To był idealny początek dla Arne Slota w Liverpoolu. Trzy mecze, trzy czyste konta, trzy zwycięstwa, z których ostatnie to imponująca wygrana z Manchesterem United na Old Trafford. The Athletic zaznacza jednak, że są powody do niepokoju, a diabeł tkwi w szczegółach. Niepewna jest sytuacja trzech graczy: Salaha, Van Dijka i Alexandra-Arnolda. 

Pod względem strategii i wykonania planu na boisku, wszystko wyglądało bardzo spójnie. Jest zbyt wcześnie, by popadać w euforię, ale jak dotąd wizja Slota wydaje się być jasna i przekonująca. W sporcie, gdzie ogromne wydatki są niemal tak samo głośno oklaskiwane jak wygrywanie trofeów, jest też odpowiedni moment na pokazanie, że można robić interesy w spokoju. Dotyczy to zarówno procesu, który wiązał się z zatrudnieniem Slota wiosną, jak i podejścia Liverpoolu do letniego okna transferowego. Arne Slot zgadzał się z nowym dyrektorem sportowym Richardem Hughesem oraz Michaelem Edwardsem z FSG, że nie ma potrzeby panikować. Słowa te padły po tym, jak nie udało się przekonać Martina Zubimendiego do transferu na Anfield.

Bomba z opóźnionym zapłonem

Prawdziwy chaos rozpoczął się jeszcze przed opuszczeniem Old Trafford w niedzielny wieczór. Kiedy Mohamed Salah powiedział w pomeczowym wywiadzie, że „to ostatni rok w klubie” i „nikt nie rozmawiał ze mną o kontrakcie”, zdecydowanie zmieniło to punkt widzenia. Liverpool wszedł w ten sezon z Salahem, Trentem Alexandrem-Arnoldem i Virgilem van Dijkiem, których kontrakty kończą się za rok. Jeśli nie zostanie osiągnięte porozumienie, każdy z nich może podpisać kontrakt z nowym pracodawcą od 1 stycznia. Następnie mogą opuścić Anfield za darmo sześć miesięcy później. Klub odrzucił ofertę za Salaha w wysokości 150 milionów funtów od saudyjskiego klubu Al Ittihad pod koniec okienka transferowego w zeszłym roku. W przypadku Alexandra-Arnolda, utrata takiego piłkarza byłaby równie trudna do przełknięcia. Liverpool sam postawił się w ciężkim położeniu. Ten trudny moment narastał już od dawna.

W trakcie okienka transferowego popularna stała się grafika, która ilustrowała pozostały czas na kontraktach zawodników w klubach Premier League. Zmieniała się ona każdego dnia podczas okna transferowego, ale zrobiła furorę w mediach społecznościowych. Głównie dlatego, że Chelsea przodowała odstępstwem od normy, mając 191 lat pozostałych na kontraktach swoich zawodników. To prawie tyle, co Tottenham i Brighton razem wzięte.

 

Generalnie rzecz biorąc, zabezpieczenie zawodników długoterminowymi kontraktami zawsze było uważane za rozsądne. Jednak nie wtedy, gdy aktywność transferowa była chaotyczna, a widoczny jest nadmiar niechcianych zawodników. Wyobraźmy sobie dobrze zarządzany klub, z klarowną wizją i zrównoważoną kadrą. Chcemy, aby najbardziej perspektywiczni i młodzi zawodnicy związani byli długoterminowymi kontraktami.

W Liverpoolu czas naprawdę ucieka. Patrząc poza sytuację wspomnianej trójki piłkarzy, mają oni Andy’ego Robertsona i Ibrahima Konate z mniej niż dwoma latami do wygaśnięcia kontraktów. Grupa zawodników, których umowy obowiązują do 2027 roku, obejmuje Alissona, Diaza, Jotę, Jonesa i Elliotta.

Dotychczasowa polityka

Latem 2021 roku Liverpool podpisał nowe kontrakty z ponad połową swojej wyjściowej jedenastki. Jedynie Fabinho i Henderson zostali sprzedani do saudyjskich klubów zeszłego lata. W 2022 roku przygotowano nowe umowy dla Salaha, Joty, Elliotta, Jonesa, Milnera i Gomeza. Nawet jeśli Liverpool po jakimś czasie uzna, że powinien sprzedać Salaha rok temu, trzeba mieć na uwadze, że ich polityka transferowa i kontraktowa musi być bardziej efektywna. Pozwolić takiemu zawodnikowi odejść za darmo, może wydawać się nie do przyjęcia w wielu w klubach. Dlatego negocjacje w sprawie przedłużenia kontraktu są tak ważne. Wszyscy wiedzą, że jeśli dojdzie do impasu, Liverpool stanie przed trudnym wyborem. Sprzedać go za zaniżoną cenę w styczniu lub pozwolić mu odejść latem za darmo.

To złożona sytuacja, którą zarząd i trener muszą dokładnie rozważyć. Jak dotąd, skupili się na tym, by Slot miał spokój ducha i pełne wsparcie, jakie otrzymywał Klopp. Gdy sprawy stają się coraz bardziej napięte, a przyszłość kluczowych zawodników wisi na włosku, klub nie może sobie pozwolić na żadne błędy. Aby zobrazować, jak zwykle funkcjonuje klub, gdy wszystko działa sprawnie, spójrzmy na Trenta. Podpisał nowe kontrakty kolejno w listopadzie 2016 roku, lipcu 2017 roku, styczniu 2019 roku i lipcu 2021 roku. Każda z tych umów wiązała się z podwyżką wynagrodzenia, co odzwierciedlało jego postępy i rosnące znaczenie dla klubu. Mając na uwadze, że ostatnim razem podpisał czteroletni kontrakt, rozmowy na temat nowej umowy dla Anglika mogłyby się rozpocząć około dwa i pół roku przed jej wygaśnięciem.

Zamiast tego, kontrakt Alexandra-Arnolda został pozostawiony bez przedłużenia. Zbiegło się to w czasie z momentem, gdy Julian Ward, który był wcześniej asystentem Michaela Edwardsa, przejął jego rolę. Ward pełnił tę funkcję tylko przez pięć miesięcy, zanim złożył rezygnację. Sytuacji nie poprawiło również to, że prezes FSG, Mike Gordon, na pewien czas ograniczył swoje zaangażowanie w Liverpoolu.

Salah, Van Dijk i Alexander-Arnold – czy cała trójka ma szansę zostać?

Van Dijk i Salah nadal prezentują niezwykle wysoki poziom, co sugeruje, że powinni zostać w klubie także po zakończeniu tego sezonu. W przypadku Alexandra-Arnolda zamiast „idealnie” należałoby powiedzieć „koniecznie”. Strata światowej klasy zawodnika, który jest związany z klubem od szóstego roku życia, byłaby czymś wręcz niewyobrażalnie dalekim od „idealnego” scenariusza. Cały kłopot dla Hughesa i Slota polega na tym, że sytuacje, które powinny zostać załatwione na długo przed ich przybyciem do Liverpoolu, są teraz o wiele trudniejsze do rozwiązania. Zawodnicy i ich agenci zdają sobie sprawę, że mają pełną przewagę. Doskonale wiedzą, jakie kwoty mogą otrzymać, jeśli zdecydują się na transfer do Hiszpanii, Arabii Saudyjskiej lub do innego klubu z Premier League.

Najprostszym sposobem na przekonanie niezadowolonego zawodnika jest złożenie mu oferty nie do odrzucenia. Jednak to nigdy nie było w stylu Edwardsa. Zawsze sprawiał wrażenie, że istnieje granica wartości każdego zawodnika. Zarówno pod względem opłaty transferowej, jak i wynagrodzenia. Uważał, że nie ma nikogo tak wybitnego, aby nie znaleźć bardziej przystępnej cenowo alternatywy.

Pod wieloma względami Liverpool jest całkowitym przeciwieństwem Chelsea. Ewolucja zamiast rewolucji. Ciągłość zamiast przewrotów. Kiedy ustalali rekordy transferowe, aby podpisać kontrakt z Van Dijkiem, a następnie z Alissonem, niemal zawsze trafiali w dziesiątkę. Nawet jeśli z finansowego punktu widzenia istnieje uzasadnienie dla pozwolenia Salahowi na podjęcie nowego wyzwania, zamiast oferowania mu kontraktu, który zatrzymałby go w klubie do 35. roku życia, to jakie będą koszty próby zastąpienia jego lub Van Dijka młodszym zawodnikiem? Gdzie znaleźć kolejnego Alexandra-Arnolda? Pomimo ogromnego potencjału Bradleya, Trent wnosi zupełnie inną jakość do gry Liverpoolu.

Zmierzenie się z rzeczywistością

Czy słowa Salaha można traktować jako wywieranie presji na zarządzie? Z pewnością. To nie pierwszy raz kiedy Egipcjanin próbuje wykorzystać okazję do zwiększenia swoich zarobków. Virgil Van Dijk apelował w sierpniu o transfery do klubu, choć był spokojny o swój kontrakt. Utracenie jednak dwóch, tak dobrych i wartościowych piłkarzy mogłoby się odbić czkawką. Klub powinien zrobić wszystko, by zatrzymać ich obu. Warto przypomnieć, że Real Madryt wyrażał zainteresowanie Alexandrem-Arnoldem i to powinien być jasny sygnał ostrzegawczy.

Problem, który zastali Edwards i Hughes polega na tym, że Liverpool podchodzi do wszystkich tych rozmów z gorszej pozycji. Gdy ich najlepsi piłkarze znajdują się w ostatnim roku kontraktu, takie negocjacje wiążą się z zupełnie innym rodzajem presji. Największym wyzwaniem dla nowego zarządu na Anfield było utrzymanie klubu w ścisłym topie i  zapewnienie, że wszystko pójdzie jak najsprawniej. Jednak prawdziwym wyzwaniem jest rozwiązanie kwestii kontraktów zawodników.

Nie trzeba przechodzić w skrajność i wiązać kilkudziesięciu zawodników długoterminowymi umowami. Nie chodzi o naśladowanie modelu znanego z Chelsea. Chodzi o ochronę swoich największych filarów i długoterminowe planowanie. W tym Liverpool był skuteczny podczas pierwszej kadencji Edwardsa.

To standard, do którego muszą wrócić.