Gloria victis? To nie tutaj, do jedenastki tych, którym poszło zapraszamy do okienka numer 1. Tutaj mamy nasz mały kącik wstydu z zawodnikami notującymi fatalne spotkanie. Niektórym poszło w tej kolejce na tyle fatalnie, że aż zdecydowaliśmy się o nich napisać. Oto nasza Antyjedenastka 2. kolejki Premier League. 

BRAMKARZ

ARIJANET MURIĆ

Kosowianin zaliczył debiut w barwach Ipswich Town w wyjątkowych okolicznościach. Przyjechał z The Tractor Boys na teren Manchesteru City, z którym był związany przez ładnych kilka lat. No i okazało się, że był to występ z piekła rodem. Może i popisał się świetną interwencją przy jednym ze strzałów Erlinga Haalanda, ale i tak wpuścił cztery gole (z tego trzy autorstwa Norwega), a Obywatele przez jego dwa błędy przejęli kontrolę nad meczem. Mogą mu podziękować za swoją drugą bramkę, która padła po tym, jak Murić stracił piłkę przed własnym polem karnym. Przy trzeciej z kolei zaliczył nieudolne wyjście na krawędź pola karnego.

OBROŃCY

JAMES JUSTIN

Obrońca Leicester miał problemy w pojedynkach z Alexem Iwobim i Antoneem Robinsonem. Obie bramki Fulham padły z jego skrzydła. O ile przy pierwszej pogubiła się cała obrona Lisów, o tyle przy akcji skutkującej drugim golem wyszedł za wysoko i rywale wykorzystali przestrzeń za jego plecami. Pokarał go wspomniany duet – Robinson uruchomił Iwobiego, a ten pokonał Madsa Hermansena.

MICHAEL KEANE

Mecz z Tottenhamem był dla niego istnym koszmarem. Anglik wraz ze swoimi kolegami doprowadził do straty aż czterech bramek. Bezpośrednio przyczynił się do straty trzeciej bramki, kiedy to razem z Jamesem Tarkowskim nie poradził sobie z Cristianem Romero. Argentyńczyk przeskoczył Anglika, wygrał pojedynek w powietrzu, a następnie umieścił piłkę w siatce. To był bardzo słaby występ 31-latka.

TAYLOR HARDWOOD-BELLIS

Przeciwko Nottingham był trochę zagubiony, można wręcz powiedzieć, że „elektryczny”. Ani razu nie odebrał piłki rywalom, jedyną jego defensywną „cyferką” było jedno, samotne, wybicie. A pamiętajmy, że Forest uderzało na bramkę Southampton aż 23 razy! Najbardziej pamiętne zagranie Anglika to niedokładne wycofanie do bramkarza, po którym mogły stanąć serca fanów Świętych. Piłka na szczęście minęła bramkę i wyszła na rzut rożny. Ostatecznie trudno dziwić się Russelowi Martinowi, że zdjął stopera na kwadrans przed końcem.

YERSON MOSQUERA

Obrona Wolves puściła aż sześć goli, a nam najbardziej nie podobał się występ Mosquery. Kolumbijczyk mógł skasować akcję zakończoną bramką Cole’a Palmera, atakując piłkę, zanim do Anglika dograł Nicolas Jackson. Przy golu numer pięć zaliczył nieskuteczną próbę odbioru. Potem mógł zrobić sporą krzywdę Moisesowi Caicedo i szczęśliwie skończył tylko z żółtą kartką. Chyba trochę puściły mu nerwy.

LEIF DAVIS

Wahadłowy Ipswich miał sporo roboty z Savinho. Już jeden z ich pierwszych pojedynków zakończył się rzutem karnym zamienionym na gola przez Erlinga Haalanda. Anglik zaliczył naprawdę ciężkie zawody przeciwko brazylijskiemu skrzydłowemu. Można się kłócić, że zasłużył na wywalczenie jedenastki dla Ipswich po tym, jak padł na murawę w szesnastce Manchesteru City. Sędzia jednak nie wskazał na wapno.

POMOCNICY

BRYAN MBUEMO

Lider ofensywy Brentford był w spotkaniu z Liverpoolem po prostu niewidoczny. Nie był to występ, jakiego wymaga się od lidera całego zespołu. Jego bezradność doskonale pokazuje statystyka kontaktów z piłką. Więcej od Kameruńczyka (33) miał bramkarz The Reds, Allison (40). Gdy już dostawał futbolówkę, rzadko robił z nią coś konstruktywnego. Ten mecz w wykonaniu 25-latka z pewnością był do zapomnienia.

IDRISSA GUEYE (2)

Senegalczyk nie będzie dobrze wspomniał swojego występu przeciwko Spurs. 34-latek został kompletnie zdominowany przez pomocników Tottenhamu. Nie przerywał akcji rywali, tym samym przyczyniając się do straty aż czterech bramek. Poza słabą grą w defensywnie, Senegalczyk nie dał nic od siebie w napędzaniu niektórych akcji ofensywnych, do czego przyzwyczaił kibiców pod koniec zeszłego sezonu.

JOELINTON

Joelinton tydzień temu był świetny, teraz zasługuje na krytykę. Przeciwko Bournemouth zaliczył sporo strat. Od jednej z nich zaczęła się akcja bramkowa Wisienek. Na dodatek w samej końcówce dorzucił dziwaczny, chamski atak na stojącego w bramce rywali Neto. Jakim cudem za to nie wyleciał? To wie tylko prowadzący spotkanie David Coote i ekipa, która pomagała mu na VARze.

https://twitter.com/paddypower/status/1827722467697471933

MARCUS RASHFORD

Postawa Anglika w starciu z Brighton & Hove Albion mogła frustrować. Totalnie nieefektywny, nie potrafił zrobić użytku ze swojej szybkości i dryblingu, by minąć rywali. Co prawda dał się złapać na spalonym tylko dwukrotnie, ale kilkukrotnie startował za szybko, przez co koledzy nie mogli mu dograć piłki. Nawet gdy już wpakował futbolówkę do siatki (przy okazji bardzo fartownie), to też znajdował się na sporym ofsajdzie. Zasłużenie zdjęty z boiska niedługo po upływie godziny.

NAPASTNICY

OLLIE WATKINS

Anglik z pewnością będzie chciał szybko zapomnieć o swoim występie. Jego nieskuteczność w pierwszej połowie spowodowała, że Aston Villa musiała uznać wyższość Arsenalu na własnym stadionie. Najpierw zmarnował setkę, uderzając kompletnie bez presji obok bramki Kanonierów. Potem drugi raz nie wykorzystał genialnej szansy, gdy jego dobitkę w, wydawać by się mogło, idealnej okazji, wybronił David Raya. Słaby występ napastnika dostrzegł również Unai Emery. Hiszpański szkoleniowiec już w 65. minucie spotkania zdecydował się zdjąć Anglika, a w jego miejsce wpuścić młodego Jhona Durana. Bez wątpienia nie takiego startu kampanii w wykonaniu Anglika oczekiwali kibice.