Fabian Hurzeler w wywiadzie dla The Atheltic opowiada o samoocenie, która zmieniła jego życie. W wieku 23 lat zdał sobie sprawę, że nie zrobi wielkiej kariery jako piłkarz Bayernu Monachium, a jego przyszłość znajduje się na ławce trenerskiej.
Spowiedź przed samym sobą
“Byłem bystrym piłkarzem, ale nie wystarczająco szybkim” – zaczął 31-letni menedżer Brighton & Hove Albion. “Nie potrafiłem bronić w polu karnym i nie byłem w stanie zdobywać bramek. Byłem za to bardzo szczery z samym sobą. Powiedziałem sobie, że nie dam rady zostać wybitnym piłkarzem”.
Jeszcze gdy był nastolatkiem mówiono mu, że ma szansę zajść daleko, więc decyzja o tym, by nie zrealizować swoich marzeń była jedną z najtrudniejszych. “Zdecydowałem, że przerwę karierę i w pełni skupię się na innej pasji, by zostać trenerem”.
W takim razie, jakim środkowym pomocnikiem był Fabian Hurzeler? “Szczerze, jeśli zapytasz któregoś z piłkarzy przeciwko którym grałem, na pewno odpowiedzą, że byłem dupkiem. Oczywiście nie dla kolegów z drużyny. Tam zawsze byłem liderem i kapitanem. Uwielbiam brać odpowiedzialność i wspaniale było być dla nich i ich chronić. Jeśli sędzia podjął złą decyzję, zawsze się z nim ścierałem i chciałem chronić swoich kolegów, aby mogli wygrać mecz. Zawsze chodziło o zwycięstwo”.
Hurzeler i Bawarska mentalność
Mentalność zwycięzcy pozostała u niego nawet gdy został już trenerem. Fabian Hurzeler żyje meczem przy linii bocznej, często skarżąc się sędziom. Dostał żółtą kartkę we wrześniowym spotkaniu z Arsenalem. Domagał się kary dla Declana Rice’a po przewinieniu na Joelu Veltmanie. Ostatecznie Rice zakończył tamto spotkanie przedwcześnie, po otrzymaniu dwóch żółtych kartek.
Wcześniej Hurzeler został wyrzucony z boiska wraz z Nuno Espirito Santo. Miało to miejsce w zremisowanym spotkaniu na własnym stadionie z Nottingham Forest. Wszedł on wówczas na murawę, po tym jak Morgan Gibbs-White otrzymał czerwoną kartkę za faul na Joao Pedro.
“Jest to głęboko zakorzenione w DNA Bayernu. Jedziesz na każdy mecz czy turniej i w głowie masz tylko wygraną. Nie ważne czy masz 12, 14 czy 16 lat. Jedziesz i wygrywasz. Tak też myślałem jako piłkarz. Zadawałem sobie pytanie, jak mamy zamiar wygrać dany mecz. Poza boiskiem mogę się bawić, ale na nim chodzi o wygrywanie i tylko wygrywanie. Tak samo jest z moją rodziną. Kiedy siedzę z nimi podczas świąt i gramy w jakieś gry, a ja przegrywam to wieczór jest już dla mnie skończony”.
Fabian Hurzeler, actuel coach de Brighton, sur sa mentalité :
"C’est quelque chose d’ancré dans l’ADN du Bayern Munich. Il faut jouer chaque match, chaque tournoi pour le gagner, peu importe qu’on ait 12, 14 ou 16 ans. Il faut jouer et gagner.
Et c’est la seule chose à… pic.twitter.com/wleBvZD6nd
— Media Bayern France (@MediaBayernFR) October 18, 2024
Brighton zatrudniając Hurzelera w czerwcu, uczyniło z niego najmłodszego menedżera w Premier League. W tamtym momencie miał 31 lat i 110 dni. Tak naprawdę miał za sobą osiem lat doświadczenia w zawodzie, pracując w niższych ligach w Niemczech. Włączając w to narodowe drużyny młodzieżowe i pobyt w St. Pauli. Sprawił, że klub z Hamburga wygrał drugoligowe rozgrywki w zeszłym sezonie.
Trzy miesiące po jego prezentacji w ośrodku treningowym Brighton w Lancing, Fabian Hurzeler znajduje się ponownie w tym samym pomieszczeniu. Opowiada w nim o swojej nietypowej drodze na ławkę trenerską w Premier League.
Wychowanie twardą ręką
Jako jeden z czworga dzieci swoich rodziców, Hurzeler urodził się w Houston w Teksasie. Jego ojciec jest Szwajcarem, a matka Niemką. Przeprowadzili się do Stanów ze względu na pracę, ale gdy Fabian miał dwa lata, rodzina przeniosła się do dzielnicy Bogenhausen w Monachium. Dorastał jako fan Bayernu. Jego najwcześniejsze wspomnienie z oglądania piki nożnej wiąże się ze łzami. Jako sześciolatek zobaczył, jak jego drużyna dramatycznie przegrała z Manchesterem United w finale Ligi Mistrzów w 1999 roku.
Grał w młodzieżowych drużynach Bayernu od 11. roku życia, awansując kolejno przez wszystkie grupy wiekowe aż do rezerw. Występował obok zawodników, którzy później błyszczeli w czołowych ligach i na ważnych międzynarodowych turniejach, takich jak Emre Can i Pierre-Emile Hojbjerg. Dzielił szatnię także z Antonio Rudigerem w reprezentacji Niemiec U-17. Hurzeler rozegrał 21 meczów w różnych kategoriach juniorskich swojego kraju.
“Moim marzeniem zawsze było zostać profesjonalnym piłkarzem. To w sumie ciekawe, bo moi rodzice są stomatologami i ludzie zawsze mówili, że wiodę dobre życie. Twierdzili, że wszystko dostaję od rodziców, a moje życie jest tak ułożone, że nie będę musiał iść do pracy. Byłem wychowywany surowo i starałem się być porządnym. Nie piłem alkoholu, dopóki nie skończyłem 18 lat. Nie chodziłem na imprezy, zanim nie stałem się pełnoletni. Jeśli miałem dziewczynę, a ona szła na imprezę, to mówiłem, że muszę zostać w domu. Robiłem to dlatego, że wstawałem wcześnie rano i szedłem na trening. Pracowałem ciężko i wiele poświęciłem w życiu, by stać się zawodowym piłkarzem”.
Ciągle czegoś brakowało…
Fabian zanotował 20 występów w drużynie U-17 Bayernu, zagrał w 57 spotkaniach zespołu U-19, 36 meczów w rezerwach i trenował z pierwszym zespołem. Nie zdołał jednak postawić kropki nad ”i”.
“Jupp Heynckes był świetnym szkoleniowcem. Miałem szansę trochę z nim popracować. Miałem też styczność z Erikiem ten Hagiem. Zatem zawsze byłem blisko pierwszej drużyny, ale jednak czegoś zabrakło. Później przeniosłem się do Hoffenheim i grałem dla pierwszej drużyny. Trzy albo cztery tygodnie później, trener powiedział mi, że nie znajduję się w jego planach”.
W barwach Hoffenheim zaliczył 29 występów w drużynie rezerw w latach 2013-2015. Następnie 45 występów w ciągu kolejnych dwóch sezonów w rezerwach 1860 Munich – w czwartej lidze niemieckiej. Sprawy nie przebiegały tak jakby chciał.
“Pytałem siebie… Ok, skoro poświęciłeś tak wiele, to co właściwie chcesz osiągnąć w życiu? W porządku, może zagram w trzeciej lidze, może nawet w drugiej, ale nie dotrę do Bundesligi. Wielu ludzi tego nie rozumiało. Mówili, że mogę z łatwością grać w drugiej albo trzeciej lidze, ale nie mieli pojęcia co we mnie siedziało. Nie wiedzieli co chcę osiągnąć i jaka jest moja wizja”.
“W takich momentach kieruję się przeczuciem. Może nie jest to najmądrzejsze rozwiązanie. Jednak tak samo było, kiedy odebrałem latem telefon z Brightonu. Oczywiście miałem racjonalne argumenty, żeby zostać w St. Pauli, to w końcu była moja strefa komfortu. To tam coś osiągnąłem, prowadziłem duży klub i otaczali mnie świetni ludzie. Koniec końców chodziło o moją karierę, odpowiedzialność i czułem, że muszę podjąć się temu wyzwaniu”.
Początki bywają trudne, a ta praca szybko weryfikuje czy się do niej nadajesz
Pierwsze kroki w roli trenera przypadły w 2016 roku w FC Pipinsried, amatorskim klubie z piątej ligi niemieckiej. Klub mieścił się na bawarskiej wsi, na północ od Monachium. W pierwszym sezonie był grającym trenerem, a na koniec rozgrywek awansował do ligi wyżej. Aby związać koniec z końcem, Fabian Hurzeler łączył grę w piłkę nożną z innymi zawodami, w tym czasie był również handlarzem sztuką. Cenną lekcją było dla niego, gdy Pipinsried przegrało swoje pierwsze siedem spotkań w czwartej lidze.
“Siedziałem w kawiarni, gdy zadzwonili dziennikarze i spytali, czy w kolejnym meczu będę jeszcze prowadził klub. Szybko musiałem zmierzyć się z trudami tego zawodu. Ufałem procesowi i temu, co wcześniej zrobiliśmy. Nie panikowałem i nie próbowałem wprowadzić nagle tysiąca zmian”.
Choć nie było to konieczne, Hurzeler szybko nauczył się, że trzeba dostosować się do okoliczności. “Awansowaliśmy, grając z większym posiadaniem piłki. Byłem uparty i mówiłem, że to jest styl gry, który preferuję i chcę mieć większe posiadanie piłki. W ten sposób chciałem kontrolować rywala. Poszło jednak zupełnie niezgodnie z planem. Nie miałem przez to równowagi w defensywnie ani stabilności. Przez pobyt w Bayernie, ciągle myślałem, że muszę kontrolować wydarzenia na boisku i wygrywać w okazały sposób. Dowiedziałem się, że chodzi o coś zupełnie innego. Najważniejszym było znaleźć balans pomiędzy obroną a atakiem”.
Z całą pewnością odnalazł on ten balans w zeszłym sezonie z St. Pauli. Prowadząc klub do awansu, zdobywał średnio prawie dwa gole na mecz, kończąc sezon z najlepszym bilansem defensywnym w lidze. Jak wielu innych znakomitych trenerów, jest całkowicie zafascynowany piłką. Czas wolny spędza na grze w padla, jednak najczęściej ogląda mecze z różnych lig na całym świecie, aby zobaczyć, czego może się jeszcze nauczyć. Książki, które wybiera dotyczą mentalności, autorstwa takich osób jak Elon Musk, Steve Jobs czy Mark Zuckerberg.
Rodzice nadają kierunek
Etykę pracy Hurzelera symbolizuje nieustępliwość. To zasadniczo spuścizna jego wychowania. Ojciec Fabiana nalegał na poranne wycieczki rowerowe, niezależnie od pogody, aby odwozić syna na dworzec kolejowy, zamiast podróżować samochodem.
Wydaje się, że ta surowa i trudna miłość opłaciła się. Jego brat jest pilotem, starsza siostra zajmuje się odbudowywaniem upadających firm, a młodsza siostra jest trenerem przygotowania siłowego drużyny futbolu amerykańskiego na uniwersytecie. Pośród nich wszystkich jest Fabian Hurzeler, który doskonale odnajduje się w wybranej przez siebie profesji.
Jego piłkarscy mentorzy, którzy towarzyszyli mu w drodze do zawodu trenera to mieszanka osób, które obserwował oraz tych, z którymi ściśle współpracował. Cześć z nich poznał gdy pracował jako asystent w reprezentacjach Niemiec U-18 i U-20.
„Już wtedy oglądałem dużo piłki i do dziś to się nie zmieniło. Zwracając uwagę na Premier League i niemieckich trenerów, ciężko nie wspomnieć o Thomasie Tuchelu i Jurgenie Kloppie. Nie siedziałem z nimi przy jednym stole i nie rozmawiałem 24 godziny na dobę o piłce. Bardzo bym sobie tego życzył, ale to niemożliwe. Bardziej chodzi o obserwowanie i uczenie się od nich. Z drugiej strony miałem świetnych trenerów w młodości. Pamiętam Daniela Bierofkę (byłego zawodnika i trenera 1860 Munchen). Był świetny w Niemczech. Miałem też Mehmeta Scholla (wówczas Bayern Monachium II) i naprawdę uczyłem się od nich, czego potrzeba, by wygrywać mecze i jak należy zachowywać się jako zawodowy piłkarz”.
„W niemieckiej federacji miałem wspaniałych mentorów. Meikel Schonweitz (były trener reprezentacji Niemiec do lat 20) bardzo mi pomógł. Nadal udziela mi rad. Ważnym jest da mnie, aby mieć wokół siebie ludzi, którym mogę ufać i którzy nie przychodzą tylko do mnie, żeby prawić mi komplementy. Uważam, że dostaje się wystarczająco dużo pochwał, gdy osiągasz wyniki. Ważniejsze jest otrzymywanie konstruktywnej krytyki, bo przecież pochwały nie pomogą Ci w rozwoju”.
Inspiracja to jego drugie imię
Fabian Hurzeler wciąż ogląda innych i uczy się. Proces ten nie zakończył się nawet wtedy, gdy dołączył do Premier League do Brighton. „W zeszłym sezonie Leverkusen grało niesamowicie. Zawsze lubiłem też oglądać Stuttgart. W Premier League oczywiście Arsenal i City, ale także kilka mniejszych zespołów. Spoglądałem też na sukces Ursa Fischera z Unionem Berlin, a także obserwowałem Olivera Glasnera kiedy trenował we Frankfurcie. To nie były zatem tylko najlepsze kluby na świecie. Chciałem oglądać średniaków i drużyny z dołu tabeli. Uważam, że ważnym jest ich obserwacja i to jak sobie radzą. Brighton jest bardzo dobrym klubem, ale wciąż nie najlepszym. Pewnego dnia tam dotrzemy, ale najpierw musimy znaleźć właściwą drogę”.
W jakiś sposób Fabian Hurzeler znalazł tę drogę w swoich pierwszych siedmiu ligowych meczach w Premier League. Pozostał niepokonanym przeciwko Erikowi ten Hagowi, Mikelowi Artecie i Ange Postecoglu. Pokonał United 2:1 i Tottenham 3:2, a z Arsenalem zremisował 1:1.
Miał okazję porozmawiać z Postecoglu podczas wizyty w ośrodku treningowym Tottenhamu w trakcie zimowej przerwy w Bundeslidze. Wówczas prowadził jeszcze St. Pauli. W tym czasie obserwował również treningi Brightonu pod wodzą Roberto De Zerbiego.
"He came and spent a day with us last year…asked a hell of a lot of questions."
Ange Postecoglou praises Brighton's Fabian Hurzeler and his drive to become one of the best 💫 pic.twitter.com/jQmAnOZ7tt
— Sky Sports Premier League (@SkySportsPL) October 4, 2024
„Nie byłem długo zawodnikiem u Erika ten Haga (w rezerwach Bayernu), ale oczywiście miałem okazję poznać nieco jego pomysły, podobnie było z Ange. Czytałem później, że media sporo o tym pisały. Pojechałem tam porozmawiać o piłce nożnej, posłuchać jego doświadczeń i uczyć sie od trenerów, bo w końcu wszyscy mieli do tej pory wspaniałe kariery. Jako młody trener, muszę uczyć się z ich doświadczeń i ich słuchać. Zawsze powtarzam, że Bóg dał nam parę uszu i jedne usta, byśmy więcej słuchali niż mówili. Oczywiście na początku muszę mieć swoje własne doświadczenia i pomysły, ale nauka nie ma mety”.
„Oni już mieli złe doświadczenia, więc warto uczyć się z ich złych i dobrych doświadczeń – oto moje podejście przez całe życie. Nigdy nie mówię, że jestem idealnym trenerem albo moje pomysły są bezbłędne. Zawsze staram się analizować swoje idee i osobowość, a także uczyć się od innych”.
Co kryje się za tak dobrym początkiem w Premier League?
Ostatnie mecze Hurzelera były mikroświatem dobrych i złych doświadczeń. W meczu z Chelsea, po szybkim objęciu prowadzenia, jego zespół stracił cztery gole w ciągu 20 minut pierwszej połowy i przegrał 4:2. Wszystkie z nich strzelił Cole Palmer. Osiem dni później, odpowiedzą na jedyną dotychczas porażkę oraz wynik 0:2 do przerwy z Tottenhamem, były trzy gole zdobyte w 18 minutach drugiej połowy.
First month in the Premier League. First @BarclaysFooty Manager of the Month award 🏅
Congratulations, Fabian Hurzeler! #PLAwards | @OfficialBHAFC pic.twitter.com/LfPqv3v8Sl
— Premier League (@premierleague) September 13, 2024
„Podczas przerwy w meczu zadajesz sobie jedno kluczowe pytanie. Czego ty i twoi piłkarze potrzebujecie, by wygrać ten mecz? Czy wtedy pomocne jest unoszenie głosu? W niektórych momentach tak, ale miałem przeczucie, że przeciwko Tottenhamowi to nie był właściwy moment, by być głośnym czy surowym wobec nich. Pomyślałem, że bardziej potrzebowali wsparcia mentalnego i porady, jak odwrócić losy spotkania w drugiej połowie”.
Niezależnie od tego, czy w szatni czy na treningu, domniemany brak doświadczenia Hurzelera paradoksalnie staje się jego największą siłą. „Mówić językiem piłkarzy” – to jego odpowiedź na pytanie o korzyści płynące z bycia tak młodym trenerem. To sprawia, że jest lepiej rozumiany.
„Jestem w ich wieku, więc myślę, że czasem mamy te same potrzeby. Jesteśmy w podobnych sytuacjach. Może któryś z nas zerwie z dziewczyną. A może doświadczymy tych samych rzeczy, bo jesteśmy w podobnym wieku” – zakończył 31-latek.