Tottenham ma sobą wyboisty sezon pełen emocji. Tych pozytywnych, jak i negatywnych. Jednak kibice Kogutów mogą być zgodni, że zespół zrobi krok do przodu. Teraz tylko od nich zależy, czy zrobią następne. Czego możemy spodziewać się po Spurs w nadchodzących sezonie?

Tottenham cieszy się spokojnym latem, pierwszym od dawna

Trochę czasu minęło od tak spokojnego presezonu w wykonaniu Kogutów. Bez zawirowań na ławce trenerskiej. Bez sag transferowych z udziałem swoich największych gwiazd. Bez tarć pomiędzy kibicami, a prezesem. Coś do Spurs zupełnie niepodobnego w ostatnim czasie. W idealnym scenariuszu ten spokój powinien się przełożyć na nadchodzący sezon i pozwolić klubowi dalej się rozwijać, bo to wydaje się obecnie głównym celem na najbliższe kilka miesięcy.

W zeszłym sezonie kibice nie mieli żadnych wymagań. Byle nie zostać klubem środka tabeli i żeby trener nie był nastawionym na defensywę antypatycznym furiatem. Aby oglądanie meczów tego klubu w końcu dawało uśmiech na twarzy, a nie było przykrym obowiązkiem jako fana. Udało się spełnić te skromne oczekiwania. Przez lwią część sezonu Tottenham grał odważnie i atrakcyjne, a Ange Postecoglou pokazał się z pozytywnej strony, przez co szybko zyskał sympatię i wsparcie kibiców. Były oczywiście problemy. Kontuzje, kartki, piłkarze lecący na rozgrywki międzynarodowe w trakcie sezonu, ale i brak pomysłu na rozpracowanie lepiej ustawionych rywali. Jednak w całym rozrachunku nawet brak awansu do Ligi Mistrzów jest świetnym rezultatem, bo ciężko było zakładać, że Tottenham bez Kane’a będzie w ogóle blisko tych rozgrywek.

Przed nowy sezonem jednak te oczekiwania się zwiększą. Choćby o to, aby w przyszłym roku już rzeczywiście znaleźć się na miejscu premiującym grą w Champions League. Do tego warto byłoby powalczyć o odkurzenie nie ruszanej od 16 lat gablotki. W końcu to Postecoglou najwięcej mówi o tym, że przeniósł się do północnego Londynu, aby Tottenham w końcu zerwał łatkę przegrywów. W tym roku jest ku temu niezła szansa, gdyż Koguty zagrają w Lidze Europy, w której powinni być jednym z faworytów do końcowego triumfu. Poważne podejście do krajowych pucharów również powinno być wskazane. Jednak przede wszystkim celem powinien być dalszy progres, gdyż Tottenham dalej jest w trakcie przebudowy i konsekwentnie odmładza swój zespół. Przy wyważonym rozwoju sukcesy powinny przyjść z czasem.

Nowy snajper

Tottenham w końcu ma napastnika, który powinien zagrać więcej niż 1/3 sezonu. Richarlison dobrze wpasował się w pomysł taktyczny Postecoglou, widocznie odżył zdobywając kilkanaście bramek dla Kogutów, ale jego dostępność była fatalna. Brazylijczyka regularnie nękały kontuzje, a chcąc walczyć o najwyższe lokaty nie możesz wiecznie kombinować ze skrzydłowymi na szpicy. Stąd też Spurs rozbili bank na jednego z najlepszych piłkarzy zeszłego sezonu Premier League, czyli Dominica Solanke. Można dywagować, czy Tottenham nie przepłacił, ale mieli oni nieciekawą sytuację z piłkarzami homegrown, więc musieli rozważyć kogoś rodzimego, a to kosztuje. Zwłaszcza, że 26-latek powinien dostarczyć im to, czego potrzebują. Stołeczny zespół potrzebuje kogoś, kto będzie odnajdywał w polu karnym kolejne podania swoich kolegów i przekuwał je na bramki. Do tego w defensywie ma być niezmordowaną maszyną do pressingu. Te dwie role idealnie łączy właśnie Solanke. Do tego dochodzi to zdrowie, które w ostatnich miesiącach regularnie opuszcza Richarlisona.

Solanke to jak dotąd jedyny bardziej doświadczony transfer, gdyż do klubu trafiło też trzech 18-latkówl. Są to Archie Gray, Lucas Bergvall (transfer miał miejsce zimą, ale do Londynu przeniósł się dopiero teraz), a także Min-hyeok Yang, który do Anglii trafi dopiero w styczniu. Pierwszy to jedna z gwiazd zeszłego sezonu Championship. Choć naturalny pomocnik, swoją pierwszą kampanię w seniorskiej piłce rozegrał na prawej obronie i zdał tam egzamin. Drugi to jeden z największych szwedzkich talentów, o którego walkę Tottenham wygrał z FC Barceloną, mający zwiększyć rywalizację w środku pola. Ostatni natomiast to skrzydłowy bijący kolejne rekordy w K-League i podobnie jak Bergvall, jedna z większych nadziei swojego kraju.

Warto też zwrócić uwagę na transfery wychodzące. Kolejny sezon w którym Koguty konsekwentnie pozbywają się niepotrzebnych piłkarzy. Niestety jednak, w większości za darmo, ale wciąż są to dodatkowe pieniądze w budżecie na wynagrodzenia.

Just do it, mate

Ange Postecoglou wydaje się kimś, na kogo Tottenham czekał od czasu zwolnienia Mauricio Pochettino. Jest trenerem, który chce tam być, czego nie można było powiedzieć o poprzednikach. Jest zwolennikiem futbolu, który podoba się kibicom. Trafia do piłkarzy, którzy już po kilku miesiącach chcą pójść za nim w ogień. Otwarcie mówi o zmianach w nastawieniu klubu, który za jego kadencji ma walczyć o najwyższe cele, a nie zadowalać się przeciętnością. Rozwija piłkarzy, co w ostatnich latach było rzadkie. Ma także kilka wad, jak upartość w kwestii rozwiązań taktycznych czy podejścia do stałych fragmentów gry, co poskutkowało stratami punktów. Jednak biorąc pod uwagę całokształt Australijczyka, jest to ktoś, to idealnie pasuje do klubu.

Gwiazdy

W zeszłym roku Heung-min Son przejął opaskę kapitana po Hugo Llorisie i śmiało można powiedzieć, że to on jest twarzą Tottenhamu po odejściu Harry’ego Kane’a. Koreańczyk zaczyna swój 9. sezon w północnym Londynie. Za nim udana kampania, w której strzelił 17 goli i zanotował 10 asyst. Niemniej, ostatni tygodnie sezonu były słabe, więc trzeba jak najszybciej wrócić na właściwe tory. Tym bardziej, że kontrakt 32-letniego już skrzydłowego kończy się w czerwcu przyszłego roku, więc należałoby powalczyć o jeszcze jedno przedłużenie. W nadchodzącej kampanii warto też obserwować Cristiana Romero. Dla Argentyńczyka może być to w końcu sezon, w którym przebije się od do świadomości kibiców Premier League. Obecnie wicekapitan Spurs kojarzony jest raczej jako postrach nóg rywali, aniżeli topowy stoper, którym się staje po założeniu koszulki Albicelestes. Najwyższa pora, aby 26-latek w końcu połączył oba wizerunki w jeden i pokazał swoje najlepsze cechy nie tylko sympatykom świeżo upieczonych mistrzów Copa America, w którym Romero zresztą znalazł się w jedenastce turnieju.

Idzie młodzież

Jeśli mamy coś wyciągnąć z presezonu Kogutów to na pewno ich młodzieżowców. Regularnie dostawaliśmy komunikaty od prasy, że imponują oni na treningach. W większości wykorzystali swoje szanse w sparingach i możemy spodziewać się ich dalszego rozwoju czy to w klubie, czy na wypożyczeniach. Lucas Bergvall wyglądał jak ktoś, kto przy obecnej trajektorii rozwoju realnie może zagrozić Jamesowi Maddisonowi, kiedy ten znowu opuści się z formą. Przełożyło się to na dwie asysty, w tym jedną z Bayernem. Archie Gray również pokazał się z dobrej strony na kilku różnych pozycjach i pewnie niedługo zadebiutuje w Premier League. W meczach towarzyskich strzelali Mikey Moore czy Will Lankshear. Pierwszy to obecnie największa perełka z akademii Spurs. 17-latek kilka dni temu podpisał swój pierwszy profesjonalny kontrakt i w klubie wiążą z nim ogromne nadzieje. Drugi, napastnik, ma sprawiać nie lada ból głowy sztabowi szkoleniowemu. Nie wiadomo jeszcze, czy piłkarz sezonu Premier League U-21 zostanie wypożyczony do Championship, czy może zostanie i będzie dostawał szanse w pierwszej drużynie. Jedno jest pewne – akademia Tottenhamu daje pierwszą od wielu lat nadzieję na „nowych Kane’ów”.

Dalej problematyczna obrona

Od lat pięta Achillesa Spurs jest obrona. Kibice nie pamiętają już, kiedy mogli powiedzieć, że ich drużyna ma szczelną defensywę. W zeszłym sezonie stracili aż 61 bramek, co dla porównania jest liczbą ponad dwukrotnie wyższą od ich czerwonych rywali z północnego Londynu. Zanotowali też tylko 7 czystych kont. Można to tłumaczyć regularnymi brakami podstawowych piłkarzy. Wypadli stoperzy, to trzeba było bronić się bocznymi obrońcami. Wrócili środkowi, to wypadli ci skrajni. I tak w kółko. Statycznie kwartet Porro, Romero, van de Ven, Udogie tracił nieco ponad gola na mecz, co przy utrzymaniu takiego stanu rzeczy przez cały sezon dałby im czwartą najlepszą defensywę ligi. Jednak problemem są nie tylko urazy podstawowej formacji w tyłach, ale i stałe fragmenty gry. Koguty były wśród najgorzej broniących w tym aspekcie gry, a sparingi nie sugerują poprawy tej sytuacji. Sam Postecoglou nie widzi też sensu w zatrudnianiu trenera odpowiedzialnego tylko za zagrania ze stojącej piłki i woli to powierzać swoim asystentom. Jeśli Ryan Mason, Matt Wells czy Mile Jedinak nie podszkolili się w tym aspekcie, czeka nas kolejny sezon, w którym każda wrzutka w pole karne Kogutów będzie podnosić tętno ich kibiców.