Mówi się, że przeciętny człowiek potrzebuje poświęcić na daną czynność 10 tysięcy godzin, by opanować ją do perfekcji. Cóż… Burnley zadaje temu kłam w najbardziej dosadny sposób, jaki tylko można sobie wyobrazić. Drużyna z Turf Moor potrzebowała bowiem kilku miesięcy, żeby wejść na poziom, który możemy nazwać arcymistrzowską perfekcją. Bo jak inaczej określić kolejne rekordy defensywne, jakie pobija zespół Scotta Parkera, do jak niemożliwych wręcz statystyk dobija bramkarz James Trafford i czy dla tych piłkarzy jest jeszcze sufit, który mogą przebić?

Statystyki gry defensywnej Chelsea z sezonu 2004/05 stanowią symbol rekordowej kampanii pod względem gry defensywnej. Drużyna prowadzona wtedy przez Jose Mourinho straciła przecież tylko 15 ligowych bramek przez całą, 38-meczową kampanię Premier League. Dla wielu ten wynik jest nie do pobicia. Podobnie jak sezon „The Invincibles” w wykonaniu Arsenalu, są traktowani jak mityczni bohaterowie, którzy dokonali rzeczy niepowtarzalnej. Do tego kanonu niebawem dołączy Burnley. Bo to, jakie statystyki defensywne ekipa Scotta Parkera wykręca w tym sezonie na poziomie Championship, jest naprawdę szalone i będzie długo wspominane. Co stoi za tymi wybitnymi liczbami, ile rekordów już pobili i ile brakuje im do kolejnych? Przekonajmy się!

Czyste konta na porządku dziennym

O skuteczności gry defensywnej świadczą dwie najważniejsze statystyki: liczba straconych bramek i czystych kont. Burnley w obu tych kolumnach notuje fenomenalne liczby. O tym, jak mało bramek wpuszcza w tym sezonie James Trafford, wspomnimy później, ale najpierw skupmy się na czystych kontach. Burnley po raz ostatni straciło bramkę 21 grudnia ubiegłego roku w starciu z Watfordem. Tym samym podopieczni Scotta Parkera notują serię 12 czystych kont z rzędu.

W zeszłym miesiącu drużyna z Turf Moor, pokonując Hull City 2:0, stała się pierwszym zespołem w historii drugiego szczebla rozgrywek w Anglii, który zanotował 10 czystych kont z rzędu. Burnley nie miało jednak zamiaru się zatrzymywać i dzięki swojemu pragmatyzmowi i elitarnej defensywie, dalej potrafi grać na zero z tyłu.

Tyle meczów bez wpuszczonego gola dało łączną liczbę 1,172 minut bez straconej bramki. Do tego bilansu włączyliśmy także czas doliczony. W sumie w tym sezonie w 34 spotkaniach ligowych Burnley nie straciło gola w aż 25 (!) z nich. Tym samym gracze Parkera notują obecnie najniższą średnią straconych bramek (0,26) na mecz w historii angielskiej piłki. Nawet wcześniej wspomniana Chelsea z sezonu 2004/05 nie mogła się pochwalić tak imponującym wynikiem (0,39).

Statystyki defensywne Burnley na przełomie ostatnich dwunastu ligowych spotkań. Źródło: Opta

Bliscy pobicia rekordu

Mimo że Burnley zachowało 12 czystych kont z rzędu, to wciąż w historii angielskiej piłki był zespół, który mógł pochwalić się lepszym wynikiem. To Manchester United z sezonu 2008/09. Czerwone Diabły zanotowały w tamtej kampanii serię 14 meczów bez straconego gola z rzędu. Jak widać, piłkarzom Burnley brakuje już tylko dwóch spotkań do wyrównania rekordu ekipy z Old Trafford.

Najwięcej czystych kont z rzędu:

  • 14 – Manchester United, 2008-09, Pierwszy poziom rozgrywkowy
  • 12 – Burnley, 2024-25, Drugi poziom rozgrywkowy (Nadal trwa*)
  • 11 – Reading, 1978-79, Czwarty poziom rozgrywkowy
  • 11 – York City, 1973-74, Trzeci poziom rozgrywkowy
  • 11 – Millwall, 1925-26, Trzeci poziom rozgrywkowy
  • 10 – Chelsea, 2004-05, Pierwszy poziom rozgrywkowy

Burnley w tej statystyce już może poszczycić się lepszym wynikiem niż ta ciągle wspominana przez kibiców Premier League defensywa Chelsea z sezonu 2004/05. Co ciekawe Manchester United swój marsz po rekord rozpoczął od przegranej 1:2 z Arsenalem, która zrzuciła Czerwone Diabły na czwarte miejsce w tabeli. Później nadeszła jednak ta imponująca seria, którą zakończył Roque Santa Cruz w lutym 2009 roku. Warto też dodać, że United zakończyło tamten sezon zdobyciem mistrzostwa Anglii.

Drużyna z Turf Moor jest także w zasięgu pobicia innego rekordu. Chodzi tu o łączną liczbę czystych kont. Obecnie mają ich 25 w 34 rozegranych spotkaniach Championship. Aktualny rekord największej liczby czystych kont w pojedynczym sezonie należy do Port Vale z rozgrywek 1953/54, kiedy występowali na 3. poziomie rozgrywkowym. Rekord na 2. poziomie należy natomiast do Sunderlandu, który w kampanii 1995/96 26 razy nie stracił bramki. Można więc śmiało zaryzykować tezę, że ten rekord zostanie pobity w ciągu najbliższych trzech kolejek.

Na drodze do historycznego wyniku

Tak duża liczba czystych kont przekłada się oczywiście na łączną ilość straconych bramek przez Burnley. Po 36 rozegranych kolejkach Championship drużyna z Turf Moor straciła dotąd 9 bramek. Warto powtórzyć, bo brzmi to tak niemożliwie – 9 bramek. James Trafford i jego koledzy z defensywy na etapie 3/4 sezonu nie stracili nawet dwucyfrowej liczby goli. Chcąc jednak sprawdzić, czy Burnley zmierza do pokonania kolejnego rekordu, tym razem w najmniejszej liczbie wpuszczonych goli w pojedynczym sezonie, musimy trochę na to spojrzeć z innej strony.

Przez to, że w Premier League i ligach EFL nie rozgrywamy tej samej liczby spotkań, spójrzmy na to przez pryzmat średnio traconych bramek na mecz. Co widzimy? Burnley, jak już wspomniano wcześniej, ma obecnie wskaźnik na poziomie 0,26. Tym samym jest na kursie do pobicia wyników Chelsea sezonu 2004/05, ale przede wszystkim Liverpoolu z kampanii 1978/79, który tracił średnio 0,38 gola na mecz. Przy czym trzeba nadmienić, że obie ekipy występowały w angielskiej ekstraklasie, a nie jak Burnley — na zapleczu.

Piłkarze Scotta Parkera dali nam do tej pory wystarczająco dużo argumentów, by uwierzyć, że są w stanie dociągnąć do końca i rzeczywiście ten wynik utrzymać, na lepszym poziomie, niż ten Liverpoolu i Chelsea z przeszłości. Te doskonałe liczby nie biorą się z niczego. Burnley ma stabilną i dobrze rozumiejącą się defensywę, ale przede wszystkim znakomitego bramkarza.

Burnley średnio pozwala swoim rywalom na oddawanie strzałów, które dają 9% prawdopodobieństwo zdobycia gola. Źródło: Opta

Zamurował bramkę na dobre

James Trafford nie będzie miło wspominał swojego pierwszego sezonu w barwach Burnley. Anglik na poziomie Premier League nie radził sobie najlepiej i wraz ze swoimi kolegami spadł z hukiem do Championship. Trafford miał jeden z najniższych procentów obron w całej stawce. Dodatkowo obok bramkarzy dwóch pozostałych spadkowiczów tracił średnio najwięcej bramek na mecz.

Debiutancka kampania w ekipie z Turf Moor dawno poszła jednak w niepamięć. W tym sezonie już na poziomie zaplecza angielskiej elity 22-letni golkiper prezentuje się doskonale. Trafford po 31 rozegranych meczach stracił zaledwie 9 bramek, czym pobił rekord należący do Chelsea, która straciła jednego gola więcej. Trafford poprawił się przede wszystkim w elemencie bronienia strzałów. Zapobiegł utracie dwukrotnie większej liczby bramek, niż przewiduje to statystyka oczekiwanych bramek po strzale celnym.

Dane pokazują, że Trafford broni w tym sezonie dwukrotnie lepiej, niż przeciętny bramkarz w Championship. Średnio traci jednego gola, na oczekiwane dwa. Dobitnym potwierdzeniem fantastycznej formy wychowanka Manchesteru City, jest mecz przeciwko Sunderlandowi, w którym obronił dwa rzuty karne. O młodego bramkarza już zaczyna poważnie pytać Newcastle United. Po tak wybitnym sezonie trudno będzie władzom klubu z Turf Moor utrzymać młodego golkipera u siebie na dłużej.

Gdzie jest sufit?

W środowisku sportowym mawia się, że ofensywa wygrywa mecze, ale to obroną zdobywa się mistrzostwa. Scott Parker i spółka chyba bardzo mocno wzięli sobie te słowa do serca. Burnley notuje w tym sezonie fenomenalne statystyki defensywne, których przed sezonem na Turf Moor chyba nikt by nie przewidział. Dlaczego przy tak zamurowanej bramce, Burnley nie jest więc liderem Championship? Bo nie strzela tak dużej liczby goli. Dość powiedzieć, że The Clarets zdobyli dotąd tyle samo bramek, co 17. w tabeli Portsmouth.

To właśnie ta pragmatyczna gra, nastawiona na to, by gola nie stracić, sprawia, że Burnley wciąż liczy się w walce o bezpośredni awans. Zespół Parkera przegrał dotąd zaledwie 2 razy, ale aż 14-krotnie dzielił się punktami. Przy tak dobrej grze obronnej, delikatna poprawa ofensywy może sprawić, że Trafford i spółka nie będą musieli bić się w barażach. Ubiegłoroczny przykład Leeds United pokazuje, że lepiej tego uniknąć.

Burnley zmierza po pobicie kolejnych rekordów. Ta ekipa pokazała, że nie ma dla nich wyniku, którego nie będą w stanie pobić. The Clarets uczynili sobie z zachowywania czystych kont obowiązek, a nie pozytyw. James Trafford i spółka zamurowali bramkę i nie chcą nikogo do niej wpuścić. Zobaczymy, czy to zaprowadzi ich do Premier League, czy tylko i wyłącznie do księgi angielskich rekordów. Tak czy inaczej — czapki z głów, bo takich rzeczy nie widzi się co sezon!