Futbol rozwija się na każdym polu. Zarówno w wymiarze finansowo-marketingowym, jak i czysto sportowym. Przez ostanie lata bardzo mocno rozwinęła się taktyka oraz metody szkoleniowe trenerów na najwyższym poziomie. Jednym z elementów trenerskiego rzemiosła, który najmocniej poszedł do przodu są stałe fragmenty gry. Dzisiaj tego typu zjawiskiem stał się nawet popularny kick-off, a więc wznowienia gry ze środka boiska.

Jeszcze nie tak dawno temu, właściwie każdy zespół na świecie do rozpoczęcia gry wysyłał do koła środkowego dwóch zawodników. Dzisiaj praktycznie zawsze ujrzymy tam tylko jednego gracza. Dany piłkarz już wtedy ma w głowie ułożony skrupulatny plan działań, bowiem dzisiaj wznowienie ze środka również jest traktowane jako szansa na zagrożenie oponentom. Ekipy Premier League mają wypracowane schematy oraz główne założenia do skutecznego wyegzekwowania tego elementu, a dla niektórych z nich jest to nawet najbardziej wydajny sposób na zdobycie bramki.

Pszczoły atakują zabójczo szybko

Niekwestionowanymi mistrzami w egzekwowaniu kick-offów jest drużyna Brentfordu. Podopieczni Thomasa Franka w minionej kolejce angielskiej ekstraklasy po raz trzeci z rzędu zdobyli bramkę już w pierwszej minucie spotkania. I to przeciwko nie byle komu! Najpierw w ten sposób zaskoczyli blok obronny Manchesteru City (22 sekunda), później Tottenhamu (23 sekunda), a w ostatni weekend ta sztuka powiodła im się w konfrontacji z West Hamem United („dopiero” 37 sekunda). Ostatecznie w tych trzech potyczkach zdołali wywalczyć tylko jeden punkt, ale samo stworzenie zagrożenia po pierwszym gwizdku arbitra wychodziło im perfekcyjnie.

Po dogłębniejszym przyjrzeniu się tym trzem trafieniom ekipy The Bees można gołym okiem dostrzec, że te akcje były dokładnie zaplanowane, a plan działania został dopięty na ostatni guzik. W niektórych momentach lekko dopomógł też łut szczęścia, ale każdy zawodnik doskonale wiedział, gdzie w danym czasie ma się znajdować. Dalekie podanie od bramkarza w żadnym wypadku nie jest przysłowiową „lagą”, a skrzętnie dopracowanym planem. Ostatnio potwierdził to również trener Frank.

„Przede wszystkim, to w żadnym wypadku nie jest przypadek. To nie jest tak, że po prostu cofamy do bramkarza, a później on wykopuje piłkę do przodu. Dla wszystkich zaangażowanych są określone jasne role. Chcę oddać wielkie uznanie całemu sztabowi trenerskiemu, który nad tym pracuje, a także naszym zawodnikom. Wiem, że pobiliśmy rekord Premier League, ale są też inne ligi, więc teraz celujemy w rekord świata”powiedział duński szkoleniowiec Pszczół.