Futbol rozwija się na każdym polu. Zarówno w wymiarze finansowo-marketingowym, jak i czysto sportowym. Przez ostanie lata bardzo mocno rozwinęła się taktyka oraz metody szkoleniowe trenerów na najwyższym poziomie. Jednym z elementów trenerskiego rzemiosła, który najmocniej poszedł do przodu są stałe fragmenty gry. Dzisiaj tego typu zjawiskiem stał się nawet popularny kick-off, a więc wznowienia gry ze środka boiska.
Jeszcze nie tak dawno temu, właściwie każdy zespół na świecie do rozpoczęcia gry wysyłał do koła środkowego dwóch zawodników. Dzisiaj praktycznie zawsze ujrzymy tam tylko jednego gracza. Dany piłkarz już wtedy ma w głowie ułożony skrupulatny plan działań, bowiem dzisiaj wznowienie ze środka również jest traktowane jako szansa na zagrożenie oponentom. Ekipy Premier League mają wypracowane schematy oraz główne założenia do skutecznego wyegzekwowania tego elementu, a dla niektórych z nich jest to nawet najbardziej wydajny sposób na zdobycie bramki.
Pszczoły atakują zabójczo szybko
Niekwestionowanymi mistrzami w egzekwowaniu kick-offów jest drużyna Brentfordu. Podopieczni Thomasa Franka w minionej kolejce angielskiej ekstraklasy po raz trzeci z rzędu zdobyli bramkę już w pierwszej minucie spotkania. I to przeciwko nie byle komu! Najpierw w ten sposób zaskoczyli blok obronny Manchesteru City (22 sekunda), później Tottenhamu (23 sekunda), a w ostatni weekend ta sztuka powiodła im się w konfrontacji z West Hamem United („dopiero” 37 sekunda). Ostatecznie w tych trzech potyczkach zdołali wywalczyć tylko jeden punkt, ale samo stworzenie zagrożenia po pierwszym gwizdku arbitra wychodziło im perfekcyjnie.
Our fastest ever @premierleague goal ⚡️
Wissa with number 3 for the season 🇨🇩🔥 pic.twitter.com/3l3e8ziH6L
— Brentford FC (@BrentfordFC) September 14, 2024
Po dogłębniejszym przyjrzeniu się tym trzem trafieniom ekipy The Bees można gołym okiem dostrzec, że te akcje były dokładnie zaplanowane, a plan działania został dopięty na ostatni guzik. W niektórych momentach lekko dopomógł też łut szczęścia, ale każdy zawodnik doskonale wiedział, gdzie w danym czasie ma się znajdować. Dalekie podanie od bramkarza w żadnym wypadku nie jest przysłowiową „lagą”, a skrzętnie dopracowanym planem. Ostatnio potwierdził to również trener Frank.
„Przede wszystkim, to w żadnym wypadku nie jest przypadek. To nie jest tak, że po prostu cofamy do bramkarza, a później on wykopuje piłkę do przodu. Dla wszystkich zaangażowanych są określone jasne role. Chcę oddać wielkie uznanie całemu sztabowi trenerskiemu, który nad tym pracuje, a także naszym zawodnikom. Wiem, że pobiliśmy rekord Premier League, ale są też inne ligi, więc teraz celujemy w rekord świata” – powiedział duński szkoleniowiec Pszczół.
Tajne plany nowej twarzy
Pomimo, że w każdej z tych trzech bramek londyńczyków można znaleźć wiele wspólnych mianowników (obie bramki Bryan Mbuemo zdobył po pięknych strzałach z woleja), to wszystkie z nich zostały ustalone w indywidualny sposób. Trener stałych fragmentów gry Brentford, Keith Andrews przyznał, że przed meczem z West Hamem również opracowywano „tajny plan”, który miał skrzętnie wykorzystać wszystkie słabości formacji defensywnej The Hammers.
Zdaniem Franka, to właśnie Keith Andrews jest „głównym autorem tych wszystkich trafień”. 44-latek na Gtech Community Stadium pracuje dopiero od bieżącej kampanii. Przejął stanowisko po obecnie pracującym dla Chelsea, Bernardo Cuevie. Irlandczyk w swojej karierze rozegrał łącznie 85 spotkań na arenach Premier League. Zdążył także wystąpić w 32 -spotkaniach pierwszej reprezentacji The Green Army.
Były środkowy pomocnik bardzo szybko potrafił odnaleźć wspólny język z duńskim menedżerem oraz jego podopiecznymi. Wprowadził zupełnie nowoczesne i niespotykane metody rozgrywania stałych fragmentów gry. Trener Thomas Frank przyznawał ostatnio, że w głowie sztabu zrodził się kolejny nowatorski pomysł, którego realizacja może przestraszyć nawet jego piłkarzy!
„Nie chcę teraz zdradzać szczegółów, ale oni nadal są zbyt przestraszeni, żeby to zrobić” – stwierdził 50-letni Duńczyk.
Szczególnie dobrze wyglądało to w przypadku starć z panującymi mistrzami Anglii oraz Kogutami. Sztab The Bees potrafił znaleźć sposób na rozpracowanie obrony obu tych zespołów. Przytłaczająca okazywała się dla nich szybkość działania drużyny z zachodniej części stolicy Anglii. Ewidentnie najważniejszym założeniem stołecznej ekipy było bowiem, jak najszybsze przeniesienie futbolówki na wysokość pola karnego swoich przeciwników. Wtedy kluczowe stawało się też rozstawienie znajdujących się tam piłkarzy.
Wówczas bardzo często Pszczoły wykorzystują również swoje dynamiczne skrzydła. Wygranie jednego pojedynku dryblingowego lub dokładna wrzutka jest kolejnym elementem tego „błyskawicznego natarcia”. Nieoceniona jest tutaj także rola Mbuemo, który potrafi z niesamowitą dokładnością wykończyć całą pracę partnerów. Połączenie tej nagłej agresywności, intensywności i precyzji jest zabójczą mieszanką, która wywołuje popłoch w szeregach najlepszych defensyw na Wyspach.
Bryan Mbeumo also scored in the opening minute against Spurs last time out! ⏳
That volley technique looks familiar too 👀 https://t.co/vHzzcHQeTp pic.twitter.com/L97ESZWXUV
— Premier League (@premierleague) September 28, 2024
Każdy klub ma swój sposób
Brentford nie jest jednak jedynym zespołem, który zaczął traktować wznowienie ze środka jako stały fragment gry. Ostatnio o tożsame rozegranie pokusił się skrzydłowy Manchesteru City, Jack Grealish. The Citizens również kładą spory nacisk na dopracowanie wznowienia przy kick-offie. Obywatele preferują jednak zdecydowanie mniej bezpośredni pomysł na wykorzystanie tego elementu.
Znając Pepa Guardiolę, można się było jednak tego w pełni spodziewać. Hiszpan po wznowieniu gry również chce, by jego drużyna przeniosła futbolówkę w pobliże bramki oponentów, ale ma to robić serią krótkich podań, stałą wymiennością pozycji oraz ruchami graczy bez piłki przy nodze. W pobliżu wrogiej „szesnastki” szybko napływa fala sześciu-siedmiu graczy w błękitnych strojach, którzy wieloma zagraniami szukają przestrzeni, luki i zaskoczenia rywali. W przypadku straty mogą oni natomiast, natychmiast rozpocząć pressing liczną grupą.
Z kolei aktualni wicemistrzowie Anglii z The Emirates podczas tego sezonu, swoich szans w pierwszych sekundach rozgrywki nagminnie szukają na bokach boiska. Zawsze wszystko rozpoczyna się jednak od podania do bramkarza. David Raya otrzymując piłkę od razu przenosi ją na prawą lub lewą flankę. Celem The Gunners również jest zagęszczenie placu gry w trzeciej tercji murawy. Wydaje się, że to dla nich nawet ważniejsze niż wygranie pojedynku główkowego po wykopaniu Rayi. W końcu ich skrzydłowi (Trossard, Saka czy Martinelli) rzadko wygrywają walkę w powietrzu. Kanonierom bardziej zależy na samym przeniesieniu piłki z dala od swojej połowy oraz zajęciu pozycji w trzeciej tercji atakowanej przestrzeni.
Wielka wymienność Liverpoolu
Bardzo ciekawy i osobliwy sposób na kick-off stosuje również Liverpool dowodzony przez trenera Arne Slota. W przypadku The Reds sporą wagę ma tu ich bardzo wysoko ustawiona linia obrony, która została wypracowana już za kadencji Jurgena Kloppa. Defensorzy 19-krotnych mistrzów Anglii od samego początku stają daleko od własnego pola karnego, co predysponuje do agresywniejszego ataku na start potyczki.
Ekipę z czerwonej części Merseyside od Manchesteru City, Arsenalu czy Brentford odróżnia wąskie ustawienie atakujących. Piłkarze Slota nie ustawiają się tak szeroko, bowiem zdecydowanie bardziej skupiają się bliżej środka pola. Liverpool (podobnie jak Kanonierzy) bazuje na wymienności pozycji oraz odszukaniu idealnego momentu na zagranie otwierające drogę do bramki.
W Liverpoolu wymienność pozycji pomiędzy zawodnikami w ofensywie potrafi być naprawdę wyśmienita. Diogo Jota, Mohamed Salah, Darwin Nunez, Luis Diaz czy Cody Gakpo potrafią bezproblemowo zbiec ze środka ataku na jedno ze skrzydeł. Jest to także nie lada utrudnienie dla rywali, którzy muszą ciągle orientować się w lokalizacji zawodników bez piłki. Tak łatwa i naturalna zmiana pozycji już niejednokrotnie przyniosła wydatne efekty dla liverpoolczyków.
Na mecze Premier League nie można spóźnić się nawet sekundy!
Podsumowując, w rozpoczynaniu gry przez dane drużyny angielskiej ekstraklasy można znaleźć wiele podobieństw oraz różnic. Każda z nich stara się jednak znaleźć i wycisnąć swoje największe atuty, a także wyszukać największe bolączki rywala. Plan dostosowany jest, więc do dnia i konkretnego przeciwnika. Wytyczne przekazywane przez trenerów są bardzo dokładne i dotyczą konkretnych aspektów dla zaangażowanych piłkarzy.
Przykład Brentford idealnie pokazuje, że wraz z nutką szczęścia starania dotyczące rozegrania kick-offu mogą przynieść fantastyczne rezultaty. Dlatego w następnych kolejkach naszej ukochanej ligi radzimy się nie spóźniać na mecze, nawet o kilka sekund, ponieważ może się okazać, że właśnie przeoczyliście pięknie wypracowane trafienie jednej z ekip.