Kojarzycie sytuację, kiedy znany kultowy utwór muzyczny zostaje zremiksowany, ale w innym gatunku? Słowa i sens pozostają te same, lecz zmienia się melodia i klimat całości. Arne Slot obejmując Liverpool, dokonał czegoś podobnego z heavy metalowym dziełem Jürgena Kloppa. Czas podsumować pierwsze miesiące Slotball na Anfield.

Holenderski menedżer przyszedł na Anfield w dość dogodnej sytuacji. Objął trzecią drużynę ligi, skład ze wszystkimi najważniejszymi zawodnikami, spokojną sytuację finansową i pełne wsparcie pozwalające na komfortową pracę. W skrócie – otrzymał solidne fundamenty, które wymagały jedynie wprowadzenia paru korekt, jak chociażby poprawa dziurawej defensywy. Mimo początkowych przeszkód w postaci późnych powrotów graczy z międzynarodowych turniejów, czy bardzo biernego okna transferowego, Arne Slot podołał zadaniu i wyprowadził Liverpool na pozycję podwójnego lidera. 

Po 11. kolejkach Premier League wszyscy oglądają plecy The Reds. 28 punktów (pięć przewagi nad Manchesterem City i osiem nad Chelsea), dziewięć zwycięstw, jeden remis, jedna porażka oraz bilans 21:6. Liga Mistrzów? To samo. Niekwestionowany lider, jedyna ekipa z kompletem zwycięstw z bilansem 10:1. Sen sympatyków Liverpoolu o kolejnym Bobie Paisley’u zaczyna mieć rację bytu. Na te znakomite wyniki wpływa kilka czynników.

Slotball na salonach Premier League

„Zabijcie ich podaniami” – krzyczał Arne Slot na treningu w Filadelfii podczas przedsezonowego tournée. Jak się niedługo potem okazało, te słowa były tylko zapowiedzią tego, co miało nadejść. Choć podopieczni 46-latka pokazali w tym sezonie kilka twarzy i drugie tyle wariantów taktycznych, to można wyróżnić konkretne cechy, które są znakiem rozpoznawczym nowego Liverpoolu. 

I tak – jak najszybsze kontrataki i gegenpressing zastąpiło spokojne przetransportowanie piłki pod pole karne rywala. Jednak nie zamieniło się to tak drastycznie, wręcz przeciwnie. Liverpool wykonuje średnio 579 podań na mecz w tym sezonie Premier League. To mniej niż w każdym pełnym sezonie Jürgena Kloppa. Jednak pomimo mniejszej liczby prób podań, ich dokładność (84,1%) jest wyższa niż w jakiejkolwiek kampanii ligowej pod wodzą Niemca. Z kolei średnie posiadanie piłki przez Liverpool na poziomie 60,3% jest najniższym od sezonu 2015/16, ale nadal jest trzecim najwyższym w tym sezonie ligowym. W tej klasyfikacji wyżej są jedynie Manchester City (63,5%) i Tottenham (62,4%).

Slot, w odróżnieniu do Kloppa, przede wszystkim chce być solidny w defensywie. Niemniej nie oznacza to, że coś szwankuje z przodu. 17 dotychczasowych spotkań przełożyło się na 39 bramek. W przeciwieństwie do poprzedniego sezonu, kiedy średnio 20 strzałów na mecz było najwyższym wskaźnikiem w lidze, wysokie xG w tej kampanii nie jest spowodowane liczbą strzałów. Liverpool w bieżących rozgrywkach oddaje średnio 15 uderzeń na spotkanie. Tylko w sezonie 2018/19 za kadencji Niemca strzelali rzadziej – średnio 14 strzałów. Z jednej strony nic się nie zmieniło – bramki wciąż wpadają jak na zawołanie. Z drugiej jednak wzrosła skuteczność i spadł nakład pracy. 

Jednak nic nie jest takie proste. Gdy już powoli kształtuje się nam jakaś wizja futbolu Holendra, to przychodzi taki mecz z Aston Villą. W spotkaniu z The Villains, Liverpool musiał zareagować inaczej i pokazał swoją starą dobrą broń – kontrataki. Bezpośrednie ataki były firmowym zagraniem poprzedniego szkoleniowca i okazuje się, że teraz są równie groźne. Kiedy cała ofensywna czwórka biegnie z kontrą, w mgnieniu oka znajdują się w polu karnym rywala. Nie ma co się dziwić, że niekiedy obrońcy wręcz panikują, jak to miało miejsce w starciu z ekipą Unaia Emery’ego.

Główną formacją jest 4-2-3-1 z “dziesiątką” za plecami napastnika. Jednak w trwających rozgrywkach widzieliśmy klasyczne 4-3-3 czy nawet 4-4-2. Mnogość wariantów taktycznych i ciągła adaptacja oznacza jednakowo bycie zabójczo nieprzewidywalnym. Trudno przewidzieć, jakie zmiany wprowadzi trener liverpoolczyków. Jak dotąd premiuje to gównie skrzydłowych, którzy mają pole nawet na improwizację. Luis Diaz – 9 goli, 2 asysty. Cody Gakpo – 6 goli, 2 asysty. Mohamed Salah – 10 goli, 10 asyst. 

Tu ponownie następuje pewna volta. Oprócz wspomnianej improwizacji, prezentują oni także drugą twarz – skuteczność schematu. Najlepszym tego przykładem jest Mohamed Salah. Spójrzcie tylko na liczbę wykreowanych okazji swoim kolegom przez 32-latka. (stan 09.11.2024). 

Wykres z The Athletic - Salah

Wykres stworzonych okazji i asyst Salaha we wszystkich rozgrywkach sezonu 2024/25. Stan na 09.11.2024.
Źródło: The Athletic

W największym skrócie – chodzi o wypracowanie miejsca skrzydłowym na dośrodkowanie. Teraz odbywa się to, nie przez obieg, a wbiegnięcie bliżej środka boiska (zazwyczaj) bocznego obrońcy. Najlepiej zobrazuje to gol z Chelsea na 2:1.

Podobnie wytworzone przestrzenie na skrzydłach wykorzystują boczni obrońcy, o czym świadczy starcie z RB Lipsk i wyczyny Kostasa Tsimikasa oraz Cody’ego Gakpo. A dobitnym przykładem tego schematu była potyczka z Brentford, gdzie Luis Diaz i Andy Robertson jak zaprogramowane androidy atakowali w ten sposób defensywę Pszczół. Ten schemat również można było zauważyć już podczas tournée po Stanach. 

Taktyka Kloppa była świetna, przyniosła wiele pucharów i zbudowała Liverpool, który znamy dzisiaj. Bywała też problem, gdy napięty terminarz i kontuzje zaczęły dawać się we znaki kadrze. Wydaje się, że pod wodzą Slota będzie to mniejszy problem, choć to wciąż wczesny etap sezonu. 

Balans i adaptacja 

Arne Slot znalazł pewien kompromis – Liverpool nie musi zawsze atakować, jest bardziej zrównoważony i wygląda na bardzo dojrzałą drużynę. Ten zespół potrafi wyjść na prowadzenie i nie do końca za wszelką cenę dąży do strzelenia kolejnego gola. Intensywność została zbalansowana elastycznością. Podopieczni Holendra odbierają piłkę w ostatniej tercji boiska średnio 4,3 razy na ligowy mecz. W ubiegłym sezonie ta statystyka nigdy nie była tak niska. Nowy trener nie zrezygnował ze skoków pressingowych, ale nie są one już tak nieustające, jak za jego poprzednika.

W porównaniu do Kloppa, były szkoleniowiec Feyenoordu nie boi się zmieniać formacji czy taktyki w trakcie spotkania. Potrafi też świetnie reagować na przebieg boiskowych wydarzeń. Wystarczy przytoczyć ligowe boje z Ipswich czy Brighton, które pomimo bladej pierwszej połowy zakończyły się wygranymi po rewelacyjnych drugich 45 minutach. Ogromną siłą nowego Liverpoolu jest dostosowanie się do rywala. Są mecze, kiedy liverpoolczycy potrafią się przyczaić i niespodziewanie wykończyć przeciwnika, co mimo listopada w kalendarzu, zdążyliśmy już parokrotnie zobaczyć.

Od meczu z Arsenalem i gola na 2:2, prawie wszystkie trafienia ekipy z miasta Beatlesów padały w drugich połowach. Taka sytuacja miała miejsce w przypadku obu starć z Brighton (kolejno trzy i dwa gole), meczu Ligi Mistrzów z Bayerem Leverkusen (cztery zdobycze) oraz we wspomnianym spotkaniu z Aston Villą (gol na 2:0 Salaha). To tylko dowodzi, że Arne Slot potrafi dokonać odpowiednich korekt, jeśli coś się nie układa po myśli i wyciągnąć Liverpool z tarapatów.

Kolejną zmianą jest wygrywanie pojedynków w środkowej i defensywnej części boiska. Nawet jeśli oznacza to fragmentami niższy pressing, to wydaje się kluczową kwestią dla nowego menedżera. Podobnie jak agresywne pressing, doskoki były obsesją Kloppa. To pozwala Liverpoolowi na większą kontrolę, co z kolei przekłada się na pewniejszą defensywę.

Nowe oblicze defensywy

Za co na pewno można już pochwalić Arne Slota, to obrona. Dziewięć czystych kont po 17 spotkaniach i stracone ledwie 10 goli. To statystyka, o której fani z The Kop przed rokiem mogli tylko pomarzyć. W kampanii 2023/24 The Reds zagrali łącznie 16 razy na zero z tyłu. Poprawiły się także bardziej szczegółowe statystyki, takie jak wygrane pojedynki jeden na jeden – 53,6% w porównaniu do 45,1% (cały ubiegły sezon). 

Ibrahima Konate w końcu stał się pewnym filarem zespołu i godnym partnerem Virgila van Dijka. Dobrym przykładem wzorowej formy Francuza jest procent wygranych pojedynków w powietrzu (tylko w Premier League) – 82,4%, co przełożyło się m.in. na dwa strzelone gole. Dla porównania w poprzednim sezonie było to 71,3%. Do tego kontuzje w tej formacji nie prowadzą do tragedii. Uraz Alissona nie powoduje ciągłych pytań o to, kiedy Brazylijczyk wróci do gry. Tak samo było z podczas meczów bez Andy’ego Robertsona. Caoimhin Kelleher czy Kostas Tsimikas jak dotąd pewnie sprostali zadaniu. Oczywiście można wytykać łatwy kalendarz, ale z drugiej strony remis z Arsenalem, pokonanie Aston Villi czy będących w dobrej formie Brighton oraz Chelsea nie może przejść niezauważone. 

“Tak naprawdę istnieją dwa powody, dla których nie tracimy dużo goli. Jednym z nich jest to, że praktycznie we wszystkich meczach, no może poza wyjątkiem jednego, kontrolowaliśmy przebieg spotkania. To znacząco ułatwia sprawę, jeśli dominujesz i masz piłkę. Podoba mi się, że jeśli mamy trudne momenty to tempo pracy tych chłopaków jest tak niesamowite, że nie sposób przegrać. Gra Virgila i Ibrahimy oraz naszych bramkarzy [Alissona i Kellehera] to również jeden z powodów naszej dobrej gry w obronie” – powiedział menedżer lidera Premier League.

Style Arne Slota i Jürgena Kloppa pod wieloma względami są do siebie podobne. Obaj preferują czwórkę z tyłu i atakujący tercet. Budowa środka pola jest nieco inna, ale w ostatecznym rozrachunku nadal chodzi o wykonywanie brudnej roboty dla reszty zespołu. Na minus Holendra może świadczyć brak tej zaciętości i chęci całkowitej dominacji, lecz zamiast tego daje stabilną defensywę. Można jeszcze martwić się o gorsze początki spotkań i branie się do konkretów dopiero po przerwie. Zmian jest więcej, niż można przypuszczać, co szczególnie widać na przykładach poszczególnych graczy.

Holenderski zbawiciel i rezerwowe tarcze

Jeśli myśleliście, że będzie to akapit o Arnie Slocie, to nie macie racji. Latem cała dyskusja wokół Liverpoolu sprowadzała się do transferu defensywnego pomocnika. Saga z Martinem Zubimendim i całkowita apatia na rynku była tematem numer jeden, kiedy ktoś wypowiadał nazwę klubu. Jednak gdzieś w tle, po cichu, niczym wprowadzane nowe ustawy, Arne Slot przygotowywał swoją „szóstkę”. Ryan Gravenberch miał przeciętny poprzedni sezon i niewielu wieszczyło mu w tej kampanii bycie pierwszoplanową postacią. Niespodzianka. Okazał się on zbawicielem i aktualnie trudno wyobrazić sobie linię pomocy bez byłego piłkarza Ajaxu.

Aby uniknąć religijnych metafor, przejdźmy od razu do statystyk. Ryan stał się kluczową postacią w środku pola The Reds i w pełni zasłużył na to miejsce. W Premier League tylko jeden zawodnik ma wyższy wskaźnik wygranych pojedynków niż Holender (61,1%) i jest nim Noussair Mazraoui. Gracz lidera to także trzeci najwyżej oceniany pomocnik w całej angielskiej elicie.

Gravenberch wypracował nawet swoje firmowe zagranie. Chodzi o obracanie się z rywalem na plecach i rajd ku swoim napastnikom, pozostawiając wspomniany balast w koszulce przeciwnika daleko z tyłu. Fakt, że robi to po kilka razy w każdym meczu, świadczy tylko o pewności, którą zbudował w tym sezonie. Postawienie na 22-latka w takiej roli to chyba największa zmiana, jakiej dokonał Slot i być może najbardziej ryzykowny ruch. Niemniej pomogła Liverpoolowi zdefiniować na nowo swój styl gry. Pozostając przy zmianach, wspomnijmy o zmiennikach.

Podejście nowego menedżera do zmian jest starannie zaplanowane i wyrachowane. Zmiennicy są zadaniowcami i wychodzą z jasno sprecyzowanym celem. Są pewnego rodzaju tarczami, które mają zabezpieczyć konkretne obszary boiska w końcówkach spotkań. Weźmy np. taktykę zastępowania bocznych obrońców około 80. minuty w ostatnich meczach Ligi Mistrzów. Ten zabieg odświeżył obszary boiska, które są najbardziej narażone w końcowych fazach spotkań The Reds. Być może rezerwowi nie odmieniają losów spotkań jak niegdyś legendarny Divock Origi (streets never forget), ale nie oznacza to, że ich wejścia nie są istotne. W końcu Liverpool jeszcze nie stracił bramki po 72. minucie, biorąc pod uwagę rozgrywki Premier League i Ligi Mistrzów.

Z 46 zmian dokonanych przez ekipę z Anfield w rozgrywkach ligowych, 21 z nich miało charakter defensywny. Rzecz jasna niektóre były wymuszone kontuzjami, ale reszta jest częścią szerszego planu. Na co jeszcze trzeba zwrócić uwagę śledząc Liverpool? Arne Slot nie ma w składzie świętych krów. Zmianę może dostać każdy, nawet Mohamed Salah. Wpływa na to zarówno brak strachu przed ewentualnymi fochami Egipcjanina, które mogliśmy zauważyć w ostatnich latach, ale również myśl o potencjalnych kontuzjach. A to tylko ułamek nowej mentalności.

Arne Slot i Liverpool w efekcie nowej miotły

Slot dał się poznać ze swojego bezpośredniego stylu w kontaktach z mediami. W szatni (z tego, co mówią zawodnicy) często jest podobnie. 46-latek przyznał, że najtrudniejszym zadaniem w nowym klubie nie jest znajdowanie słabych punktów u przeciwników ani tworzenie odpowiedniego systemu, a dobieranie odpowiednich słów, aby motywować i inspirować każdego zawodnika, każdego dnia. Czytając wypowiedzi piłkarzy, można dojść do wniosku, że poszło całkiem nieźle.

„Sądzę, że jesteśmy w okresie przejściowym. Byliśmy przyzwyczajeni do bardzo bezpośredniej gry i rzucaliśmy więcej długich piłek, a teraz, z nowym trenerem, pomysł jest zupełnie inny. Pracujemy nad tym, by być bardziej cierpliwymi gdy mamy piłkę, więc mecze nie są taką jazdą od bramki do bramki i możemy w nich dominować. Według mnie właśnie ten błąd zrobiliśmy w meczu z Nottingham Forest. To poskutkowało przegraną”przyznaje Alexis Mac Allister.

„Myślę, że gramy teraz lepszy futbol [niż za Kloppa]. Przynosi on więcej przyjemności. Każdy piłkarz w klubie czerpie satysfakcję z tego, jak teraz gramy” – stwierdził z kolei Kostas Tsimikas.

“Nienawidzę myśli, że jesteśmy underdogiem. (…) Ten klub i to miasto zasługują, aby walczyć o wszystko” – to już nie opinia o nowym trenerze, ale słowa Mohameda Salaha z jednego z wywiadów. Na licu Liverpoolu widać pewną zmianę, która skupia się bardziej na osiągnięciu celu, niż na sposobie, w jakim go osiągnąć. Menedżer i zawodnicy wyglądają na pewnych walki o najważniejsze trofea. Pora jeszcze na zarząd. 

Listopad miał być egzaminem dla ekipy z czerwonej części Merseyside – Arsenal, Bayer, Chelsea, Aston Villa. Choć przed liverpoolczykami spotkania z Manchesterem City i Realem Madryt, to śmiało można powiedzieć, że pierwsze kolokwium zostało zdane. Kiedy Pep Guardiola i Mikel Arteta mierzą się z kryzysami, Arne Slot robi swoje, a Liverpool nie chce się zatrzymać.

Czasami bywa tak, że już pierwszy album artysty staje się hitem i roznosi rynek, jak w przypadku Guns N’ Roses, Notoriousa B.I.G czy Billie Eilish. Arne Slot w pierwszym swoim sezonie na Anfield ma szansę poprowadzić Liverpool do wielkiego sukcesu. Jak dotąd wszystkie nuty grają pod jego batutę.