Arsenal pokonał na The Emirates Southampton 3:1, jednak sam mecz okazał się z pewnością być cięższy dla Kanonierów, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Na początku drugiej połowy to Święci wyszli na prowadzenie. Później jednak w kostium superbohatera wskoczył Bukayo Saka, który walnie przyczynił się do wygranej gospodarzy.

Bukayo Saka jest w wyśmienitej formie 

W spotkaniu ze Świętymi Anglik po raz kolejny w tym sezonie popisał się swoim fantastycznym ostatnim dograniem, notując szóstą i siódmą asystę w tym sezonie Premier League. Jest obecnie najlepszym asystentem w całej lidze ze znaczną przewagą nad pozostałymi zawodnikami. Również w pięciu najlepszych ligach Europy nie ma zawodnika, który w tym sezonie zgromadziłby więcej asyst. Zwłaszcza asysta przy trafieniu Martinelliego zasługuje na wyróżnienie. Prawoskrzydłowy zaserwował swoją firmówkę, dokręcone dośrodkowanie na dalszy słupek, które do siatki wbił Gabriel Martinelli. W trwającym sezonie w grze Saki widać ewidentną zmianę. Widać teraz, że w pełni poczuwa się do odpowiedzialności za grę Kanonierów i zdaje sobie sprawę z tego, że to on może być piłkarzem, który zrobi różnicę na korzyść The Gunners. Pod koniec spotkania Anglik dołożył do swojego dorobku także bramkę, świetnie wykorzystując błąd defensora Southampton.

Mikel Arteta nie trafił dzisiaj ze składem

The Gunners bardzo długo w tym meczu się męczyli, nie mogąc sforsować nieźle zorganizowanej defensywy Świętych. Wydaje się jednak, że kilku z tych kłopotów można byłoby uniknąć, gdyby tylko Mikel Arteta lepiej ustawił swoją wyjściową jedenastkę. Zupełnie nietrafionym wyborem okazało się postawienie chociażby na Gabriela Jesusa – Brazylijczyk jedyne co robił, to frustrował wszystkich naokoło. Także Kai Havertz nie wyglądał dobrze, dopóki nie przeniósł się na swoją preferowaną pozycję – pozycję dziewiątki. Kanonierom ewidentnie brakowało kreatora, kogoś kto będzie w stanie pomóc w zawiązaniu ataku. Wcześniej w tę rolę wcielał się Leandro Trossard, jednak spotkanie ze Świętymi Belg rozpoczął na ławce rezerwowych. Brakowało również Ethana Nwaneriego, który mógłby wcielić się w tę rolę. Na skutek tego Kanonierzy długo bili głową w mur, raz za razem próbując nie przynoszących wiele skutku wrzutek na pole karne gości. O wiele lepiej wyglądała gra Kanonierów po zmianach, kiedy na boisku zameldował się chociażby wspomniany wcześniej Leo Trossard. Southampton być może wybaczyło takie błędy przy wyborze składu, jednak mocniejszy przeciwnik może tego nie zrobić.

Southampton przegrało, jednak ma na czym budować

Finalnie Święci wyjeżdżają z Londynu bez zdobyczy punktowej, jednak bez wątpienia mogą być zadowoleni z niektórych aspektów swojego występu na The Emirates. Mimo początkowych perturbacji, ogólnie rzecz biorąc na plus należy zaliczyć organizację gry w obronie przyjezdnych – zwłaszcza mając na uwadze to, co prezentowali do tej pory w rozgrywkach ligowych. Długo byli w stanie ograniczyć The Gunners jedynie do wrzutek na pole karne. Na docenienie należy także wejście w drugą połowę w wykonaniu drużyny Russela Martina. Wyszli na nią zmotywowani i odważni, gotowi żeby sprawić Kanonierom kłopoty. To zresztą się udało, a odważne podejście zostało nagrodzone bramką, która wyprowadziła ich na prowadzenie w tym spotkaniu. Wszyscy wiemy co stało się później, jednak nie zmienia to faktu, że mając na uwadze to z kim i gdzie się mierzyli, dla beniaminka Premier League może to być spotkanie stanowiące krok w dobrą stronę. O ile, rzecz jasna, posadę utrzyma Russel Martin. Już przed meczem coraz głośniejsze były plotki o jego możliwym zwolnieniu, a nadchodząca przerwa reprezentacyjna może stanowić idealną okazję dla włodarzy drużyny z St. Mary’s do przemyślenia pozycji trenera pierwszej drużyny.