W meczu kończącym niedzielne zmagania w Premier League, Liverpool rozjechał West Ham 5:0 na London Stadium i umocnił się na pozycji lidera tabeli. Co mogliśmy zaobserwować w tym meczu?
Stary, (nie)dobry West Ham
Powiedzieć, że Liverpool w tym meczu pokonał West Ham, to nic nie powiedzieć. The Reds zdemolowali drużynę gospodarzy i ciężko powiedzieć, żeby Młoty na jakimkolwiek etapie spotkania postawiły jakikolwiek opór liderowi tabeli Premier League. Od pierwszego gwizdka bramka wisiała w powietrzu, a bezbramkowy remis utrzymywał się wyłącznie dzięki świetnie broniącemu dzisiaj Areoli. To był powrót West Hamu z początku sezonu – bezradnego, bez grama pomysłu na siebie, niechlujnego, niezaangażowanego. Ten mecz był zaprzeczeniem – jak się przynajmniej mogło wydawać – zwyżki formy podopiecznych Julena Lopeteguiego w ostatnich spotkaniach. W czterech ostatnich meczach wygrali i zremisowali po dwa mecze. W niedzielny wieczór na London Stadium byli jednak kompletnie bezradni i nie sprawiali nawet wrażenia, jakby szczególnie się starali i zależało im na podjęciu rękawicy rzuconej przez drużynę gości. Szczególnie koszmarnie zaprezentowała się defensywa gospodarzy, która kompletnie nie radziła sobie w grze obronnej. Oprócz wspomnianego już Areoli, jedynym zawodnikiem, którego można wyróżnić w drużynie The Hammers był Mohammed Kudus. Ghański piłkarz dwukrotnie obił obramowanie bramki i dosyć regularnie brał grę na siebie i próbował przebijać się przez zasieki Liverpoolu. W tym przypadku także jednak – mimo sporego zaangażowania w ofensywie, Ghańczyk z pewnością nie wykazał się należytym zaangażowaniem przy powrotach do obrony, kiedy The Reds wbijali bramki.
Siła ataku Liverpoolu jest godna tytułu mistrzowskiego
Liverpool Arne Slota jest inny niż Liverpool Jurgena Kloppa, bardziej wyważony i mniej rock and rollowy, ale jedno pozostaje niezmiennie – mowa oczywiście o ofensywnej potędze, jaką są The Reds. Jakkolwiek ciężko to zrobić przy formie Egipcjanina, wyłączamy go na chwilę z obrazu i wrócimy do niego później. Olbrzymim przerażeniem musi napełniać niemal każdą defensywę Premier League sam sposób, w jaki Liverpool atakuje. Po odzyskaniu piłki, każda akcja rozpoczyna się w mgnieniu oka. Piłka jak najszybciej jest przenoszona do przodu jeżeli tylko okoliczności na to pozwalają. Tak, żeby jak najlepiej wykorzystać brak optymalnego ustawienia w obronie przeciwnika. Podopieczni Slota pędzą momentami jak chmara, nie w pojedynkę, albo w dwójkę, a o wiele liczniejszą kapelą i są w stanie raz za razem stwarzać ogromne zagrożenie pod bramką swojego przeciwnika, czy też w tym przypadku – swojej ofiary. To mogło uderzyć w spotkaniu z West Hamem najbardziej i dlatego też The Reds bezlitośnie rozprawili się z West Hamem. Naturalnie, z ofensywą przeciętnej jakości nie byłoby to tak efektywne i efektowne. Dzisiaj najbardziej popisał się oczywiście Salah, jednak prawie każdy zawodnik z ofensywy dołożył swoją cegiełkę do tego pogromu – czy to za sprawą bramki lub asysty, czy to w inny sposób dając coś „ekstra” atakowi drużynie Slota. Jedno jest pewne – tak właśnie gra i wygrywa drużyna godna pozycji lidera Premier League.
Maestro Salah
Powoli brakuje nam superlatyw żeby adekwatnie chwalić Mohameda Salaha. Egipcjanin jest w nieziemskiej formie i po raz kolejny udowodnił to dobitnie w starciu z West Hamem. Dzisiaj zdobył bramkę i zaliczył dwie asysty, dobijając tym samym do pułapu trzydziestu bramek i asyst w osiemnastu spotkaniach tego sezonu Premier League. W grze prawoskrzydłowego Liverpoolu jest coś nieuchronnego. Oglądając go ma się poczucie, że niezależnie od tego, czy akurat coś mu wychodzi, czy też nie, w końcu będzie w stanie wpłynąć na wynik spotkania bramką albo asystą. W starciu z West Hamem poza udowodnieniem kolejny raz jak genialną jest maszyną, udowodnił także że jest przy tym genialnym technicznie piłkarzem. Nie kojarzymy Egipcjanina z piłkarską ekwilibirystyką, natomiast do kategorii piłkarskiej wirtuozerii zaliczyć należy jego zagranie przy bramce na 2:0 dla Liverpoolu. To było coś wspaniałego, naprawdę godnego formy 32-latka w tym sezonie Premier League. Obecnie ma bowiem tempo na dobicie do bariery sześćdziesięciu bramek i asyst w bieżącym sezonie Premier League. I nawet jeżeli nie uda mu się utrzymać tak kosmicznego tempa strzelania i asystowania, wiemy że jak do tej pory Salah wygląda jak człowiek, który postawił sobie za punkt honoru zdobycie w tym sezonie mistrzostwa Anglii z Liverpoolem.