Przed meczem Southampton z Arsenalem Aaron Ramsdale opowiedział BBC o swoich przemyśleniach na temat rywalizacji z Davidem Rayą. Anglik wyjawił, co najbardziej denerwowało go w medialnych przekazach dotyczących ich walki o miejsce w składzie.
Na początku poprzedniego sezonu Aaron Ramsdale stracił miejsce w podstawowym składzie Arsenalu po tym, jak do bramki wskoczył nowy nabytek, David Raya. Anglik na starcie bieżących rozgrywek opuścił Emirates, szukając regularnej gry. Przeniósł się do beniaminka Premier League, Southampton, który zmierzy się z wicemistrzami kraju już w ten weekend.
Były już golkiper Kanonierów porozmawiał z BBC o swoich odczuciach związanych z rywalizacją o miejsce między słupkami The Gunners. Opowiedział m.in. o frustracji narracją budowaną wokół jego sytuacji przez media. Walkę o miejsce w bramce londyńczyków komentowano bardzo szeroko.
„To mnie wyprowadzało z równowagi. Po meczu żona mówiła do mnie, że znowu pokazali mnie pięć razy w telewizji. Dlaczego po interwencjach lub straconych bramkach kierowali kamerę na mnie siedzącego na ławce? Sądzę, że cała ta sytuacja była mocno rozdmuchana. Sądzę, że czasami to tylko zwiększało presję na Davidzie” – cytuje słowa 26-latka Daily Mail.
Ramsdale nie ukrywał również, że jego przygoda z Arsenalem skończyła się szybciej, niż zakładał. W maju 2023 roku przedłużył swój kontrakt z klubem, ale sytuacja nie potoczyła się zgodnie z planem. Jeszcze tego samego lata ściągnięto mu konkurenta, który niedługo później wygryzł go ze składu.
„Miałem wywiad o mojej nowie umowie z Davidem Seamanem, mówiłem, że chciałbym pójść w jego ślady, grać dla Kanonierów osiem czy 10 lat. Kilka miesięcy później straciłem miejsce w składzie. Dawałem z siebie wszystko, by wskoczyć w miejsce Davida. Wydaje mi się, że widać tego efekty. Niesamowicie rozpoczął ten sezon. Prawdę mówiąc, był pierwszym z graczy Arsenalu, który napisał do mnie, gdy zaliczyłem transfer. Był świetnym gościem. Jak już mówiłem, zaliczał naprawdę świetne interwencje, ratując kilka meczów. Mam tylko nadzieję, że nie będzie tak samo w sobotę” – przyznał Anglik.