„Miło obudzić się i usłyszeć tę wiadomość, chociaż myślałem, że wyjazd na Crystal Palace wydawał się [jego] końcem…” – w taki sposób Paul Scholes skomentował najistotniejszą informację odnośnie następnej kampanii Manchesteru United. Po długiej, głębokiej analizie, Sir Jim Ratcliffe zdecydował, że to Erik ten Hag przygotuje latem zespół do nadchodzących rozgrywek. Choć udało mu się wygrać z klubem już dwa trofea, decyzja ta budzi spore wątpliwości.
Po fatalnym meczu z Crystal Palace (0:4) wielu kibiców mogło być przekonanych, że sprawa zwolnienia Ten Haga jest przesądzona. Kompletny pokaz bezradności w ofensywie w połączeniu z brakiem pomysłu na wyłączenie Michaela Olise i Jeana Philippe’a-Matety przyniosło kolejną druzgocącą porażkę. Pochodzący z Haaksbergen menedżer wraz ze swoim teamem sięgnął dna po raz n-ty. Niektórzy mieli prawo już nawet sądzić, że były opiekun Ajaksu nie dotrwa do finału Pucharu Anglii.
Mimo że po zaskakującej wygranej z Manchesterem City, która dała klubowi trzynasty w historii FA Cup, 54-latek powtarzał, że jeśli szefostwo nie będzie go chciało, to odejdzie, ostatecznie nie musi się nigdzie ruszać. Przetrwał nie pierwszą bitwę, jaką przyszło mu stoczyć na Old Trafford. Tylko, czy przypadkiem INEOS nie powinien zmusić go do kapitulacji?
Manchester United postanowił jednak inaczej. Mimo żywiołowych dyskusji na najwyższym szczeblu co do zmiany u sterów Czerwonych Diabłów, postanowiono zachować go na stanowisku do końca sezonu. Tak, by jego final review miało miejsce po majowym finale w krajowym pucharze.
🚨 EXCLUSIVE: Erik ten Hag to stay as Manchester United manager. #MUFC end-of-season review culminated with decision to keep 54yo in position. After talks today Dutchman will remain at Old Trafford + hold negotiations over contract extension @TheAthleticFC https://t.co/tAzM2Ld378
— David Ornstein (@David_Ornstein) June 11, 2024
W tym samym czasie trwały poszukiwania nowego menedżera. Miały odbywać się szczegółowe rozmowy z Roberto de Zerbim czy Thomasem Tuchelem. Oba te wybory nie byłyby idealne. Włoch nie potrafi odejść od swoich pryncypiów, nawet jeśli za wszelką cenę trzeba wygrać mecz. Z kolei Niemiec od wygranej Ligi Mistrzów z Chelsea jest na równi pochyłej. Podejmowano temat zatrudnienia dobrze znanego w progach czerwonej części Manchesteru Kierana McKenny, ale ten przedłużył umowę z Ipswich. Gareth Southgate, choć ma cichych wielbicieli w hierarchii klubu, nadal prowadzi reprezentację Anglii Synów Albionu i trzeba by na niego poczekać.
Po dwóch i pół tygodnia oczekiwania na rozwiązanie tej kwestii władze dały wotum zaufania Erikowi ten Hagowi. 54-latek przystąpi do kampanii 2024/25 u sterów klubu z Old Trafford, a potencjalnie jego kadencja może potrwać nawet dłużej. Wiele źródeł donosi, że obie strony rozpoczęły rozmowy na temat możliwego przedłużenia współpracy.
Nadszedł wiatr wielkich zmian
Manchester United miał za sobą naprawdę trudny sezon, w dodatku obarczony bardzo rozległymi zmianami w klubie. Pojawienie się Sir Jima Ratcliffe’a właściwie wywróciło hierarchię o 180 stopni. Miliarder, a zarazem wieki miłośnik sportu, zdecydował się na zatrudnienie Omara Berrady w roli nowego dyrektora generalnego po jego sukcesach w klubie zza miedzy, czy Jasona Wilcoxa (także ex-Obywatela) jako dyrektora technicznego. Wilcox już pokazał się z dobrej strony przed nowym bossem, bo zgodnie z doniesieniami The Guardian nakłonił szkoleniowca, by przeciwko Manchesterowi City wystawić Bruno na „9”.
Z kolei dyrektorem sportowym ma zostać Dan Ashworth z Newcastle. Ten po odejściu z Brighton przeprowadził udaną rewolucję kadrową na St. James’ Park, a zbudowany zespół pod wodzą Eddiego Howe’a awansował do Ligi Mistrzów. Ratcliffe zdecydował się też na powrót pracowników do biur w Manchesterze i Londynie, odbierając wszystkim możliwość pracy zdalnej. Dał im również tydzień na zastanowienie się, czy chcą kontynuować karierę w murach klubu. Zasugerował w ten sposób, że jego kadencja będzie wymagała od nich wybitnego zaangażowania bez względu na to, czy jesteś niżej, czy wyżej w piramidzie.
Na tle tylu roszad i „nowego ładu” postawienie na ten Haga wydaje się wręcz kłócić z tym, co się wydarzyło poza błyskiem fleszy na Old Trafford. Wielki wiatr zmian porwał tych, którzy zatrudnili Holendra , jak oraz tych, którzy otaczali go na nieco wyższych szczeblach i mieli przyjemność z nim współpracować.
Tymczasem on jako jeden z nielicznych przełamał ten trend. Na pewno nie bez znaczenia był wygrany finał Pucharu Anglii i sposób, w jaki przygotował zespół. Wypunktował Pepa Guardiolę, którego podopieczni, choć optycznie mieli przewagę, nie potrafili ukłuć Manchesteru United. Gdyby nie błąd André Onany – nie pierwszy podobny – prawdopodobnie opuściliby Wembley nie tylko ze srebrnymi medalami, ale i z zerem z przodu.
„To operacja na otwartym sercu”
Jego wiara w młodzież – trochę spowodowana kontuzjami – również się opłaciła. Alejandro Garnacho i Kobbie Mainoo stanowili w końcówce sezonu o sile pierwszego składu. W dodatku Argentyńczyk, jak i Anglik, znaleźli się w kadrze na odpowiednio Copa América i Euro.
Nastoletni gracze strzelili obie bramki we wspomnianym finałowym starciu z City. Zresztą drugi gol to kwintesencja ich dobrej formy – daleki przerzut Marcusa Rashforda do Garnacho, ten ścina do szesnastki, oddaje piłkę Bruno, który instynktownym podaniem wykłada futbolówkę do Mainoo, a defensywny pomocnik pakuje ją do siatki. Akcja, którą podobnie jak trafienie Alejandro z Evertonem, można oglądać bez końca.
🚨🏆 Manchester United win the Emirates FA Cup! pic.twitter.com/q6xgF57Yts
— Fabrizio Romano (@FabrizioRomano) May 25, 2024
Warto wspomnieć również o tym, że w drugiej części rozgrywek odblokował się Rasmus Højlund, który zapisał przy swoim nazwisku 16 goli, a kilka solidnych występów, jak chociażby przeciwko Liverpoolowi, zaliczył również Willy Kambwala.
Wspomniane urazy też częściowo rehabilitują trenera – tych było ponad 60. Nie da się pominąć faktu, że Holender wystawił aż 15 różnych linii defensywy. W końcówce sezonu na środku obrony musiał grać Casemiro, którego Olise spakował i wysłał do Arabii Saudyjskiej w trakcie sromotnej porażki w południowym Londynie. Strach pomyśleć, kto jeszcze zagrałby na tej pozycji, gdyby nie zaproponowano rocznej umowy Jonny’emu Evansowi, który miał tylko potrenować latem z seniorskim zespołem.
Restrukturyzacja klubu przez Ratcliffe’a to projekt strategiczny, którego wizja obejmuje twardy reset kultury i standardów panujących w klubie. Jest konieczny ze względu na bałagan na wielu szczeblach organizacji, w którą wkroczył dwa lata temu Erik ten Hag. Dzień po nominacji Holendra w kwietniu 2022 roku Ralf Rangnick, pełniący obowiązki tymczasowego szkoleniowca, przedstawił swój dość smutny ogląd na piekielne wyzwanie stojące przed jego następcą: „W medycynie można by powiedzieć, że jest to operacja na otwartym sercu. Tego [przemian w klubie] nie może dokonać jedna osoba w roli menedżera” – mówił wtedy na jednej z konferencji prasowych obecny selekcjoner reprezentacji Austrii. Skala trudności tego zadania też miała i wciąż ma niebagatelne znaczenie.
La zabawa – Erik ten Hag edition
Gdyby Pucharu Anglii zabrakło w gablocie, przygoda ten Haga najprawdopodobniej dobiegłaby końca. A taki scenariusz mógł się ziścić niejednokrotnie – podróż po krajowe trofeum miała wiele wzlotów i upadków. Ledwie udało się ograć Nottingham Forest, gdy w samej końcówce Casemiro strzałem głową zapewnił awans. Antony, jakby to robił codziennie, prostym zwodem wyprowadził w pole van Dijka, ratując dogrywkę w potyczce z The Reds, w której Amad Diallo w ostatniej minucie, po świetnej wyprowadzonej kontrze, przechylił szalę zwycięstwa. Z Coventry City Czerwone Diabły prowadziły już 3:0, by w dwadzieścia minut roztrwonić całe prowadzenie i tylko minimalny spalony uratował im serię jedenastek.
Co więcej, wyniki, jakie osiągał w tym sezonie ten Hag, jednak wielokrotnie były kompromitujące. Odpadnięcie z Ligi Mistrzów, gdy w grupie masz FC Kopenhagę i Galatasaray, nie przystoi. Ba, United zakończyli fazę grupową z czterema punktami na koncie – najgorszym wynikiem w swoich dziejach, potrafiąc wygrać tylko raz z Duńczykami. Zwycięstwo przyszło w ogromnych bólach, gdy w doliczonym czasie gry rzut karny obronił Onana. Ani w pierwszym, ani w ostatnim meczu nie udało się nawiązać rywalizacji z Bayernem, co okazało się właściwym wyznacznikiem siły zespołu na tle europejskiej czołówki.
W Carabao Cup udało się gładko przejść Crystal Palace – trzy dni później zebrali od nich łupnia w lidze – by spektakularnie wyłożyć się u siebie w następnej rundzie na Newcastle (0:3), które z powodu problemów kadrowych wystawiło w pierwszym składzie sześciu bocznych defensorów. Zmagania w Premier League Manchester United ukończył na najniższej lokacie w historii – dopiero na ósmej pozycji z zaledwie 58 oczkami na koncie. Po raz pierwszy od sezonu 1989/90 zanotowali ujemną różnicę bramek.
Pomimo licznych urazów postawa w defensywie wołała o pomstę do nieba nie raz, nie dwa, a co najmniej kilkanaście razy. Na bramkę Onany oddano łącznie 667 strzałów – to drugi najwyższy wynik w lidze. Biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki, aż 481 uderzeń ze strony rywali padło tylko w 2024 roku. Szesnastokrotnie przeciwnicy przekraczali liczbę 20 strzałów. Tej sztuki dokonywały takie tuzy jak zdziesiątkowane kontuzjami na wielu pozycjach Brentford, mające jednego solidnego gracza z przodu (w postaci Matheusa Cunhi) Wolves, czy słabiuteńkie Luton, które spadło z powrotem do Championship.
Jedna z teorii głosiła, że próbując nawiązać do lat świetności linii ataku United, Ten Hag stworzył wersję 2.0, w której jednak zbyt duża część rozrywki, jaką oferowali swoim sympatykom, odbywała się ich własnym kosztem. Nic, tylko się pod tą teorią podpisać.
Niespójność na wielu płaszczyznach
Występy pod względem taktycznym potrafiły być niesamowicie niespójne. Po jednym z najlepszych występów minionego sezonu z Chelsea na Old Trafford, gdy zespół wykreował ponad cztery oczekiwane bramki, trzy dni później na tym samym Old Trafford Bournemouth spakowało ich bez najmniejszych problemów 3:0. Gdy wygrali w bólach z Aston Villą 3:2, powracając jak feniks z popiołów ze stanu 0:2, następnie przegrali z Nottingham 2:1, w pierwszej połowie kreując xG na poziomie 0,04.
Bardzo bolesna okazała się również porażka (kolejna w pełni zasłużona) przeciwko Fulham przed własną publiką, kiedy to Alex Iwobi w 96. minucie sprytnym strzałem pozostawił bez szans na interwencję Onanę. No i crème de la crème – na Stamford Bridge prowadzili 3:2, by Cole Palmer w dwie minuty w doliczonym czasie gry poskładał ich na łopatki. Mimo tego, iż pod koniec meczu ten Hag zdecydował się zamurować dostęp do własnej bramki.
97 – Alex Iwobi’s winner for Fulham at 96:04 is the second latest winning goal ever scored against Manchester United in the Premier League, and the latest goal on record (since 2006-07) scored by the visiting team at Old Trafford in the competition. Silenced. #MUNFUL pic.twitter.com/eE6APV2b6v
— OptaJoe (@OptaJoe) February 24, 2024
Holender właściwie nie wypracował jakiegoś wyraźnego stylu. Drużyna praktycznie zawsze wychodzi na dwie „8”, ale ciężko coś więcej o specyfice jego gry. Liczą na kontry, by wykorzystać szybkość skrzydłowych – tych zaliczyli najwięcej w Premier League. Tyle, że gdy rywal oddaje pole, jest panika i sygnał alarmowy pt. „Bruno, weź coś wymyśl” – wykreowali jedynie 40,45 oczekiwanych bramek, mniej niż Bournemouth czy Brentford. Niby próbują wysoko pressować, ale rzadko kiedy czynią to skutecznie. Mniej goli po odbiorze w odległości 40 metrów od bramki przeciwnika strzeliły jedynie Luton i Burnley.
Wiem, że to ciężkie zadanie, gdy co chwilę ktoś ci wylatuje, ale po dwóch latach jedyny wniosek, jaki mogę wysnuć to ten, że jego zespół najlepiej się czuje w takiej wymianie bokserskiej. Gdy na murawie panuje zupełny chaos. Taka sytuacja miała miejsce we wspomnianych meczach z The Blues, jak i spotkaniu z ekipą Kloppa w FA Cup. Kontra za kontrą, gdy jest sporo wolnej przestrzeni na rajdy skrzydłowych. Tyle że chaos ma to do siebie, że nie zawsze jesteś w stanie go opanować, co dobitnie pokazała końcówka z The Cottagers.
Nie bronią go również transfery. 54-latek dał się poznać ze swojego niesławnego sentymentu do absolwentów Eredivisie, co rzadko kiedy przynosiło owoce. Onana? Nawet jeśli z biegiem sezonu jego występy bywały coraz lepsze, spoglądając na całą kampanię, zaliczył sporą ilość kompromitujących wpadek, zwłaszcza w Lidze Mistrzów. Mason Mount? 55 milionów funtów na ofensywnego pomocnika, który najlepiej czuje się na pozycji Bruno Fernandesa.
Sofyan Amrabat? Nie wiem, jak Ten Hag mógł zdecydować się na tego pokemona, mając kilka miesięcy wcześniej możliwość wykupienia Marcela Sabitzera. Austriak nie dość, że pod jego nosem na Old Trafford pokazał, że nadaje się do Premier League, to teraz w Borussii stanowił kluczowe ogniwo w ich długiej kampanii w Europie. Antony? Tu zwyczajnie brakuje słów. Właściwie na dłuższą metę broni się jedynie Lisandro Martinez, ale przy nim trzeba dodać gwiazdkę z dopiskiem „szklanka”.
Ten pierwszy, który nie wyleciał w kryzysie
Były opiekun Ajaksu przełamał jednak trend, jaki w klubie panował od dawna. Pomimo ogromnego kryzysu utrzymał swoją posadę, co nie miało miejsca w przypadku kolejnych następców Sir Alexa Fergusona. David Moyes pożegnał się z Old Trafford jeszcze w kwietniu, gdy był na 7. miejscu w tabeli. Louis van Gaal, który podkreślał to niedawno w mediach, stracił menedżerski fotel, mimo że podobnie jak ten Hag triumfował w Pucharze Anglii, a rozgrywki ligowe zakończył nie dość, że wyżej, to jeszcze z większą liczbą punktów.
José Mourinho, mimo że wyszedł z grupy Ligi Mistrzów, wytrwał jedynie do czasu pamiętnej, grudniowej porażki na Anfield. Wówczas United pozwolili gospodarzom na oddanie 36 strzałów na ich bramkę. W dodatku przegrał konflikt z Paulem Pogbą, bo Francuz stanowił oczko w głowie Eda Woodwarda. Ole Gunnar Solskjær dostał najpierw czwórkę od Leicester, następnie piątkę od Liverpoolu, potem mimo mylącego wyniku (0:2) City przejechało się po jego piłkarzach w derbach, by zwieńczyć dzieła, przyjmując ponownie czwórkę od Watfordu z biegającym w ataku Joshuą Kingiem i Claudio Ranierim za sterami.
Myślę, że to idealnie obrazuje pozycję Holendra lub bardziej jego popularność wśród najpierw Glazerów, a obecnie INEOS-u. Jakimś cudem przekonał władze, by wydać 80 milionów na skrzydłowego, potrafiącego grać jedną nogą. Popadł w konflikt z Cristiano Ronaldo, z postacią legendarną w czerwonej części Manchesteru, i wyszedł z tej batalii zwycięsko, zmuszając Portugalczyka do odejścia do Arabii.
Ten sam scenariusz powtórzył się w przypadku Jadona Sancho. Wychowanek akademii zza miedzy jeszcze we wrześniu publicznie skrytykował 54-latka w mediach po tym, jak odstawił go na mecz z Arsenalem. Młody Anglik już więcej w koszulce Czerwonych Diabłów prawdopodobnie nie zagra, mimo że klub zainwestował w niego gigantyczne pieniądze. Stawiam, że władze mogły w pewien sposób naciskać, by rozwiązać tę sprawę nieco inaczej. Odsunięcie zawodnika od pierwszej drużyny i zakazanie spożywania posiłków w stołówce w Carrington nie wypada najlepiej na zewnątrz.
Cytat przytoczony na początku tekstu – o tym, że jeśli go nie będą tu chcieli, to odejdzie wygrywać trofea gdzieś indziej – również pokazuje jego pewność siebie w rozmowach z zarządem. Nawet pomimo faktu, że ten rozważał jego usunięcie po porażce z Crystal Palace. Być może zdawał sobie sprawę, że rynek trenerski jest ograniczony, a jego ewentualna rekompensata stanowi nie lada problem w świetle przepisów PSR. Ktoś mu podpowiedział, że United nie mają zbyt wielu kandydatów. A już na pewno nie z tak ugruntowaną renomą, jaką miał ten Hag opuszczając swoją ojczyznę.
Czy Erik ten Hag to trener 10/10?
Mauricio Pochettino stracił swój fotel w Chelsea po zajęciu szóstego miejsca, z lepszą różnicą bramek, z czwartym najwyższym xG w Premier League. Po świetnej końcówce sezonu bez wpadek w Europie. The Blues przegrali zaledwie raz w ostatnich dziesięciu kolejkach i wygrali sześć ostatnich meczów. Finał Pucharu Anglii sprzed nosa zabrali im sędziowie. Zazwyczaj niepowodzenie w walce o Ligę Mistrzów oznaczało koniec szkoleniowca na Old Trafford – ten Hag nawet się do niej nie zbliżył, ale mimo to przetrwał.
Władze (przynajmniej w teorii) wykazały się cierpliwością i wzięły pod uwagę obszerną liczbę kontuzji na przestrzeni całego sezonu, traktując tę wymówkę jako czynnik łagodzący. W praktyce kupiły sobie czas, ponieważ w mojej opinii pozostawało jedynie dwóch solidnych (i realnie dostępnych) kandydatów do jego zastąpienia – Thomas Frank i wspomniany Pochettino.
This record is INCREDIBLY impressive by the way.. if you just read social media you’d think Ten Hag loses every game 4-0🤣🤣 pic.twitter.com/6rjdxeJq4x
— Frank🧠🇵🇹 (fan) (@AmorimEra_) June 12, 2024
Aczkolwiek, po Duńczyka nikt z czołówki obecnie nie sięgnie. Zwłaszcza po tym, jak na Stamford Bridge spalił się równie wychwalany pod niebiosa za pracę w Brighton Graham Potter. Argentyńczyk mógł być poważnie rozważany, ale być może nie spełniał jakiś kryteriów. Jak nie możesz znaleźć idealnego kandydata, to może ten obecny nie jest taki zły?
W lutym Sir Jim Ratcliffe udzielił wypowiedzi, mówiąc w jednym z wywiadów, że „chce zatrudnić w Manchesterze ludzi najlepszych w swojej klasie, takich 10 na 10”. Trudno stwierdzić, by w którymkolwiek momencie sezonu Erik ten Hag wyglądał na szkoleniowca 10 na 10. Jednak po najgorszym kampanii w historii klubu w Premier League z niebywałą liczbą pobitych niechlubnych rekordów, ale także po jednym z najlepszych finałów Pucharu Anglii w ostatnich latach, brytyjski biznesman ze sporym opóźnieniem zadecydował, że to Holender będzie najlepszym wyborem na przyszły sezon. Choć teraz, gdy Ratcliffe zainstalował w klubie swoich współpracowników, ten Hag będzie pod jeszcze bardziej wnikliwą weryfikacją niż kiedykolwiek wcześniej.
Odpowiadając na pytanie zadane w tytule – nie mam pewności, że Manchester United podjął właściwą decyzję. Chciałbym w to wierzyć, ale poprzedni sezon, nie wliczając Pucharu Anglii, dostarczył mnóstwa tragikomicznych momentów. Oglądając radosną twórczość w defensywie i smutną rzeczywistość w ofensywie można się śmiać z poczynań graczy Czerwonych Diabłów.
Natomiast koniec końców po którejś porażce zaczynasz mieć dość. 1:3 z Brighton, 2:3 z Galatasaray, 0:3 z Newcastle, 3:4 z FC Kopenhagą, 0:3 z Bournemouth, 0:4 z Crystal Palace… Na wyjazdach z pierwszej dwunastki w tabeli ogrywasz jedynie (oczywiście w bólach) Aston Villę i (w nieco lepszym stylu) Mewy z The Amex. Może oni za bardzo próbowali naśladować poznańskiego Lecha? Nawiązań pomiędzy obiema kadrami jest aż za nadto.
Manchester United i Erik ten Hag : To skomplikowane
W pewnym momencie 54-latek wyglądał jak chodzący trup. Szukał coraz to bardziej absurdalnych wymówek, jak uzasadnić kolejne wpadki. Dziś może odetchnąć z ulgą, choć jak wspomniałem wyżej, mógł takiej decyzji się spodziewać (ale zawsze pozostaje niepewność). Na horyzoncie widać gdzieś w oddali również pierwsze promyki nowego kontraktu.
Kontraktu, który chyba wyraża skruchę zarządu, próbę załagodzenia stosunków i formę przeprosin, za tak niezręczną sytuację, w której go postawili. Gdyby ocena na koniec sezonu polegała jedynie na ostrożnym i przemyślanym rozważeniu zalet i wad ten Haga, porównaniu najniższego miejsca w erze Premier League z wygraną na Wembley, wyglądałoby to w oczach kibiców zupełnie inaczej. Zamiast tego INEOS zabiegał o względy Tuchela i de Zerbiego. A na kilka tygodni przed finałem Pucharu Anglii odbył także wstępne rozmowy z McKenną, Frankiem, Pochettino oraz Marco Silvą.
Na tamtym etapie zarząd zamierzał dokonać roszady na menedżerskim fotelu, a okoliczności nakazywały działać całkiem żwawo. Pojawiły się wakaty w Brighton i Chelsea. Niektórzy kandydaci byli mocno rozchwytywani, inni nieoczekiwanie dostępni. Długie wyczekiwanie nie wchodziło w grę. Idąc tym tokiem, szybkie pozbycie się Holendra zdecydowanie byłoby preferowaną opcją. Jednak takie rozwiązanie miałoby swoje wady, zwiększając presję na poszukiwanie następcy. W przypadku niepowodzeń w rozmowach naraziłoby jednocześnie United na ryzyko pozostawienia wakatu do obsadzenia późnym latem.
https://twitter.com/TheUnitedLad__/status/1800111227097805223
INEOS po przejęciu klubu prędko doszedł do podobnych wniosków co Ralf Rangnick. W ich opinii dekada upadku Czerwonych Diabłów ma głównie charakter strukturalny. Nie zależy wyłącznie od jednego menedżera, więc dlaczego nie dać mu możliwości pracy w tym nowym, elitarnym środowisku? Wygląda to na małżeństwo jedynie z pozoru z nikłymi szansami na szczęśliwe zakończenie. Jednak może mieć to sens, gdy wszystkie czynniki dookoła będą sprzyjać rozwojowi zdrowej relacji.
Na dziś największymi zwycięzcami tej sytuacji Old Trafford wydają się nie być ani Erik ten Hag, ani Sir Jim Ratcliffe, ani kibice, ani nawet nie Antony, a bezpośredni rywale – Arsenal, Chelsea, Tottenham, Manchester City, Liverpool, Newcastle. Manchester United wygląda zbyt słabo na wielu polach, by od początku nadchodzącego sezonu z marszu rzucić wyzwanie czołówce. To oni wygrali ową pierwszą rundę. Aczkolwiek, życzę sobie, by w miarę upływu pojedynku ten Hag zdołał wygrać następne. Choć biorę pod uwagę sytuację, że Erik może wyjść na ring, by przeczekać kilka rund, zanim jego sztab rzuci ręcznik.