Gloria victis? To nie tutaj, do jedenastki tych, którym poszło zapraszamy do okienka numer 1. Tutaj mamy nasz mały kącik wstydu z zawodnikami notującymi fatalne spotkanie. Niektórym poszło w tej kolejce na tyle fatalnie, że aż zdecydowaliśmy się o nich napisać. Oto nasza Antyjedenastka 20. kolejki Premier League. 

BRAMKARZ

ALPHONSE AREOLA

Koszmarny mecz w wykonaniu bramkarza West Hamu, który puścił cztery gole. Uczciwie trzeba przyznać, że koledzy z defensywy też nie pomagali Francuzowi w meczu przeciwko Manchesterowi City, ale nie mamy pojęcia, gdzie i po co golkiper Młotów wybrał się na spacer przy pierwszej bramce autorstwa Erlinga Haalanda…

OBROŃCY

TRENT ALEXANDER-ARNOLD

Zarówno Arne Slot, jak i kibice Liverpoolu ewidentnie nie byli zadowoleni z występu Anglika. Zszedł z boiska w 86. minucie, chwilę po nieodpowiedzialnej stracie piłki, po której Holender miał sfrustrowaną minę. Najgorzej wyglądało jednak zachowanie obrońcy przy golu na 0:1. Najpierw oddał futbolówkę przeciwnikom, a potem był kompletnie niezainteresowany poczynaniami Bruno Fernandesa i Lisandro Martineza. Jego statystyki też mówią same za siebie: nie wygrał ani jednego pojedynku (na pięć), ani razu skutecznie nie dośrodkował (na sześć prób), zaliczył tylko trzy udane długie podania na 13 – nie działały nawet jego największe atuty.

MATTHIJS DE LIGT

Do Holendra można było mieć zarzuty przy obu golach dla Liverpoolu. Przy pierwszym nieźle przewiózł go Cody Gakpo. Drugi padł z rzutu karnego podyktowanego za zagranie De Ligta bardzo wysoko uniesioną ręką. To nie był tragiczny występ defensora United, ale w jego ogródku wylądowały dwa dość spore kamienie.

RADU DRAGUSIN

Rumuński defensor miał ogromne problemy z odpowiednim ustawianiem się w sobotnie popołudnie, przez co wielokrotnie był spóźniony z doskokiem do Alexandra Isaka i Anthony’ego Gordona, co kilkukrotnie uniemożliwiło mu chociaż podjęcie próby zablokowania ich uderzeń. Jedna z tych sytuacji poskutkowała utratą pierwszej bramki. Przy drugiej Drăgușin również maczał palce, bo to jego nieskuteczna interwencja stała się „asystą” do szwedzkiego napastnika Srok. Zmiana już w przerwie sugerowała, że gracz Spurs raczej nie doszedł jeszcze do pełni do zdrowia po przebytej chorobie.

TAYLOR HARWOOD-BELLIS

Southampton dopuściło Brentford do aż 11 dogodnych szans strzeleckich – nie dziwota więc, że wrzucamy tu ich obrońcę. Harwood-Bellis kilkukrotnie się pogubił. Już przy pierwszym golu wyglądał, jakby biegł w zwolnionym tempie obok Kevina Schade. Trafienie na 0:2 to w części efekt przegranej przez niego przebitki. Do tego dodajmy też poślizgnięcie i szpagat przy bramce na 0:4 oraz kompletne zagubienie przy ostatnim golu dla rywali. Występ rodem z koszmaru.

VLADIMIR COUFAL

Savinho wprowadził Coufala na Etihad Stadium na taką karuzelę, że przypuszczamy, że Czech jeszcze do dziś się z niej odkręca. Brazylijczyk na tle już wiekowego Czecha pokazał swoją prędkość i umiejętności dryblerskie, a gracz West Hamu był dla niego tylko tłem. Przy pierwszej akcji bramkowej dla Man City skierował wrzutkę ze strony byłego gracza Girony do własnej bramki. Przy drugiej, gdy ten dogrywał na główkę do Erlinga Haalanda, minął go jak treningową tyczkę. Ewidentnie rzucało się w oczy, że nie radził sobie z szybkością dużo młodszego rywala.

POMOCNICY

KAMALDEEN SULEMANA

Zupełnie nie radził sobie z kryciem rywali z Brentfordu, którzy kompletnie wyłączyli go z gry zarówno w pierwszej, jak i drugiej połowie rywalizacji. Kilka razy starał się coś zdziałać, ale były to bardzo rozpaczliwe próby strzałów niemających większych szans na powodzenie. Zdecydowanie brakowało precyzji oraz dokładności w jego podaniach i dryblingach.

EDSON ALVAREZ

Meksykanin został zupełnie przygaszony przez drugą linię Manchesteru City, dokładając do kolekcji kolejne słabe spotkanie w tym sezonie. Przy pierwszej bramce zachował się wręcz tchórzliwie, odpuszczając walkę o główkę z Kevinem De Bruyne na skraju pola karnego, przez co ten od razu mógł zgrać do nadbiegającego Savinho. Przy trzeciej odpuścił jakąkolwiek próbę pressingu z głębi pola na Brazylijczyku, gdy ten napędzał kontratak gospodarzy. Przy czwartej nie zdołał przyjąć podania od Mohameda Kudusa, a jego stratę na asystę zamienił De Bruyne. Istny DRAMAT.

LESLEY UGOCHUKWU

Kolejny zawodnik The Saints, który nie ustrzegł się błędów podczas ostatniej przegranej swojej drużyny aż 0:5 z Brentford. Można przyczepić się do jego zachowania przy pierwszej z bramek dla ekipy Pszczółek. Najgłupszy błąd popełnił jednak, gdy sprokurował rzut karny, który na bramkę zamienił niezawodny Bryan Mbeumo. Nie potrafił wnieść właściwie jakiegokolwiek pozytywnego wpływu na grę swojego zespołu, ale „udało” mu się sporo napsuć.

TIMO WERNER

Czy Timo Wernera wreszcie odnajdzie się w Anglii? Pobyt Niemca w Tottenhamie, podobnie jak w Chelsea, trzeba uznać za rozczarowanie. W meczu z Newcastle kolejny raz zawiódł. Napastnik Spurs próbował i angażował się w ataki ofensywne swojej drużyny, ale niewiele pożytecznego z nich ostatecznie wychodziło. Pracowitości na boisku nie można odmówić Wernerowi, ale ze skutecznością jest u niego całkowicie na bakier.

NAPASTNICY

NICOLAS JACKSON

Jackson kompletnie stracił swoją skuteczność pod bramką rywali. Brak trafienia w starciu z Crystal Palace oznacza, że napastnik The Blues ma zaledwie jedną bramkę na swoim koncie w ostatnich sześciu kolejkach. A sytuacji, by ten niekorzystny stan rzeczy odmienić, w południowym Londynie było aż nadto. Choćby ta z pierwszej części, gdy najpierw dostał podanie od Cole’a Palmera, potem minął Maxence’a Lacroix, ale koniec końców strzelił obok słupka bramki Deana Hendersona. Szwankowała też decyzyjność, bo po zmianie stron zdecydował się na uderzenie ze słabszej nogi w trudnej sytuacji, gdy mógł wyłożyć piłkę do Pedro Neto. Nie tędy droga do odzyskania formy.