z Chelsea golkiper dołożył sporo od siebie, by w drugiej połowie podłączyć gospodarzy do tlenu i podarować im jeden punkt. Najpierw źle ocenił tor lotu piłki po „centrostrzale” autorstwa Pape Sarra, dając sobie wrzucić futbolówkę za kołnierz. Później już blisko doliczonego czasu gry wyszedł nie w tempo do podania ze strony Jamesa Maddisona w kierunku Heung-min Sona, kompletnie niepotrzebnie faulując Koreańczyka. Win nie odkupił, bowiem sprokurowanej jedenastki nie wybronił, dając się nabrać na „Panenkę” ze strony gwiazdy Spurs.

OBROŃCY

NELSON SEMEDO

Gdzie on się podział przy golu dla Evertonu? Tego nie wie chyba nikt. Nieobecność w swojej strefie, gdy rywale trafiali do siatki to najpoważniejszy z zarzutów, jakie można postawić Semedo, ale nie jedyny. Portugalczyk nie popisał się w obronie, gdzie regularnie dawał się ogrywać rywalom. Wygrał tylko jeden z sześciu pojedynków z przeciwnikami.

YUKINARI SUGAWARA

Japończyk mógł przeżyć deja vu podczas spotkania z Liverpoolem. Podobnie jak w spotkaniu na St. Mary’s, sprowokował rzut karny za zagranie ręką po wejściu na boisko z ławki. Pojawiły się wręcz żarty, że chciał wyświadczyć przysługę Arne Slotowi, który prowadził go w AZ Alkmaar. I nawet jeśli tym razem nie machnął ręką tak, jak kilka miesięcy temu, to nie było specjalnie z czym dyskutować. Poza tym zaliczył totalnie przeciętny występ. Ale warto zwrócić uwagę, że spędził na murawie niecałe pół godziny.

JOŠKO GVARDIOL

Nie można odmówić Chorwatowi zaangażowania w poczynania ofensywne Obywateli na City Ground – zaliczył 88 celnych podań przy 90 próbach, z czego dwa okazały się tymi kluczowymi. Jednak te ataki do przodu sprawiały, że zostawiał za sobą spore przestrzenie dla frontalnej linii Nottingham Forest. W końcówce spotkania to właśnie po dalekim przerzucie Morgana Gibbsa-White’a Callum Hudson-Odoi miał miejsce, by przeprowadzić szarże jego stroną i pokonać Edersona. Trzeba uczciwie przyznać, że Gvardiol nie za bardzo próbował wywrzeć na nim jakąkolwiek presję i uniemożliwić mu oddanie uderzenia.

POMOCNICY

HARRISON REED

Wszedł na boisko na niecałe dziesięć minut przed końcem meczu z Brightonem, by uspokoić grę. Tymczasem… sprokurował rzut karny, który dał Mewom zwycięstwo w doliczonym czasie gry. Anglik dał się zaskoczyć João Pedro, który wskoczył przed niego w pozornie niegroźnej sytuacji i kopnął go w nogi.

NICO GONZÁLEZ

W Nico upatrujemy zastępstwa dla Rodriego i w meczu z Forest nie potrafił wejść w jego buty. Jeden na pięć wygranych pojedynków. Brak kontroli nad wydarzeniami w środku pola i wartościowego wpływu na akcje City. Tutaj należało oczekiwać od niego zdecydowanie więcej. Pokazał się z dobrej strony tylko groźnym strzałem z dystansu, którym obił słupek. To jednak za mało.

YVES BISSOUMA

Znów słaby i niedokładny występ Malijczyka. Na początku meczu tylko Guglielmo Vicario uratował Bissoumę przed zaliczeniem ładnej asysty przy golu Justina Kluiverta. Pod koniec pierwszej połowy jego kolejne złe przyjęcie skończyło się rozpaczliwym ratowaniem się faulem na środku boiska i żółtą kartką. Zjazd do bazy w przerwie i przy postawie zmieniającego go Lucasa Bergvalla Bissouma nie powinien nawet myśleć o kolejnej podstawowej jedenastce.

BRENNAN JOHNSON

0 strzałów, 0 wykreowanych sytuacji, 0 udanych dryblingów i 0 realnej obecności na boisku. Milos Kerkez nie miał wiele pracy z Walijczykiem i ponownie jak w przypadku Bissoumy – skrzydłowy w przerwie został w szatni, a zmiennik spisał się o wiele lepiej.

KAORU MITOMA

Mitoma często musiał się ograniczać swoje ofensywne zapędy, by wspomóc Pervisa Estupiñána, który nie radził sobie z Alexem Iwobim na lewej stronie Brighton. Jednak, nawet gdy zdarzały się momenty, aby rozwinął skrzydła na połowie Fulham, Japończyk pozostawał bez błysku sobotniego popołudnia na The Amex. Kompletnie przyblokowany przez Timothy’ego Castagne’a – żadna z jego czterech prób dryblingu nie okazał się udana. Nie zaliczył celnego dośrodkowania czy kluczowego podania. Ostatecznie nie oddał też ani jednego strzału, bo pechowo jego gol został anulowany po spalonym Yankuby Minteha.

NAPASTNICY

PATSON DAKA

Weteran Jamie Vardy chociaż sprawiał problemy obrońcom Chelsea. Tymczasem 12 lat młodszy od niego Daka nie pokazał właściwie nic wartego uwagi. Zaliczył mnóstwo przegranych pojedynków, nie potrafił utrzymać piłki i nie odnajdował się na groźnych pozycjach. Aż dziwi, że został na boisku do 84. minuty.

BETO

Będący ostatnio w świetnej dyspozycji po przejściu Davida Moyesa Portugalczyk tym razem kompletnie zaciął się w starciu na Molineux. W pierwszym kwadransie nawet nie trafił w piłkę w sytuacji, gdy na trzeci-czwarty metr przed bramką idealną wrzutkę posłał mu Jack Harrison. Natomiast na 20 minut przed końcem, gdy The Toffees szli z kontrą, otrzymał prostopadłe podanie od Carlosa Alcaraza na wolne pole, ale przegrał bezpośredni pojedynek z José Sá.