Gloria victis? To nie tutaj, do jedenastki tych, którym poszło zapraszamy do okienka numer 1. Tutaj mamy nasz mały kącik wstydu z zawodnikami notującymi fatalne spotkanie. Niektórym poszło w tej kolejce na tyle fatalnie, że aż zdecydowaliśmy się o nich napisać. Oto nasza Antyjedenastka 21. kolejki Premier League. 

BRAMKARZ

BERND LENO

Puścił trzy gole, a jednego kompletnie zawalił. Można było mieć do niego małe zarzuty już przy drugiej bramce, bo strzał Tomáša Součka przeszedł mu po dłoni, ale Czech uderzał mocno i z bliska. Trzecia bramka West Hamu, która zamknęła mecz, to już jednak „wielbłąd” Niemca. Leno zaspał, wyprowadzając piłkę z pola karnego, a Danny Ings wybił mu ją spod nóg prosto do Lucasa Paquety, który musiał tylko kopnąć do pustej siatki.

OBROŃCY

MATT DOHERTY

Mieliśmy kilku kandydatów z obrony Wolves, bo mieli spore problemy z zatrzymaniem ofensywy Newcastle. Trzy stracone gole mówią same za siebie. Irlandczyk przy drugiej bramce zaryzykował. Odpuścił Alexandra Isaka, doskakując do Joelintona, dzięki czemu Szwed znalazł się sam w polu karnym. Przy trafieniu na 3:0 raz zatrzymał napastnika rywali, ale potem był pasywny, a jego rywal zaliczył spokojnie asystę.

LENY YORO

To był dopiero drugi mecz Yoro w podstawowym składzie w Premier League. I było to widać. Środkowy obrońca United był ustawiony na prawej stronie trzyosobowego bloku defensywnego i musiał pojedynkować się z szalenie szybkim Kamaldeenem Sulemaną. Ghańczyk niemiłosiernie się z nim bawił. Francuz kompletnie sobie z nim nie radził i wygrał zaledwie jeden z pięciu pojedynków na ziemi. Obrońca został zdjęty w końcówce, przy stanie 1:1, a Czerwone Diabły wcisnęły potem dwa kolejne gole.

TAYLOR HARWOOD-BELLIS

Jest i on. Nasz ulubieniec. Nasz faworyt. I to nawet nie jest tak, że się na niego uwzięliśmy. Oczywiście, do samej końcówki grał dobrze, bo razem z kolegami z defensywy kompletnie wyłączył Rasmusa Højlunda. Jednak w ostatnich minutach meczu na Old Trafford defensywa Świętych zaczęła przeciekać, a hattrickiem popisał się Amad Diallo, który atakował akurat ze strony bronionej przez Harwooda-Bellisa i Kyle’a Walkera Petersa. Ten pierwszy sprezentował mu ostatniego gola, tracąc piłkę we własnej szesnastce po fatalnym przyjęciu. Ach to Southampton i nieskuteczne rozgrywanie od tyłu…

ANDREW ROBERTSON

Miał problemy z Anthonym Elangą, nie zaliczył dobrego występu w obronie, a w ataku nie pomagał. Jego skuteczność wrzutek była tragiczna. Szkot ma ostatnio naprawdę słaby okres i zszedł z boiska już przy pierwszej rundzie zmian Arne Slota. Możliwe, że już niedługo z podstawowej jedenastki wygryzie go Kostas Tsimikas.

POMOCNICY

MOHAMED SALAH

Egipcjanin w meczu z Nottingam Forest zaliczył jeden z najsłabszych występów w tym sezonie. Gwiazdorowi Liverpoolu nie wychodziło właściwie nic. Zupełnie nie radził sobie w pojedynkach dryblingowych oraz szybkościowych. Niejednokrotnie udawało mu się to nadrabiać swoją skutecznością oraz dobrym ustawianiem, ale tym razem mizernie wyglądał również pod tym względem.

YVES BISSOUMA

Moglibyśmy powiedzieć, że do zmiany w przerwie zaliczył kompletnie anonimowy występ przeciwko Arsenalowi, gdyby nie fakt, że podsumował go… stratą, która przyniosła gola Leandro Trossarda na 2:1. Malijczyk był zdecydowanie najsłabszym ogniwem pomocy Tottenhamu i Ange Postecoglou sam zresztą to dostrzegł.

ILIMAN NDIAYE

Dość cichy występ, jak na jego standardy. Nie pokazywał swojego dryblingu i choć pracował w obronie, to jednak należałoby stwierdzić, że zaliczył słaby mecz. Dodatkowo jego nieporozumienie z Jarradem Branthwaitem zapoczątkowało kontrę, po której Aston Villa strzeliła jedynego gola spotkania.

NAPASTNICY

RASMUS HØJLUND

Jan Bednarek i Taylor Harwood-Bellis dosłownie zniszczyli Duńczyka. I mówi to samo za siebie. Właściwie każda posyłana do niego długa piłka kończyła się oddaniem futbolówki rywalom, bo Højlund często nawet nie zdołał jej dotknąć. Gra ofensywna Manchesteru United odmieniła się dopiero po tym, jak zastąpił go Joshua Zirkzee. Dość powiedzieć, że przez 53 minuty zaliczył zaledwie siedem celnych podań i oddał tylko jeden, zablokowany strzał.

KAI HAVERTZ

Może i nie był to najgorszy mecz Niemca, ale na pewno można określić go mianem „frustrującego”. Z jednej strony dobrze się poruszał i robił przestrzeń dla kolegów. Z drugiej – to wszedł któremuś z nich w paradę, to podjął złą decyzję. Do spółki z Raheemem Sterlingiem zmarnowali kilka szans na obiecujące kontry, które mogły szybciej zamknąć mecz. Miał też jedną dobrą okazję do strzelenia gola, ale po rzucie rożnym chybił głową z bliskiej odległości.

DOMINIC CALVERT-LEWIN

Ciągle ta sama historia – nieskuteczność. Napastnik Evertonu nie strzelił gola już od czterech miesięcy, cały ten czas grając regularnie. Przeciwko Aston Villi miał trzy niezłe okazje, z czego jedna była już absolutną setką. Tylko w jednej z nich trafił w światło bramki, pokonując nawet Emiliano Martineza, ale strzał był na tyle słaby, że na linii bramkowej zdołał zatrzymać go rywal. Przy okazji przegranej 0:1, taka postawa napastnika jest szczególnie bolesna. Po meczu David Moyes mówił, że nie może poprawić skuteczności, bo nie jest „magikiem”. Do odblokowania Anglika chyba faktycznie przydałaby mu się magiczna różdżka.