Gloria victis? To nie tutaj, do jedenastki tych, którym poszło zapraszamy do okienka numer 1. Tutaj mamy nasz mały kącik wstydu z zawodnikami notującymi fatalne spotkanie. Niektórym poszło w tej kolejce na tyle fatalnie, że aż zdecydowaliśmy się o nich napisać. Oto nasza Antyjedenastka 26. kolejki Premier League.
FILIP JØRGENSEN
Zaczynamy od golkipera londyńskiej Chelsea, który niewątpliwie zasłużył też na kilka pochwał za parę swoich udanych interwencji. Całe dobre wrażenie zniszczył jednak kompromitującą wpadką przy bramce Marco Asensio w ostatnich minutach spotkania. Niestety ten gol spowodował, że The Blues finalnie przegrali z Lwami 1:2.
BEN GODFREY
Anglik od styczniowego powrotu do Premier League zagrał tylko 105 minut, a Ipswich straciło w tym czasie 6 goli. Z Tottenhamem Godfrey zupełnie nie radził sobie z Heung-min Sonem, a mówimy tu o zawodniku, który ostatnio wyglądał fatalnie. Autostrada pozostawiona z jego strony skończyła się dwoma bramkami Spurs, a sam 27-latek z żółtą kartką zakończył swój występ w przerwie.
CALEB OKOLI
Trudno przypisać mu jakiś ogromny błąd, ale podobnie jak cała obrona Leicester City nie pokazał też prawie nic pozytywnego. Dał się przedryblować rywalom aż trzy razy, najwięcej z całej drużyny Lisów. Wygrał tylko jeden z sześciu pojedynków. Parę razy nie upilnował Yoane’a Wissy, choć akurat w tych sytuacjach nie wyniknęły z tego żadne konkrety.
HARRY MAGUIRE
Nie pierwszy raz w ostatnich tygodniach nie popisał się przy bramce rywali. Gdy Everton strzelał na 2:0, zachował się źle aż trzy razy. Najpierw nie doskoczył do wychodzącego do gry Beto, zostawiając mu za dużo miejsca. Potem dał się nawinąć Jackowi Harrisonowi jak dziecko. A na sam koniec stał jak wryty i obserwował piłkę, gdy Abdoulaye Doucouré pakował ją do bramki z kilku metrów, wyskakując nad jego głową. Można też mieć wątpliwości co do jego zachowania przy trafieniu numer jeden dla The Toffees, bo wyglądał na totalnie zagubionego. Ani trochę nie przeszkodził przy nim Beto, jedynie podnosząc rękę i licząc na spalonego.
People try to tell me Maguire is not the problem, look at the amount of calamities in 10 seconds!
I'm counting six! pic.twitter.com/y1kj3vck3w
— Ash (@AshMeppers) February 22, 2025
ARMEL BELLA-KOTCHAP
Wszedł z ławki za kontuzjowanego szybko Jana Bednarka i nie odnalazł się na murawie. Przy pierwszym golu Brightonu był na „ziemi niczyjej” i spóźnił się z doskokiem do João Pedro przy górnej piłce. Przy trzeciej był już bliżej Brazylijczyka, ale… praktycznie mu nie przeszkodził. Pod koniec meczu, gdy defensywa Southampton wyglądała już jak zbieranina przypadkowych chłopaków na orliku, kompletnie gubił pozycję – dzięki temu sytuację sam na sam miał Carlos Baleba, ale przegrał pojedynek z Aaronem Ramsdale’em.
MYLES LEWIS-SKELLY
Od zawodnika wchodzącego z ławki na pewno nie oczekuje się szybkiego zejścia do szatni przez otrzymanie czerwonej kartki. Tymczasem Myles Lewis-Skelly nieco ponad kwadrans po zmienieniu Riccardo Calafioriego został ukarany czerwoną kartką za sfaulowanie Mohammeda Kudusa, który bez przewinienia znalazłby się w sytuacji sam na sam z Davidem Rayą.
WILFRIED NDIDI
Zupełnie pogubiony przy zdecydowanie aktywniejszej i bardziej ruchliwej drugiej linii podopiecznych Thomasa Franka. Choć Ndidi bezpośrednio nie zawalił żadnej z trzech bramek (dopóki był na boisku), to tu można mu wytknąć brak odważniejszego doskoku, tu odpuścił walkę o piłkę, tu źle się ustawił. Słabo czytał grę, słabo podawał i popełnił zbyt wiele niepotrzebnych fauli. To nie był dobry dzień w biurze dla Nigeryjczyka.
DECLAN RICE
JOE ARIBO
Co prawda grał ustawiony w obronie, ale jest nominalnym pomocnikiem, więc wrzuciliśmy go do drugiej linii. No i chyba lepiej byłoby, gdyby grał w środku pola, bo jako defensor ma niemałe problemy. Pewnie będzie śnił koszmary o Georginio Rutterze. Francuz zdominował go w pojedynkach fizycznych. Swoim naciskiem wymusił zresztą też na Aribo błąd, po którym sam strzelił gola.
Georgi and Yankuba combining for our second! 👏 pic.twitter.com/7E9M18dsTE
— Brighton & Hove Albion (@OfficialBHAFC) February 22, 2025
RASMUS HØJLUND
Oj, tu chyba szykuje się abonament na nominacje do antyjedenastek. Który już raz widzimy to samo? Duńczyk raz po raz przegrywał pojedynki z obrońcami Evertonu, nie był nawet w stanie się im urwać. Najbardziej się pokazał, gdy… w swoim stylu nie zdążył do dogrania ze skrzydła i wpadł w Jordana Pickforda. Nie wygrał ani jednego pojedynku – ani na ziemi, ani w powietrzu. Pod tym względem lepiej wypadł nawet 17-letni Chido Obi, który go zmienił i był na boisku ponad trzy razy krócej.
BOBBY DE CORDOVA-REID
W początkowych minutach starcia z Brentford pokazał obiecujące zalążki współpracy z Woyo Coulibalym na prawej flance gospodarzy. Jednak czym dłużej trwała pierwsza połowa, tym mniej miał do powiedzenia. W ataku ostatecznie nie zaliczył ani jednego strzału, udanego dryblingu czy dośrodkowania. Z kolei w defensywie spóźnił się z doskokiem do Kevina Schade, co było kluczem przy pierwszej bramce dla Pszczół. Ruud van Nistelrooy zdjął go tuż przed zmianą stron.