W ostatnich miesiącach wiele mówi się o potencjalnej rekordowej karze punktowej dla Manchesteru City. Eksperci mówią nawet o możliwych 50 oczkach odjętych z konta Obywateli. Spowodowałoby nie tylko degradację do Championship, ale wielkie naruszenie całych struktur i bardzo możliwy upadek. A co jeżeli powiemy Wam, że do upadnięcia klubu wcale nie potrzeba tak dużej kary. W przypadku Portsmouth wystarczyło zaledwie… 9 punktów.
Wiele osób niesłusznie uważa Portsmouth z 2010 roku za pierwszy zespół w historii Premier League, któremu liga odjęła punkty. Tymczasem pierwszy raz do doszło do takiej sytuacji jeszcze 13 lat wcześniej, gdy z dorobku Middlesbrough zniknęło 3 oczka. Przypadek The Pompey był jednak zdecydowanie bardziej opłakany w skutkach, ale zacznijmy od początku.
Miłe złego początki
Sezon 2008/2009. Portsmouth po wygraniu finałowej potyczki o Puchar Anglii z Cardiff City, wywalczyło prawo do startu w ostatniej rundzie eliminacji nieistniejącego już Pucharu UEFA. Trzon drużyny dowodzonej przez trenera Harry’ego Redknappa stanowili między innymi Jermaine Defoe, Milan Baros (wypożyczony na tamtą kampanię z Olympique Lyon), Sol Campbell czy Glen Johnson.
Wywalczone trofeum FA Cup, było pierwszym pucharem włożonym do klubowej gabloty od 1950 roku, gdy ekipa z Fratton Park została mistrzem Anglii. Bohaterem spotkania został napastnik Nwankwo Kanu. Nigeryjski snajper w 37. minucie zdobył jedyną bramkę w meczu i otrzymał tytuł MVP rywalizacji. Dla wielu fanów Portsmouth był to zdecydowanie jeden z najwspanialszych dni od momentu, kiedy zaczęli wspierać swój klub.
ON THIS DAY: In 2008, Nwankwo Kanu scored the winner as Portsmouth won their first FA Cup in 69 years. pic.twitter.com/geeDYoA4Zx
— Squawka (@Squawka) May 17, 2016
Ekipa z południa Anglii awansowała do fazy grupowej europejskich rozgrywek po pokonaniu portugalskiej Vitorii SC 4:2 w dwumeczu. Losowanie nie przyniosło im łatwych przeciwników w fazie grupowej. Portsmouth musiało zmierzyć się z AC Milanem, VFL Wolfsburg, a także sc Heerenven. Ostatecznie Pompey zakończyli zmagania na przedostatniej pozycji i odpadli z rywalizacji. Jak się później okazało, gra na salonach Starego Kontynentu była początkiem upadku Pompey.
Cały sezon na ostatnim miejscu
Klub jeszcze przed wywalczeniem pierwszego pucharu od 68 lat zmagał się z problemami finansowymi. Fanów od tych kłopotów odciągały historyczne sukcesy osiągane przez ich ulubieńców, a także zapewnienia, że przyjście nowych właścicieli uspokoi całą sytuację. Ostatecznie sprawa zaczynała wyglądać jeszcze gorzej, niż zakładano, a do tego zespół zaczął rozczarowywać także pod względem czysto piłkarskim.
Letnie okienko transferowe przed kampanią 2009/2010 przyniosło pożegnanie z kilkoma istotnymi postaciami. Nowych pracodawców znaleźli sobie między innymi Younes Kaboul, Asmir Begović, Sylvain Distin, Glen Johnson, Peter Crouch czy Niko Kranjčar. W ich miejsce nie sprowadzono zawodników, którzy potrafili z miejsca wypełnić jakościową lukę powstałą we właściwie każdej formacji na boisku.
Po pierwszych 14 kolejkach podopieczni trenera Avrama Granta (w listopadzie 2009 roku zastąpił Paula Harta) mieli na swoim koncie tylko 4 punkty. Okupowali ostatnie miejsce w ligowej stawce już od zakończenia 2. serii gier. Ostatecznie ugrzęźli na nim aż do samego końca tamtych rozgrywek i po siedmiu latach spędzonych na arenach Premier League musieli pogodzić się ze spadkiem do Championship. Wpływ na taki stan rzeczy miał jednak nie tylko ich okropny bilans (7 zwycięstw, 7 remisów i aż 24 porażki), ale także odjęcie 9 oczek, które dodatkowo zaprzepaściło szanse na wygrzebanie się ze strefy spadkowej.
Czterech właścicieli, a długi te same
Karę punktową poprzedziło wielkie zamieszanie i inne pomniejsze kary. Już latem na Portsmouth nałożono zakaz transferowy, który spowodował, że klub nie mógł wzmocnić się po stracie kilku graczy wyjściowego składu. Od października zarząd otwarcie przyznawał, że zalega z pensjami dla pracowników oraz piłkarzy. Na początku lutego 2010 roku fotel właściciela przejął nepalski biznesmen, Balram Chainrai, który był już czwartym (!) kolejnym właścicielem Pompey od początku sezonu.
Jego przyjście nie zdołało jednak załatać finansowych luk i spłacić powstałych długów. Sytuacja z zaległymi wypłatami pozostawała bez zmiany. Przez to Portsmouth jako pierwszy angielski klub w dziejach w końcu znalazł się pod zarządem komisarycznym. Trafienie pod ten organ spowodowało odjęcie wspomnianych wcześniej 9 punktów z konta Pompey.
Finalnie nie była to jednak najgorsza sankcja, szczególnie patrząc na to, że drużynie z Hampshire w pewnym momencie groziła nawet całkowita likwidacja. 10 lutego miała miejsca rozprawa sądowa w tej sprawie. Bez wejścia pod zarząd komisaryczny wyrok sądu zapewne oznaczałby likwidację. Miesiąc po rozprawie stery przejęło konsorcjum Roba Llyoyda, przed którym stanęło zadanie odbudowy zespołu znajdującego się w absolutnie katastrofalnym położeniu.
Koniec problemów? W żadnym wypadku
Przed startem nowego sezonu w kadrze doszło do prawdziwej czystki. Pokaźne grono piłkarzy z wygasającymi umowami udało się na rynek wolnych graczy, a kolejni zostali sprzedani w poszukiwaniu zastrzyku dla klubowego budżetu. Łącznie w rubryce transfery wychodzące przed kampanią 2010/2011 mogliśmy znaleźć aż 29 nazwisk! W tym między innymi na pewno dobrze pamiętanych Kevina Prince’a-Boatenga, Steve’a Finnana czy wspomnianego już wcześniej Dawida Jamesa.
Na Fratton Park pojawiło się natomiast 12 nowych graczy. Portsmouth w pierwszej edycji na zapleczu elity finalnie uplasowało się na 16. miejscu. Najważniejszym wydarzeniem było jednak ogłoszenie 23 października 2010 roku przez wierzyciela Alexandre’a Gaydamaka, że Pompey wyszli z administracji. Nie oznaczało to jednak, że klub nagle przeszedł do wspaniałej kondycji finansowej. Po kampanii 2010/2011 znów doszło do wielkiej zmiany w gabinetach dyrektorskich. Zarządzanie przejęła grupa Convers Sports Initiatives, a z klubu znów odeszli wszyscy piłkarze, którym kończyły się kontrakty.
24 listopada 2010 roku doszło do aresztowania Vladimira Antonova, który w tym czasie był właścicielem Portsmouth. Sprawa dotyczyła potencjalnego wyprzedawania aktywów w banku Bankas Snoras. Kilka dni później wspomniana spółka Convers Sports Initiatives weszła w zarząd komisaryczny, a Antonov przestał pełnić funkcję właściciela Pompey.
Powoli wracają na szczyt
Każdego lata i zimy z klubu odchodziło regularnie kilkunastu lub kilkudziesięciu zawodników, a trenerów zmieniano, jak rękawiczki. Nie mogło to dobrze oddziaływać na uzyskiwane wyniki. W sezonie 2012/2013 Portsmouth grało już na poziomie League One. Na trzecim poziomie rozgrywkowym utrzymała się tylko rok. Kolejne wejście w administrację oraz tym razem nie 9, a 10 punktów kary, zakończyło się zajęciem ostatniego miejsca w stawce i stratą 19 oczek do pierwszej bezpiecznej lokaty.
Wówczas wydawało się, że klubowi bardzo realnie grozi wypadnięcie poza Football League. Ostatecznie sytuację, zarówno na boisku, jak i w biurze, zdołało się w końcu unormować. Bardzo istotny okazał się tutaj powrót do League One podczas kampanii 2017/18. Z kolei przed rokiem Pompey nareszcie powrócili do Championship. Zagwarantowali sobie to zdobywając mistrzostwo trzeciej ligi po wyśmienitym sezonie, w którym zdobyli aż 97 punktów, a w 46 meczach zanotowali bilans: 28 zwycięstw, 13 remisów oraz 5 przegranych.
🏆 Plymouth have done it!
The Pilgrims are League One title-winners 2022/23.#BBCFootball #BBCEFL pic.twitter.com/1y9ylhVkb4
— BBC Sport (@BBCSport) May 7, 2023
W Szóstej Lidze Europy obecnie plasują się na 17. miejscu. Ich przewaga nad strefą spadkową wynosi jedynie 9 punktów, więc ostatnie miesiące rywalizacji będą rozstrzygające dla oceny pierwszego sezonu na zapleczu Championship od feralnej kampanii 2010/11, która zapoczątkowała fatalny okres w dziejach Pompey. Obecnie są oni na fali wznoszącej i z pewnością wierzą, że misja powrotu do Premier League zdoła im się w końcu powieść.