Na konferencji prasowej po przegranym 2:3 meczu z Leicester, Russel Martin pośrednio skrytykował jednego ze swoich zawodników.

Przez długie momenty sobotniego popołudnia na St. Mary’s kibicom Świętych wydawać się mogło, że drużyna Russela Martina pewnie zmierza po swoją pierwszą wygraną w trwającym sezonie Premier League. Gospodarze po pół godziny gry prowadzili już bowiem 2:0, za sprawą bramek Camerona Archera oraz Joe Aribo. Później jednak wszystko posypało się jak domek z kart. Najpierw bramkę kontaktową dla Lisów zdobył Facundo Buananotte. Następnie czerwoną kartkę otrzymał Ryan Fraser, a chwilę później rzut karny na bramkę zamienił Jamie Vardy. Dzieła zniszczenia nadziei na pierwszą wygraną Southampton dopełnił Jordan Ayew w ostatniej minucie doliczonego czasu gry.

Dla Russela Martina to nie pierwszy taki przypadek w trwającym sezonie. Jego drużyna wygrywała także z Ipswich, jednak wówczas także straciła bramkę i pozwoliła odebrać sobie trzy punkty. Ciśnienie ciążące na Angliku widać było na konferencji prasowej. Tam stwierdził on, że winny straconej bramki jest jeden z jego zawodników.

Wiele pracujemy nad stałymi fragmentami gry i powinniśmy dzisiaj zdobyć dzięki nim bramkę. Graliśmy w dziesiątkę, wpuściliśmy na boisko kilku zawodników. Jeden z zawodników miał jedno zadanie, które powstrzymałoby utratę bramki i się z niego nie wywiązał.

To jest dla mnie alarmujące. Nie wykonał swojego zadania. To nie szczegół albo wynik braku pracy nad tym aspektem. Chodzi o wzięcie odpowiedzialności za drużynę i wykonanie tego, co miałeś wykonać. Czerwona kartka dla jednego z naszych zawodników zmieniła to spotkanie. Nie „zabiliśmy” meczu, a grając w Premier League to olbrzymi problem.

Kolejna szansa na pierwszą wygraną w tym sezonie Premier League stanie przed Świętymi już drugiego listopada. Wówczas na St. Mary’s Stadium zawita bowiem Everton.